!!NOWY POST!!
Piszę dla Was ten post, mimo że jest dla mnie bardzo osobisty i szalenie trudny. Wiem jednak, że wiele z Was ten temat dotyczy. Być może potrzebujecie usłyszeć to co mam do powiedzenia a może zwyczajnie dzięki niemu poczujecie, że nie jesteście z tym same… W każdym razie, jedna z Was niedawno poprosiła mnie o taki tekst a ja sama już od jakiegoś czasu czułam, że w tak licznej grupie kobiet jaką tu tworzymy, powinno się go poruszyć…
Poronienie. Temat szalenie bolesny, trudny i traumatyczny, który nadal (sama nie wiem, dlaczego), jest tematem tabu. Mimo że jedna na sześć ciąż kończy się stratą, mimo że w Polsce co roku traci dziecko w wyniku poronienia ponad 40 tys. polek, wciąż boimy się o tym mówić głośno. Mimo tak zatrważających danych kobiety, które tracą dziecko nadal traktowane są w szpitalach jak zgniłe jajo, które ktoś tam podrzuca. Muszą domagać się ludzkiego traktowania, szacunku dla nich, ich straty i ich nienarodzonego dziecka. Dlaczego tak jest, mimo że podobno żyjemy w cywilizowanym kraju?
Zacznijmy jednak od początku. Od momentu, kiedy dostrzegasz na teście wyczekane dwie kreski i ogarnia Cię równocześnie fala radości i przerażenia, bo oto zaczyna się całkiem nowy, niezwykły i trudny czas w Twoim życiu. Zdajesz sobie sprawę, że urodzisz dziecko i od teraz nic już nie będzie takie samo. Od kiedy czujesz się mamą? Ja czułam się nią od razu. Tak samo, jak to, co we mnie dojrzewało od razu było dla mnie moim dzieckiem- wyczekanym, wymarzonym i wymodlonym. Co było potem? Podzielenie się radosną nowiną z ukochanym, rodziną i najbliższymi osobami. Radość, ekscytacja i oczekiwanie: kolejnych badań, kolejnych zmian i oczywiście tego maleństwa. Tak, od tego momentu byłam już mamą. Wszystko, co robiłam, myślałam i planowałam, było podporządkowane i uwarunkowane pojawieniem się informacji o ciąży i dzieckiem, które, póki co, wydawało się być jakąś abstrakcją.
Leżąc w szpitalu i chodząc do lekarzy już po poronieniu, wielokrotnie usłyszałam teksty takie jak: „nic się takiego nie stało, to była młoda ciąża”, „to się zdarza często”, „będziesz mieć kolejne”, „to jeszcze nie było dziecko” i wiele innych, za które powinno się karać tak boleśnie, jak bolesne było to co czułam, kiedy te słowa słyszałam… Dlaczego? Bo to nie była ciąża niechciana, z której straty mogłabym się cieszyć. Bo z czystego szacunku, czasem lepiej nie powiedzieć nic niż cokolwiek, nie myśląc zupełnie co poczuje osoba przeżywająca coś tak strasznego o czym Ty, możesz nie mieć pojęcia. Bo dla mnie to było dziecko, którego bicie serca słyszałam podczas wizyt u lekarza. Bo to nie prawda, że nic się nie stało- stało- zawalił mi się świat. Bo być może zdarza się to wielu i często, ale nie umniejsza to mojego bólu i straty jaką czuję.
Moi drodzy, dla kobiety, która przeżywa poronienie, pocieszeniem nie jest myśl o nowym dziecku i mówię to z perspektywy posiadania córki. Kocham ją najmocniej na świecie, jest moim skarbem i oszalałam na jej punkcie, ale ona nigdy nie zastąpi mi tamtej dwójki, którą straciliśmy. To zwyczajnie tak nie działa. Nie da się też zapomnieć o tym wydarzeniu czy przykryć je jakoś pojawieniem się nowego dziecka. To coś, co się wydarzyło i odciska na kobiecie szczególnie bolesne i głębokie ślady. Kolejna ważna kwestia to fakt, że przynajmniej dla mnie, każda kobieta- czy ta, która urodziła dziecko, czy która je straciła- już jest mamą. Pewnie komuś kto tego nie przeżył czy mężczyźnie, ciężko to zrozumieć, ale tak jest. Ja tak czułam i wydaje mi się, że nie jestem jedyna.
To o czym chciałabym jeszcze wspomnieć to opieka nad kobietami po poronieniach. Tak jak wspomniałam, mimo że dochodzi do nich tak często i dotyczy to tak wielu pań, ten obszar, jeśli chodzi o opiekę i wsparcie medyczne kuleje. Dla mnie chwile spędzone u lekarza i w szpitalu, stały się największą traumą życia. Było to do tego stopnia przykre i trudne, że do tej pory choćby zbliżenie się w okolice szpitala, w którym leżałam, budzi u mnie przerażenie i panikę. Moje zaufanie do lekarzy mocno spadło i zwyczajnie nie czuje się pod ich opieką bezpieczna. Tak wielu z nich potraktowało mnie w tym czasie jak śmiecia i okazało brak profesjonalizmu, elementarnej empatii i kompetencji, że nadal trudno mi w to uwierzyć. Nie tylko sprawiono, że poczułam się odarta z godności i intymności, ale i narażono mnie na utratę zdrowia. Nie wspomnę już o braku informacji o moich prawach, możliwościach, czy choćby propozycji wsparcia psychologa (przy wypisie ze szpitala, nie dostałam nawet zwolnienia lekarskiego). Uważam, że to karygodne i w obliczu przerażających statystyk, powinno się zmienić.
Odpowiadając na pytania, które kłębią się w głowach kobiet, które przeszły przez to piekło… Nie, nie zapomnisz o tym co się stało, ale możesz popracować nad tym by ukoić choć trochę ból, który czujesz. Nie, nie zastąpisz sobie utraconego dziecka nowym. Ono nie jest zamiennikiem, czymś, co wymaże z Twojej głowy tamto czy sprawi, że o nim zapomnisz. Tak, masz prawo przeżywać żałobę i ból z powodu tej straty- odszedł ktoś, kogo kochałaś, zanim go poznałaś. Tak, nikt kto tego nie przeżył Cię nie zrozumie, więc nie wymagaj tego od innych. Tak, daj sobie czas by oswoić się z nową sytuacją, by Twój organizm mógł się zregenerować a Twoja głowa uspokoić- rzucanie się w wir kolejnych starań od razu, nie jest dobrym pomysłem. Myśl o bezpieczeństwie swoim i nowej ciąży. Tak, patrząc na swoje dziecko czy dzieci, będziesz myślała o tym straconym. Będziesz się zastanawiać jakie by było, co by zmieniło i dlaczego go tu nie ma. Tak, mimo że poroniłaś, możesz czuć się mamą…
Megg says
Karolinka piękny tekst .ja mam jedno już 17 letnie i cały czas myślę i marzę o drugim .
Piękny prawdziwy wzruszający tekst.
Aga Ch says
Dziękuję…
Azalee says
Święte słowa. Straciłam dwójkę moich dzieci. Obecnie za 28 dni przyjdzie na świat moj wymarzony synek. Każdego dnia boje się o niego. Boję się że coś znowu może pójść nie tak… Nigdy noe zapomne jak w pierwszej ciąży bylam przyjmowana na badania do szpitala a pierwsze co kazano mi podpisac to zgodę na pochówek przez szpital…chociaż nie było jeszcze nic wiadomo!!!! A pozniej byłam już tylko numerkiem.. 2h po zabiegu wypisano mnoe do domu…
Kinga says
Też dwa razy poroniłam…
Za pierwszym razem usłyszałam, że pewnie nie chcieliśmy dziecka dlatego tak się stało…
Za drugim razem już było „łagodniej”… Powiedzieli tylko że serduszko już nie bije… Podano mi tabletkę na poronienie i kazano mi przyjść pod zabiegowy gdy już się zacznie i tak czekałam z cieknącą już krwią pod drzwiami aż prawie zemdlałam…
W obu przypadkach nic mi nie powiedziano o psychologu czy moich prawach, powiedziano że jeszcze młoda jestem i zdążę mieć dzieci…
O bólu i strachu nawet nie będę pisać… Ciężko znaleźć właściwe słowa w jakiej wtedy znalazłam się rozsypce ( zwłaszcza, że miałam dopiero 21 lat).
I racja, te wydarzenia nigdy „nie wyjdą” ot tak z głowy…
Ania says
❤
Jolanta says
Karolino, oczywiście ból jest, ale warto też uświadomić kobiety po poronieniu o przysługujących im prawach. Informować powinien szpital, ale bardzo rzadko to robią. Że urlop macierzyński się należy, że można pochować i zasiłek pogrzebowy też się należy, że, jeśli masz ubezpieczenie grupowe w pracy, można dostać świadczenie za urodzenie martwego dziecka. Bez względu na wiek płodu. Ja urodziłam trójkę zdrowych dzieci. Potem był rozwód, nowe życie, nowa praca, nowy partner, miało być nowe dziecko. W siódmym tygodniu poroniłam. I dopiero dużo później dowiedziałam się o przysługujących mi prawach. Za późno. Napisz o tym. Może komuś się przyda. Pozdrawiam.
karmel says
Ja też dowiedziałam się po kilku miesiącach… w szpitalu chcieli mi wydać dzieci w worku na śmieci jak odpady. Nikt nie powiedział o wszystkim o czym piszesz…
Marta says
Masakra. W ktorym to bylo tygodniu?!
Marzena says
Ze mną lezala dziewczyna ktorej wydali w pojemniku na mocz by sobie wysłała na badania płci.
Poraniona says
Ja w momencie gdy wręcz błagałam lekarzy by dali mi jakieś leki na podtrzymanie gdy okazało się że tracę maleństwo, usłyszałam pytanie „A Pani to zależy na tej ciąży?” nie wiem czy lekarz, ba sam ordynator oddziału oczekiwał innej odpowiedzi niż „Tak, cholernie mi zależy”…
Iwona says
Straciłam dziecko 20 lat temu ciąża obumarła w 24 tyg.. Potraktowano mnie bardzo źle w szpitalu . Położna obeszła się ze mną okropnie z racji tego że byłam zbyt młoda na ciążę.Z ubezpieczenia grupowego za urodzenie martwego dziecka też nic nie dostałam bo kiedyś musiała być odpowiednia waga.Zero wsparcia pomocy psychologa .I choć minęło tyle lat wspomnienia wracają. Trauma pozostanie do końca życia.
Isia says
Dziękuje :)
Prawda którą napisałaś dotyka wielu kobiet i nie powinno mieć miejsca tabu i zamiatanie wszystkiego pod dywan. Jestesmy kobietami, które zasługują na to by ronić po ludzku.
Isia says
Poronienie którą dotyka wielu kobiet i nie powinno mieć miejsca tabu i zamiatanie wszystkiego pod dywan. Jestesmy kobietami, które zasługują na to by ronić po ludzku.
Dziekuje za tekst od serca
Isia says
Dziękuje :)
Poronienie dotyka wielu kobiet i niestety nadal musimy w dzisiejszych czasach zmagać się z jego tabu. Nie powinno tak być, powinnismy o tym szczerze rozmawiac, szukac między nami, kobietami pomocy, wsparcia. Im większa świadomość tym mniej błędów lekarskich i traktowania nas przedmiotowo. Skoro możemy rodzic po ludzku- to ronić również.
Monika says
Też jestem kobietą po stracie. I wszystko co zostało napisane w tym tekście jest prawdą. Nic nie ukoi bólu ani nie wypełni pustki. Mam córkę 10 letnią ale czy przez to jest mi lżej? Nie. Straciłam moją drugą córeczkę w 19 tyg, prawie na półmetku czy jest mi lżej niż mamom które tracą dziecko np w 35 tyg albo ciężej niż tym które tracą w 8 tyg? Nie. Nie przeżyłam traumy szpitala ani bezduszności lekarzy czy podłych komentarzy i skorzystalam z prawa do 8 tyg urlopu macierzyńskiego ale czy jest mi przez to lżej? Nie. I ciągle słyszę, że powinnam jeszcze raz próbować , że na pewno następnym razem będzie wszystko ok ale czy jest mi przez to lżej? Nie. Caly czas mam widok córeczki na usg jak bryka fiołki i macha rączkami jak szalona, widzę też ją nieruszającą się z opuszczonymi rączkami kiedy lekarz mi powiedział, że serduszko nie bije. Widzę też jej ciałko kiedy ją urodziłam i powiedziałam: przepraszam córeczko….
Po tym już nic nie jest takie samo ale mam w sobie dużo pokory i czekam aż czas zabliźni ranę.
Karolina says
Ja też poroniłam było i jest to straszne przeżycie teraz jestem w ciąży i każdy ból brzucha, jakieś dziwne uczucie sprawia że się boje że znowu to się stanie.
Alutka says
Dziękuję…