Dziś tekst, w którym ponarzekam na chłopów. Cóż Panowie, raz na ruski rok się należy ;) A ponarzekam na to, że chłopy się nie domyślają. Tak-milion razy mówiłam, że komunikacja, że jasne wyrażanie potrzeb, że w prost, prostu z mostu i łopatologicznie łychą do głowy. Co jednak gdy te powszechnie znane techniki zawodzą? Co gdy osobnik słucha, ma mówione, pokazywane, podpowiadane i w pewnym momencie tracisz siły- zaczynasz wątpić, że nawet pismo obrazkowe nie będzie tutaj w stanie pomóc?
Tak, ludzkość zna takie przypadki! Ba! Nawet ja takie znam. Całe mnóstwo. Te mniej i bardziej ważne. Te, które po zorientowaniu się, że nawet mówiąc, pisząc i pokazując nic bym nie zdziała i te ważne, którym poświeciłam, czas, energie i uwagę a i tak nic z tego nie wyszło. I wciąż to nieznośne pytanie: czemu on się nie domyśla?! I wiecie co? Wymyśliłam czemu! Opcje są zwykle dwie: a) jest kretynem i opcja b) jest geniuszem. Czemu? A no temu, że w opcji a sprawa jest prosta (nic z tego nie będzie) a w opcji, b on nie tylko się domyśla, ale i wie tylko udaje, bo po prostu nie chce nam tego dać. Zgrywa więc debila a ty się kobieto wściekaj.
Sprawa nie jest mega skomplikowana kiedy chodzi o to, że masz ochotę na czekoladę lub chińczyka a on się nie domyślił. Trudno- innym razem, Gorzej gdy chodzi o rzeczy „pierwszej potrzeby”: że na walentynki to wypada coś zorganizować, że jak masz focha jak stąd do wieczności to trzeba odpowiednio przeprosić i najlepiej żeby były to buty, rozmiar 38, że jak mi puści podczas okresu film o śmierci czy nieszczęśliwej miłości to będę płakać więcej a nie mniej a jak nagminnie gadasz o dzieciach i mu je pokazujesz to chcesz wić gniazdo. Czy to serio takie trudne? Nie sądzę.
Czemu więc oni udają, że nie wiedzą o co chodzi a my nie mówimy w prost o tych najważniejszych kwestiach? Tu opowiem tylko o znanych mi przykładach jak i mnie samej. Jeśli chodzi o chłopów to udają zwykle ze strachu. Strachu przed tym, że się obrazimy, że nas zranią, strachu przed decyzjami, ważnymi krokami, dlatego że mają inne zdanie czy czego zwyczajnie nie chcą i już. My za to nie mówimy o tym, bo przy rzeczach ważnych chcemy zdecydowanych działań a nie pchania kogoś jak z musu, ciągnięcia z łeb czy napraszania się. Czerpałabyś przyjemność z wymuszonych przeprosin, prezentu, dziecka czy oświadczyn? Ja nie. Byłabym jedynie wściekła na matoła, który zmusił by mnie do czegoś takiego. Bo są pewne granice, pewna tolerancja na działania i moje wewnętrzne przekonanie o granicy, która dzieli „ warto” od „ chyba już nie warto”. Może to duma, może ogrom doświadczeń…a może wszystko po trochu? Po prostu pewnych rzeczy nie pokazujemy paluchem- nie bo nie.
Amelia says
My nie mówimy, bo nie chcemy tego co dla nas naprawdę ważne wymuszać. A oni nie rozumieją sygnałów, nie domyślają się, bo to co dla nas ważne, dla nich jest kwestią drugoplanową, jeżeli nie trzecioplanową.
Basia says
Oni się nie domyslają też, bo nikt im tego nie pokazał co należy lub nie należy zrobić w danej sytuacji… bo nikt Im nigdy nie powiedział tego wprost…