!!NOWY POST!!
Wiesz już na pewno, że Twój związek to fikcja. Nie układa się Wam, nie rozmawiacie, żyjecie właściwie osobno. Pewnie, gdyby, któreś z Was wyjechało na dłużej, drugie nawet by tego nie zauważyło i nie tęskniło. Żyjecie pod jednym dachem, ale mijacie się i…chyba już nawet nie żywicie do siebie żadnych głębszych uczuć. Mijają jednak miesiące, kolejne pory roku i lata…a Wy nadal karmicie te fikcje. „Bo może coś się zmieni”, „dla dobra dzieci”, „bo się boje, zbieram siły i potrzebuje czasu…”.
Po ostatnim poście, wiele z Was właśnie tak tłumaczyło swój wybór i brak podjęcia ostatecznej decyzji mimo odczuwanego bólu, poczucia krzywdy, zawodu i…samotności. Czekacie kolejne miesiące wciąż nosząc się z ostateczną decyzją, mimo że same dobrze wiecie, iż klamka tak naprawdę już zapadła. Każde z Was już zna wyrok, ale odracza go w czasie…
Rozumiem fakt, że szczególnie w związku wieloletnim, poważnym, małżeństwie, gdzie są dzieci, majątek i milion wspólnych spraw, decyzja nie jest łatwa do podjęcia. Nawet kiedy już zapada, każde z Was potrzebuje czasu by ją przetrawić, zaakceptować, oswoić się z nią… Jedni uporają się z tym w miesiąc, inni będą potrzebowali dużo więcej czasu. Ważne jednak by cały czas mieć z tyłu głowy kilka priorytetów. Przede wszystkim pamiętać, że przeciągająca się w ten sposób sytuacja, często jest szalenie obciążająca i męcząca. Nie tylko dla partnerów, ale i otoczenia. To życie w zawieszeniu, z niepewnością jutra. Dodatkowo im dłużej ten stan trwa, tym trudniej się z niego wyrwać. Z jednej strony dajemy sobie czas na oswojenie się z nowym stanem rzeczy, z drugiej zaś…każdy dzień jest kolejnym nożem wbitym w nasze serce. Czy warto więc zwlekać?
Myślę, że to pytanie, na które każdy z Was powinien sobie opowiedzieć sam i postarać się by być maksymalnie uczciwym względem siebie podczas poszukiwania tej odpowiedzi. Ja wiem, że nasza strefa komfortu to czasem stare, niewygodne, ale znane nam miejsce. Wiem, że rozpoczęcie nowego życia w wielu osobach, szczególnie kobietach, które są uzależnione od swojego partnera, budzi ogromny lęk, strach i obawę. Warto jednak zaryzykować, bo najczęściej (jak nie zawsze) to ryzyko zwyczajnie się opłaca i wychodzi nam na dobre…
Zalamana says
Pieknie napisane, bardzo lubie czytac twoje posty. Gorzej tylko jest mi wdrazyc je w zycie. Wlasnie zakonczylam dlugoletni zwiazek pelen bolu i obaw co bedzie jutro. Choc minal juz miesiac czuje sie tak samo jak kiedy to konczylam. Samotnosc bol strach niewiedza mnie dobija i moj dorastajacy syn w wieku buntu dobija… Co robic zeby nie zwariowac??
Czarnamonia says
Niestety mam podobnie. Czytam zgadzam się, fazę podjętej decyzji i rozwodu mam za sobą. Nie chciałabym przeżywać jeszcze raz. Natomiast były partner wraca jak bumerang wie emocjonalnie gdzie uderzyć żeby zaburzyc spokój, namieszać w życiu i niepotrafie skutecznie się odciąć, poukładać w głowie. Niezałatwione sprawy majątkowe tylko to pogarszają. Życie z córką w zawieszeniu :-(
Zalamana says
Dobrze ze chociaz nie jestesmy w tym same i jest takie miejsce jak to gdzie mozna poczytac dobre rady powspierac sie wzajemnie to zawsze pomaga
Smutna says
Witam, ja jestem w takim stanie zawieszenia :-( malzenstwo na dzien dzisiejszy jest na papierze, zero bliskosci, sexu, brak wszystkiego.. plakanie po kątach i ??? Tak jak jest napisane tutaj, CHOLERNIE boje sie powiedziec KONIEC!! Boje sie, ze rodzina zawiesi na mnie psy. Jestemy 7 lat po slubie, nie mamy dzieci, a juz bym chciala, ale jak to zrobic z mezem, ktorego juz nie kocham i nie pragne :-( Moze ktos da mi kopa przyslowiowego i zmotywuje mnie do dzialania :-(
On w trakcie says
U mnie też jest w zawieszeniu…Skoro już go nie kochasz i wiesz ze nic ten stan rzeczy nie poprawi to powiedz mu prawdę. Moja zona tez mnie oklamywala przez ponad rok. Przez ten czas zdrady (sa na to dowody) chciala miec drugie dziecko (tego szczerze nie ogarniam) oklamywala mnie na kazdym kroku…to nie jest fair. Musisz podjąć męską decyzję albo w jedną stronę lub w drugą. Oszukiwanie kogoś to nic dobrego a przy okazji oszukujesz samą siebie…Ja sobie jakoś z tym wszystkim poradziłem wiec myślę ze twoj mąż także. Pozdrawiam
Kaja says
Trwam w takim zawieszeniu już 5 lat. Nie potrafię odejść. Odbiło się to na moim zdrowiu, psychicznym i fizycznym. Wiem, że nie mamy przyszłości, ale nie mam siły by podjąć decyzję o rozstaniu.
Meduza says
Skąd ja to znam…. Nie potrafię odejść….a może nie chcę odejść….Są dni , że chcę rzucić wszystko…a są dni że jeszcze tli się we mnie nadzieja, że może jednak jakoś to będzie, może jeszcze będzie dobrze…..
Pewnie oszukuję samą siebie, bo lepiej już było, lepiej już nie będzie….
Problemem jest alkohol…. Ja to widzę, inni to widzą, tylko mąż żyje w przekonaniu, że to ja robię z tego problem….
Jak żyć…..
Żaba says
Dodam tylko, że napięcie (=stres), które powstaje i które buzuje w głowie i sercu wątpiących, niepewnych i zagubionych – nie jest bez znaczenia dla zdrowia i to zarówno fizycznego jak i psychicznego, a to podnosi ryzyko poważniejszych chorób! Już o sytuacji dziecka w takiej atmosferze napięcia nie wspomnę… A zmian i niepewności boi się większość, jeśli nie każdy. A decyzje często bywają trudne. Grunt to jednak chyba zaufać sobie w takiej sytuacji i zadecydować o jakimś zadziałaniu… żeby nie było GORZEJ. Trzymam kciuki za Wasze decyzje i ich wdrażanie!
Smutna says
Czy czekać na kogoś 30 lat to wystarczająco ? On ma żonę która zdradza (nie ze mną ) do mnie przychodzi po przebaczenie obiecuje poprawę i odejście od zony …do mnie swojej miłości
ezelew says
Kłamie. Okłamuje Ciebie. 30 lat czekasz. Zamknij to w sobie. Kobieto nie jesteś dla niego ważna. Naprawdę tego nie widzisz?
Nie żyjesz swoim życiem a jego. Czekając aż on będzie miał dla Ciebie czas. Zapewne nie pozwalasz sobie na inne znajomości z mężczyznami bo czekasz na niego.
Cholerny egoista. Prawdziwa miłość nie jest zaborcza. Zadbałby o Ciebie i puścił, skoro nie może Ci dać siebie w pełni..
Przepraszam za tę prawdę wprost. Lecz poczytaj trochę o takich relacjach i może zasłonki na oczach uchylisz i zobaczysz, że nie ma w nim troski o Ciebie. I wszystko co Ci daje robi bo on tego potrzebuje.
a says
Mam podobnie.. żyję z mężem pod jednym dachem, wychowujemy razem dzieci ale nie ma między nami bliskości… dotyku, seksu ani czułości. Dla dzieci na pokaz jest wszystko ok. Ja mówię mu że go kocham żeby dał nam szansę ale on twierdzi że sam nie wie czego chce i obiecuje że pójdzie do psychologa. Tylko ja czuje że już jest pozamiatane i boje się do tego przyznać.
Co mam zrobić czekać nie czekać żyjemy tak już od roku i myślę że on poprostu nie umie podjąć męskiej decyzji tylko czeka aż ja to zrobię.
Czuje się samotna, oposzczona i niekochana ale czy po rozwodzie będzie mi lepiej ??