Moje życie to ciągły bieg, szarpanina, walka z czasem. Wstaje na ogół ciut świt, choć ostatnio mój organizm już chyba nie domaga i staram się wstawać jednak już po 7 rano. Mój kalendarz zarówno papierowy jak i na poczcie elektronicznej, zapełniony jest aż po same brzegi. Staram się systematyzować i wpisywać w niego co się da, by o niczym nie zapomnieć, niczego nie przeoczyć, wszystko zrobić na czas i w terminie.
Czasem słyszą od siostry, koleżanki czy którejś z czytelniczek, że jak ja tak mogę nie odpisać, nie odebrać telefonu czy się nie odezwać. A no czasem mogę, bo naprawdę mam na głowię masę spraw :) Praca, pisanie, odpisywanie, czas z Wami, kwestie urzędowe, moderacja, czuwanie nad sprawną pracą portalu i bloga, kwestie techniczne i wiele innych, czasem nie pozwalają mi na choćby kawę do godziny 12:00. Niestety (W. cholernie się o to wkurza), kiedy wpadam w ferwor pracy i wir wydarzeń, zapominam czasem o tym, że jako człowiek czasem powinnam iść do toalety albo coś zjeść, wziąć leki itd. Wszystko robię w pośpiechu, drożdżówkę umiem jeść na trzy rzuty a kawę zawsze piję zimną. Wbrew temu co sobie ludzie roją w głowach, mój dzień to nie jest malowanie paznokci, picie drinków z palemką i pstrykanie słit foci (chciałabym choć przez chwile tak, ale nie wiem czy bym zniosła brak działania) :)
Szczerze przyznam, że obserwujący moje działania najbliżsi łapią się za głowę. Mój tata ostatnio powiedział mi :” Ty się niedługo wykończysz przez to wszystko”. Cóż, niewiele osób chciałoby mieć tak przerąbane jak ja ;) Ma to jednak plusy- właściwie jeden plus- Was. Nieprzespane noce i pracę do 2-3:00 rekompensują mi ciepłe wiadomości i szczere życzenia (bo nieszczerych też jest sporo ;) ). Są oczywiście osoby, które z chęcią popatrzyłyby na mój upadek, zostawienie przez W., jakieś nieszczęście, chorobę czy zamknięcie bloga, ale staram się o nich nie myśleć- cóż, karma wraca, pewnie jej zasmakują śląc tego typu życzenia w eter i myśląc, że do mnie nie docierają. Los jest mściwy i dobrze to wiem. Sam wymierzy karę i sprawiedliwość.
Staram się każdego dnia wstawać mimo wszystko z uśmiechem i padać wieczorem na twarz, również się uśmiechając- bo w sumie czemu nie? :) Ktoś by mógł pomyśleć- „wariatka”, no i niech tak myśli. Wolę wariatkę, niż żałosną, zasmarkaną nieszczęśnicę ;) Też myślcie w ten sposób! Niech ludzie widzą tylko Wasze szczęście i uśmiech a najszerzej uśmiechajcie się do swoich wrogów i przeciwników- to najlepsza zapłata za ich czarne myśli względem Was!
Kasia says
Jakbym czytała o sobie :-)
Mam to samo. Też buduję swoje sprawy zawodowe od zera, od początku. Tylko inny temat, ale reszta bardzo podobna :-)
Życzę wytrwałości i sukcesów. :-)
Iwona says
Chciałabym wstać z uśmiechem i kłaść się spać z uśmiechem.
Tak niewiele, a tak wiele.
Pozdrawiam :*