!!NOWY POST!!
Ostatnio wiele z Waszych wiadomości dotyczy pomyłek życiowych i złych wyborów, jakie podjęłyście na własne życzenie. Część z czytelniczek ma to już za sobą, wyciągnęła wnioski, odrobiła swoją lekcję i dobrze wie jaki popełniła błąd. Inne, tkwią w tym wszystkim dalej i…
No właśnie. Tu udało mi się zaobserwować pewną zależność. Tak naprawdę każda z tych osób pisała do mnie, bo wiedziała, że robi źle. Wiedziała, że decyzje jakie podjęła i w jakich trwa cały czas, są niekorzystne: dla niej, dla jej życia, zdrowia, dzieci, związku…itd. Co więcej, pisała, że to samo próbuje przetłumaczyć jej rodzina, bliscy, przyjaciele, rodzeństwo czy znajomi. Mimo to pisze do mnie, „bo może ja coś do radzę, pomogę, zrozumiem ją”… Zapewne miałam być tą, która pogłaszcze po głowie, powie, że ma racje, pocieszy…
Nie tak dawno zamieściłam post o tym, czy warto starać się, aby przemówić do rozsądku osobie, która tkwi w toksycznym związku, jest krzywdzona, robi głupie rzeczy czy marnuje sobie życie. Większość osób napisała, że można się starać, ale szczególnie my baby, w związku z tym, że bywamy szalenie głupie w miłości, potrzebujemy dostać po uszach, by się nauczyć raz na zawsze. Część pisała, że sama nie robiła sobie nic z ostrzeżeń otoczenia i musiała wypić piwo jakie sobie nawarzyła. Inne mówiły, że tłumaczyć zawsze warto, ale że taka osoba jest ślepa i głucha na wszelkie rady. Jak jednak widać po wspomnianym wcześniej przykładzie, nie do końca jest tak, że każda nasza próba interwencji, jest jak rzucanie grochem o ścianę. Te osoby słyszą co do nich mówimy, widzą w tym naszą troskę, ale mimo to…desperacko szukają wytłumaczenia dla swoich kompletnie nieracjonalnych decyzji i działań.
Efekty oczywiście zwykle są takie, że robią po swojemu, a potem żałują, gdy jest już za późno. Sama spotykałam się z przypadkami kobiet, które pisały do mnie kilkukrotnie w tej samej sprawie (w odstępie paru miesięcy) i miałam wrażenie, że za każdym razem liczyły na to, że może w końcu zmienię opinie, przyznam im racje, utwierdzę je w tym, że robią dobrze.
Myślę, że właśnie o to tu chodzi. W sytuacji, gdzie ludzie nie dostają akceptu na swoje działania u otoczenia, odcinają się od niego i szukają sobie jakichkolwiek sojuszników. Kogoś, kto przyzna im racje, kto stanie po ich stronie, kto utwierdzi ich w przekonaniu o tym, że robią dobrze, bo oni sami nie są tego pewni. To chyba najbardziej mnie przeraziło. Osoby brnące w naprawdę niedorzeczne i destrukcyjne sytuacje, wciągające w to swoje dzieci i bliskich, niszczą tym samym nie tylko siebie, ale i innych. Do tego w głębi duszy wiedzą, że nie mają racji…
Wydaje mi się, że oczywiście każdy z nas jest wolny, ma prawo do swojego zdania, decyzji i błędów. Mamy w końcu wolną wolę. Nikt nie założy naszych butów, by za nas przejść w nich przez życie. Zastanawiam się jednak nad tym, co w sytuacji, gdy nasza wolna wola i prawo wyboru, bezpośrednio wpływa na przykład na nasze niczemu winne dzieci? Czy wtedy też mamy prawo do egoizmu i myślenia tylko o sobie? Czy wtedy też, obserwując taką sytuację, nie powinniśmy się wtrącać, mówić co myślimy, doradzać? Zastanawiam się, gdzie jest granica…dlatego bardzo chciałam Was zachęcić do dyskusji. Być może również macie jakieś przemyślenia, doświadczenia, spostrzeżenia…
Ja np napisałam do Pani kiedyś tak naprawdę licząc nie na pogłaskanie tylko na spojrzenie kogoś z boku , niestety odpowiedzi nie uzyskalam ale rozumiem tysiące jest pewnie takich jak ja zapytan
Tysiące wiadomości i praca zawodowa – ciężko odpowiedzieć na wszystko :)
Jestem typem obserwatora i dużo w życiu uczę się cudzych błędach, ale to nie oznacza, że nigdy nie popełniałam własnych. Dziś jestem już na tyle dojrzała, że umiem wyciągać wnioski ze swoich błędów, które są dla mnie lekcją na przyszłość i mam nadzieję, że tak już będzie. Znam kobiety, które, jak wspomniałaś, wiedzą, źe robią źle ale oczekują poparcia i głaskania, ale ja się do tego nie nadaję, nie jestem typem, który przytakuje, co często spotyka się ze zdziwieniem. Takie sytuacje uświadomiły mi, że świata nie zbawię, więc opornym kobietom powiem raz i tyle, One prędzej czy później same zrozumieją-najprawdopodobniej, bo w życiu widziałam już wiele…. Niektórzy są bardzo oporni na wiedzę. Można pomylić się raz, ale powtarzać w kółko te same błędy to już głupota.
…. chyba jest to często współuzależnienie, nieumiejętność życia bez „niego”, strach przed samotnością. Bo bije czy pije, ale jest. Przed świętami próbowałam pomóc kuzynce, która zwierzyła mi się, że została pobita przez męża ( gnoja), chciała ukryć to przed swoja siostrą. Miałam dylemat bo to jej tajemnica, oj, wahałam się, ale uznałam, że jest to zbyt poważna sprawa, żeby to ukrywać, powiedziałam jej siostrze i okazało się, że wcześniej już były takie sytuacje. Jej siostra dochowała tajemnicy, skontaktowała się z nią, dała jej wsparcie, a ona sama jej też opowiedziała o problemie, myślę że nie wie o moim „donosie” w dobrej wierze. Umówiłam ją ze znajomą, która pomogła wielu kobietą, jest specjalistą, ale ona, chyba jeszcze nie dojrzała do spotkania ze specjalistą(..” może w styczniu…”) Wiem od jej siostry, że zrobiła obdukcję (którą odkładała) i obiecała iść do specjalisty, nawet wtedy, gdy się z draniem pogodzi.
miało być „kobietom”, proszę poprawić.
Witam chciałam podzielić się z Wami moja historia walka o życie.
Zostałam mamą w wieku 21 lat stanelam na wysokości zadania zakochałam się w dziecku które stało się moim całym światem ,wszystko sama najlepiej choć mąż zawsze powtarzał że nie tak …..pod,lam potem do studium na studia ktrore udało mi się skończyc i cały czas pracowałam …..obecnie jako nauczyciel….zdałam prawo jazdy postawiłam dom bez kredytu bo mieszkanie na 25 metrach bez wygód było okropne i teraz co mam dziecko które kochałam ponad życie i kocham poszło w bardzo zła stronę …..koledzy towarzystwo . używki…….to jest dla matki cios nad ciosy jak by się życie kończyło…..ból rkzroa serce a nie moc jest uczuciem wykańczające już waze 49 kg gdzie szukać pomocy co robić
W domu by dziecko nie zeszło musi być jeden front konsekwencje i miłość i szacunek bez tego choć byśmy dali wszystko z sibie nie unikniemy błędu