Jestem zwolenniczką podejścia, że jeśli związek to taki, w którym czujemy się dobrze i nie musimy naginać się we wszystkich możliwych rzeczach do partnera a zachować rozsądek i równowagę. Jednak chciałabym dziś napisać o tym jak to my kobiety, kochamy robić z siebie męczennice i właśnie… Naginać się bezustannie idąc na milion kompromisów w związku, w którym ostatecznie nie ma nic z nas.
Jaki jest sens Twojego dopasowywania się na każdym kroku do partnera, gdy nie możesz od niego oczekiwać tego samego? Jaki sens jest w zmienianiu się na siłę by partner była zadowolony? Czy jeśli robisz wciąż coś wbrew swojej naturze, bo Twój partner tego oczekuje to nadal jesteś sobą czy zupełnie innym, nowym człowiekiem, którego chciał sobie „wytresować” Twój partner? Czy uważasz, że jeśli tak bardzo mu nie pasujesz i musisz dopasowywać się do niego na każdym kroku, to on naprawdę Cię kocha i akceptuje? Dla mnie zwyczajnie chce Cię „przerobić” na model idealny dla siebie, którym Ty w tym momencie nie jesteś. Co więcej nawet idąc na rozliczne ustępstwa, nigdy nim nie będziesz i ostatecznie zapewne zostawi Cię znajdując kogoś odpowiadającego jego oczekiwaniom i fantazjom.
Związek to ciągła praca nad sobą- oczywiste! Praca nad sobą nie jest jednak zmienianiem siebie w kogoś kim się nie jest. Zatracanie swojego „ja” to nie jest to. Co gorsza ślepe podążanie za tym co partner chciałby w nas zmienić i zmiany tego to często przymuszanie siebie samej do bycia kimś kim nie jesteśmy, kim się nie czujemy i kogo musimy grać. Coś takiego wyklucza szczęście i szczerość. Praca nad wadami, słabościami, komunikacją, docieranie się, uczenie siebie to jedno i musi być obustronne i wzajemne a wspomniane naginanie się, to coś zupełnie innego.
Miałam kilka koleżanek, które wchodząc w związek z nowym partnerem diametralnie się zmieniały. Chudły lub tyły, pozbywały się całości garderoby, zmieniały diametralnie zachowanie, wygląd, sposób bycia a nawet swoich znajomych, wymieniały na tych, których narzucał im partner. Jedna zmieniła nawet pracę, na podobną do jego, bo partner wstydził się, że pracuje w przedszkolu.
Czy związek bez półśrodków ma racje bytu? Odpowiem – tak, tylko taki ma racje bytu, bo po 1. Konieczność półśrodków to nie związek, 2. Wiążemy się ze sobą nie po coś a z jakiegoś powodu, 3. Z jakiegoś powodu on chce być z Tobą a Ty z nim a nie z kimś kogo wykreuje, 4. Negocjacje, kalkulacje, fuzje, modernizacje to nie terminologia związkowa a czysto biznesowa i korporacyjna. Nie daj zrobić z siebie projektu, który być może rokuje. Bądź planem, w który on i Ty wchodzicie na całego i va bank.
Maria says
Mój były. myslal że zrobi że mnie niewolnice.. no I się przeliczył . Dlatego to już” były”. Całe zycie mu coś wiecznie nie pasowało. A po rozwodzie to się ocknął, nie wieżył że to zrobię
Maria says
U mnie też tak było no i też nie wierzył
Pezzini says
Kiedyś dawno dawno temu byłam w takim związku i to co mogę dzisiaj powiedzieć to szczególnie zagrożone są kobiety które nie poznały jeszcze dobrze siebie i szukają swojego pomysłu na życie i są otwarte. Bardzo doświadczony parter może chcieć ulepić sobie i wychować kobietę na swoje upodobania. to bardzo ważne żeby takiej kobiecie w pewnym momencie włączyła się czerwona lampka gdy partner zacznie wymagać czegoś na co ona może nie miećochoty. Ważne żeby słuchać siebie. Mieć swój pomysł na siebie.Oczywiście w związku piękne jest to że dzielimy się doświadczeniami,wiedzą z partnerem i często przełamujemy swoje granice, należy jednak zawsze wiedzieć czy „To” faktycznie nam w duszy gra. Fajnie jest sprawiać partnerowi przyjemność i zrobić czasem to co mu się podoba ale powtarzam jak mantrę- zdrowy egoizm!
Do tego posta proponuję napisać kontynuację o szantażu emocjonalnym. W moim starym związku wkradł się niewiadomo kiedy. Ludzie myślą że takie zachowania są jawne,proste do odczytania – mylnie niestety. Nie wiadomo kiedy stajemy się marionetkami kierowanym przez poczucie winy, kompleksy i odpowiedzialność.
Pozdrawiam
A
Jestemsoba says
Moja historia…Poszłam w lewo to czemu nie w prawo, poszłam w prawo to czemu bez czapki… Odchudzałam się, wymieniłam całą garderobę, poszłam do innej pracy, przestałam spotykać się z koleżankami, które jemu nie odpowiadały, pod koniec straciłam kontakt z rodzicami…Odeszłam…nie wytrzymałam. On po miesiącu miał już nową, z którą teraz ma dziecko. Ja jestem sama. Jestem sobą. I jestem najszczęśliwsza :)
Ewela says
I tak najlepiej jest Być sobą, innym i tak nie dogodzimy.
A nawet jeśli dogodzisz to na krótką chwilę, bo zaraz będą wymagać czegoś innego.
Mama mówiła czy chuda czy gruba ktoś powinien kochać, bo nawet Twój cichy szelest będzie mu przeszkadzać
Alina says
Jeszcze kilka miesięcy temu przeżywałam to samo tzn. byłam kreowana na kogoś kim zupełnie być nie chciałam i nie potrafiłam. Ciągle robiłam wszystko źle, usłyszałam ze przynoszę mu wstyd i powinnam ograniczyć kontakty z rodziną itd itd. Oczywiście to wszystko niewiarygodnie wpłynęło na moją samoocenę byłam jak gdyby zagubionym dzieckiem a mam 30 lat :). Ale w pewnym momencie nie wytrzymałam – wyprowadziłam się i zaczęłam swoje życie na nowo. On w ekspresowym tempie zaczął być z inna. A ja powoli wracam do równowagi. CiĄgle bardzo boli ale to prawda czas leczy rany a ja w głębi serca jestem szczęśliwa bo jestem tak zwyczajnie SOBĄ!!!!!
Katarzyna says
Niestety sama się w to wplatałam. Po 9latach doszłam do ściany na szczęście:)Jestem sama z dwójka chłopców-nareszcie. I szukam siebie:)na nowo
Sylwia says
Mój obecny partner jestem pewna manipuluje mną… ja siebie zatraciłam w tym związku… staram się nie ulegać na każdą jego zachcianke, dlatego często kłócimy się… nie potrafie z niego wyjść… noe boje się być sama bez faceta ale boje się samotności… ale wierze, że już niedlugo będę szczęśliwą singielką…