!!NOWY POST!!
Żyjemy w kraju, który aspiruje do bycia postępowym, nowoczesnym, otwartym i tolerancyjnym. Nowe technologie, wiece za poparciem aborcji, parady równości, obcokrajowcy, totalne zezwolenie na homoseksualizm, otwarte związki czy życie „na kocią łapę” a jednak…czy faktycznie jesteśmy tacy nowocześni i postępowi?
Samotna matka od razu klasyfikowana jest jako latawica, która przespała się z kimś i ten ktoś ją zostawił (no bo przecież nikt nie bierze pod uwagę patologicznego partnera, tego, że mogła zostać wdową czy innej życiowej sytuacji). Rozwódka- podobnie jak wyżej, ewentualnie uważana za gorszy sort, coś „używanego”, albo zwykłego nieudacznika, bo przecież cała reszta świata kompletnie nie ma problemów w związkach. Równie źle traktuje się biednych czy bezrobotnych a osoby pobierające 500+ to na pewno złodzieje i naciągacze. Takich przykładów mogłabym wymienić Wam masę. Jak to więc z nami jest? Udajemy tę otwartość i szeroko pojętą nowoczesność czy zwyczajnie jesteśmy obłudni?
Powiem Wam, że jako osoba starająca się być tolerancyjną, nigdy nie zapominam o używaniu swojego rozumu do oceny każdej sytuacji. Życie nauczyło mnie, że nie wszystko jest tym na co wygląda a każda historia jest zupełnie inna. Nie mam problemu z akceptacją homoseksualistów, bo przyjaźnię się z kilkoma. Nie uważam, by kobieta czy mężczyzna, którym nie udało się w małżeństwie byli gorszymi ludźmi a każda z matek pobierająca zasiłek, pasożytem żerującym na państwie czy naszych podatkach. Są też rzeczy, których nie akceptuje, bo wiąże się to z moimi przekonaniami, ale nie oznacza to budzącej się we mnie agresji czy ostracyzmu dla tych, którzy mają inne zdanie. Ja mam swoje i jeśli ktoś chce ze mną dyskutować, wtedy zapraszam do rzeczowej rozmowy i wymiany argumentów ;)
Przykład osób rozwiedzionych wydaje mi się najbliższy. Wielokrotnie bowiem spotkałam się z tym, że jak rozwiedziona to gorsza, pewnie kulawa, garbata, nierozgarnięta. Może nie umie gotować albo jest leciwa a może ma milion innych defektów- no bo przecież jak inaczej? Spotkałam się też z tym, że takiej to się już nic w życiu nie uda i jest skazana na wieczną porażkę. Dodatkowo, jeśli coś ma szansę się jej jednak udać- najlepiej zrobić tak, by jej w tym przeszkodzić. Dlaczego? Oj zdziwilibyście się, jakimi pobudkami kierują się inni ludzie.
Po pierwsze dlatego, że na pewno na to nie zasłużyła. Kolejna kwestia to, fakt, że nie lubimy, gdy udaje się komuś kto jest w gorszej lub trudniejszej pozycji niż my, bo tracimy argumenty by jakoś tłumaczyć innym swoje porażki/lenistwo czy brak zaradności. No bo jak to tak: ona w gorszej sytuacji finansowej, bez wsparcia, sama z dziećmi, bez pomocy mężczyzny i tyle osiągnęła a ja mam to wszystko i nic mi nie wychodzi. Trzecia kwestia jest taka, że wiele osób uważa, że jak rozwiedziona to nieuczciwa, albo umie się posunąć do rzeczy, które są złe. Kolejny stereotyp to, że rozwódki są wyuzdane i odbijają innym paniom mężów- to przecież kwalifikuje się do spalenia na stosie ;)
Więc jak to jest, że z jednej strony chcemy zabijać nienarodzone dzieci, bo akurat nie mamy ochoty powiększać rodziny a z drugiej nie akceptujemy, że nasz syn związał się z rozwódką, bo to wstyd i hańba? Wytłumaczy mi to ktoś? ;)
Redomino says
Jeszcze do końca tego nie rozumiem jak to działa ale zgadzam się z Twoimi słowami – po rozwodzie możemy się zdziwić jakimi pobudkami kierują się tzw przyjaciele zrywając kontakt z nami…
Marta says
Niestety, bycie rozwódką to pewne piętno. Tworzyło się z kimś rodzinę, miało wspólne marzenia i plany. A jednak coś nie wyszło. Niestety ciężko uniknąć złośliwych zachowań czy komentarzy. Nasz kraj jest w tym przypadku mało tolerancyjny – z jednej strony 30% par się rozwodzi, z drugiej mamy łatkę wierzących. Coś tutaj po prostu do siebie nie pasuję.
Magdalena says
To prawda, zauważyłam, że mężczyźni często widząc rozwódkę. Zastanawia się „co z nią nie tak” – oceniają jako, że ona jest winna swojej samotności, niezastanawiając się czy czasem nie zawiniła druga strona. Mam nadzieje, że to się w końcu zmieni.
Rozwodnik says
Faktycznie piętno rozwodnika było kiedyś większe, choć tez w mniejszych miejscowościach jest dalej silne. W dużych miastach już tego tak nie widać i nikt do tego nie przywiązuje większej uwagi. Osobiście jestem rozwodnikiem żyjącym w konkubinacie z rozwódką :)
Anna says
Jestem miesiąc po rozwodzie. Od czterech miesięcy mieszkam z córką (13 lat) w wynajętym mieszkaniu. Syn ( 15 lat) mieszka z ojcem dużym domu. Czuję się jak trędowata wśród rodziny i znajomych. Znajomi ze mną nie rozmawiają, bo nie wiedzą co powiedzieć, a rodzina pyta za każdym razem czy do siebie wrócimy. Miałam wszystko: 16 lat małżeństwa, duży dom, pieniądze, wycieczki – idealne życie :-( Ludzie nie mogą tego zrozumieć jak mogłam z tego wszystkiego zrezygnować tylko dlatego, że byłam służącą mojej rodziny i nie kochałam byłego męża. Każdy mówi, że zawsze tak jest, na początku motyle w brzuchu, a potem szara rzeczywistość, więc na co ja liczyłam, że w każdym związku tak jest i trzeba tak żyć itp. Wstydzę się powiedzieć w pracy, że jestem po rozwodzie. Ludzie tylko krytykują i obgadują takie osoby, a uważają że są tolerancyjni ;-( Jest mi bardzo ciężko samej pogodzić się z faktem bycia samotną rozwódką, a otoczenie nie pomaga w tym i to jest bardzo smutne.
Ada says
To, co opisujesz powyżej to tylko jedna setna absurdów, które są wokół. Nie odpowiem Ci na pytanie zawarte w ostatnim akapicie, bo juz dawno uznałam, że świat stanął na głowie.
Jako samotna matka miałam akurat duże wsparcie, ale i z przykrymi sytuacjami niestety miałam do czyniena.
Jedyną receptą na to , jest bycie nieco z boku.
Sylwia says
Dziewczyny, też przeżyłam to co Wy… Ciężka sprawa. Jednak wiem, że nie wolno się poddawać. Nade mną też ciążyło piętno… przyjaciółki i rodzice wspierali mnie. Jednak nie wiem czemu ludzie są tak uprzedzeni do takich jak my – to jest normalne, że ludzie są razem, a potem jak coś nie wyjdzie to się rozchodzą, po co szukać dziury w całym…
Kasia says
No wszystko wg mnie zależy od osoby gdyby mój syn przyprowadził do domu rozwódkę ale to oni razem rozbiliby jej małżeństwo jej to bym ją pogoniła, to jest taka tolerancyjność w naszym społeczeństwie wybiórcza teraz…warto spojrzeć czy ta matka samotna nie była ofiarą czy to że została z dzieckiem to nie jest jej wybór tylko taki los ja spotkał….
Ilona D says
Niestety samotna matka często jest postrzegana znacznie gorzej niż samotny ojciec. Trzeba obalać stereotypy. Ciekawy wpis, pozdrawiam.
Kamcia says
<3