11.
Niby zwykła kawa w kawiarni, niby całkiem zwyczajna rozmowa, a jednak ten czas był jakiś inny, magiczny, oderwany od codzienności, do której była przyzwyczajona… Sama nie wiedziała, kiedy przeszli na „Ty”, nie zauważyła, kiedy z trzydziestu minut, zrobiły się dwie godziny i kiedy ten ktoś zupełnie dla niej obcy, okazał się być bardzo znajomy… Chyba nigdy nie doświadczyła takiego poznania i nie była z nikim tak blisko. Poczuła się tak, jakby zyskała nagle bliskiego przyjaciela, który czyta jej w myślach, kogoś z kim rozmowa po prostu płynie a tematy się nie kończą. Rozmawiali o wszystkim: pracy, pasjach, muzyce, upodobaniach, jedzeniu, życiu prywatnym i zawodowym. Abbie nie mogła się nadziwić, ile mają wspólnego i jak dobrze się rozumieją. Do tej pory dogadywała się tak dobrze tylko z Lisą, choć z Danem…to było coś zupełnie innego.
Czas mijał im jak szalony. Z jednej kawy zrobiły się dwie. Później jeszcze ciasto, kanapka na ciepło, sok… Spotkanie mogłoby się nie kończyć, ale godzina robiła się późna a Abbie zauważała na wyświetlaczu telefonu kilka nieodebranych połączeń i stos maili, które wywoływały u niej zawsze niepokój. Czas wrócić na ziemię i do pracy.
– To naprawdę było miłe, przypadkowe spotkanie! Udało Ci się uziemić mnie na pół dnia, a to niełatwe- brawo! – zażartował Dan.
– Przepraszam Cię, nie miałam takiego zamiaru. Po prostu tak miło się rozmawiało, że sama nie wiem, kiedy ten czas minął… Mam nadzieje, że nie zaburzyłam Ci za bardzo planu dnia i obowiązków jakie miałeś?
– Nie. Jakoś sobie poradzę i najwyżej zarwę noc.
– Oby to nie było konieczne – z niewinnym uśmiechem powiedziała Abbie i zaczęła zbierać swoje rzeczy ze stolika. – Mimo wszystko cieszę się, że ta pogawędka się przeciągnęła. Dzięki temu mogłam Cię lepiej poznać a to na pewno pozwoli mi jeszcze lepiej wczuć się w cały projekt i sprostać twoim oczekiwaniom.
– Cieszę się i nie ukrywam, że jestem ciekawy efektu końcowego…
Wyszli przed kawiarnie. Pogoda diametralnie się zmieniła. Niebo zasnute było ciemnymi, gęstymi chmurami, zrobiło się zimnie i wietrznie a z nieba lał się gęsto deszcz. Abbie nieporadnie starała zasłaniać się płaszczem. Ilość toreb i teczek, bardzo jej w tym przeszkadzała. Bała się, że wygląda komicznie i za chwile rozmaże się jej dodatkowo makijaż. – Boże, tylko nie to! – pomyślała.
Dan patrzył na nią nieco rozbawiony.
– Daleko zaparkowałaś?
– Kawałek stąd. Niestety nigdzie nie było miejsc. Wiesz, to taka godzina…
– Doczłapiesz jakoś do auta, czy mam Cię zanieść? – zapytał nagle, zaskakując ją ogromnie. Deszcz lał się strumieniami. Miasto zalała woda a bębnienie kropel brzmiało jak jedne wielki szum.
– No coś Ty! Chyba żartujesz! Pędzę, jakoś dam radę.
– Ok, w takim razie czekam na projekt! Uciekaj, tylko się nie utop! – zażartował, jak to miał w zwyczaju.
Abbie odgarniając mokre włosy z twarzy, spojrzała ostatni raz w jego kierunku i pospiesznie udała się do auta. Zdyszana zatrzasnęła za sobą drzwi i wzięła głęboki oddech. Czuła, że coś jest na rzeczy. Dawno nie czuła się tak lekka i radosna- zwyczajnie, bez niezwykłego powodu i fajerwerków. Poczuła też pustkę. Zdała sobie sprawę z tego, jakie jej życie jest mimo wszystko puste…
Tak, bardzo cieszyła ją praca. Pozwala spełniać marzenia, rozwijać się, daje jej kupę radochy i satysfakcji, ale cała reszta…? Dom, w którym czuje się jak gość, Robert który kompletnie jej nie rozumie, związek z nim, który kiedyś był spełnieniem jej marzeń a teraz nie ma w sobie już nic z tego, na czym jej zależało. Nie dogadywali się ze sobą, nie rozmawiali. Przy każdym najmniejszym problemie, on zamykał się w sobie, zacinał albo wychodził i ucinał temat. Czas razem przestał sprawiać im przyjemność, każde z nich miało swoje życie i sprawy. Seks? Kiedyś odkrywali go razem, traktowali jako największą bliskość i przyjemność we dwoje. Teraz czuła, że to swego rodzaju obowiązek, bo nawet na tej płaszczyźnie, Robert nie chciał słuchać o tym jakie są jej potrzeby. Zawsze wszystko musiało być tak jak on chciał i postanowił- nawet gdy tego z nią nie konsultował. Kiedy zdobyła się na zrobienie czegoś bez jego zgody, wpadła w szał i był niezadowolony. Męczyło ją to ogromnie- ta ciągła walka, udawanie, napięcie jakie między nimi narastało. Zapomniała już jak to jest zwyczajnie być razem ze sobą, a teraz ktoś niespodziewany i całkowicie nieznajomy jej o tym przypomniał… Przypomniał na tyle by zdała sobie sprawę z tego jak za tym tęskniła…
Wyciągnęła telefon z kieszeni i zaczęła szukać telefonu Roberta. Chyba powinna przygotować dla nich coś miłego na wieczór. Może film, jakaś kolacja, seks? Może udałoby się z nimi porozmawiać? Zaplanować jakiś wyjazd, małe wakacje? Może to w jakiś sposób ożywiłoby ich związek? Miała nadzieje, że coś da się zrobić, choć była już trochę zmęczona ciągłym wyciąganiem do niego ręki i walczeniem o to, o co powinni się jednak starać we dwoje… Warto spróbować, przecież tak bardzo go kocha. Pomyślała o tym i wybrała jego numer.
Aga says
Rozdziały są zdecydowanie za krótkie