Dziewczyny, pamiętacie jak jakiś czas temu pisałam o tym jak trudno zacząć na nowo gdy w miejscu trzymają nas otoczenie, toksyczni ludzie, przeszłość i wszelkie zaszłości? Pisałam o tym z pełnym przekonaniem jako osoba, która zawiodła się na bliskich, na ludziach, których uważała przez lata za przyajciół, na pracy, swoim otoczeniu i świecie. To była szalenie bolesna, ale i cenna lekcja dla mnie. Nauczyła mnie być silną i wyrobiła charakter. Pokazała, że nie ma pewników a od pewnych rzeczy najlepiej się całkowicie odciąć by nie zatruwały głowy i życia. Nie hamowały również chęci zmian, rozwodu czy zwyczajnego poskładania się po trudnej sytuacji. To bardzo trudne, ale czasem konieczne, by pojąć taki trud. Wiele z Was, zapewne nie potrafi ułożyć sobie życia na nowo, właśnie z tego powodu- niemożności odcięcia się i uporania z tym co było. Zamknięcia tego na dobre w szafie i nie otwierania nigdy więcej.
Tym bardziej ucieszył mnie list, który otrzymałam dwa dni temu. Napisała do mnie dziewczyna, która bardzo mocno wzięła sobie do serca mój post i radę jaką dałam jej gdy napisała. Ucieszyła mnie szalenie jej odwaga i decyzja. Wierze, że wyjdzie jej na dobre i uczyni ją szczęśliwą- choć wydaje mi się, że już zaczyna być :) To wspaniałe jak silne i waleczne umiemy być, jak twardo stąpać po ziemi i walczyć o swoje gdy tylko chcemy. Życzyłabym takiego podejścia i woli walki każdej z Was. List publikuje za pozwoleniem autorki i mam nadzieje, że może zdopinguje te niezdecydowane, które jeszcze boją się skoku na głęboką wodę. Nie bójcie się kochane! Warto walczyć o siebie!
„Droga pani Karolino.
Chciałabym podzielić się z panią czymś co dla mnie ważne. Dlaczego? Bo pani miała w tym swój duży udział. Jakiś czas temu opublikowała pani post, nie pamiętam dokładnie całości. Generalnie chodziło o nasze otoczenie, o ludzi którzy nas otaczają i wywierają różne wpływy, emocje. Napisałam wtedy czy skoro moje środowisko mnie nie wspiera a wręcz pogrąża i dołuje to czy czas je zmienić. Pani odpowiedziała że zdecydowanie tak i to szybko. Wzięłam to sobie do serca. Już wcześniej różne pomysły chodziły mi po głowie. Ale po tej odpowiedzi, cóż, zawzięłam się. Nie rozpisując się bardziej. Za dwa miesiące wyjeżdżam za granicę. Dostałam tam pracę, pracę o której marzyłam i o którą walczyłam. Jadę sama, totalny reset. Nie znam ludzi ani miejsca. Zaczynam od początku. Jestem pełna nadziei, pozytywnie nastawiona. Wiem że to co osiągnęłam osiągnęłam sama ale bez ludzi takich jak pani, bez oparcia, tkwiłabym w marazmie jeszcze pewnie długie lata. Dziękuję i pozdrawiam. I życzę dużo szczęścia”.
eneczka says
a bo czasami najlepsze decyzje podejmuje się dzięki ludziom, których się nie zna :) cóż, ja też jestem z tych, którzy w końcu muszą zrobić ten krok… a ciągle coś ich powstrzymuje oO pzdr
marta says
Kochane
kobietk mam do Was prosbe obejrzyjcie na you tube nagrabiel pani karoliny piaseczyńskiej o przemocy domowej
Dziękuję
ja mam tez taki horror ale ludzie po to publikują bysmy otworzyli oczy i serca
Asiek says
Super:), ja mam podobnie: w czerwcu jadę zagranicę do koleżanki. Mam zamiar odciąć się od rodziny, czyli ludzi, którzy ciągną mnie w dół, jak i fałszywych przyjaciół. Nie wspominając o facecie, który zgotował mi emocjonalną huśtawkę. Czas zacząć życie od nowa!!!
Ela says
Zrobilam dokladnie tak samo…