10.
Abbie w poniedziałek, od razu po przyjściu do pracy, wykonała telefon do sekretarki Dana i umówiła się na wizytę w jego biurze. Przede wszystkim chciała je zobaczyć, zrobić zdjęcia oraz pomiary. Zawsze przed rozpoczęciem pracy projektowej zaczynała właśnie od tego punktu i robiła to osobiście. Pragnęła poczuć klimat danego miejsca, zrozumieć jego specyfikę oraz zbadać każdy zakamarek tak, aby to, co zaproponuje klientowi, był absolutnie skrojone na miarę jego oczekiwań. Tak też było i w tym przypadku, choć przy tym konkretnym projekcie pociągało ją coś więcej niż sam pomysł na to wnętrze. Sama przed sobą jeszcze się do tego nie przyznała, ale Dan ją zaintrygował. Liczyła, że może po spotkaniu napisze, zadzwoni jeszcze z jakimiś wskazówkami, będzie szukał kontaktu, do którego była przyzwyczajona, ale nic takiego się nie stało. Telefon milczał.
Z Clair- sekretarką- była umówiona dziś- w środę rano. Chciała mieć jak najlepsze światło do tej małej wizji lokalnej, a potem móc spokojnie przenieść się do jakiejś kawiarni i zacząć tworzyć sobie wstępny szkic. To był ten etap jej pracy, który kochała najbardziej. Był jak sen na jawie, jak sklejanie czegoś od zera z fragmentów, którymi władała tylko ona i jej wyobraźnia. Jej artystyczna dusza i ciągły głód robienia rzeczy kreatywnych, żywił się tymi chwilami i sprawiał, że czuła się naprawdę szczęśliwa i spełniona. Robiąc to kompletnie zapominała o bożym świecie. Tak miało być i dziś.
W związku z tym, że nie pojawiała się tego dnia w biurze, ale po cichu liczyła na to, że może jakimś cudem wpadnie na swojego tajemniczego klienta, postanowiła ubrać się nieco luźniej, ale bardzo kobieco. Pewnych elementów swojej garderoby nigdy sobie nie odpuszczała. Sznurowane botki na słupku, dopasowane białe jeansy, podkreślające jej zgrabną pupę oraz taliowana koszula z bufiastymi rękawami i wiązaniem przy szyi w biało-beżowe grochy. Blond włosy spływały falami na jej ramiona i plecy a szminka w kolorze brudnego różu, podkreślała wyjątkowo ładne i pełne usta. Abbie dobrze znała swoje atuty i mimo że dbała o to by je podkreślać i zawsze wyglądać wzorowo, nie robiła tego nigdy, aby kogokolwiek oczarować. Myślała w tym przede wszystkim o sobie. Jedyną osobą, którą uwodziła z premedytacją i starannością był Robert.
Punktualnie, chwilę przed godziną 9:00, pojawiła się przy wejściu do starej kamienicy na obrzeżach centrum. Budynek był stary, ale bardzo dobrze zachowany. To tu umówiła się z Clair, która właśnie dotarła na miejsce. Przywitały się uprzejmie i pomaszerowały na górę. Biuro mieściło się na 3 piętrze. Wchodziło się do niego po drewnianych, zabytkowych schodach z kutymi, białymi poręczami. Każdy krok miał swój wyjątkowy, skrzypiący dźwięk. Abbie już zakochała się w tym miejscu, starym tynku, drewnie i zapachu jaki się tam unosił. Chłonęła to wnętrze wszystkimi zmysłami, a gdy otwarto przed nią duże, rzeźbione, dwuskrzydłowe drzwi oniemiała. Przestrzeń nie była duża, ale miała taki klimat, że gdyby mogła, już nigdy by stąd nie wyszła. Wysoki strop, zakurzona, ale piękna sztukateria przy suficie i na części ścian, drewniane, ogromne skrzynkowe okna- to wszystko wyglądało obłędnie. Marzyła o takim wnętrzu dla samej siebie. Teraz owładnęło nią jeszcze większe podniecenie… Tak, już teraz, natychmiast chce zacząć tu pracę!
Musiała przyznać, że nie spieszyła się z oglądaniem, zaglądaniem w każdy kąt i mierzeniem. Czuła się w tym miejscu jak ryba w wodzie, co nie umknęło uwadze sympatycznej sekretarki, która z uśmiechem się jej przyglądała.
– Daniel wspominał, że jest Pani cenionym architektem i kocha miejsca z klimatem. To zdecydowanie widać. Chyba zaczarowało Panią to miejsce? Jest wyjątkowe…
– Oj tak, lubuję się w takich przestrzeniach i sama marzę o tym, by kiedyś kupić podobne miejsce i urządzić tam swój, mały raj na ziemi- powiedziała z uśmiechem i rozmarzonym spojrzeniem. – Rozumiem, że Pan Logan do nas nie dołączy? Pewnie jest bardzo zajęty… – zapytała z nadzieją w głosie.
– Niestety, z tego co wiem, ma dziś jakieś spotkania na mieście. Pracuje też nad sporym projektem i nie bardzo ma czas wziąć na siebie jeszcze kwestie remontu tego miejsca.
– Rozumiem, wspominał o nawale obowiązków, kiedy się poznaliśmy. Jestem pewna, że jakoś sobie bez niego poradzimy! – z zapałem powiedziała Abbie. – Ja już skończyłam a teraz pędzę, aby jak najszybciej zabrać się do pracy. Dziękuję Pani za pomoc i przyjazd. Będziemy w kontakcie. Postaram się możliwie szybko przygotować projekty do akceptacji Pana Logana i będę czekała na kontakt – podała jej dłoń i udała się prosto do samochodu.
Droga do ukochanej kawiarni dłużyła jej się bardzo. Całe miasto o tej porze stało, ale nie mogła odmówić sobie dziś swojej ulubionej kawy i tarty z migdałami i mascarpone. Zaparkowała kawałek dalej. Nigdzie nie było miejsca. Musiała krążyć po sąsiednich uliczkach dobre piętnaście minut. Pospiesznie wyjęła torbę z laptopem, teczki oraz torebkę i ruszyła w stronę kawiarni. Piękna pogoda jakby się zmieniała, a świecąc od rana słońce, powoli zaczynało chować się za chmurami. Zerwał się nawet nieprzyjemny wiatr. Abbie już sięgała po klamkę, kiedy usłyszała za plecami znajomy głos.
– To Pani! Co za niespodzianka! Chyba lubimy nie tylko podobne klimaty, ale i miejsca na lunch słodkie grzechy- z uśmiechem powiedział Dan.
– O! Co za spotkanie! Właśnie wracam z Pańskiego biura pełna zapału i weny do pracy! Wnętrze zrobiło na mnie ogromne wrażenie! – Abbie poczuła ekscytację na to spotkanie. Dziś Dan wyglądał tak samo dobrze jak ostatnio a do tego czuła się niezwykle zaskoczona, że go tu widzi. Zdziwił ją też fakt, jak podziałały na nią jego perfumy. Ten zapach dosłownie ją obezwładniał…
– Właśnie skończyłem spotkanie niedaleko i chciałem wpaść tu na ulubioną kawę, ale chyba nie mogę sobie na to pozwolić. Mam tyle rzeczy na głowie… Ale zobaczyłem Panią z drugiej strony ulicy i postanowiłem, chociaż się przywitać.
Abbie była nieco zbita z tropu. Każdy inny facet w tej sytuacji pewnie chciałby zrobić wszystko by zwabić ją na kawę lub lunch. Napotykani czy poznawani przez nią mężczyźni wielokrotnie próbowali tych sztuczek, większość z nich nie kryła swojego flirtowania czy wychodziło z dość bezpośrednimi propozycjami. Abbie co prawda nigdy na nie nie odpowiadała i stroniła od dwuznacznych sytuacji, ale tym razem było inaczej. Sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Może to jakiś jego wewnętrzny urok, sposób zachowania i styl bycia? Może to kwestia tych perfum- były jak jakiś afrodyzjak i totalnie ją obezwładniały. Poczuła zawód, słysząc, że Dan za chwilę zniknie. Aż ją samą zaskoczyło jak duży.
– Szkoda, pomyślałam, że może napilibyśmy się jej razem… Też mam tu swoją ulubioną – Abbie przestraszyła się tego co sama przed chwilą powiedziała. Ona wychodząca z inicjatywą? I to wobec własnego klienta? Oby nie pomyślał, że jest kompletnie nieprofesjonalna…
– Hmm… Skoro Pani nalega… Może nic się nie stanie jak urwę sobie pół godziny… – powiedział patrząc na zegarek i udając zastanowienie. –Ale mam jeden warunek. Dan- przedstawił się ponownie i podał jej rękę.
– Hah, Abbie- odpowiedziała nie umiejąc ukryć zadowolenia. Podała mu delikatnie dłoń. Pierwszy dotyk, niby po części formalny, ale wydał się jej tak miły i czuły…
Weszli razem do kawiarni. Dan pomógł jej zdjąć płaszcz na co zwróciła uwagę a potem usiedli przy stoliku w rogu sali. Otaczały ich antyki a oni sami zatopili się w pluszowej kanapie w kolorze brudnego różu. Chwilę później podeszła do nich sympatyczna kelnerka.
– W czym mogę pomóc? – zapytała radośnie uśmiechając się do nich.
– Ja poproszę karmelowe latte…a dla Pana…
– …również karmelowe latte. – dokończył uśmiechając się rozbrajająco i mrugając do niej porozumiewawczo. -To również moja ulubiona…
Dodaj komentarz