Jakiś czas temu nagrywałam na Instagramie filmik o tych wszystkich pseudo idealnych ludziach (blogerach, naszych znajomych, przyjaciołach), którzy w mediach społecznościowych kreują się na idealnych i wpędzają resztę w kompleksy. Oglądasz to i myślisz sobie: cholera, ona nigdy nie choruje, nigdy nie zakłada dresu, nigdy nie kłóci się z mężem, jej dzieci tylko się śmieją, dom błyszczy i wkurza Cię ekstra sprzętami czy meblami jak z żurnala. Patrzysz na swój dom, swojego chłopa, swoje dzieci i myślisz: coś tu nie gra. A ja powiem Ci dziś co ;)
To, że ludzi idealnych i bez problemów nie ma, powtarzam tu jak mantrę – taki jest fakt i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Mimo to, większość z nas i tak ma ciśnienie na dążenie do ideału – co nie ma większego sensu. Internet, media społecznościowe i ludzie dookoła przyzwyczaili nas jednak do tego, że można ich oglądać każdego dnia, idealnych, wymuskanych, z uśmiechem jak z reklamy pasty do zębów. Świętnie – też bym tak mogła…ale po co? To pytanie, na które szczerze mówiąc nie znajduje odpowiedzi, która w mojej ocenie brzmiałaby sensownie. Wiem jednak, że ja zarówno jako człowiek, osoba, blogger, przyjaciel, rodzina (w zależności od połączenia) idealna nie jestem i pokazuje się w bardzo różnych odsłonach. I w sukience, w której wyglądam jak milion dolarów, jak i z glutem do pasa gdy akurat go mam. Moja siostra nawet (mimo, że broni się przed nadmiernym działaniem w social mediach), zauważyła ostatnio ciekawą rzecz w związku ze mną. Mianowicie rozmawiałyśmy o znajomych i bloggerach, których oglądam oraz czytam i zachwycałam się kilkoma z nich – tu takie boskie mieszkanie, tam ona wyrzeźbiona jak bogini, dzieci jak z obrazka, w domu błysk a ona maluje paznokcie co drugi dzień i biega w szpilach. Myślę sobie: ”cholera, pewnie o mnie też tak gadają. Leży i pachnie”. No i opowiadam o tym siostrze a ta zaczęła się śmiać i mówi: „Chciałabyś! Przecież ty na tym Insta wciąż narzekasz, opowiadasz, że to nie wyspana, a to zabiegana, a to znowu chora. Do sztuczności reszty sporo Ci brakuje”. Przetrawiłam, przemyślałam i…pierwszy raz się ucieszyłam, że wyszłam na marudę a nie pedantkę. Dlaczego? Bo taka między innymi jestem. Nie mam idealnego domu – przeciwnie, zdarza się, że a gdzieś znajduje kurz, że prasowanie czeka a na podłodze w łazience zostawiłam włosy po ich suszeniu. Chłop ideałem też nie jest i nie oszukuje, jaki to ideał spadł mi z nieba – ma tyle samo zalet co wad – wierzcie mi. Widzi wybiórczo (szczególnie bałagan, który stwarza), robi syf w kuchni, karmi mnie tekstami, które doprowadzają mnie do cholery, ZAWSZE zostawia gacie i skarpety przy łóżku. Jak już mam po kokardę na głowie, to dokłada swoje trzy grosze, czyli flagowe tematy, którymi jest w stanie nacisnąć we mnie przycisk „detonacja”. Tak, kłócimy się – czasem godzinami, krzycząc przy tym, przeklinając i płacząc a potem się godzimy – w tak samo pokręcony sposób. Nie, nie jesteśmy idealni. Ja na przykład jestem histeryczką – jak się nakręcę na dany temat to jest koniec świata. Do tego furiatka, panikara, wariatka. Mam świra na punkcie walki o sprawiedliwość, wojny o czysty blat w kuchni i opuszczoną deskę w toalecie. Nienawidzę wynosić śmieci i totalnie nie panuje nad wydatkami. Jak mam zły dzień to bywam niemiła, oschła i wkurzająca. Wiele osób ocenia mnie na dzień dobry jako wyniosłą i nadętą – nie zmieniają tego zdania, jeśli nie chcą mnie faktycznie poznać. Jestem znana z bycia naiwniakiem co wybacza po milion razy wbijanie noża w plecy. Z tego, że mam bardzo zerojedynkowe podejście do wszystkiego, jestem do bólu szczera, albo milczę i nie mówię nic.
Oczywiście nie mam nic do ludzi wiecznie uśmiechniętych, szczęśliwych, wychwalających swoje życie, dzieci, partnera i częstujących otoczenie przyklejonym uśmiechem – to jak się pokazujemy i kreujemy, jest naszą osobistą sprawą. To co jednak warto zapamiętać to to, by nie wpędzać się w kompleksy z powodu takich ludzi i nie popaść w poczucie winy, że nam się tak nie udaje. Niestety zwykle jest tak, że Ci którzy wydają się być najbardziej idealni, przykrywają tą pozą swoją prawdziwą twarz, także głowa do góry!
asia says
Ten tekst mnie mega przekonał do Ciebie. Jest tu szczerość i to lubię. Powiem szczerze, że nieraz wchodziłam na Twojego bloga i myslałam: „Ona chyba udaje to wszystko, jest taka słodka, a przecież twierdzi, że tyle ją spotkało”. Powiem szczerze: wkurzałaś mnie jak jasna cholera bo brakowało mi szczerości. Teraz tą szczerość widzę i zwracam honor. Dziękuję.
karmel says
Bardzo się cieszę i dziękuje za te słowa :) zapraszam na swoje insta, tam bardzo dużo naturalnej mnie- bez makijażu, marudzącej, gadającej i swojskiej :) pozdrawiam!