Wczoraj pierwszy raz od kiedy się przeprowadziliśmy, nie mogłam zasnąć i to do drugiej w nocy. Mimo ciężkiego dnia, mimo zmęczenia, sen nie przychodził. W. już dawno spał, w pokoju ciemno- idealna atmosfera do rozmyślań o wszystkim i niczym. Oczywiście udzieliły mi się one i się zaczęło :)
Myślałam o czasie, kiedy moje życie nie wyglądało tak, jakbym o tym marzyła. Męczyłam się, zadręczałam, wciąż czułam jak w pułapce. Wysysało to ze mnie całkowicie energię i chęć do życia, całą radość jaką może mieć tak młoda osoba, jak wtedy ja. Nie cieszył mnie związek, praca, mniejsze i większe sukcesy. Nie czułam się dobrze ze sobą i w tym wszystkim co mnie otaczało. Każdego dnia ta męczarnia mnie dobijała. Najgorzej było, gdy pojawiły się myśli o tym, że wolałabym byś zupełnie sama i uwolnić się od tego wszystkiego.
Szok przeżyłam, kiedy w końcu faktycznie zostałam sama. Nikogo obok, nikogo do kogo możesz zadzwonić z dobra lub złą nowiną. Sama masz wszystko na głowie, sama targasz zakupy, przeżywasz ciężkie chwile, wracasz do pustego domu, śpisz samotnie w pustym łóżku. To było dla mnie straszne uczucie, ale mimo wszystko ulga. Miałam czas dla siebie i swoich myśli. Mogłam poukładać w głowie to, czego nie mogłam zrobić będąc z mężem. Bardzo brutalne, ale jak się potem okazało, zbawienne zderzenie z rzeczywistością. Dziś nie oddałabym go za nic, bo wiem, że pozwoliło mi na to bym ukształtowała siebie na nowo, bym naprawiła w sobie wady, które pozwoliły mi na popełnienie rozlicznych błędów. Samotność wiele mnie nauczyła. Pokazała, ile potrafię sama, jak wiele we mnie siły i woli walki. Pozwoliła mi również zrozumieć i doceniać obecność drugiego człowieka u mojego boku. To był też czas metody prób i błędów dla wielu moich działań, decyzji, nowych relacji. Szkoła życia, na polu relacji damsko-męskich oraz ukazanie ówczesnej ich brutalności.
Teraz mam wszystko tzn. zdrowie i ukochaną osobę obok, Wiem, że z tymi dwoma rzeczami, pozostałe są na wyciągnięcie ręki i co by się nie zawaliło, dadzą mi siłę. Potrafię też je docenić oraz śmiało i głośno mówić: „tak, jestem szczęśliwa”. Nie powiedziałabym tak, tkwiąc w starej sobie i wmawiając, że „nic nie mogę zmienić”, „jestem idealna”, „lepiej nie będzie”, „marzenia to mrzonki”, „miłość z moich wyobrażeń nie istnieje”. To na pewno byłoby wygodniejsze i stanowiłoby idealna wymówkę by niczego nie zmieniać, ale dalej byłabym smutną i zgorzkniałą pięćdziesiątką wewnątrz siebie w ciele dwudziestoparolatki.
Te zmiany nie wydarzyły się od tak. Okupiłam je morzem łez, wyrzeczeniami, smutkiem, samotnością, ciężką pracą – fizyczną i mentalną, ostrą szkołą życia i utratą wszystkiego. Dziś znowu mam wszystko. Leże w miejscu, w którym czuje się bezpiecznie, robię w życiu to co kocham, spełniam marzenia, jestem jako tako zdrowa, mam sprawdzonych przyjaciół, rodzinę, faceta, który śpi obok i gdybym tylko chciała mogę go obudzić, żeby mnie przytulił. Jest mi czego zazdrościć – zgadzam się ;) Ale lepiej byłoby zwyczajnie spróbować zrobić to co ja i osiągnąć to o czym marzysz by samej sobie móc w końcu powiedzieć: „tak, jestem szczęśliwa”.
Agawa says
Szczerze Tobie zazdroszczę. Jestem teraz w kryzysie i ciężko mi myśleć pozytywnie, gdy oddaliły się moje marzenia o własnej rodzinie.
D. says
Ja właśnie zderzylam się z brutalną rzeczywistością….. Kiedy byliśmy razem nie byłam sobą, ciągły smutek, przygnębienie brak chęci do życia .Nie mial am odwagi się żeby sie uwolnic może ze strachu przed samotnością. On to zrobił za mnie. Zostałam sama z dzieckiem, firma mieszkaniem rachunkami problemami i poczuciem ze to moja wina…..Nie mam nikogo obok siebie kto pocieszyć choćby dobrym słowem. Póki co nie mam siły żyć nawet dla córki….mam tylko nadzieję że to co złe wkrótce minie
Justyna says
Wszystko co złe mija… na szczęście… Córcia Cię potrzebuje, kiedyś ktoś mi powiedział bym swój żal, smutek, złość przemieniła w siłę i zaczęła wreszcie prawdziwie żyć. Tobie również tego życzę, nie jesteś samotna masz Dziecko:) Wszystkiego dobrego!
Batmanka says
Przeczytałam. Pierwsza część całkowicie o mnie… :( sama śpię, sama taszczę zakupy, sama podejmuję decyzje, sama wychowuje małego synka. Codziennie udowadniam sobie, że mogę, że potrafię, że jestem silna, tylko to bycie silną czasem mnie już męczy :( Wszyscy wkoło mówią, jaka to ja jestem mega, że sama wszystko ogarniam, że mam jaja i twarda ze mnie babka. Ale ja wcale twarda nie jestem. W środku jestem małą dziewczynką, która potrzebuje wsparcia, przytulenia, potrzebuje drugiej osoby. Na ten moment jest mi źle, chce mi się płakać i żyję tylko myślą, że kiedyś to minie, bo przecież nie może być wciąż źle.
Może kiedyś tak jak Ty będę leżała i rozmyślała, że ten kryzys był mi potrzebny.
M.B says
Jak bym czytała siebie :(wiecznie silna mimo że masz dość .
Justyna says
Głowa do góry! Batmanko, ja też jestem sama z synkiem, ma 7 miesięcy, ciążę też przeszłam sama, myślę że lepiej samej taszczyć siaty z zakupami i mieć spokój w domu niż być z kimś kto nie będzie Cię cenił, szanował itd. Jest wiele Kobiet, które mają pełne rodziny ale nie są szczęśliwe, dlatego warto poczekać, pobyć sama ze sobą, cieszyć sie każdą chwilą z dzieckiem, ten czas już nigdy nie wróci Ja z każdym dniem czuję się silniejsza, więc Tobie również życzę siły i wiary w lepsze jutro… Batman nigdy się nie poddał pozdrawiam serdecznie Justyna
M.K says
Codziennie mam takie myśli, jeszcze nie jestem na etapie, że „mam nowe, szczęśliwe życie”…, ale na pewno wiem, że cierpienie ma sans. Po co nam związek, w którym czujesz się bezwartościowa, głupia i nieudolna??? lepiej być samotną.. a ja, przy tym wszystkim jeszcze mam szczęście, bo mam.dzieciaki.. czyli cud nad cudem. Oczywiście chcę, żeby mnie kogoś pokochał, bo mój były mąż odchodzac ode mnie powiedział że „nie nadaję się do kochania” … to dzwieczy mi w uszach do dziś, ale radzę sobie.. staram się
Małgorzata says
Dokładnie tak jest. Jestem po rozwodzie . Zostałam sama z dwójką dzieci. A na dodatek najlepszy przyjaciel zamiast wspierać dobija na Maxa. Jak się wali to wszystko na raz. Trochę po milcze. Trochę po płaczę. A potem wstanie dzień i przywita mnie sloncem.
Joanna says
Nie jest to takie łatwe. Mam 32 lata, jestem bez Rodziców: (zmarli), sama jak palec, po dwóch związkach. Nie ma nadziei już na poprawę. Znajomi pozakładali rodziny, a na mnie patrzą się jak na wyrzutka. Jak tu funkcjonować, gdy każdy dzień to rozpacz?
A. says
Do D. no właśnie żyj dla córki i dla siebie,nawet nie myśl,że nie masz siły żyć dla córki ! masz siłę ! ja żyję dla syna, to mój największy skarb ! mimo przeciwności i wielu kłopotów, nie potrafię się cieszyć, śmiać ale gdy spojrzę na jego buźkę to gdzieś tam w środku czuję,że będzie lepiej tylko no właśnie to tylko trzeba zrobić ten krok,żeby było lepiej . . ..
Magda says
Jestem w podobnej sytuacji, choć być może napisane „podobnej” jest na wyrost. Nie rozwiodłam się, owszem, ale rozstałam z mężczyzną, którego kochałam/ kocham najbardziej na świecie. Nie byłam idealna ale to on potraktował mnie jak śmiecia. A ja wciąż za nim tęsknię. Wciąz wylewam morze łez, budzę się w pustym łóżku, w nim zasypiam, też nie mogę zadzwonić z byle pierdołą. Jest okrutnie ciężko. Wiele razy chciałam się poddać. Bo każdy dzień tak naprawdę jest dla mnie trudniejszy. Ale wierzę, że któregoś dnia nastąpi przełom, może obudzę się z ulgą, z jakimś spokojem, może uda mi się w końcu zrozumieć,że skoro mnie tak potraktował to nie jest wart moich łez. Chciałabym kiedyś odnaleźć to co Ty już masz. Pozdrawiam Cię i będę tu na pewno często wpadać! :)
Domi says
Jestem w ciąży i … nie do końca cieszę się z tego powodu,bo w głębi duszy czuję,że przegrałam swoje życie podejmując niewłaściwe decyzje,a mianowicie wychodząc za mąż za niewłaściwą osobę. Przez rok zmieniłam się nie do poznania dzięki „kochanemu mężowi”, który traktuje mnie przedmiotowo,zniszczył mi psychikę i wiarę w siebie.Boję się,ze po porodzie będzie tylko gorzej.Boję się podjąć tez konkretne kroki,obawiam się zmian i tego co na okrągło słyszę,ze mąż odbierze mi dziecko.Mam tylko gdzies w środku głęboka nadzieje,ze jeszcze kiedyś powiem sobie – Jestem szczęśliwa!
MamaKa says
Smutne to co piszesz, ale rozumiem… niestety :( ja mam już dziecko na świecie i jest to najpiękniejsze i najlepsze, co mnie w życiu spotkało (a nigdy nie byłam pro, jeśli chodzi o bycie matką)… Oprócz tego jestem niemal sama ze wszystkim, z obowiązkami, nierozumiana, niewspierana… mimo ogromnej radości z bycia mamą- zgasłam przez tą drugą osobę… wmawiam sobie, że będzie lepiej, ale… czy tak będzie? Chcę jeszcze kiedyś powiedzieć do swojego odbicia w lustrze „jestem szczęśliwa” ;)
Natalii says
Od 5 lat jestem mama kochanego Filipka, od 4 żoną jego taty… Bywały chwile, w których się starał ale najczęściej trwało to tydzień lub dwa, a potem znów rutyna czyli nie interesuje go ani ja ani dziecko, całe dnie potrafi albo przespać albo przesiedzieć w Internecie na komputerze lub w telefonie, a ja żeby mnie zauważył musze zrobic mu awanturę. Czuje sie ignorowana i zmęczona psychicznie. Przesadzam? czy to ten moment w którym powinnam zrobić ten pierwszy krok w kierunku szczęścia w samotności (mama +dziecko)?
Kati says
Hmmm, mam podobną sytuację, tylko mój Filipek ma 7 lat, a młodszy synek 2.5 ,już miałam rozwód z tatą Filipa, tym razem miało być inaczej, ponad 5 lat z mężczyzną, który postara się tydzień, maksymalnie dwa to wyczyn, a potem wszystko wraca do normy… komputer.. internet, ważniejsze sprawy… pomimo próśb by zwrócił na mnie uwagę, proszenia by porozmawiał, prób ożywienia… nic…
Dopóki jemu się nie zechce, nie zwraca uwagi.
Czasem chciałabym przegadać całą noc ale on jest zbyt zmęczony… ale gdy zasypiam z dziećmi i obudze się w nocy, siedzi przed komputerem. Wiele razy zawiódł… zbyt wiele, nawet podjęłam decyzję o rozstaniu i pare miesięcy nie mieszkał z nami… ale chyba błędem moim było dać kolejną znów szansę.
Jednak myślę, że my kobiety zbyt długo staramy się mieć nadzieję… na poprawę, na to że się zmieni, że przecież kocha to w końcu zrozumie…
A strach przed samotnością jest na tyle przytłaczający, że czekamy na tą zmiane, która nie wiem czy nastąpi… jeśli ktoś przez ponad 5 lat związku taki jest… to chyba niewiele się już może zmienić.
Pozdrawiam serdecznie!
Beata says
Coś o tym wiem…
Ja każdego ranka walczę ze sobą aby nie poddać się spakować walizki kończąc wszystkie kontakty …
Jestembojestes says
A ja mimo ,ze jestem samotna to nigdy sama mam cudowną córeczkę i Przyjaciół którzy są zawsze przy mnie :) Głowa do góry teraz mogę się realizować charytatywnie nikt mi nie mówi co.mam robić jak się ubrać co mam myśleć…