Zastanawiałyście się kiedyś czemu serial i film „Seks w wielkim mieście”, pokochało tak wiele kobiet? Dlaczego uwielbiają główne bohaterki, z zapartym tchem śledzą ich losy i zachwycają się ich życiem? Może dlatego, że serial pokazuje historie i kobiety, którymi chciałybyśmy być i losy, które chciałybyśmy przeżyć, tylko nie stać nas na ich szaleństwa?
Kobiety uwielbiają filmy i seriale o szalonych babkach, takich, które umieją postawić na swoim, które o siebie walczą, które wylewają kawę na szefa, rzucają talerzami w męża, umieją zbajerować największego przystojniaka w barze a potem zbałamucić go gdzieś i zostawić bez żalu- a przy tym bosko się prezentują. Jak to wygląda w realu? Zwykle zupełnie inaczej. Mąż traktuje nas jak podkuchenną, nie chce nam się malować i układać włosów, ciuchy wolimy wygodne, szpilki zakładamy na wesela, mało kogo bałamucimy (zwykle pierwszym i ostatnim jest mąż, który potem zamienia się w Ferdka Kiepskiego) bo jesteśmy strasznie pruderyjne. Szef może nas gnoić i mobbingować latami a my i tak posłusznie będziemy go słuchać itd… Co więc takim paniom zostaje? Zachwycaniem się przebojami innych. My wolimy zwykle bezpieczne miejsce na kanapie z popcornem i winem w dłoni. Kochamy wyobrażać sobie robienie rzeczy, na które przenigdy byśmy się nie zdecydowały, snuć historie i marzenia od tych dotykających codziennych spraw po najgorętsze fantazje łóżkowe. Właściwie czemu się na nie nie zdecydować? Dlaczego więc nie stać nas na przełamanie się i zawalczenie o to, by nasze życie było choć trochę zbliżone do tego Mirandy?
Jesteśmy kobietami, mamy mega dużo potencjału, możemy robić wszystko! Każda z nas może ekstra wyglądać, każda ma szansę na miłość, każda może uwodzić, skradać serca a nawet…posiadać pokój wyłącznie na buty! Serio! Oczywiście łatwiej i bezpieczniej jest zostać w sferze marzeń, ale czy satysfakcjonująco? Zdajecie sobie sprawę z tego, że najwięksi milionerzy i przedsiębiorcy zaczynali od niczego a często od długów? Wielu z nich musiało kilkukrotnie zaliczyć bankructwo by znaleźć się na swojej pozycji. Oznacza to dla mnie, że nie ma wytłumaczenia dla nie sięgania po swoje marzenia- nawet te najśmielsze.
Prosty przykład. Zawsze chciałam być pisarką, sama planować sobie dzień i czas. Móc wyglądać jak milion dolców kiedy chce a kiedy nie chce, chodzić w dużym swetrze i skarpetach. Pisać do gazet, spotkać totalnie hot bruneta, nie musieć się w niczym ograniczać i mieć garderobę i własne szpilki z czerwoną podeszwą. Jak to się miało do mojego życia? A no nijak. Mąż blondyn, harowanie w kilku miejscach, zero wolnego, zero czasu by nawet pomarzyć, mnożące się problemy, długi i ograniczenia- nic nie zapowiadało sielskiego obrazka ze snów. A jednak… wszystko się zmieniło. Zaczęłam pisać, teraz właściwie głównie piszę. Ubieram się jak chce i kiedy chce, hot brunet spadł mi jak z nieba a do tego na pierwsze urodziny przy mnie uciułał jakoś na moje szpilki. Nawet w mojej maleńkiej kawalerce, udało się prze aranżować kanciapę na mini garderobę ze ścianą butów. No więc jak myślicie…bezpiecznie śnić czy działać na całego?
Dodaj komentarz