Tak często słyszę od ludzi, że jakoś nie mają szczęścia w związkach i…nawet mogłabym im w to uwierzyć, gdyby nie fakt w jaki sposób te związki w ich życiu się rodzą, z kim łączą swoje losy oraz czego po tych związkach oczekują biorąc pod uwagę wcześniej wymienione rzeczy.
Są ludzie, którym nie wychodzą relacje z innymi jak i wiele innych rzeczy, ponieważ podejmują w życiu same fatalne decyzje. Często to wynik naiwności, czasem głupoty, braku umiejętności podejmowania dobrych decyzji lub nie słuchania rad innych i ślepego podążania za czymś co musi skończyć się źle.
Flaki mi się przewracają, gdy słyszę, że ktoś ma zamiar wziąć ślub z kobietą, która go nie szanuje, jest awanturnicą i histeryczką „bo ją kocha”, lecz to, że ona jego ewidentnie nie do końca i do tego okazuje się być wariatką nie ma zaznaczenia. Nabierze go zapewne po fakcie, gdy sfrustrowany zdradzi ją lub gdy przez nią trafi w kaftanie do czubków. Szał ogarnia, gdy ona pakuje się wciąż w związki bez przyszłości i to z facetami kompletnie niepoważnymi, co chwilę wylewając przez nich łzy. Szlag mnie trafia, gdy chcesz dla kogoś dobrze i znając go jak nikt inny radzisz mu od serca: „nie rób tego, nie pakuj się w to, to nie jest facet dla Ciebie, to się nie skończy dobrze” a ona w to brnie. Używasz jasnych i twardych argumentów, nie są to Twoje wymysł a fakty, ale nie…on/ona wiedzą lepiej. Brną dalej, wpędzają się w lata, kolejne zawody, łzy, fatalne wybory… I kogo to wina? Partnerów, którzy od początku świecili jak syrena na sygnale „UWAGA- BĘDZIE PROBLEM”, czy głupka, który tej syreny nie widział i nie dał sobie pokazać? To przypadek, że ktoś trzeci czy czwarty raz z rzędu pakuje się w kompletną kabałę a nie związek? To przypadek, że każda jego decyzja jest idiotyczna i nikt z bliskich nie umie mu wytłumaczyć, żeby zareagował? Czyja to wina, że wziął ślub z kimś kto od początku się do tego nie nadawał?
Jeśli bierzesz ślub i wiążesz się na zawsze z kimś kto nie wylewa za kołnierz, nie miej prezencji, że teraz jesteś z alkoholikiem. Jeśli zakochałeś się w furiatce, która rzucała telewizorem o ścianę i umiała wyrzucić Cię z domu w środku nocy „bo tak”, nie dziw się, że żyjesz z psychopatką. Jeśli związałeś się z laską, która zaliczała bez żenady każdego faceta w promilu 20 km, nie dziw się, że po ślubie też Cię zdradza. Podobnie nie powinien mieć złudzeń ktoś kto bierze się za osobę, która nigdy nic nie wie, ma dwie lewe ręce, nie okazuje Ci szacunku itd. Wierz mi, po ślubie się nie zmieni- chyba, że na gorsze.
Nikt nie każe Ci żyć pod dyktando innych, to oczywiste, że to Twoje życie i Ty musisz je przeżyć. Czym innym jest jednak słuchanie i weryfikacja rad. Czasem z boku można zobaczyć dużo więcej. Warto więc przeanalizować zdanie innych i na chłodno zastanowić się (bez mydlenia sobie oczu) na ile są to rady dobre i warte jednak zmiany decyzji i zastosowania.
Ja tak wlasnie mam. Mowili i mowia ze nie jest mmie wart i ze za fajna i za dobra jestem dla niego a i tak nie umiem przejzec na oczy moze dlatego ze to moj pierwszy facet w zyciu..? Po 2 latach mieszkania razem wyprowadzilam sie i jakos daje rade sama za granica ale mysle o powrocie do Polski. Sprzatalam pralam mylam naczynia bo ze to moje obowiazki tak mi mowil a oboje pracowalismy. Na co chcial kase do wspolnych rzeczy to dawalam bo zawsze powtarzal mi-korzystasz np z auta to sie dolóz do zakupu…naprawy tez kosztuje.. mówil… dawalam ale do czasu zaczelam sie sprzeciwiac to sie zaczely awantury, wypominania ze to jego ze jestem nieudaczmike zyciowym i gorsze slowa lecily nie mowie ze z.mojej strony tez nie bo tez byly juz z nerwow wkoncu spakowalam sie i wyszlam zero reakcji tylko kiedy przyjde po nast rzeczy odebrac… juz chyba ma.nowa kolezanke.. a twierdzil kiedys ze kocha… widac.. wszystko klamstwa wogole nie walczyl o mnie a ja glupia o nim mysle i poco???
Miałam taka samą sytuację.. byłam z kims 9 lat. prawie doszło do ślubu, prawie.. na szczęscie On miał na tyle odwagi żeby to wszystko odwołać.. bolało strasznie ale teraz … z perspektywy czasu jestem Mu wdzięczna że zdecydował się na taki krok abyśmy od siebie odeszli.. Tak na prawdę przez te całe 9 lat czułam że coś jest nie tak, że chciałam żeby był inny, ale przecież sie zakochałam i wydawało mi się że to wystarczy, że na pewno po ślubie bedzie lepiej, On się zmieni.. Wszyscy dookoła nieraz mi powtarzali że nie jest dla mnie, że różnimy się pod wieloma względami, że powinnam być z innym typem mężczyzny..
Dopiero teraz, kiedy juz minął ponad rok od tamtej sytuacji, kiedy jestem z kimś Innym.. :) Zupełnie innym , widzę że masz dużo racji w tym co piszesz. Mogłam posłuchać wielu osób i zaoszczędzić sobie może nie tylu lat, bo mimo wszystko dobrze je wspominam, ale tego cierpienia które pozostało po Jego decyzji…
Teraz będąc z mężczyzną który jest całkowitym przeciwieństwem mojego EX czuję ze żyje :) i żałuje że wcześniej ne zdecydowałam się sama na zmiany, że nie posłuchałam czasem innych … :) !!
Pozdrawiam , Szczęśliwa Narzeczona ! :)
Masz całkowitą rację. Lepiej być samemu niż z byle kim. Warto posłuchać kogoś kto jest z boku, ja nie posłuchałam ….
Nie dlaczego każda kobieta powinna mieć faceta. Singielka też może być szczęśliwa. A ja teraz to sobie odbiję z nawiązką bo nie są warci nic
Bardzo trafiony w punkt ten post. Raczej nie zdarza mi się komentować postów ( czytam ale się nie udzielam ) ale tym razem musiałam. To prawda, jeśli coś jest nie tak to ani ślub ani dziecko tego nie zmienią. Ja tylko nie rozumiem ludzi którzy potrafią męczyć się latami w związku mimo, że ta druga strona ich nie szanuję. Ja bym nie mogła. Nigdy nie mogłam. Wychodzę z założenia, że lepiej jeśli spędzę życie sama niż z kimś kto nie jest tego wart. Ale nie poddaje się i nadal wierzę, że po tej ziemi chodzą fajni faceci :) Pozdrawiam Cię gorąco! Naprawdę fenomenalnie czyta się Twoje posty :)
Znam to z własnego doświadczenia. Rodzina, bliscy, wszyscy w najbliższym otoczeniu mówili mi, że powinnam się trzymam od pewnego gościa z daleka. Ale oczywiście, musiałam być od każdego z nich mądrzejsza, nie posłuchałam, ślepo wierzyłam w to co on mi wmawiał. Co zmieniło moje podejście? To, że sama przyłapałam go na kłamstwie, na ukrywaniu czegoś przede mną. Wtedy oczy mi się otworzyły, wszystko co mówili bliscy zaczęło mieć dla mnie sens. W porę się opamiętałam. Ale co by się stało, gdybym wtedy tego kłamstwa nie wyłapała? Brnęłabym w to dalej? Dawała się oszukiwać? Była wciąż w związku z tym człowiekiem?
Na szczęście mam to za sobą i od ponad dwóch lat jestem w szczęśliwym związku ze wspaniałym mężczyzną, który świata poza mną nie widzi. Co najważniejsze – potwierdzają to moi bliscy! :)