!!NOWY POST!!
Dziś piszę o kobietach. O tych, które nagle, postanowiły „zmieniać swoje życie”, „wyrwać się z marazmu codzienności”, które jakimś cudem dały sobie wmówić, że to co budowały latami oraz co mają, nie było niczym istotnym, bo przecież w końcu „odnalazły prawdziwą i szaloną miłość”. To będzie post z historią w tle. Historią kogoś, kogo znam. A znamy się w poprzedniej pracy…
Co mogę o nim powiedzieć? „Normalny, fajny facet” – tak zawsze go postrzegałam. Tylko tyle a może aż tyle, bo w końcu fajny i normalny facet w dzisiejszych czasach to gatunek na wymarciu ;) Wie to każda współczesna kobieta szukająca partnera. Adam jest gościem ogarniętym, z dobrą pracą, głową na karku, zawsze miły i uśmiechnięty z czułością opowiadający o swojej rodzinie i dzieciach. Znamy się kilka lat, przez ten czas sporo się zmieniło. Ja jakoś przeżyłam rozwód, zmieniłam swoje życie o 180’ i jestem dziś w zupełnie innym miejscu o czym bardzo marzyłam i na co ciężko pracowałam… Jego życie też zmieniło się o 180’- ale nie na własne życzenie i nie w tą dobrą stronę. Miał wszystko a teraz czuje, że został z niczym… Jego idealna rodzina się rozpadła, żona odeszła a dzieci mieszkają z kimś innym. Dlaczego? O tym za chwilę.
To właśnie on uświadomił mi, że w Polsce rozwodów z orzekaniem o winie jest tylko 30% a z winy kobiety 3%. Jedynie 1% zamyka się na pierwszej rozprawie- taka mała statystyka. Oczywiście stereotyp mówi, że jak rozwód to pewnie zawinił mąż- na pewno jest pijakiem, dziwkarzem albo ma w nosie rodzinę. A jak jest z kobietami? Czy najczęściej nie jest to nagły i niekontrolowany poryw serca? Czy faktycznie winę za rozwód zawsze ponosi facet? Absolutnie nie…
Tu historia mojego kolegi, splecie się z tym o czym chciałabym Wam dziś napisać. Kiedy odezwał się do mnie i opowiedział mi swoją historię, niestety- nie pomyślałam: „Wow, no takiego scenariusza to nie znałam”. Znałam i znam, bo wiele z Was piszę do mnie o rzeczach podobnych. Kilkuletnie małżeństwo, dzieci, stabilizacja, własne mieszkanie, powrót do pracy. Wszystko jest tak, jak być powinno. Wspólne wakacje, zdjęcia z uśmiechniętymi dziećmi, poczucie bezpieczeństwa. I wtedy nagle piszecie dziewczyny, że w tym wszystkim zagubiłyście siebie, że maż Was zaczął denerwować, że to życie jakieś takie nijakie, „ale wtedy pojawił się ON”. Ja oczywiście nie mówię o przypadkach, że faktycznie małżeństwo się popsuło, mąż nagle zmienił się w kogoś zupełnie innego, wasze uczucia całkowicie wygasły, traktujecie się jak obcy, nie macie już nie wspólnego, nie możesz na niego liczyć i nie działa między wami absolutnie nic. To nie to.
Tu zwykle historie wyglądają już podobnie. ON- zwykle poznany w pracy, zwykle żonaty, ale nieszczęśliwy, niespełniony, niezadowolony- głównie z żony. Świetnie się Wam rozmawia, flirtuje, Ty dostrzegasz w jego oczach błysk, który widać w oczach faceta, który jeszcze Cię nie miał, ale bardzo by chciał spróbować. Ty rozpływasz się jak nastolatka, łykasz wszystkie tego jego historie i bajery od tak i nagle dostrzegasz, że to z pewnością jest miłość. Ta, której nie czujesz już do męża, bo nie ma magii, fajerwerków, motyli, gejzerów namiętności tylko stabilizacja, spokój, bezpieczeństwo, rodzina… Coś o czym kiedyś marzyłaś i o czym śniłaś, dziś jest „tylko” rodziną, tylko spokojem i bezpieczeństwem bez szału.
Tu zaczyna się etap klapek na oczach, bo nie przemawia do Ciebie fakt, że facet z małym dzieckiem pcha Ci się do łóżka i Ciebie kiedyś też może tak załatwić z kolejną naiwną. Nie przemawia do Ciebie fakt tego jak perfidny potrafi przy tym być, jakich zagrywek się chwytać, jak oszukuje, kręci, jak mówi o żonie, bo…sama również zaczynasz je stosować. Tłumaczysz to sobie tym, że „w końcu czas pomyśleć o sobie”, że „Twoje małżeństwo nie było udane, coś się wypaliło”, że ten nowy jest lepszy, jesteście jak dwie połówki jabłka, które odnalazły się, ale ciut za późno w tym szalonym i okrutnym świecie… A potem, kiedy stawiasz na głowie życie swoje, swojej rodziny i dzieci zmieniając wszystko i odchodząc od męża okazuje się, że… Tu scenariusze są różne. Ten wspaniały ON, jednak zostaje ze swoją straszną żoną albo okazuje się typowym kapciem, który z męskością i posiadaniem jaj nie ma nic wspólnego. Czasem próbujecie tego sielskiego życia we dwoje i okazuje się, że on w biurze a on w domu to zupełnie dwie inne historie. Bywa i tak, że wychodzi na jaw, iż nie jesteś jedyną biurową miłością lub, że on stchórzył i wycofał się a Ty zostałaś na lodzie… Oczywiście bywają i te z happy endem, ale jest ich niewiele.
Przyznajcie, jak wiele znacie takich historii? Jak bardzo są one popularne? Jak wiele z nich jest ogromnym błędem? Mojego kolegę spotkał właśnie taki scenariusz. Wydaje mi się, że czuje się przede wszystkim rozczarowany swoją żoną, jej postawą, jej wyborem i tym na co skazała wspólne dzieci. Do tego dochodzi z pewnością strach o nie i o to, kto będzie je wychowywał, jakie wzorce będą czerpały i czy się to na nich nie odbije. Rozumieją już dużo a w całej tej sprawie „o miłość”, stały się jednym z narzędzi w rozpętanej wojnie.
Dlaczego jest tak, że jedne z nas latami tkwią przy tyranach i kurczowo trzymają się iluzji miłości jaką stworzyły sobie w swojej głowie a inne, mające wszystko od tak rezygnują z tego na rzecz czegoś, co może okazać się kompletnie bezwartościowe?
Z Pamiętnika Zołzy says
Czasem faktycznie zdarza się tak, że związek zwyczajnie się rozsypał, a wszystko co kiedyś łączyło dwoje ludzi, już dawno się rozpłynęło… Często jednak jest dokładnie tak jak mówisz, poryw serca, chwila zapomnienia, o On taki wyjątkowy. Czym to jest spowodowane? Chyba nudą, brakiem fajerwerków, sama już kilka takich przypadków widziałam. A co było potem? Najczęściej powrót w bezpieczne ramiona męża, o ile było to oczywiście możliwe….
Zadaję sobie, podobnie jak Ty, dlaczego stabilizacja, do której wiecznie dążymy, nagle okazuje się takim złem, ale sama jestem kobietą i wiem, że to wszystko nie zawsze jest łatwe…
Kasia says
Też mnie to zastanawia, ale nie znam odpowiedzi ♀️
Dorota says
Może wizerunek twojego kolegi też nie jest spójny z tym jak zachowuje się w domu? Może w pracy jest miłym, poukładanym , spokojnym, cichym człowiekiem , a w domu cichym „zabójcą”,psychicznym tyranem . Zbyt długo żyję , żeby nie wiedzieć , że są dwie strony lustra … Każdy ma swoją historię i wiem , że pozór nie musi być prawdą .
karmel says
wierz mi, że nie ;) za to jego żona okazała się kimś zupełnie innym…pokazują to raporty detektywistyczne…
Agata says
No dobra. Szkoda że kolegę akurat to spotkało, ale skoro piszesz, że jego dzieci wychowuje ten drugi, to jednak był wymarzony i się udało. Gratulacje dla żony, która postawiła na swoje szczęście zamiast męczeństwo w imię rodziny.
karmel says
póki co wychowuje żona z mamusią…jak kochanek, w końcu zajmie się nową miłością i jej dziećmi to może będzie wychowywał. Na razie tylko zdradza swoją żonę i dziecko, o które walczyli wiele lat…no ideał ;)
Ona says
Bardzo to znajome co napisałaś, za bardzo..
Kasia says
Trochę nie rozumiem tego postu.. Niby cos napisane a niby jednak nie. Co to za historia. To on kogoś poznal czy jego żona.. Bez sensu dla mnie to. Bez ładu i składu.
karmel says
to radzę przeczytać jeszcze raz- ze zrozumieniem ;)
N.T. says
Muszę przekazać chłopakowi, że należy do tego 1% ;) Bardzo znajoma historia z wyjątkiem dzieci :) Taki zraniony mężczyzna ma niestety problem z zaufaniem kolejnej osobie i planowaniem przyszłości, ale mam nadzieję, że w naszym przypadku skończy się kiedyś happy endem :) Życzę koledze dużo siły i spotkania kobiety, która go doceni. :)