Jesteś w związku i myślisz o ślubie? A może już jesteś mężatką lub rozwódką? Wróć więc do momentu, kiedy w Twojej głowie po raz pierwszy zakiełkował pomysł wejścia w związek małżeński. Pamiętasz go? Przypominasz sobie czemu właściwie o tym pomyślałaś i tego zapragnęłaś? Jakie były pobudki? Co tak naprawdę było powodem dla którego właśnie z tym konkretnym człowiekiem, chciałaś zbudować rodzinę, wspólny dom i razem czekać na starość?
Pytam o to swoje koleżanki, kolegów, rodziców, znajomych, którzy szykują wesela i sama siebie. Odpowiedzi jest wiele. Dominujące to oczywiście te o ich idealnym dopasowaniu i miłości. Co jednak tak naprawdę powinno determinować taką decyzję i jakie inne odpowiedzi słyszałam? Jeśli jesteście ciekawi subiektywnej oceny Rozwiedzionej to zapraszam do lektury.
- Chce ślubu bo się kochamy.
Osoby które najczęściej w ten sposób argumentują swoją decyzję, mogą się dzielić na dwie skrajne grupy. Na tą, która naprawdę się kocha, wierzy w tą miłość oraz jej potencjał, oraz taką która za nic nie wie , czemu właściwie chce tego ślubu, ale…zaręczyny, obrączki, data wybrana, rodzice się cieszą, więc w związku z tym, że jak jesteśmy razem to oczywiste, że musimy się kochać, bierzemy ślub.
- Bo jesteśmy romantyczną, szkolną miłością.
Najgorszy powód do brania ślubu…albo prawie najgorszy. Mówię to ja- której się wydawało, że 13letnia znajomość i 6lat związku licealno-studenckiego zagwarantują mi miłość po grób. Niestety, jest to pułapka, w którą wpada wiele osób. Pierwsze zauroczenia, miłości, kontakty fizyczne i studencka sielanka. Wydaje nam się, że znamy się na wylot, jesteśmy taaaacy dorośli i na pewno nic nigdy nas nie rozdzieli. Zapominamy jednak o tak ważnej rzeczy jaką jest rozwój. Tak, rozwój. Coś co nas zmienia, kształtuje, wpływa na nasze zachowania, preferencje i światopogląd. Jest to okres, w którym dopiero dojrzewamy i stajemy się „docelowym człowiekiem”. Jak więc możemy ocenić czy będziemy w stanie się dogadać, nie wiedząc jaka będzie ostatecznie ta druga osoba?
- Bo zaliczyliśmy wpadkę.
Jest to na pewno jakiś powód, ale czy do ślubu…? Dziecko to szalenie ważny krok. Z nim się nie rozwiedziemy- będzie z nami zawsze. A skoro będzie zawsze to ta osoba, z którą je mamy, zwykle też. Sam poród oraz pierwsze miesiące macierzyństwa, to szalenie trudno czas i próba. Dla nas, naszych nerwów, możliwości przystosowania się do nowej sytuacji oraz naszego partnera. Ślub również… Pytanie czy tak dwie ważne rzeczy i decyzje na raz to dobry pomysł?
- Bo rodzice nas męczą o ślub.
No genialny powód! Przecież to rodzice będą żyli z moim mężem. Oni urodzą mu dziecko, będą prać jego majty i spędzą każdy kolejny dzień życia. Hmmmm a może nie oni tylko Ty? Więc czemu skoro to ty z nim będziesz, decyzja ma należeć do nich a ty się jej spokojnie poddajesz? Jak coś pójdzie nie tak to nie będziesz mogła złożyć u nich reklamacji. Zdajesz sobie z tego sprawę? Rodzina może dopytywać, napierać i drążyć, ale wtedy należy uciąć temat i uświadomić ją gdzie kończy się ich rola a zaczyna Twoja. To jedyne słuszne wyjście.
- Jesteśmy razem 3 lata i tak wypada.
Ślub to nie jest coś co wypada lub nie. Zapamiętaj to sobie. Ślub to szalenie ważna decyzja, ponieważ dotyczy Ciebie, jego i dotyka Waszych rodzin. Po kilku latach bycia ze sobą oczywiście warto rozważyć co dalej, ale na pewno nie podchodząc do sprawy „ weźmiemy ślub bo jesteśmy już tyle razem”. To się czuje. Albo nie widzisz poza nim świata i nie chcesz budować swojego życia a potem czekać na jego jesień z kim innym albo nie. To pytanie, na które nie odpowie nikt poza Tobą.
- Bo nikt inny mnie nie zechce.
Fatalny powód. Dlaczego? Bo skąd do cholery możesz to wiedzieć?! Weźmiesz pierwszego lepszego na męża bo Cię akceptuje i znosi? A Ty go akceptujesz i znosisz? Chcesz z nim być już zawsze? Na prawdę tak bardzo musisz mieć ten złoty krążek na palcu, że z powodu zwykłego strachu i lęku oraz braku wiary w siebie, wyjdziesz za niego? Wyjdź z domu i szukaj swojego własnego ideału.
- Bo nie chcemy dalej mieszkać ze sobą na „kocią łapę”.
Hmmm…to zamieszkajcie osobno, albo olejcie komentarze babć i ciotek? Jeśli nie czujecie zupełnie małżeństwa, sformalizowania Waszej relacji, to po co się w to pakować? Mieszkanie przed ślubem, wbrew temu co myślałam jako grzeczna małolata, ma bardzo dużo sensu. Przede wszystkim daje możliwość lepszego poznania siebie na wzajem, oceny szans na wytrzymanie ze sobą na zawsze oraz unikania sytuacji „pozorowanych”. O czym myślę? O sytuacjach randkowych, kiedy jesteś piękna i wyszykowana. Wtedy nie masz jak ocenić jak on się zachowa gdy trzeba posprzątać, posprzątać Twoje wymioty bo się zatrułaś, czy się myje lub czy w czymkolwiek jest w stanie Ci pomóc…oraz jak reaguje na Ciebie nieumalowaną :P
- Bo wszystkie moje koleżanki już mają mężów.
To powód, który mnie bawi. Koleżanka ma to ja też muszę mieć. Ok, jeśli chodzi o torebka, apaszkę czy bucik to ok…ale mąż? To tekst jak z zaściankowych, malutkich wiosek 100lat temu. Mam już 22 lata i dalej brak męża. Czas umierać! Wszyscy już mówią na mnie we wsi „stara panna” a ksiądz w kościele żegna się na mój widok z litością. Dziewczyny, małżeństwo to nie wyścig (pomijając fakt, że naprawdę nie ma się do czego spieszyć). Serio, ślub to poważna decyzja na zawsze. Jej konsekwencje będziesz czuć na sobie nawet gdy się rozwiedziesz. Powinnaś być jej w pełni świadoma, pewna i czuć, głęboko czuć, że tego właśnie chcesz.
Pomijam oczywiście powody w stylu „dzięki temu on dostanie obywatelstwo”, „umieram i chce umrzeć jako mężatka” i inne tego pokroju. Oczywiście opisuje to wszystko nieco sarkastycznie i z przymrużeniem oka, ale dążę do tego, że naprawdę nie dziwię się licznie rozwodów, patrząc i słuchając o powodach zawarcia małżeństw. Powiem więc krótko: zastanów się zanim się zanim popełnisz największy błąd swojego życia.
Niektórzy biorą ślub żeby wyzwolić się od rodziców.