Dziś zwracam się do wszystkich planujących śluby. Zaręczonych, marzących o związaniu się z kimś tak oficjalnie, przypieczętowaniu swojego uczucia w urzędzie czy kościele. Być może snujecie marzenia w tym temacie, może są to już plany bardzo realne i od wydarzenia dzieli Was już tylko kilka miesięcy. Pragnę w tym tekście , nie tyle Was nastraszyć, odsuwać od decyzji- absolutnie nie taka jest moja intencja, ale przestrzec przed częstymi pułapkami, więżącymi się z całkowity skupieniem na tym wydarzeniu.
Jak każdy wie, ślub jest jednym z ważniejszych wydarzeń w życiu człowieka- przede wszystkim dlatego, że jest to zdarzenie przełomowe, zmieniające naprawdę maaasę i wiążące się też ze zmianami w nas samych. Każdy kto będzie mi próbował wmówić że jest inaczej, myli się.
Ślub to piękne wydarzenie, przypieczętowanie naszych uczuć przy najbliższych, obietnica bycia razem na dobre i złe, chwila podniosła i…zmieniająca wszystko. Od tego momentu już nic nie będzie takie jak dawniej bo faktycznie musimy zacząć myśleć o sobie jak o jednym. Pytanie czy zdajemy sobie z tego sprawę i faktycznie jesteśmy tego świadomi oraz na to gotowi.
Niestety wiele z nas kompletnie o tym nie myśli. Od czasu zaręczyn, skupia się jedynie na samym wydarzeniu a nie ma planu na to co będzie później. Część uważa, że plan przecież jest- będziemy razem mieszkać, kupimy większy samochód bo przecież planujemy dzieci, może zainwestujemy też w nowe lokum itd. To nie są plany, to skąpy szkielet tego co jest niejako oczywiste z punktu widzenia zawarcia małżeństwa. Nie ma w nim mowy o sytuacjach awaryjnych, o tym co zrobimy gdy nagle skończy się sielanka, jak przeorganizujemy nasze życie jeśli się okaże, że nie stać nas na większe mieszkanie czy, że nie możemy mieć dzieci. Nie ma w nim mowy o priorytetach, celach- tych długo i krótkoterminowych, nie ma skonfrontowanych z partnerem marzeń i oczekiwań.
Kiedyś dawno temu, mój tata powiedział mi, że jakaś szalenie mądra osoba poradziła mu przed ślubem aby wypisał na kartce 10 wad i 10 zalet swojej przyszłej żony. Kiedy karta jest zapisana, powinniśmy na nie spojrzeć i pomyśleć czy wypisane zalety, są w stanie zrekompensować nam wymienione wady, wady które będą się tylko pogłębiać i ewaluować. Dał mu wskazówkę- jeśli nie uda się ich wypisać lub wnioski po tym eksperymencie zasieją w nas ziarno niepewności, przemyślmy dobrze jeszcze raz swoją decyzję. Ja zlekceważyłam tę radę, wydawało mi się że wiele lat znajomości, narzeczeństwa, nasza relacja i uczucie są wystarczająco dojrzałe, nie zaniepokoiło mnie to, że nie widzę w nim wad a zaletami jestem w stanie sypać z rękawa. Nic mnie nie niepokoiło, nie przerażało, nie denerwowało- przynajmniej tak wtedy myślałam. Wspólne życie zweryfikowało jednak moją naiwność i głupotę.
Ślub to coś o czym tak naprawdę większość z nas marzy, ponieważ każdy chce mieć swoją drugą połowę, jeśli jest tą właściwą pragnie wykrzyczeć to całemu światu, związać się z nią jak to możliwe najbliżej i dzielić wszystko. Taka powinna być idea, ale ludzie wchodzą w ten związek też z innych pobudek: bo rodzina naciska, bo wpadka, bo „w tym wieku to najwyższa pora”, „bo jesteśmy już tyle ze sobą”, bo „zawsze marzyłam o wielkim, pięknym ślubie z bajkowym weselem”.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że ślub nie jest pokazówką, nie robimy tego dla zaspokojenia naszego ego, podwyższenia „statusu w towarzystwie” a tym bardziej nie czynimy takiego kroku „bo tak wypada” lub „bo ktoś nas naciska. To dobrowolna decyzja, przysięgamy, że nie podjęliśmy jej pod przymusem. Dla naszego dobra i dla dobra drugiej strony, powinna być bardzo przemyślana, dojrzała i świadoma. Niedojrzałość w tym temacie może mieć straszne i bolesne dla wielu osób skutki. Nasz plan nie może składać się z frazesów i obejmować powierzchownie wszystkich dziedzin życia. Powinien być starannie przemyślany, przedyskutowany z partnerem, zawierać plany B różnych sytuacji i dojrzeć tak, abyśmy byli go pewni również za kilka miesięcy czy lat. Tak jak podróżnik planuje ze szczegółami wyprawę życia, tak my powinniśmy podejść do najdłuższej podróży życia jaką jest małżeństwo. Także zaopatrzyć się w prowiant, apteczkę, mapy, kompas i dobry plan.
Nie zapominajmy o tym, że ślub i wesele to tylko początek wspólnej drogi- piękny, wzniosły, wzruszający i romantyczny. To jest start naszej wyprawy we dwoje, potem zaczyna się podróż pełna wzlotów i upadków, dni nie tak wzniosłych, czasem zupełnie nieromantycznych, bez wszystkich oczu zwróconych tylko na nas, z masą momentów gdy jesteśmy tylko my dwoje i tylko na siebie możemy liczyć i tylko na sobie polegać. Czy wtedy, bez tłumu gości, odświętnych strojów, wzruszającej otoczki, będziemy umieli patrzeć na siebie tak samo jak tamtego dnia i dokładnie w tym samym kierunku?
mężatka says
Tylko niedowarzone panienki sądzą, że ślub to ważne wydarzenie. Nie ma różnicy między życiem ze ślubem i bez ślubu, a jeśli czyimś głównym celem życiowym jest paradowanie w białym welonie przez jeden wieczór, to ma problem. Potem się to kończy rozwodem, i tyle.
karmel says
Jeśli będziemy mieli podejście, że nic się nie zmienia- to faktycznie, nic się nie zmieni. Tak samo gdy dla kogoś ślub i ta decyzja to jedynie {paradowanie w białym welonie”. Zależy to jedynie od naszego podejścia, gotowości i dojrzałości :)
Edyta says
Mój ślub przewróci moje życie do góry nogami, będzie przełomowym wydarzeniem. Jestem konserwatystką w tej kwestii. Także po ślubie nastąpi przeprowadzka, zmiana nazwiska, codzienne prowadzenie domu, dojazd do pracy się zmieni oraz podejrzewam masa codziennych problemów i obowiązków, których dotychczas nie było i może nawet nie wiedziałam o ich istnieniu. Troszeczkę mnie przeraża, ale mam nadzieję damy radę.
Sylwia says
Sądzę, że ślub sam w sobie powinien być przejściem w kolejny etap związku którego oboje jesteśmy pewni. Jeśli z kimś jesteśmy, mamy plany, wspólne cele, mieszkamy ze sobą, dzielimy się wszystkim- płaczem jak i śmiechem- to ślub jest jedynie tego dopełnieniem, jest przejściem w bycie mężem/żoną- cała reszta w takim przypadku jest bez zmiany :)
Kobieta po 30 says
nie myslimy, nie dyskutujemy o tym, co dalej, to prawda. mowimy jakos to bedzie. a to nie takie proste. malzenstwo wymaga pracy nad soba i zwiazkiem. to nie jest sielanka
Ewelina says
Mój narzeczony uciekl 4msce przed ślubem… ‚Nie chce takiego życia’ po 7 latach nagle się obudził….A ja dalej w to nie wierzę i nie potrafię się pozbierać… Minęły dopiero dwa miesiące…
karmel says
Mimo wszystko ciesz sie, że zrobił to przed niż po. Poślubię nie dość że byłabyś zrozpaczona i rozczarowana to jeszcze miała na głowie rozwód i zniszczone życie
Ewelina says
Może kiedyś będę się z Tego cieszyć, teraz nie potrafię. Zaczęłam terapię u psychologa, bo ewidentnie sobie z tym nie radzę… Nie wiem czy będę umiała kiedyś pokochać kogoś tak jak Jego. Nawet nie potrafię go znienawidzic po tym co mi zrobił…
Ewelina says
Może kiedyś będę się z Tego cieszyć, teraz nie potrafię. Zaczęłam terapię u psychologa, bo ewidentnie sobie z tym nie radzę… Nie wiem czy będę umiała kiedyś pokochać kogoś tak jak Jego. Nawet nie potrafię go znienawidzic po tym co mi zrobił… Po tygodniu już się chwalil wśród znajomych, że ma dziewczynę. Od kilku miesięcy w pracy byly plotki, że spędzają razem każda przerwę… On się zarzeka, że nigdy mnie nie zdradził…. Może fizycznie nie ale emocjonalnie na pewno. To był cały mój swiat. Tyle wspólnych marzeń, planów i nagle nie ma nic… Tylko cholerna pustka, której nikt i nic nie moze wypełnić…
Madeleine says
Ja się rozwiodłam po 1,5 roku (prawie 8-letni związek). To, co przeszlam to najgorsze przeżycie w moim życiu. Minęło prawie 1,5 roku, a ja dalej jestem sama, kiedy on jeszcze będąc ze mną w związku ułożył sobie życie na boku. Wierzę jednak, że wszystko dzieje się po coś i będę jeszcze szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Głowa do góry, po deszczu wychodzi tęcza!!!
Wolski says
Słuchajcie moi drodzy panowie i przede wszystkim panie dzis jak patrze na pary lub małżeństwa z wieloletnim stazem to doszedłem do wniosku ze niektóre panie jak i panowie zapomnieli o tym co bylo przed slubem a co jest w życiu najważniejsze jak widze coraz więcej par rozwodzacych sie niz kochajacych jestem za singlami i zyciem bez ślubu bo po co przysiegac przed Bogiem miłość i wierność i ze Cie nie opuszcze az do śmierci. .. bla bla bla to tylko slowa nic nie znaczące slowa bo jak można przysiegac milosc i wiernosc jak po sześciu latach on lub ona mówi wypalilo sie zakochalem lam sie właśnie mowimy o ślubie o dzieciach a jesli sa dzieci Boże one najbardziej cierpia to nie mówimy co będzie dalej
La Mo says
Nie da się przegadać przyszłości. Przyszłość jest niewiadomą i to trochę zabawne rozmawiać „co gdyby…”. Nie wiemy co życie przyniesie i jak nasz partner czy partnerka się zachowa. Tak, co innego mówić i ustalać, a co innego robić.
Nie wiem jaka jest recepta na trwałą miłość i pewnie będę mogła powiedzieć o tym w okolicy 90, o ile dożyję. Ale patrząc na moich rodziców, prawdziwa miłość to szacunek, akceptacja i rozmowa. To pamiętanie, że człowiek nieustannie się zmienia (nie mylić z „po ślubie się zmieni”), że jego charakter kształtowany jest przez to, co dzieje się dookoła i, że osoba, którą bierzemy za męża/żonę dziś jest zupełnie kimś innym niż będzie w przyszłości. Trzeba sobie to uświadomić i zastanowić czy my jesteśmy na to gotowi. Czy jesteśmy gotowi na to, że zarówno my, jak i nasz partner może się zmienić. Ważne by mieć te same fundamenty i starać się zachować pewną dozę namiętności (o tak, randki w wieku 50+ to nic złego) to one gwarantują tę stałość.
Pamiętajmy, że ślub niczego nie zmienia. Bo jak papierek może wpłynąć na miłość, na wspólne postrzeganie rzeczywistości? Nijak. Po prostu niektórym ślub jest potrzebny by wejść w prozę życia i dostrzec to, czego przed ślubem się widzieć nie chciało.
Wszystkim życzę szczęścia w miłości i życiu :)