Wiele z Was opisuje mi w wiadomościach swoje historie. Część chwali się przejściami zakończonymi happy endem, część stara się wygadać i wyrzucić z siebie wszelkie frustracje i żal związany z rozstaniem. Inne znalazły się na rozstaju dróg, nie wiedzą co zrobić, jak pokierować swoim życiem, jakie decyzje i zmiany zapoczątkować by poczuć się dobrze.
W opowieściach tych przewija się zwykle masa pytań, niepewności, nierozwiązanych spraw, niewyjaśnionych kwestii, wątpliwości i pytań „dlaczego?”.
Prawda jest taka, że prawdopodobnie nigdy nie otrzymasz na te pytania odpowiedzi. Jeśli jakieś uzyskasz, nie masz pewności, że będą prawdziwe. Część postarasz się rozwikłać sama- i tutaj też nie ma pewności, ani co do prawdziwości tych wniosków ani tego, że przyniosą Ci ulgę jakiej byś oczekiwała. A wspominam o tym dlatego, że niestety większość z Was uzależnia od tego ruszenie do przodu. Nie wyobraża sobie odcięcia się od przeszłości bez odnalezienia odpowiedzi. Dobija się i katuje wciąż wracając do przeszłości, zamiast śmiało i z chęcią patrzeć na przyszłość.
Tak, ja też jestem typem drążącym. Lubię wiedzieć czemu się coś stało, dlaczego on zrobił czy powiedział to czy tamto. Wiąże się to z tym, że wyciąganie wniosków na przyszłość jest dla mnie szalenie ważne. Chce się uczyć na błędach a nie wciąż do nich wracać. Staram się więc skupiać na wnioskach zamiast rozdrapywać rany. Zmieniłam swoje priorytety. Zajmuje się czymś co może dać mi faktyczne plusy a nie tym co może ciągnąć mnie na dno. Typ drążący nie musi być typem destrukcyjnym- nie musi, ale może. I tego radzę unikać.
Wydaje mi się, że gdyby kobiety bardziej skupiały się na faktach a mniej na domysłach i przeczuciach, zarówno świat jak i relacje, byłyby dla nich dużo prostsze i bardziej klarowne. Problem polega na tym, że wiele z nas woli kreować swoją rzeczywistość, niż dostrzegać to co faktycznie się w niej dzieje. Część ucieka w ten sposób od odpowiedzialności, inne starają się oszukiwać siebie i innych a pozostałe stwarzać problemy, którymi mogłyby się karmić.
Nie róbcie w ten sposób. Starajcie się bardziej na chłodno podchodzić do swojego życia a szczególnie istotnych w nim spraw. Skupiaj się na tym co ważne, nie rozpraszając się i nie zajmując plotkami. Chcąc ruszyć z miejsca, nie możesz tkwić w przeszłości jak w butach zatopionych w betonie. Nie zrobisz kroku na przód, odwrócony do przyszłości plecami. Wyznacz nowe cele, priorytety i zaplanuj zupełnie nową trasę a niektóre pytania, zwyczajnie zostaw za sobą…
Pytania są nieuniknione zwłaszcza wówczas gdy z dnia na dzień, z godziny na godzinę człowiek który był obok nas zmienia swą postawę. U mnie tak było – jednego dnia usłyszałam – „jesteś kobietą którą kocham i u boku której chcę się zestarzeć” – kilka dni później zakończył nasz związek – bez kłotni, bez powodu którym mogłabym całą sytuację wytłumaczyć. Leczę się z tej miłości, z tego człowieka , jednak cały czas zadaję sobie pytanie – dlaczego. Zadałam je – usłyszałam stek bzdur typu – jesteś dobra, czuła, wspaniała , to ja nie nadaję się do związku, nie obwiniaj się za nic. Jak już napisałam leczę się, ale jest to trudne gdy nie zna się odpowiedzi. Wiem że ruszę do przodu, wiem że się pozbieram , ale wiem że pozostanie głęboka blizna która będzie rzutowała na mą przyszłość.
Mam identycznie. Wszystko pięknie wspaniale. Plany na przyszłość poziom wysoko zaawansowany co ciekawsze nie przeze mnie a przez niego. W pewnym momencie usłyszałam że ma dylemat. Niie wie co dalej. Skoro miał dylemat i nie był mnie pewny stwierdziłam że już tego dylematu mieć nie będzie bo to koniec. Tydzień wyłam do księżyca nic nie rozumiejąc. Mało dojrzale ale usunęłam ze znajomych i wtedy się odezwał. Padło wiele gorzkich słów z mojej strony. Wkurzały mnie sentymentalne bzdury że jestem warta wszystkiego a on jest do niczego że wie że zawalił i to wszystko jego wina. Nie słowa się liczą a czyny. Zablokowałam na kolejny tydzień odcinając się zupełnie i wtedy zrozumiałam. On się bał odpowiedzialności. Sam się zapętlił we własnych oczekiwaniach i go przerosły. Sam się nakręcał i sam się wystraszył. Nie zrobiłam nic złego. Ja nigdy nie mówiłam o przyszłości tylko on. Ja żyłam z tygodnia na tydzień a on planował już wspólne mieszkanie. I te właśnie wizje spowodowały klęskę. Nie tak to miało wyglądać. Przeprosiłam, odblokowałam. Dalej się nie odzywa ale ja już jestem spokojna. Zrozumiałam, wstałam, poprawiłam koronę i ruszam do przodu. Głowę zajmuję czym tylko się da, jeżdżę na rowerze, wychodzę do ludzi i dzięki temu nie myślę. A na przyszłość wiem już gdzie popełniłam błąd.
Panowie po czasie uświadamiają sobie co stracili tylko wtedy może już być za późno żeby cokolwiek zmienić.
Anowi moim zdaniem po prostu cię nie kochał … przeżyłam podobna do ciebie historie mówił że kocha, były plany i marzenia i nagle koniec … w głowie mi się nie mieściło że ktoś może udawać że kocha z czasem zrozumiałam i nie mam już żalu ani do niego ani do siebie że tak wyszło … może to naiwność jednak wierzę że chciał mnie pokochać ale nie byłam tą dla niego przeznaczoną… obecnie jestem zaręczona i chociaż bywa różnie mam nadzieje że tym razem znalazłam to czego szukałam … i chociaż brzmi to banalnie to czas leczy rany nie zamykaj się w sobie wyjdź do ludzi najgorsze co może być to ciągłe rozmyślanie . Pozdrawiam