Kobiety to dla mnie zagadka ludzkości. Czasem nienawidzę ich tak samo bardzo jak je kocham- serio. Jesteśmy tak różne, tak przewidywalnie nieprzewidywalne i pokręcone, że aż współczuje panom. Jest w nas masa zaciętości, kategoryczności i upartości. Kochamy mieć racje i kontrole nawet nad tym, czego kontrolować się zwyczajnie nie da. Stwarzamy masę scenariuszy i historii do każdej najmniejszej sytuacji a jak się na czymś zafiksujemy to koniec.
Kobiece „nie, bo nie” to zjawisko nad którym nagłowili by się nawet amerykańscy naukowcy a i tak nie jestem pewna, czy nie poddali by się w połowie badań nad nim. Ja sama będąc kobietą, mam na ten tekst totalną alergię, może dlatego że kocham gdy wszystko jest jasne i czytelne, wyłożone kawa na ławę. Idealnym przykładem są sytuacje rodem z mojego bloga. Pojawiają się tam przeróżne treści, mniej lub bardziej optymistyczne, porady, spostrzeżenia, obserwacje. Za każdym jednak razem gdy mowa jest np. o spotkaniu nowej miłości (przecież rozwód czy rozstanie po wieloletnim związku, nie skazuje nas od razu na życie odludka czy samotnika w grocie w Bieszczadach) odzew jest dokładnie taki sam: „mnie już nikt nie pokocha”, „każdy facet to dupek”, „ja już nikogo nie chce” itd. Kiedy zapytasz „dlaczego?”, od powiedz to w skrócie „nie, bo nie”…
My baby jak się na coś uprzemy to nie ma zmiłuj. Kochamy się spierać, kochamy robić z siebie męczennice i użalać się nad swoim losem. Wmawiać innym, że jest mi świetnie w mojej samotności i męczeństwie, że nikt i nic tego stanu nie zmieni a jak zaczniesz z taką temat drążyć, to z braku argumentów powie: „bo mi tak dobrze” ;) Cholera, dokładnie tak to wygląda.
Ja nie twierdze, że komuś może nie być dobrze gdy mu źle. Zboczeń na świecie jest cała masa, masochistów również. Oczywiście takie tkwienie w swojej strefie komfortu czyli nie zmienianiu niczego choć jest źle i niefajnie, też akceptuje, w końcu „wolność Tomku w swoim domku”. Nie znaczy to jednak, że to fajne i dobre. Dlaczego? Bo to nienaturalne, nie pasujące do ludzkiej natury, uderzające w naszą psychikę i emocję. Na dłuższa metę, zwyczajnie niezdrowe. Kiedy w końcu w całej tej sytuacji nabawimy się z jej powodu niestrawności, pretensje możemy mieć tylko do siebie.
Miałam możliwość rozmowy, poznania osób wyznających zarówno opisane poglądy, jak i moje oraz te które tkwiły w tych niezdrowych, ale się z nich wygrzebały. Podejmując ryzyko i zmieniając wygodne tkwienie w swoim małym życiowym burdeliku, w końcu zdawały sobie sprawę, że można: być szczęśliwą, nie trafić na dupka, spędzać czas fajniej niż samej itd. Jaki z tego morał? Odpuśćmy trochę ;) Sobie i innym. Świat nie jest tylko czarny lub biały, ludzie to nie tylko dupki i święte panny a my nie jesteśmy nieomylni. Pamiętajmy, że „tylko krowa nie zmienia poglądów”. Nie bądźmy jak krowa, bądźmy ludźmi.
Biedrona says
A ja ciągle w głowie mam słowa pani psycholog „nie musisz nikomu się tłumaczyć, masz prawo powiedzieć nie, bo nie”. Nie nadużywam, ale w końcu nie czuję przymusu tłumaczenia się ze swoich decyzji, nastrojów czy postępowania. Tłumaczę gdy ktoś mnie o to zwyczajnie poprosi i dzięki temu nareszcie czuję spokój.
karmel says
Kochana, masz rację. Tylko tam chodzi o kobiety które nie potrafią racjonalnie wyjaśnić niczego co robią a nie o to że ktoś ma się ze wszystkiego tłumaczyć :)
Biedrona says
A może to po prostu intuicja i pewnych rzeczy nie da się wyjaśnić słowami? Dookoła mam same mądre kobiety (takie mam szczęście w życiu) i nie znam z autopsji tego „nie, bo nie” z sufitu wziętego ;)
karmel says
ojjjj to jesteś szczęściara :) ja mam pecha do tych nieokreślonych