!!NOWY POST!!
Ludzie żyją w przeświadczeniu, że koniec związku musi oznaczać jakieś dramatyczne wydarzenia, które zaszły między partnerami. Koniecznie musi się wiązać z kłamstwami, zdradą, zachowaniem nie fair czy osobami trzecimi. Ludzie nie dopuszczają do siebie myśli, że można się rozstać, bo: do siebie nie pasujemy, bo nasz związek się nie rozwija tylko stoi w miejscu, bo mamy inne wizje przyszłości lub zwyczajnie nasz związek stracił sens. I wiecie co? Nawet mnie to nie dziwi, skoro są osoby zastanawiające się nad odejściem mimo sytuacji naprawdę jednoznacznych…
Dziewczyna na przeczekanie.
Wyobraźcie sobie sytuacje, że jesteście razem 5 czy 8 lat i na ogół…wasz status to chłopak i dziewczyna. Nie jesteście zaręczeni, nie macie nic wspólnego poza ew. razem wynajmowanym lokum, prowadzicie dwa osobne byty pod jednym dachem. Ty już się nawet nie łudzisz, że on Ci się oświadczy, bo wciąż wymyśla nowe wymówki. Myśl o ślubie, rodzinie czy dzieciach również odeszły w zapomnienie. Żyjecie tak w zawieszeniu z dnia na dzień i nawet nie jesteście w stanie powiedzieć, czy gdyby cokolwiek się zmieniło, zatęsknilibyście za sobą. Brzmi znajomo? A może Ty też nadal czekasz na to, aż „on będzie gotowy” na ten krok? ;)
Dwa osobne byty.
Niby mieszkacie razem, niby się kochacie, ale jesteście ze sobą z przyzwyczajenia i strachu…no bo w końcu rozstanie oznacza zmianę czegoś, co jeszcze jakoś zipie. Dodatkowo pewnie po jakimś czasie trzeba by było znaleźć sobie nowego partnera a ta wizja, nieco Was przeraża i zwyczajnie…nie chciałbym się Wam kogoś szukać. To tyle zachodu, znowu musisz się starać, zabiegać, angażować się i nie masz gwarancji, że będzie lepiej. Zadowala Cię bylejakość i święty spokój.
Miłość ze szkolnej ławy.
Mimo że czasu gimnazjum czy liceum dawno minęły, Wy nadal jesteście razem. Z tą różnicą, że sielanka nastoletniej miłości z brakiem jakichkolwiek problemów świata dorosłych, minęła. Nie dogadujecie się już, bo: dojrzeliście, zmieniliście się, macie inne priorytety, inne plany a problemy, jakie nagle, z oczywistych względów zaczęły się pojawiać, są dla Was nie do przejścia. Czemu więc nadal ze sobą jesteście? Bo „żal Wam tych 8 lat związku”, które przecież „miały i dobre momenty”…
„Dobre momenty”…
Tak, gościły kiedyś w Waszym związku i, mimo że było to lata temu, teraz wracasz do nich za każdym razem, kiedy ktoś załamany tym z kim nadal jesteś, pyta Cię: „w imię czego?”. Tłumaczysz się, tym, że w morzu wad możesz przecież wymienić też jakieś zalety albo że partner sobie bez ciebie nie poradzi (bo z pewnością jest życiową kaleką, ma dwie lewe ręce w tym jedna krótszą). Dobrą wymówką jest też to, że w gruncie rzeczy jest dobry, ma dobre serce, zmieni się lub ma słabszy czas (o tym pisałam w niedawnym tekście pt.: „Kocha albo nie kocha- dość tłumaczeń!”). Jesteśmy z kimś, bo kiedyś było nam z nim przez chwilę dobrze i zapominamy, …że przecież na początku raczej w każdej relacji jest dobrze, ale…to, co dzieje się z nią potem, jest wyznacznikiem tego, jaką faktycznie ma ona wartość. I o tym już zapominamy…
Madz says
Dziękuję za post uświadomia mi że u mnie tak jest
Obi says
Witaj Karmel. Odważny wpis. Nie lubimy słuchać, gdy nam się wytyka „lęki”… Ale bez wejścia w lęki nie ma ZMIANY. Dziękuję.
Mam też do dodania inny punkt widzenia – otworzyłem wczoraj książkę, cytuję zdanie otwierające… „Nie ma znaczenia z kim się zwiążesz…”. Taka refleksja.
Pozdrawiam.
Didi says
Ten blog jest lekiem na moją duszę. Jestem z moim mężem od gimnazjum, 2 lata po ślubie i chyba czas na separację i mimo, że powinnam być szczęśliwa to czuję ogromną pustkę w środku. Od około 6 miesięcy czuję się przerażona i zagubiona. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że odnalazłam Twój blog. Dziękuję!
Kasia says
Didi, pozwolę sobie odpisać, to że coś się wypaliło, nie oznacza że nie czeka Cię jeszcze mnóstwo pięknych chwil z innym człowiekiem. Nasze przyzywczajenia i strefa komfortu są często zmorą… NIe obawiaj się zmian i postaw na siebie :)
Ania says
U mnie wlasnie tak sie stalo. Rozstalam sie ze swoim mezem, poniewaz stalismy caly czas w miejscu, nie mielismy nic wspolnego ze soba, a siedzenie na kanapie z telefonami w reku mnie zaczynalo przerazac, bo jak to tak moze byc, ze dwoje ludzi zyjacych pod jednym dachem nie maja o czym rozmawiac? Meczylam sie z mysla o rozwodzie ponad rok, ale w koncu zapadla decyzja i nie zaluje jej podjecia. Rozstalismy sie w przyjazni i dalej mamy kontakt ze soba, zdecydowanie lepszy jak bylismy razem. Dalo mi to do zrozumienia, ze nie warto sie meczyc ze soba i blokowac wzajemnie w odnalezieniu prawdziwego szczescia, ktore mam nadzieje predzej czy pozniej nadejdzie…
Zawieszona 4 lata? says
Myślałam że tak jest tylko u mnie. Nie chcę by moje życie tak przeleciało.
Z Pamiętnika Zołzy says
To bardzo prawdziwy post idealnie ukazujący życie wielu z nas. Zgodny związek niestety nie zawsze oznacza szczęśliwy związek, bo za „zgodnością” często nie stoi i już nic. Brakuje emocji, szczególnie tych pozytywnych chociaż wiemy, że to nie ma sensu, trwamy w tym z wygody, czasem ze strachu….
Przerobiłam to, ale na szczęście odnalazłam w sobie siłę aby powiedzieć STOP. To była jedna z najwłaściwszych decyzji w moim życiu, a otoczenie? No cóż, widzi zawsze tylko tyle ile chce zobaczyć, a co dzieje się w głębi wiedzą tylko zainteresowani.
Pozdrawiam Magda.
Zawieszona 4 lata? says
Tak. Przecież jest dobry. Cichutko leży na kanapie ,nawet wody na mycie nie zużywa wcale. A dziecko ? Czy ja się odważę ?
Ania says
Od dawna szukałam interesującego bloga – kiedy na przeglądarce wyskoczył mi tytuł rozwiedziona.pl pomyślałam „mój Boże, nawet o tym ludzie teraz blogują….” a potem zaczęłam czytać i czytać i oderwać się nie mogę … wspaniały blog ,świetne teksty – dziękuje
Kasia says
Uwielbiam czytać to co piszesz. Wszystko tu jest takie prawdziwe z życia wzięte.
Czytam i widzę niestety siebie.
Jomee says
Strach przed nowym nieznanym zawsze robi problem z odejsciem. Identyfikuje s8e z tym tekstem. Boje sie kazdego mozliwego aspektu..co bedzie..co rodzina i rodzice powiedza..nie chce gi tez ranic bo on mydli ze obojetnosc jaka mi sprzedaje jest normalna w zwiazku a ja fiksuje wewnatrz. Nie umiem juz z nim rozmawiać..ale wciaz boje sie powiedziec stanowcze „zegnaj” na glos..zbieram opinie cos co mnie przekona..przyprze do muru ze decyzyjnosc mi sie objawi