!!NOWY POST!!
Dziś z zaskoczeniem stwierdziłam, że przecież to 4 urodziny mojego bloga. Z zaskoczeniem, bo w ferworze codziennej walki o przeżycie na macierzyńskim, zapomniałam o tym wzniosłym święcie :D Stało się więc trochę nostalgicznie. Standardowo jak to przy urodzinach: podsumowania, rozmyślania, liczby, plusy, minusy, sumowanie osiągnięć i rozliczanie zmian… I jak to co jakiś czas, zastanawiasz się po co to robisz i czy kierują tobą te same pobudki, które popchnęły Cię do tego by zacząć te przygodę…
Ludzie dzielą się na takich, który piszą blogi bo chcą przekazać coś innym, pragną podzielić się jakąś wiedzą czy doświadczeniem (lub zwyczajnie lubią pisanie) i na tych którzy wierzą, że da im to sławę, rozpoznawalność i ostatecznie, łatwe pieniądze. Grupa numer dwa, śmieszy mnie najbardziej, bo to najczęściej licealiści lub młodziaki ruszające na studia i marzące o łatwej kasie, fajnych gadżetach i „fejmie” ;) Czy faktycznie blogowanie daje te rzeczy? Cóż, pewnie te wiele lat temu, kiedy osób robiących coś takiego czy tak zwanych „szafiarek” było w Polsce pięć na krzyż- tak. Z biegiem lat sprawa się skomplikowała, ponieważ pojawiła się masa konkurencji, możliwość kupowania lajków i udawania, że jest się cool, bez konieczności zaharowania się aby stworzyć wartościowy kontent na swojego bloga, fb czy IG.
Jak czuje teraz? W jakim punkcie jestem? Czy żałuje? Czy blog dał mi sławę, pieniądze i fejm? Cóż…rozczaruje Was J Każdy, kto obserwuje mnie od początku wie, ile serca wkładam w to miejsce. Wymarzyłam sobie taką bezpieczną i przyjazną przystań dla rozwodowych i związkowych rozbitków i udało mi się ją stworzyć. Mimo to, nie żyje z bloga, nie jestem celebrytką i…absolutnie nie jest mi z tego powodu przykro. To coś co dla mnie jest ogromnym sukcesem. Wydaje mi się, że w pewnym sensie odczarowałam to jak widziało się te kilka lat temu osobę rozwiedzioną a jak jest teraz. Kiedyś dziewczyny czytały mnie ukradkiem, nie przyznawały się, że wiedzą co to za blog, bały się polubić czy udostępnić jakiś post, no bo „co ludzie powiedzą?”. Teraz już się to raczej nie zdarza. Nie dlatego, że promuje rozwody, lekkie podejście do związków i chwalenie się tym statusem. Absolutnie! Pokazuje się, że to porażka, która jak każde potknięcie w życiu, może nas czegoś nauczyć, można ją przeżyć i trzeba wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość, aby więcej nie popełnić starych błędów. Nie do końca świadomie, stałam się (jak to ostatnio powiedziała redaktorka Pytania na Śniadanie), specjalistką od rozwodów. Moje czytelniczki jednak nigdy by mnie tak nie nazwały. Myślę, że traktują mnie raczej jak dziewczynę, która się nie poddała. Otrzepała się, podniosła i pokazała, że się da. Taki jest przekaz i tego chciałabym tu uczyć każdego dnia.
Codziennie uchylam Wam drzwi do mojej codzienności. Pokazuje jak żyje i ile się u mnie zmieniło. Potwierdzam, że to co mówię i doradzam, ma potwierdzenie w rzeczywistości. Ciężka praca, duża samokrytyka, samokontrola, odnajdowanie siły w małych rzeczach, cieszenie się życiem, czerpanie doświadczeń i wiele innych. W związku z tym, że dzięki temu, nawiązała się między nami taka więź, najistotniejszym medium obok bloga, stał się dla mnie na przestrzeni ostatniego roku Instagram (https://www.instagram.com/karo_again/ ). To tam codziennie do Was mówię, pokazuję się w różnych sytuacjach, udowadniam, że kobieta to nie tylko dom i partner, ale wiele innych fajnych, ciekawych i babskich rzeczy.
Dzięki temu miejscu, nawiązałam tez sporo ciekawych przyjaźni i znajomości. Poznałam masę fajnych ludzi, mogłam wziąć udział w paru projektach, przemówić do Was nie tylko za sprawą bloga czy Internetu, ale również radia i telewizji. W końcu najważniejsze- napisać swoją autorską książkę, która była spełnieniem najskrytszych marzeń. To ona (trochę jak ja w pigułce), towarzyszy wielu z Was. Niejednokrotnie czytałam, że są osoby, które się z nią nie rozstają i zawsze noszą w torebce. To dla mnie wielka sprawa! To wasze historie i maile, udowadniają mi, że to co robię, ma sens. W chwilach zwątpienia, zmęczenia, frustracji w natłoku miliona spraw, przywołują do porządku i stawiają do pionu. Bo ja również czasem potrzebuję motywacji!
Dziękuję Wam za ten czas i liczę na kolejne i kolejne urodziny… Mam nadzieję, że nadal ze mną będziecie!
Dodaj komentarz