Dziś tekst bardzo mój, bo trochę na poważnie, a trochę z przymrużeniem oka… Ok, wszystko będzie z jajem, bo jakoś taki mam humor ;) Wykorzystajmy to więc i pośmiejmy się ze mnie, z Was i ogólnie z babeczek. Pokażmy facetom, że mamy do siebie dystans i zdajemy sobie sprawę ze swoich dziwactw i dobrze z nam z nimi, bo taką mamy naturę!
Kilka dni temu dodałam na swoim Instagramie post o swoich dziwactwach z zapytaniem czy to tylko moje odchyły od normy, czy może niekoniecznie jestem z tym sama ;) Lista wyglądała następująco:
- Kawę uwielbiam pić w łazience, gdy się szykuję. Często zdarzało mi się to również pod prysznicem, kiedy jeszcze miałam tam półkę. Brzmi dziwnie, ale jest uwarunkowane ciągłym pospiechem w jakim tkwię
- Uwielbiam dziwne połączenia smakowe i zwykle na takie rzeczy mam ochotę w podobnym czasie np.: żelki i kabanosy, śledź z cebulą i czekolada z orzechami lub ser pleśniowy z kakao – W. już nawet nie pyta o co w tym chodzi 😛
- brzydzę się wszelkich zbiorników wodnych takich jak jezioro czy rzeka. Na samą myśl, że miałabym się tam zamoczyć do pasa mnie trzęsie 😉
- Nie mam lęku wysokości, ale mam lęk przestrzeni – kiedyś wybrałam się sama na mecz na narodowym i kiedy już usiadłam na krzesełku, bałam się od niego odkleić 😉
- Gadam do siebie – tak, przegaduje ważne sprawy, gadam to co chce napisać w poście, trenuje nawet to, jak mam kogoś opierniczyć
- W. od zawsze był zniesmaczony, że nie płacze z nim na smutnych filmach, potem odkrył, że mojego płaczu nie słychać i generalnie, kiedy dopada mnie histeria z zanoszeniem się płaczem to znak, że stało się coś hardcorowego
- Przed okresem mam 3 fazy, po których moje otoczenie poznaje, że zbliża się czas zagłady a) faza wiecznego wkurwienia, do którego jest mnie w stanie doprowadzić wszystko, b) kiedy pochłaniam dosłownie każdy pokarm, który mi się nawinie i c) hibernuje się i nagle zaczynam płakać, kiedy W. dopytuje co się dzieje, zaczynam się śmiać a potem znowu płakać i tak w kółko.
- Podczas kłótni prawie zawsze gubię wątek – robię karczemna awanturę a potem albo zapominam co powiedziałam, albo plączę się w tym o co mi chodziło i wychodzę na kretyna 😛
- Zaliczam kontuzje nawet przemieszczając się w łóżku
- Zawsze zalewam się lub brudzę jedząc
- Jak spodoba mi się jakaś piosenka, jestem w stanie słuchać jej zapętlonej godzinami
- Mam tendencje do przeżywania snów i dzielenia włosa na czworo w związku z nimi
Lista dość długa, ale to co mnie szalenie rozbawiło to fakt, że pisałyście o podobnych rzeczach. Pod postem było milion komentarzy i zgodnie orzekłyśmy, że to chyba nie dziwactwa a nasza natura i uroda jednocześnie. I dobrze!
Pewnie faceci tego nie zrozumieją, ale my kobiety, nazywane przez nich głównie wariatkami zwyczajnie mamy fantazje, jesteśmy słodkie, urocze w tym swoim dziwactwie. Mamy skomplikowaną naturę, mamy dziwne stany wywoływane głównie przez hormony, ale uważam, że w tym szaleństwie właśnie jest metoda i przede wszystkim szczerość. Tym bardziej, jeśli umiemy się do tego przyznać i głośno o tych szaleństwach mówić. Wydają mi się one zdecydowanie mniej szkodliwe niż faktyczne bycie furiatką czy wariatką ;)
Dodatkowo chciałabym zwrócić Waszą uwagę na to, że powielanie się prawie u każdej z nas takich a nie innych zachowań, wskazuje na pewne predyspozycje do nich i uwydatnia nasze cechy, które większość pań ma np.: roztargnienie, emocjonalność, uczuciowość, niezdarność. Czy jest w nich coś złego? Chyba nie J Dlatego nie obrażam się, gdy słyszę od W. że jestem słodką wariatką i kompletnie nie rusza mnie również śmianie się z tych dziwactw J Chętnie posłucham również o Waszych i założę się, że wcale nie będą dla nas zaskakujące ;)
Barbara Mazanek says
Ja też gadam do siebie , bo nie mam z kim porozmawiać