Dlaczego ważne są początki związku oraz ile w nich może zaważyć o naszych dalszych wspólnych losach, pisałam jakiś czas temu. Zwracałam uwagę, że rewelacyjny początek nie musi być wyznacznikiem tego, że później również będzie idealnie jak i odwrotnie. Wydaje mi się, że większość z nas, wspominam początki swoich relacji i miłość z łezką w oku, może jakimś rozrzewnieniem czy ciepłem w sercu. To specjalny czas, od którego wiele zależy. Poznajemy się wtedy, każda wspólna minuta jest na wagę złota, zwykle jest romantycznie, różowo i pięknie.
Kiedy ja przypominam sobie początek mojego związku z W. tez uśmiecham się z rozmarzeniem mimo, że to tak naprawdę był to zupełnie normalny i zwyczajny czas. Nie dostrzegam zupełnie nic niezwykłego ani w kilku randkach, ani w czasie poznawania się. Nie robiliśmy wtedy nic czego nie robilibyśmy teraz…i chyba to właśnie jest dla nas najfajniejsze :)
Poznaliśmy się przypadkiem. Żadne z nas nie szukało wtedy partnera. Ja rozwiedziona i totalnie zniesmaczona napotykanymi panami, on w kilkuletnim związku w którym czuł się ograniczany, stłamszony i nie jak on. Dwa silne charaktery, dwie skomplikowane, smutne historie i dwoje ludzi, których wielokrotnie zawiodło życie i ludzie- doświadczeni i bez złudzeń. Żadne z nas nie żyło bajkowymi i cukierkowymi wizjami miłości, oboje mieliśmy przeróżne doświadczenia a za sobą związki, które zwyczajnie nas rozczarowały. On przygotował się do ważnych koncertów, ja do tego by odciąć się od toksycznych relacji, przeszłości i ograniczających mnie spraw. Nie planowaliśmy się zakochać czy związać. Po prostu pewnego deszczowego dnia spotkaliśmy się na sali prób, przywitaliśmy i tyle. Ja pomyślałam „dupek”, on pomyślał „dziunia” i tyle. Stało się jednak coś, co w jednej chwili zmieniło ten niefartowny początek znajomości. Mieliśmy szansę po prostu spojrzeć w swoje oczy i wierzcie mi, moment nie był cukierkowy, romantyczny i magiczny czyli taki jaki w tej chwili macie w swojej głowie. Było głośno, na stole kieliszki z wódką, gwar i kupa ludzi. Mimo wszystko ten jeden moment powiedział mi o nim a jemu o mnie, wszystko czego potrzebowaliśmy by podjąć wyzwanie. Mówię tu o wyzwaniu, nie bez powodu. Byliśmy nim dla siebie niewątpliwie. Ja wreszcie miałam naprzeciwko siebie faceta z krwi i kości, który nie bawi się w durne gierki, który może odstraszyć bezpośredniością i siłą a on kobietę po przejściach, charakterną, taka której nie uginają się nogi gdy on się uśmiechnie t taką, która przede wszystkim, umie mu powiedzieć „nie”. Dla obojga była to nowość, którą przyjęliśmy z entuzjazmem i bardzo serio. Sprawa była prosta i szybka. On powiedział mi o sobie i swojej sytuacji już drugiego dnia, ja mu o swojej oraz zajęłam stanowisko. Powiedziałam, że nigdy nie będę trzecią, więc cokolwiek się wydarzy, musimy w tym być tylko my dwoje.
Nie wiem czy chodziliśmy na randki…nie wiem czy to nazwać randkami. Nie było kwiatów, czekoladek, opijania się kawa, kina czy innych rzeczy. Spotykaliśmy się w gronie znajomych, wspólnie jedliśmy, tańczyliśmy, wygłupialiśmy się, szeptaliśmy do siebie gdy byliśmy blisko. Jego pierwsza wizyta u mnie to może faktycznie była randka bo odebrał mnie z pracy, byliśmy na winie, spacerze a potem zaprosiłam go do siebie na kolacje i tak skończyło się na gadaniu do 5:00 rano. Nic nie pośpieszaliśmy, nie ukrywaliśmy . Było swobodnie, normalnie i dobrze. Nie wypełnialiśmy czasu pustymi słowami czy gestami to, że byliśmy prawdziwi, dosyć szybko wywołało u nas niezwykłe przywiązanie do siebie. Kiedy się starasz, przywiązujesz, automatycznie zależy Ci również. I to jest chyba najfajniejsze.
Iwona Balewicz says
Witaj Karolina , dzisiaj mam w koncu czas napisac pare słów. Bardzo sie cieszę ,ze kliknełam na link. Co prawda nie zawsze wszystko czytam ale musze cos dla siebie zrobić, Wiem ,wiem trzeba sie za siebie wziąść . Moze jakieś postanowienie na Nowy Rok bo wcześniej nie dam rady. A co co Twojego artykułu to sie po prostu wie ……….cały czas czekam i przeważnie jest nie tak jak bym chciała///rozwiedziona po 27 latach od 5 lat na obczyżnie prawie 4 lata w zwiazku partnerskim—pomyłka od samego czasu wiedziałam ale ciagnełam to bo mam swoje lata …aż w koncu dałam za wygrana i odeszłam teraz jestem sama….cięzko bo zawsze był obok mnie ktoś czasem mam dość życia chcę odpocząć!!!nie mam sily na walkę … przez całe życie…. nie wiem może się prześpię z tym problemem. Moze jutro się zbiorę i napiszę jak było ze mną …na początku pozdrawiam serdecznie!