To, że rozwód często można porównać do wojny, wie wiele przechodzących przez to ludzi. Większość nagle poczuła się jak na polu bitwy, gdzie wszelkie chwyty są dozwolone a najbliższa dla nas kiedyś osoba, w tej chwili staje się największym wrogiem. Niestety, realia są takie, że wiele osób kwituje sytuację zdaniem: „w tej chwili nie stać mnie na sentymenty” i to właśnie zdanie, kwituje całość sytuacji.
Znam wiele związków i wiele par, które się rozstały. Jedne w stanie wojny i wyrywania sobie zębami choćby najdrobniejszych rzeczy, ale i te w których jeden z partnerów lub oboje zwyczajnie odpuszczali. Dzielili wszystko na pół lub jeden zostawiał całość drugiemu. Nie było w tym żadnej reguły. Byłam też świadkiem sytuacji, w których jeden z partnerów zabezpieczał jeszcze ex w sytuacji w jakiej się znaleźli, potrafił zadbać o to by go wesprzeć czy pomóc. Niestety, takie przypadki to jednak rzadkość.
Większość ludzi kierując się chciwością, egoizmem, zwykłą chęcią dokopania temu drugiemu, potrafi posuwać się do rzeczy obrzydliwych i strasznych. Toczyć wojny nie tylko o nieswoje i nie przez siebie ciężko zarobione pieniądze, ale również wykorzystywać do tych gier własne dzieci czy ukochane zwierzęta. Słyszałam wręcz o kuriozalnych sytuacjach przekupywania urzędników, o paniach psycholog pomagających odebrać dziecko ojcu czy rodzinie kłamiącej przeciwko synowej czy zięciowi. Najgorsze, że tyczy się to obu płci. Z tym, że mężczyźni częściej starają się być podstępni i zrobić wszystko by wywinąć się od odpowiedzialności lub kosztów- ostatecznie pozbyć się balastu jakim jest rodzina a kobietami najczęściej kieruje chciwość (a żeby tak wydoić do cna ex), egoizm albo chęć zemsty. Każdy normalny człowiek dostrzeże, że ani w jednych ani w drugich pobudkach którymi się kierują, próżno szukać szczerości, szlachetności oraz choćby odrobiny klasy, jaka powinna kierować osobami dorosłymi i inteligentnymi. To zwykle te najniższe instynkty uruchamiają w nas tego typu zachowania i mechanizmy. Nie patrzymy na ilość wspólnie spędzonych lat, mamy w nosie co teraz stanie się z nią czy z nim i nie umiemy zdobyć się na choćby tak ludzki gest wobec kogoś kochanego latami. To chyba jest dla mnie najbardziej przykre.
Przykre jest też to, kiedy słyszę jak często to właśnie kobiety, staja się najgorszymi potworami tego ostatniego aktu małżeńskiej historii. Do jakich czynów potrafią się posuwać te na pozór kruche, delikatne, biedne i skrzywdzone. Najgorsza historia jaką słyszałam to chyba ta o kobiecie, która nie chciała mieć dzieci. Ostatecznie mąż ubłagał ją i urodziła dwoje z tym, że za każdym razem 2 tygodnie po porodzie wracała do pracy a on spędził 4 lata na tacierzyńskim wychowując je, będąc kurą domową i jednocześnie trochę pracując. On ich chciał, on je wychował, on wszystkiego nauczył, „odwalił całą brudną robotę”, był z nimi w każdej chwili z ogromem swojej miłości by nagle okazać się zbędnym. Jego żona postanowiła, że odchodzi i…zabiera dzieci, z którymi nie miała żadnej więzi, które traktowała jak powietrze i które miała w nosie. Zabiera je, bo wie, że go tym zrani, że w ten sposób pozbawi go tego, co kochał najbardziej. Dodatkowo, odbierze mu też prawa rodzicielskie, wymyślając jakąś bajkę i wmawiając ją dwulatce i wszystkim innym. Obrzydliwe? Oczywiście, że tak… Absolutnie straszna krzywda, wyrządzona przede wszystkim dzieciom – niewinnym i bezbronnym istotom, które z założenia matka kocha tak mocno.
Bardzo podobną historię znam też z drugiej strony. Jedna z czytelniczek, która jest ze mną właściwie od początku, przeżywała ten koszmar całkiem niedawno. Jej mąż też postanowił zrobić jej na złość, zranić, zniszczyć tak jak obiecywał. Dla mnie to karygodne.
Zanim więc zaczniecie wojnę, wymyślicie w głowie straszny plan i postanowicie się w tym kompletnie pogubić i dać się pochłonąć, pomyślcie, czy warto. Co Wam to da? Kogo faktycznie tym skrzywdzicie? Czy będziecie w stanie zasnąć z myślą o tym co zrobiliście.
Rozczarowana says
Po 30 latach małżeństwa doświadczyłam makabry rozwodu .Czlowiek który był dla mnie najważniejszy od lat prowadził podwójne życie i robił to doskonale przy rozwodzie oskarżał dorosłe dzieci o rzeczy które nigdy nie miały miejsca kłamstwa i oszczerstwa których dopuszczał się wobec mnie były dla mnie kompletnie niezrozumiałe to nie kobiety potrafią tak manipulować rzeczywistością aby zrobić z siebie ofiarę
Przemawia przezemnie szok jak można po tylu latach dla innej kobiety zrezygnować z kontaktów z własnymi dziećmi nawet zwierzęta w większości odczuwają jakiś instynkt opiekuńczy szczególnie w sytuacji gdy np własne dziecko ulega wypadkowi potwierdza się to ze męża poznaje się naprawdę w chwili rozwodu
Jowisz says
Męża poznaje się w chwili rozwodu i to jest argument że rozstanie z nim to dobry krok.
Anula says
Ja rozwiodlam się z moim mężem 16 miesięcy temu po dwudziestu latach małżeństwaza porozumieniem stron. Na rozwód szliśmy z uśmiechem w przyjaźni. Po sprawie a był to 6 grudnia podarowlismy sobie drobne upominki z okazji Mikołajek,wypilismy wspólna kawę, zjedliśmy wspólny obiad w restauracji i po całym dniu razem pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją strone Mamy w tej chwili bardzo dobry kontakt, ja bardzo często odwiedzam byłego męża i dorosłego syna który mieszka z ojcem. Acha… to ja się wyprowadziłam z naszego wspólnego domu.
Rozgoryczona says
Rok temu po 22 latach mąż zostawił mnie dla 16-latki, która po trupach dążyła do celu, byla podstepna, chciwa i okrutna do granic możliwości ale była młoda, blond włosy po uda, jak mogłam z nią wygrać. Chociaż wszyscy powtarzali mi całe życie, że jestem kobietą z klasą, zadbaną i wyglądającą na 20 lat mnuej niż mam i co z tego? Całe życie poświęciłam mężowi i dzueciom , zabraniał mi wszystkiego, nie mogłam nawet odwiedzać rodziny, a on dusza towarzystwa , jemu mozna było wszystko. Odszedł bez mrugnięcia okiem, zostawił bez środków do życia, nie poniósł zadnych konsekwencji, wszystko w urzedach załatwiłam sama, rozwód z jego winy dostałam dosłownie po 20 minutach, sprwa jedna na milion. Odźylam, nareszcie moglam sama o sobie decydować ale nie ograniczalam mu kontaktu z dziećmi nadal z klasą podeszlam do sprawy ale co z tego jak gówniara zabroniła mu odwiedzać dzieci a już ustalenue czegokolwuek co do podziału majatku graniczy z cudem, bo ona chce wszystkiego w przekonaniu , że mi nie należy sie nic. I jak ja mam postąpić, dalej spuścić głowę i odpuścić jak mi tu dzieci płaczą, że nie chcą się wyprowadzać i dodam jeszcze że mieszka w domu jego dziadek po 90tce, którym ja nadal się opiekuję. Nie chce się spotkać z adwokatem i myśli, że go to ominie ale niestety muszę założyć sprawę w sądzie dla dobra dzieci bo ona chce pozbawic je
wszystkiego a na to nie mogę pozwolić i wreszcie pokazać, że ja też jestem coś warta i mam swój rozum bo on widocznie myśli inaczej