Cóż, kiedy czytacie ten post, ja prawdopodobnie (NIGDY NIC NIE WIADOMO :P), jestem już rozwiedzioną- żoną ;) Czy się da? Chyba się da. Da się podnieść, otrzepać, okleić kolana plastrami, wyleczyć serducho, poukładać zawartość głowy i zacząć na nowo. Czy to łatwe? O nie! Bo jak często Wam powtarzam, droga do dobrego i zmian nigdy nie jest łatwa, dlatego nie każdy to szczęście osiąga, nie każdy po nie sięga, nie każdemu się chce…
Nie powiem Wam póki co, jak to jest być żoną po raz drugi, ale na pewno już teraz wiem, że jest to decyzja dojrzalsza, bardziej świadoma, odpowiedzialna i taka, po której wiem czego mogę się spodziewać. Więcej wymagam, ale i jestem bardziej świadoma tego co mogę dać i co realnie mnie czeka. Z pewnością również więcej wymagam od siebie i wiem, że czeka mnie masa pracy. Oczywiście, nie przewidzimy nic na 100% bo życie jest zaskakujące i nie ma szansy na żaden scenariusz, który krok po kroku można przejść, ale… ;)
Kilka osób zarzuciło mi (nie wiem czy tak można to ująć), że nie powinnam się cieszyć swoim ślubem i tym wszystkim co się dzieje, bo to drugi ślub… Cóż, tak- zdecydowanie wolałabym by ten był pierwszy. Chciałabym również być śniadą brunetką o rozmiarze 36, mieć już dwoje dzieci, własne mieszkanie i życie jak z katalogu IKEA- niestety, nie pykło, więc…cieszę się tym co mam. A mam sporo- lepsze niż jeszcze rok temu zdrowie i ukochaną osobę obok- to daje mi poczucie, że posiadam wszystko, bo to te rzeczy zwyczajnie się dla mnie liczą i są dla mnie najważniejsze. Marzyłam o innej kolejności, o innym biegu historii, miałam w głowie kompletnie inne plany, ale życie polega na tym, że nasz plan trzeba wciąż zmieniać i dopasowywać do tego co przynosi nam los. Nie mam zamiaru przepraszać, że pewne rzeczy nie wyszły mi za pierwszym razem lub poddać się, dlatego że mi nie wyszło. Miłość, bliskość, rodzina to coś co dla mnie zawsze było i jest numerem jeden jeśli chodzi o życie, nie byłabym więc szczęśliwa, gdybym nie postarała się o to.
Kilka lat temu miałam wypadek na nartach. Przewróciłam się, przeturlałam dość brutalnie po stoku a kiedy odzyskałam przytomność, którą na chwilę straciłam- okazało się, że mam ponadrywane więzadła w kolanie i generalnie, czuje tę kontuzję do dziś. Jazda na nartach nie okazała się jednak dla mnie tak ważna bym po tym wypadku i rehabilitacji chciała wrócić na stok (mimo, że przez wiele lat uwielbiałam to bardzo). Kwestia priorytetów… Jak jest z kwestią wiary? Cóż, już o tym pisałam, dlatego nie ma sensu się tu powtarzać.
Kiedy pytacie mnie czy warto zawalczyć, podjąć ten trud ponownie, moja odpowiedź brzmi mniej więcej tak: Oczywiście tak, ale jeśli faktycznie tego chcesz. Jeśli marzysz o związku, ale każdego kandydata będziesz karać za winy ex- odpuść sobie. Jeśli chcesz tego, bo przecież inni mają i ja też chce- odpuść sobie. Jeśli marzysz o tym, ale nie zakładasz pracy nad sobą, wcielenia w życie lekcji dotyczącej ex związków, nie widzisz w sobie absolutnie rzeczy do zmiany i winy- odpuść sobie. Niestety, ale chęć znalezienia miłości i bycia w szczęśliwym związku, raczej nie wystarczy by takowy budować i rozwijać. Konieczna jest jeszcze praca na nim, docieranie się, bycie krytycznym głównie wobec siebie, bycie obiektywnym, zdeterminowanym i faktycznie dojrzałym do tego przedsięwzięcia.
Życzymy Wam kobietki- i ja i W.- dojrzałości do tej decyzji, determinacji, przełamania strachu, oklejenia tych kolan, serca i czego jeszcze trzeba i spróbowania. Życzymy byście były tak szczęśliwe jak MY.
Iwcia napisał
Dziękuję , przepiękny wpis :) ciężka praca doszliscie do tej miłości i tego cudownego dnia ślubu :) pozostaje mi życzyć Wam wszystkiego co najlepsze , miłości i wytrwania w tej wspólnej drodze. A ja wciąż trzymam się dedykacji, która napisałaś mi w Twojej książce na spotkaniu autorskim w Arkadii. Żeby była inspiracją do zmian. Jest! Nawet gdy jest pod górkę i dopada mnie zwątpienie wierzę że poukładać ta układanke. Dziękuję i sciskam!
ewkamewka napisał
Uwielbiam czytać Twoje teksty. Trafiłam tu przypadkiem, ale już teraz wiem, że zostanę na dłużej… kilka dni temu kupiłam Twoja książkę, może banalnie powiem, ale mam wrażenie jakbym czytała o sobie… też wzięłam ślub w wieku 22 lat, też byłam „marzycielka”, która wierzyła w dobre intencje wszystkich wokół i wiecznie tłumaczyła wszystko, co złe. Jestem w trakcie rozwodu. I wiesz… dziękuję Ci za to, co piszesz tutaj, czy na instagramie. Dzięki Tobie wiem, że nie tylko ja mam takie odczucia, nie tylko ja to wszystko tak przeżywam. W końcu odnoszę wrażenie, że ktoś mnie rozumie. Że też tak miał… to duża ulga. Dziękuję. I coz mogę powiedzieć.. oby Twoje szczęście trwało wiecznie, życzę Ci tego z całego serca :*
J.K. napisał
Jeszcze raz gratuluję, mam nadzieję że mi też się kiedyś tak uda, ja chyba dopiero teraz zaczynam słuchać twoich rad i korzystać z Twojego doświadczenia, pozdrawiam serdecznie
Asiunia napisał
Jeszcze raz gratuluję, mam nadzieję że mi też się kiedyś tak uda, ja chyba dopiero teraz zaczynam słuchać twoich rad i korzystać z Twojego doświadczenia, pozdrawiam serdecznie
koma napisał
Gratulacje ! Przede mną jeszcze długa droga :)
Mama napisał
Brawo brawo brawo! Uwielbiam Cie:-) Pomagasz mi kazdego dnia (Twoje wpisy), a jestem na dnie, w totalnej rozsypce juz od 3 lat… Rozwodze sie, to ja podjelam decyzje, a nie chce tego rozwodu najbardziej na swiecie Czy ja jestem normalna? Tobie gratuluje z calego serca, bo-choc zabrzmi to moze przesadnie i gornolotnie to- sa dni, ze zbieram sie tylko dzieki Tobie ( Twoim wpisom)…Tylko nie przestawaj pisac:-) bo robisz SUPER ROBOTE!!! DZIEKUJE I PROSZE O WIECEJ PRZEMYSLEN RAD CZASAMI I KOPOW W TYLEK.MOZE W KONCU SIE OGARNE BO DLUZEJ JUZ TAK DALEJ NIE DA SIE ZYC
megg napisał
do mama
pamietaj ludzi kobiet na dnie jest masa
nie jestes sama\
ja tkwie i marze o rozwodzie ale strach o zdrowie i zycie zmusza do tego,,,udawania i fikcjii’
Agata napisał
Dziękuję. Fakt nie było łatwo ale już dzisiaj mogę powiedzieć, że ta bolesna droga przybliżyła mnie do prawdziwego szczęścia. Dzisiaj tak naprawdę rozumiem dogłębnie Twoje myśli ubrane w słowa i zawsze warto jest walczyć o swoje marzenia ukryte w głębi swojej duszy… Jeszcze raz dziękuję od tak po prostu
Anna napisał
Ja właśnie podjęłam decyzję o rozwodzie. Nie będzie to łatwe, bo dodatkowo ucierpi na tym dwójka naszych małych dzieci. Ale czy warto się łudzić? Czy warto czekać i ciągle dostawać po tyłku? Pewne sprawy mnie już przerosły i w pewnym momencie stwierdziłam, że nie tego oczekuje, nie tak chcę żyć. Niestety mój mąż uważa, że to moja fanaberia. Na dodatek niszczy mnie psychicznie. Nie próbuje nawet w najmniejszym stopniu zawalczyć o nas. Ja sobie jakoś poradzę, ale jak myślę o dzieciach to serce mi pęka.
Mama napisał
Do Anna…Ja tez mam 2 malych Dzieci.O tez sie ludzilam, dawalam tysiace szans, tlumaczylam, prosilam…i echo.W koncu to ja podjelam decyzje o rozwodzie (choc to ostatnia rzecz, ktorej chcialam) i teraz to moja wina, bo przeciez on rozwodu nie chcial.Szkoda tylko, ze zapomnial, co do tej mojej decyzji doprowadzilo…Tez czekalam i wciaz dostawalam po tylku.Jestem w trakcie rozwodu i cholernie ciezko…Korzysci, ktore widze na chwile obecna- Dzieci nie widza klotni i braku szacunku w stosunku do mnie, nie jestem non stop oszukiwana…duzo??? malo??? sama nie wiem…a poza tym to horror…
Magda napisał
Anna, Mama ja przeszłam/ przechodzę to samo.Jestem już po rozwodzie pół roku, z jednej strony cieszę się że od niego odeszlam, bo mam spokój psychiczny a z drugiej strasznie mi żal ze tak wyszło.To ja się wyprowadziłam, zostawiając fajną pracę, znajomych,bliskość dużego miasta. Przykre że ma dzieci gdzieś,że o nas nie walczył..