!!NOWY POST!!
Kim właściwie jest kobieta niezależna w dzisiejszych czasach? Pewnie części osób skojarzy się z wyrachowaną, zimną i kalkulującą wszystko babą, dla której przede wszystkim liczy kasa i pozycja. Cóż, gdyby to było takie łatwe ;) Nie zgodzę się by oznaczało to właśnie kogoś takiego. Tymi cechami określiłabym raczej materialistkę. Kobieta niezależna, współczesna to coś zupełnie innego i właśnie na ten temat, wczoraj rozpętała się na moim Instagramie istna burza :)
Współczesna, niezależna kobieta to osoba, która nie chce być zdana na łaskę i niełaskę swojego otoczenia tzn. rodziny, znajomych, państwa czy partnera. Chce być bezpieczna, wiedzieć, że jest w stanie sama się utrzymać a w razie rozstania, choroby, wypadku czy innych losowych wydarzeń, nie zostanie na lodzie z niczym. Taka kobieta myśli o swojej przyszłości oraz przyszłości swojej rodziny. Chce łączyć rolę żony i mamy z pracą zawodową, by nie musieć na nikim żerować i polegać. By nie musieć prosić swojego męża o przysłowiowe drobne na„waciki” tylko sama móc je sobie kupić. To również kobieta ambitna, która pragnie się rozwijać, dokształcać, nie stać w miejscu. dla której liczy się nie tylko jej wartość jako mamy, partnerki i opiekunki, ale też człowieka, który stawia cele i wymagania względem siebie. Nie jest to rola łatwa. Wymaga determinacji, poświęcenia, dobrej organizacji, ambicji, ale przede wszystkim chęci… Bez pójścia na łatwiznę.
Temat ten poruszyłam po przeczytaniu artykuły o pladze jaką są kobiety, które właśnie w trudnych sytuacjach życiowych, zostają na lodzie kompletnie bez niczego. Zwykle są to te, które przez lata miały zawód „córka” lub „żona”. Te, które nie czuły potrzeby pójścia na studia, do pracy czy nauczenia się zawodu „bo znajdą bogatego męża”. Część z nich dała się z kolei wciągnąć w układ, w którym mąż uważa, że zarabia dość by Was utrzymać a Ty kobieto siedź w domu i zajmuj się rodziną. Jedynym minusem takiej sytuacji jest jednak to, że kiedy takiemu mężowi znudzi się zarabianie na rodzinę i utrzymywanie Ciebie, dosięgnie go choroba czy śmierć- Ty zostajesz z niczym. Bez pracy, z pustym CV, z brakiem jakiegokolwiek doświadczenia- beż żadnych kół ratunkowych. I co wtedy?
Przeraziło mnie, że tak wiele pań z kręgów prawniczych, socjalnych i opiekuńczych napisało, że faktycznie tak jest i ogrom kobiet kompletnie nie myśli o tego typu sytuacjach. Nie czuje potrzeby zabezpieczania się, myślenia o tak ważnych kwestiach nie wspominając o zwykłym braku ambicji. Zasypano mnie historiami Pań, które zostały same na gospodarce nie mając nawet prawa jazdy, tych pozostawionych bez środków do życia za to z kredytami, takich które liczyły, że jak mąż odejdzie to, chociaż będą miały alimenty tylko maż ich nie płaci i masa innych. Nagła śmierć męża, kalectwo, zdrada- życie piszę przeróżne scenariusze i nigdy nie wiesz jaki przytrafi się Tobie.
Jedna z Pań napisała mi, że gdyby mój maż zarabiał 50 tys. miesięcznie to jak ona, wolałabym leżeć i pachnieć. Cóż…raczej nie. Nie pracuje dlatego, że mój maż nie mógłby mnie utrzymać. Pracuję, bo nie wyobrażam sobie życia na czyjejś łasce lub niełasce. Proszenie o pieniądze kogokolwiek mnie mierzi i byłoby dla mnie zwyczajnie wstydem. Jestem zdrowa, młoda, mam dwie ręce- czemu miałabym marnować swoje życie siedząc na tyłku w domu? Przecież umarłabym chyba z nudów!
Pracuje od 18 roku życia. Nie ważne czy studiowałam dziennie, czy studia skończyłam, czy przeniosłam się na zaoczne- zawsze pracowałam. Nigdy nie dostawałam kieszonkowego czy finansowania z kasy rodziców. Co więcej, był czas, kiedy sama z siostrami im pomagałam. Nikt nic mi nie dał, nic nie spadło mi z nieba a życie nauczyło, że na wszystko trzeba sobie zapracować nie polegając na nikim poza sobą. To też zasiało w mojej głowie myśl, że kobieta powinna nauczyć się wydawać tyle pieniędzy, ile sama jest w stanie zarobić. Dzięki temu nigdy nie zostanie z ręką w nocniku.
Pracuje i po odchowaniu dziecka, nadal będę pracowała. Nie wyobrażam sobie zapuszczenia korzeni na kanapie, uwsteczniania się poprzez nic nierobienie czy wieloletniej wegetacji na kanapie przed tv „bo męża stać”. Po prostu nie! Uważam, że każda z nas ma wybór i dobrze, kiedy myśli przyszłościowo, nie jest niczyją marionetką i nie uzależnia swojego życia od kogokolwiek. Czytam historie kobiet, które na to pozwoliły i teraz latami godzą się na zdrady, poniżenie, tłamszenie, przemoc, bo…nie mają, dokąd iść i z czego żyć. Tylko czytaj to wina? Czy aby nie ich wyborów?
Kobietę niezależną trudniej złamać, trudniej oszukać, zostawić, zmanipulować, uzależnić od siebie. Taka kobieta jest dużo bardziej świadoma swojej wartości, bo zwyczajnie pracuje na nią każdego dnia. Taka kobieta ma prawo wyboru, własnego zdania i decydowania o sobie. Trudniej sprawić by poczuła się gorsza i słabsza. I to naszą rolą jest uczenie tego naszych dzieci. Wpajanie im od małego jak ważny jest rozwój i ambicje. Szacunek do pracy i pieniędzy, które nie wiszą na drzewach a przede wszystkim dawanie im przykładu. To od nas zależy, czy wychowamy społeczeństwo ambitne i światłe, czy leniwe i roszczeniowe.
Osobiście nie wyobrażam sobie życia na wieczny kredyt, uzależnienia od faceta :wspólne konto, do którego on wkłada więcej, ja trochę ale wyjąć to może tylko On na zasadzie „żebyś na głupoty nie przepuściła”.
Dodatkowo dla mnie niezależność ma też wymiar umysłowy. Jeżeli człowiek płci dowolnej posługuje się tylko zasłyszanymi sloganami, nie weryfikuje w żaden sposób informacji które do Niej/Niego trafiają i nie ma nic od siebie do powiedzenia, to też niezależny nie będzie nawet z milionem na koncie:(
Trzeba byc niezależnym i pracować, ponieważ to daje poczucie siły, stabilności i rozwoju. Mąż zawsze może zmienić zdanie, zacząć się wyrzywać i nie chcieć się podzielić, wyliczać pieniądze albo powiedzieć że finansuje żonę a wtedy ona sięgnie do depresji bo nikt nie będzie wstanie wysłuchiwac przykrych, niesprawiedliwych komentarzy. Lduzie śa różni, oszukują, manipulują a przede wszystkim uważają się za lepszych jak mają kaśę. Kasa jest dziś wyznacznikiem kto nam jest potrzebny a kogo wyrzucamy z własnego życia.
Zjeżyłam się nieco czytając ten wpis. Dlaczego kobieta niepracująca – dla mnie w domyśle zajmująca się domem i dziećmi, chociaż oczywiście nie pracować może także z każdego innego powodu, jest od razu określana mianem zależnej, nie ambitnej i leniwej?
Wszystko zależy od kontekstu, wzajemnej umowy między partnerami i takim podziałem obowiązków na jaki obie strony się zgodziły, nawet jeśli w praktyce wygląda to tak, że mąż/partner pracuje zarobkowo, a kobieta nie.
Nawet wtedy nie oznacza to braku rozwoju osobistego, braku posiadania ambicji czy życiowego celu dla kobiety.
Owszem, od jej mądrości zależy czy jest przygotowana na możliwe życiowe zawirowania, ale umówmy się kto z nas tak naprawdę w 100% jest je wszystkie w stanie przewidzieć …
Reasumując – trochę więcej tolerancji dla kobiet, które wybrały inny, niekoniecznie zawodowy i zarobkowy sposób na przeżycie własnego życia. I może jednak nieco wiary w płeć przeciwną.
Może nie było to małżeństwo, ale mieszkaliśmy ze sobą. On dużo zarabiał, ja studiowałam więc on płacił za mieszkanie, ja nie miałam prawa jazdy i pracy. Tuż przed moją obroną dowiedziałam się o licznych zdradach, a on nawet nie zareagował na moje „odchodzę”. Powiedział tylko „rozumiem”. Wróciłam do rodziców, gdzie było ciężko. Ale znalazłam pracę, zrobiłam prawo jazdy, odłożyłam kasę. Następnie kupiłam mieszkanie, a potem przygotowałam model biznesowy, z racji wykształcenia sama zrobiłam stronę internetową i logo, zamówiłam wizytówki i długopisy reklamowe. On zaczął prosić o powrót, ale w międzyczasie kogoś poznałam. Nie jestem obrażona na mojego ex. Jestem mu wdzięczna, bo uzależniłam się ekonomicznie i emocjonalnie od faceta. Kopniak w tyłek dał mi rozpęd do tego, żeby żeby ruszyć przed siebie i ułożyć życie po swojemu. Jestem szczęśliwa i życzę tego każdej kobiecie, nawet jeśli rozwój na początku boli.
Bardzo mądre rozważania na temat pozycji kobiety w dzisiejszym społeczeństwie. Wiele facetów powinno przeczytać ten artykuł.
Kiedy poznałam mojego męża byłam mega niezależna własne mieszkanie.. Nowiutki samochód dopiero co kupiony w salonie. Teściowa i tak powiedziała że jestem z nim dla pieniędzy bo wrócił dla mnie po 6 latach z Holandii.. Myślałam kurcze ale musi mieć majątki, nigdy nie dopytywalam jakie to są kwoty bo uważałam że nie wypada, ale mówił że myśli nad kupnem mieszkania więc wiedziałam że trochę tego jest. Jesteśmy rok po ślubie (nie zylismy ponad stan wyjechaliśmy do Holandii żeby odkładać pieniądze zmieniłam dla niego całe swoje życie, prace, wynajelam mieszkanie) a mój mąż twierdzi że ma niewiele ponad 20 tys bo przed ślubem praktycznie wszystko wysyłał swojej matce. A to ja byłam i jestem oskarżona o to że jestem z nim dla pieniędzy… Wiem chora kobieta ja nie mam z nią kontaktu i nie chce mieć, nie wiem tylko co zrobić z relacja wnuk-babcia, bo niedługo powitamy maluszka