Ludzie mają to do siebie, że wiele rzeczy w ich życiu nie toczy się po ich myśli. Plany się zmieniają, psuja, sytuacja zmienia, związki rozpadają. Nie lubimy tego, nie umiemy często zaakceptować nowych sytuacji, tego w jakim położeniu się znaleźliśmy i jak to wygląda z boku. Budzi to w nas wstyd, skrępowanie, nie umiemy tego znieść. Lekarstwem na takie sytuacje, jest jednak ucieczka w fikcję. I to często robią Panie. Jesteśmy mistrzyniami w opowiadaniu bajek o sobie i swoim życiu, tłumaczeniu partnera, swoich zachowań i życia. Tworzymy idealną fikcje literacką. Wszystko to na potrzeby sytuacji.
Fikcją tłumaczymy to, że tkwimy w chorym związku, to, że ktoś nas traktuje źle, to że podejmujemy głupie wybory i wiele innych… Wielokrotnie słyszałam całe historie, z których można by spisać książkę odnośnie tego jaki jej mąż jest cudowny, wspaniały, no przykład dla wszystkich. Oczywiście pewnie uwierzyłabym w ten sielski obrazek gdyby nie to, że wcześniejszej w chwili załamania, ta sama dziewczyna nie opowiedziałaby mi o jego licznych zdradach, zapędach boksera, inwigilacji, groźbach i życiu w zastraszeniu, ale… Same rozumiecie- wszyscy dookoła muszą wierzyć w bajkę o idealnej, lansiarskiej rodzince. Tak samo jest w milionie innych znanych mi związków. Niestety… Lubimy grać i oszukiwać innych na temat tego jak jesteśmy szczęśliwe. To przecież fajniejsze niż opowiadanie o tym, że trafiłam na wariata. Nie? Oczywiście kiedy oszukujemy innych to już nasza broszka…gorzej gdy osiągamy kolejny level- zaczynamy oszukiwać siebie i…wierzyć, że to co wymyśliłyśmy to prawda. Takie zatarcie się granicy fikcji i rzeczywistości to coś na granicy załamania nerwowego, psychozy i szaleństwa. Wiem, bo otarłam się o to…wkręcałam, że jest super a było totalnie źle, dno i wodorosty.
To jest koszmarne i jest w stanie wpędzić nas w kozi róg. Pogubione w tych kłamstwach w pewnym momencie już same nie wiemy co wymyśliłyśmy a co jest prawdziwe. Wtedy zaczyna się jazda. Ciężko jest się z tego wyplątać, ciężko wytrzeźwieć. Ja nie mówię oczywiście, że to jest zawsze celowe i ma negatywne podłoże, ale niestety bardzo często powodem jest zła miłość. Tyczy się to też mężczyzn, choć rzadziej. Chciałabym Wam zwrócić na to uwagę, by Was przestrzec. To może blokować masę Waszych działań, decyzji, komplikować zamiast rozwiązywać i stwarzać poważne kłopoty. Niestety, niewiele osób o tym mówi głośno…ja sama chyba nie zwracałam na to uwagi, póki mnie to nie dotknęło. Warto jednak szybko reagować na cos takiego… Macie jakieś doświadczenia w tym temacie?
Angelika says
Tak, niestety tak, przez trzy lata oszukiwalam siebie i wszystkich wokół jaką to jestem szczęśliwa żoną, tylko uśmiech na twarzy gościł coraz rzadziej, przyplataly się również problemy zdrowotne i dwie operacje i mąż który w tym trudnym momencie wyprosil mnie ze swojego mieszkania..
Sama says
Też tak mam i powoli dorastam do odejścia…. Będzie trudno ale trudniej będzie zostać. Dodatkowo komplikuje fakt że nie mieszkam w Polsce i nie ma mi za bardzo kto pomóc. Ale i tak najbardziej ucierpia na tym dzieci. Ciężko. Mam bałagan w głowie
.... says
Jestem w podobnej sytuacji.. Chciałabym żyć inaczej u boku innego mężczyzny.. I tak jest oszukuje siebie i innych :( Jestem tego świadoma, ale strach przed zmianami i z tym, że sobie mogę nie poradzić (jako wtedy samotna matka) jest większy..ajć.. ale chyba powoli co raz bardziej dorastam żeby w końcu to zmienić i żyć jakby się chciało..
Patrycja says
A ja nawet nie wiem od czego zacząć mam tak zagmatwaną sytuację, że czasem myślę, że tylko zostało mi rozłożyć ręce i myśl czy kiedykolwiek wybrne z tego problemu….