Wyobraźcie sobie, że w uczuciach można kalkulować, co więcej- powinno się to robić. Niekoniecznie mówić o tym na głos, nie debatować przy piwie i nie zamieniać wszystkiego co czujemy w tabele i wykresy, ale zdroworozsądkowe szukanie plusów i minusów. Na pewno część z Was oburzy się na te słowa. Romantyczne dusze obruszą, że miłość, uczucia i związek nie powinien być rachunkiem zysków i strat, że to głos serca ma przemawiać przez nas a nie to co nam się „opłaca lub nie”.
Nie do końca tak to wygląda, dlatego właśnie postanowiłam wejść w taką oto polemikę. Musicie wiedzieć, że ja jako człowiek gatunku żeńskiego, jestem romantyczką. Łamią mi serce romantyczne gesty, męskie łzy, atmosfera świec, altany owiane mgłą, rzewne i tandetne filmy, wyznania miłosne, kwiaty, czekoladki i romantycznie niespodzianki. Jestem wrażliwcem, który łatwo się wzrusza, zakochuje do szaleństwa albo wcale. Kalkulacje w moim przypadku zawsze były abstrakcją- zarówno te związane z liczeniem kasy, wydatkami, budżetem domowym jak i uczuciami. Brzydziłam się tym no bo jak? Kalkulować uczucia?
Tradycyjnie rzeczywistość zweryfikowała moje podejście do całości sprawy. Oczywiście nadal jestem romantyczką, uwielbiam słitaśną tęczową aurę od czasu do czasu, zwroty akcji rodem z amerykańskiej komedii, ale nie daje się w temu poddać całkowicie. Zbajerować jak małolatka i potem rozpalona myśleć o tym godzinami przed snem. Romantyzm jest potrzebny- ba! Jest niezbędny! Niestety my kobiety, mamy problem z oddzieleniem tego co rzeczywiste i prawdziwe od fikcji, i romantycznego odurzenia kiedy to nowa znajomość zaczyna nabierać rumieńców. Palpitacje serca, drżenie nóg i rąk… Same sobie przypomnijcie jak łatwo było ostatniemu męskiemu przedstawicielowi, wywołać w was ten stan. Zgadzam się, że to cholernie miłe, że często dlatego kuszą nas nowe relacje- by to poczuć znowu. Niestety jest to stan, w którym większość z nas kompletnie traci czujność i wyłącza rozum. Potem budzimy się z hukiem, kiedy nagle „miłość” się kończy, romantyzm ulatuje, albo kandydat okazuje się kompletnym baranem. Czasem dramat jest nieco mnie bolesny- okazuje się po prostu, że nie jesteśmy tak dopasowani jak byś chciała, że nasze zainteresowania się nie pokrywają, że chemia nie jest dostatecznie silna, że nie zadowala nas spędzany wspólnie czas itd. Właśnie po to jest kalkulacja. Wyłączenie na sekundę serca i emocji a włączenie głowy.
Co powinniśmy dokładnie kalkulować? Tak naprawdę wszystko. Przemyślenie i przeanalizowanie kontaktu z drugą osobą nawet w początkowej fazie może być na prawdę bardzo pomocne i ustrzec nas przed popełnieniem błędu pogłębienia nietrafionej relacji i znajomości. Kalkulacja ta na pewno jest łatwiejsza, jeśli druga strona jest otwarta, szczerze i serio rozmawia z nami na wszystkie tematy tak, że jesteśmy w stanie ocenić ja na różnych polach. Gorzej jest z milczkami i bajerantami, którzy mówią dużo, ale jest to pustosłowie ( takich od razu bym skreślała, ale to tylko moje subiektywne zdanie). Warto zwrócić uwagę ( oczywiście opisuje to wszystko bardzo ogólnie- może kiedyś pokuszę się o napisanie książki;)) na:
- A) Jak dana osoba na Ciebie patrzy. Czy jest to wzrok zainteresowany, analityczny, pełen podziwu, zachwytu czy obleśny, oślizgły i tępy.
- B) Jak dana osoba nas traktuje: czy z szacunkiem, czy szanuje nasz czas, czy otwiera nam drzwi, liczy się z naszym zdaniem, kontaktuje wtedy gdy obiecała, dotrzymuje obietnic nawet jeśli są błahe, czy daje sygnały, że jej zależy itd. Pamiętajmy by te punkty ocenia jak tylko się da neutralnie i na chłodno. Wkręcanie sobie, że dba bo raz się zapytał o to jak się czujesz nie kwalifikujemy jako „dbanie”.
- C) Słuchaj o tym co planuje, czego oczekuje od życia, jak widzi swoją przyszłość, rodzinę, związek, pracę, rozwój, gdzie chce mieszkać, jak dzielić obowiązki, jak widzi związek, partnerstwo, czy nie dzieli was religia, polityka a jeśli tak, to czy jest to do pogodzenia.
- D) Zwróć uwagę jak mówi o swoich byłych, o zakończonych związkach i relacjach, jaki ma do nich stosunek, jakie powody rozstania podaje i czy te relacje faktycznie są już przeszłością.
- E) Zwróć uwagę na to jak się Wam rozmawia. To jest jeden z najważniejszych elementów. Nie chodzi tu tylko o pisanie ze sobą, rozmowy telefoniczne, ale przede rozmowę na żywo, mowę ciała, wzrok, gesty, tematy, swobodę i naturalność. Prawda jest taka, że albo od razu łapiesz z kimś kontakt i jest on 100% naturalny i żywy, albo nie.
- F) Jest to pojęcie jak czarna magia bo ludzie o niej mówią, ale nie umieją nigdy do końca jej wytłumaczyć. To jest pewnego rodzaju magnetyzm, fizyczność, chęć zacieśnienia relacji, świadomy pociąg do siebie. Można ją wywołać, może być w nas od początku, często usypia naszą czujność, staje się wrogiem trzeźwej oceny sytuacji. Starajmy się by chemia fizyczności i bliskości z balansowałasię z tym magnetyzmem- wtedy jest idealnie.
Jeśli już posiadamy odpowiedzi na powyższe pytania i są one całkowicie szczere i prawdziwe (jesteśmy ze sobą szczerzy), możemy ocenić drugą osobę i na trzeźwo podjąć decyzję czy taki ewentualny związek ma jakiś sens. Wiadomo, że chemia, chwila, zauroczenie, wygląd drugiej osoby mogą nas kusić i czarować, ale wierzcie mi- kalkulacja sytuacji, plusów i minusów, ewentualnych zysków (nie mówię o zyskach materialnych!) i strat, może nas uchronić przed zawodem, złamanym sercem i przede wszystkim strata naszego czasu i energii. Nic mnie tak nie boli jak zaangażowanie się w jakąś relacje, włożenie w nią siebie i poświęcenie jej uwagi a potem ochłonięcie i zdanie sobie sprawy jakim się było ślepym, głuchym, usprawiedliwiającym wszystko i naiwnym.
Szanujmy swój czas i siebie, nie dawajmy szans relacji, które od początku kuleje i nie spełnia naszych oczekiwań. Jeśli już na starcie czegoś nam brak, coś „nie styka”, nie działa, wywołuje obawy- zróbmy bilans, wypunktujmy kandydata lub kandydatkę i oceńmy realne szanse nas, jako pary razem.
Ola | Mikmok blog says
Trzeci podpunkt jest moim zdaniem bardzo istotny, a często zupełnie go ignorujemy wierząc, że uda nam się „dotrzeć”. Miałam tak z moim byłym – wierzyłam, że różnice między nami nie są zbyt wielkie, jednak teraz, z perspektywy czasu widzę, jak oboje zradykalizowaliśmy swoje poglądy i obecnie reprezentujemy przeciwległe strony barykady. Cieszę się, że związek skończył się na dość wczesnym etapie, bo teraz mogłoby być już za późno ;) W sensie, straciłabym wiele lat na człowieka, z którym nie istniałaby dla mnie wspólna przyszłość.
kmk says
Kolejny świetny wpis. Jestem oczarowana! Pozdrawiam :-*
Mariola says
Kolejny raz z przyjemnością czytam wpis. Niecierpliwie czekam na kolejny!
Chomiczek says
Ja bym tego nie nazwała kalkulacją, to ma takie negatywne nacechowanie. Bardziej bym to ujęła, kochaj siebie na tyle mocno i szanuj, by być z osobą, przy której czujesz się ważna, kochana, szanowana i doceniana. I to powinno działać w drugą stronę :-) a z podpunktami się zgadzam. Trafnie dobrane obszary do obserwacji siebie w odbiciu przy drugiej osobie
Lisbeth says
Doskonały wpis. Czasami w miłosnym odurzeniu zapominamy o kilku przyziemnych, acz bardzo istotnych na przyszłość kwestiach. Chętnie przeczytałabym jakie jest Teoje zdanie o mężczyznach ” narcyzach”. Jest to bardzo poważny problem a kiedy zdajemy sobie z niego sprawę najczęściej uzależnienie od delikwenta jest tak silne, że trudno wyjsć z takiego chorego i niszczącego układu. Lubię czytać Twoj blog. Robisz dobrą robotę! Powodzenia!