Ostatnio piszecie do mnie o tekst bardziej osobisty, w którym znowu napiszę o sobie i tylko swoich doświadczeniach bez wdawania się w historie innych – nawet znajomych osób. Postanowiłam zabrać się więc za właśnie taki tekst i połączyć go z tematem, który faktycznie dotyczył mojego związku przez dłuższy czas. Chodzi o odległość i o to czy takowe związku w ogóle mają sens.
Słuchajcie, moje doświadczenia są takie, że przez prawie rok, żyliśmy z W. na odległość. Nigdy wcześniej nie byłam w poważnej relacji, gdzie dzieliło mnie z partnerem prawie 400km. Wydawało mi się również, że to mało realne do ogarnięcia, niemożliwe do utrzymania i bezsensownie – bo w końcu po co wiążąc się z kimś, kogo fizycznie nie ma obok. Jak to jednak w życiu bywa, właśnie taka relacja i związek przytrafił się mi- z zaskoczenia, nieplanowanie i okazał się czymś totalnie nowym i zaskakującym.
Nie będę tu absolutnie pisać o tym, że to superfantastyczne i kompletnie nieuciążliwe, bo tak nie jest. Chyba każda normalna osoba, woli mieć ukochaną osobę blisko niż wciąż tęsknić – tak było i z nami. Sam jednak związek przetrwał nie tylko próbę czasu, ale i wspomnianej odległości. To te przeszkody pokazały mi, że „związek na odległość” i „związek na odległość”, mogą być kompletnie różne i to czy przetrwają, zależy od nas i wielu innych czynników.
Przede wszystkim taki stan nie powinien utrzymywać się latami – życie w związku to wspólne dzielenie codzienności co na odległość jest utrudnione. My godzinami gadaliśmy przez telefon, komunikatory, smsy czy skype. To nie zastępuje jednak bycia obok. To co jednak taki kontakt nam dał to nauczenie nas komunikowania się ze sobą, cieszenia rozmową i mówienia sobie o wszystkim. Czuliśmy też wzajemne wsparcie i mieliśmy poczucie, że w razie czegoś któreś z nas wsiada w auto/samolot/pociąg/blabla car i jest z drugim.
Tęsknota – uczy pokory, cieszenia się czasem we dwoje i niemarnowania go na głupoty czy kłótnie. To ona nauczyła nas korzystania z każdej wolnej chwili razem nawet teraz gdy mieszamy ze sobą już dwa lata. To właśnie te momenty są dla nas najcenniejsze i najważniejsze – staramy się by było ich jak najwięcej.
Dlaczego ludziom nie wychodzą związki na odległość? Myślę, że to kwestia tego na ile jesteśmy zaangażowani w daną relację i na ile nasze wzajemne uczucie jest rozwinięte. To jak z pracą i sukcesami- jeśli pracujesz po łebkach, nie przykładasz się i robisz coś na pół gwizdka nie oczekuj odniesienia sukcesu zawodowego, satysfakcji i dobrej zapłaty. Jeśli nie dajesz z siebie wszystkiego w związku – jest dokładnie tak samo. Odległość nie może być tu wymówką. Mimo, że nie miałam W. na co dzień obok- czułam jego wsparcie i „obecność” 24/h doba i nic nie stanowiło dla nas problemu. Choćby się waliło i paliło, każdy weekend spędzaliśmy razem. Niedzielne rozstania zawsze były najcięższe – już od rana panowała grobowa atmosfera, a jak tylko się rozstawaliśmy ja zalewałam się łzami ;) W. dzwonił z auta po 10 minutach i od razu czuł po głosie, że beczę ;)
Mimo wszystko z perspektywy czasu widzę plusy tej sytuacji – serio, nie każdy związek na odległość nie ma szans. To zależy tylko od nas, sytuacji, zaangażowania, uczuć, podejścia i planów na przyszłość. To jedna z tych sytuacji, która jest tez dla nas próbą- zaufania, siły uczucia, determinacji, zaangażowania. Każdy jednak sam powinien realnie ocenić, na ile to rozwiązanie jest dla niego oraz…czy warto czekać J
Magda says
Piękne. To jest prawdziwy sprawdzian uczuć i nie tylko. A prawdziwa miłość przetrwa wszystko. A ta tęsknota, która rozdziera ci serce paradoksalnie jest cudownym uczuciem bo wiesz, masz tą 100% pewnosc że tak bardzo kochasz i jesteś kochany ❤ tęsknota zbliża jeszcze bardziej a jak znów się spotkacie to chłoniecie siebie każdą komórką swojego ciała i duszy
Daria says
Jestem w zwiazku na odleglosc od roku. Dzieli nas prawie 600 km. Widujemy sie raz na miesiac/ dwa miesiace. Z perspektywy tego roku wiem, ze takie zwiazki maja sens i szanse przetrwac ale pod kilkoma warunkami. Po pierwsze, wazne zeby wczesniej byla zbudowana bliskosc i zaufanie pomiedzy partnerami. To jest fundament kazdego zwiazku, a w zwiazku na odleglosc to juz wymog konieczny. Bez tego nie ma szans na dluzsze relacje. Ja ze swoim partnerem zanim on wyjechal znalosmy sie 5 lat. Mieszkalismy przez ten czas razem. Po drugie, nalezy ustalic zasady i rutyny takiej relacji. To wazne, zeby miec poczucie stabilizacji pomimo rozlaki. Np. my mamy ustalone, ze dzwonimy do siebie codziennie o danej godzinie. Mamy tez ustalony czasookres jego wyjazdu. To daje mi takie poczucie sensu. Bez tego czulabym sie jak w zawieszeniu. Po trzecie, trzeba ustalic jakis wspolny cel/e. Wazne, zebysmy wiedzieli jaki jest cel tego rozstania. Zeby znac jego wage i znaczenie dla naszego przyszlego zycia. Dzieki temu latwiej jest znosic rozlake. Po czwarte, wazne, zeby wykorzystac ten czas jak najefektywniej dla siebie samych. Gdy skupiamy sie na samej rozlace i zyjemy z dnia na dzien nasze zycie powoli traci sens a my stajemy sie coraz bardziej zgorzkniali i zyjemy jakby w jakiejs poczeklani. Nalezy zrobic wszystko, zeby nie byc takim pasazerem czekajacym na pociag. Ja dla przykladu mam cel: opanowac do perfekcji jezyk angielski. Kazda wolna chwile na to przeznaczam. Dzieki temu czuje, ze ten czas bez mojego faceta nie jest czasem zmarnowanym, a jednoczesnie mam ogromna satysfakcje z tego, ze pomimo tesknoty potrafie sie zmobilizowac i zrobic cos konstruktywnego. Nalezy tez sobie uswiadomic jeden wazny fakt. Niewazne czy zyjemy razem czy osobno, wazne jaka jest jakosc tej relacji. Wiem, jak to jest mieszkac kilkanascie lat z facetem pod jednym dachem i czuc sie samotna. To my ludzie budujemy nasze relacje a nie dystans, ktory nas dzieli. Oczywiscie, ze nie jest latwo podtrzymywac bliskosc, kiedy dziela nas setki kilometrow. Ale ile jest takich par, ktore leza kazdej nocy obok siebie w lozku i czuja, ze dziela ich cale mile roznic i morze niepozorumien…
asia says
Trafiłam na tego bloga jakiś czas temu. Chciałabym żeby i mi się udało ale ja dłużej nie potrafię. Świat mi się zawalił… W tym roku się rozwiodłam, kochałam męża ale to teściowa rozwaliła nasze małżeństwo…teraz jestem w nowym związku, nowy partner bardzo dba o mnie, ale ja czuję że sama sie niszczę i nie wiem jak to zatrzymać…. teraz straciłam pracę, mieszkam w nowym miejscu, nie mam przyjaciół, ludzie dookoła są do mnie wrogo nastawieni bo jestem obca, boję się, że nie znajdę pracy, już teraz ledwo co staję z łóżka, jestem totalnie bez sił. Boję się, że sobie odbiore życie bo od dziecka nie mam szczęścia w nim, a ten kryzys jest mega straszny nie umiem sobie poradzić.
Muzzzik says
Idź do lekarza, błagam Cię. Dziewczyno, Ty masz depresję! To żaden wstyd przyznać się do tego. Też jestem po rozwodzie, też byłam bez pracy i bez perspektyw, też chciałam odebrać sobie życie. Poszłam do psychiatry, zaczęłam brać leki, pomogło. Teraz też nie mam lekko, ale leków już nie biorę, walczę o siebie sama. Czasem trzeba skorzystać z pomocy specjalisty. Zła passa nie może trwać wiecznie Kochana. Błagam Cię, nie rób głupot. Idź do lekarza!
Jeśli chciałabyś kiedyś pogadać, odezwij się do mnie, bardzo Cię proszę. Mam niemiecki nr telefonu ale korzystam z What’s App, znajdź mnie po prostu jeśli tylko chcesz (017680524492).
Nie rób głupot!
Ściskam mocno
Joanna
Judka says
Dzień dobry,
cieszę się, ze tutaj trafiłam. :)
Sama doświadczyłam związku na odległość, mało tego relacja rozpoczęła się na jednym z portali randkowych. Podobnie ja u Ciebie zamieszkaliśmy razem (postanowiłam przeprowadzić się do niego) ale po trzech latach nasze drogi się rozeszły. Tak bywa ;) Pozostałam w tym pięknym mieście i tak już mieszkam tutaj ładnych parę lat.
To prawda związek na odległość nie jest dla każdego, ale każdy może spróbować ;)
Dziękuję za wpis!
Pozdrawiam
wika says
Zmiązek na odległość nie powinien trwać zbyt długo. Mój trwał 4 lata , o 3 za długo. W momencie kiedy nastała ta upragniona chwila mieszkania razem okazało się że dużo spraw jest nie tak. Rozeszliśmy sie po roku mieszkania razem.
Honorata says
Tak związek na odległość jest trudny mozna czekać ale ile?. Jesli jest plan na przyszłość ze w koncu razem sie zamieszka ok. dazy sie do tego ale jeśli są dzieci z poprzednich związków jest jeszcze trudniej. Myślę też ze w zwiazku na odległość nie możemy tak naprawde poznać tej drugiej osoby , kiedy w koncu sie spotkamy jesteśmy tak szczęśliwi ze nie widzimy wszystkiego ,dlatego pewnie gdy w koncu razem sie zamieszka okazuje sie ze jestesmy inni
marysia says
Przerobiłam zwiazek na odległość pól roku i nic z tego. Widywaliśmy raz na miesiąc. Oczywiście byly codzienne długie rozmowy , smsy ale to nie to samo. Bardzo mnie to.męczyło…. ta tęsknota i brak bliskości. Bardzo chciałam byśmy zamieszkali razem, partner obiecywał że tak będzie tylko wszystko wydłużał bo jemu taki związek odpowiadał. Co tak naprawdę można przez dwa dni w miesiącu poznać drugą osobę? Nic!! Po pol roku wczoraj zerwałam i stwierdziłam fakt , ze tak naprawdę ja go nie znalam…tylko tyle co mi mówił przez telefon a mówić można wszystko.Ale ani razu nie udowodnil jak kocha i jak zależy. Powiedziałam mu co czuję, jak brakuje mi jego bliskości , jak obiecywał że będziemy razem mieszkać, że bardzo mu zależy itp. A teraz….cisza. Nic nie zareagował na moja wiadomość! Nic. Czyli widać jak mu zależało, jak kochał
Madzia says
Jestem w całkiem podobnej sytuacji co Ty, taki sam staż związku i podobne zachowanie partnera. Teraz mamy poważny kryzys i prawdopodobnie wszystko skończy się tak jak u Ciebie…
M. says
My tak żyliśmy ponad 3 lata. 400 km od siebie. Spotykalismy się różnie. Raz w tygodniu. Raz w miesiącu. Zależy.
Teraz mieszkamy razem i mogę powiedzieć że było warto ;)
Warto było tęsknić i wylewać te wszystkie łzy ;)
asia says
Od jakiegoś czasu tkwię w takiej relacji. On znad morza, ja 150km niżej. Pomyslicie „co to jest w dzisiejszych czasach 150km? Godzina autostrada.” Niby tak, ale on ma dziecko, ja mam dziecko, oboje mamy pewne zobowiązania i wychodzi tak, że widzimy się raz w miesiącu… Wkurza mnie to, jestem zazdrosna, wyobrażam sobie po nocach jakieś głupoty. Nie wiem czy się nadaje do tego, czy dam radę przetrwać ten czas „na odległość” zanim zamieszkamy razem. Chciałabym być pewna, że to ma sens, że mi nie powie po pół roku, że jednak to nie to. Bo ja jestem pewna swoich uczuć, chciałabym z nim zbudować normalny, zdrowy związek, ale od niego nie usłyszałam żadnej deklaracji, nic. Chcialabym, żeby stanął naprzeciwko, wziął moja twarz w dłonie i patrząc mi w oczy powiedział, że kocha i chce ze mną być. Na dzień dzisiejszy czuję się weekendowym zapychaczem i serce mi pęka. Co robić?
Ktoś says
Zaufanie,zaufanie i jeszcze raz zaufanie, jest to bardzo kluczowe. Byłam w takim związku 3 lata. Obustronne piękne słówka,wspaniałe jego powroty.. wydawać by się mogło zakochani po uszy. Po roku bycia „razem” zaczęło się sprawdzanie mnie przez niego, jakaś chora zazdrość o wszytsko, kontrola… Zniszczyło to relacje między nami. On jakże nieszczęśliwy szukał przygód, później mi je przedstawiając. To co mogłoby być piękne jak na początku zostało zniszczone, nie wiem czy przez odległość czy jego niedojrzałość. Ja też stałam się „chłodna”przez podejrzewanie mnie o najgorsze. Trwałam w tym i czekałam dwa lata na zmiany, wierzyłam jak małolata w złote przemiany..
Dziś jestem dwa lata sama, nadal go kocham po mimo wszystko co się wydarzyło. Z perspektywy czasu wiem że on niestety miłość pomylił chyba z czym innym. Niedojrzały facet z niekończąca się chęcią poznawania „czegoś nowego”.
W związku na odległość ważne jest by prócz miłość iść w tą samą stronę. Miło się czyta że komuś się to udało :-) Ja nie wiem czy na coś takiego ponownie bym się odważyła.
Pozdrawiam
Kazik says
Byłam w związku 3 lata, z czego ostatni rok na odległość. Uważam, że udaje się to niewielu ludziom… przede wszystkim każde żyje w innych warunkach, otacza się innymi ludźmi, codzienność wyglada inaczej, a czas spędzony na rozmowach telefonicznych, czy w weekend, wyciska się jak cytrynę żyjąc w jakiejś ułudzie. Prawdziwa codzienność nas zabiła- okazało się, że po roku życia na odległość każde z nas zmieniło się, a przebywanie ze sobą 24h/d stało się nie do zniesienia… tych rozbieżności nie widzieliśmy w weekendy co 2 tygodnie… wiem już, że nigdy nie zdecydowałabym się na ponowny związek na odległość. To totalnie nie dla mnie :) tym bardziej podziwiam tych, którym się udało- moja przyjaciółka żyła tak 4 lata, teraz już są ze sobą 12 lat :)
Maluda says
Byłam w związku na odległość 22 lata…Tak, aż tyle. Uważałam nawet to za normalność. Wychowywalam syna, a mąż pojawiał się i znikał.
Przyzwyczaiłam się do takiej sytuacji i nie wyobrażałam sobie, że miałby być obok cały czas. Próby wspólnego zamieszkania kończyły się awanturami. Zresztą podczas tych okresów mąż jeździł do teściów na weekendy sam.
Były okresy…nawet lata, kiedy nie mieliśmy kontaktu ze sobą.
Z czasem dowiedziałam się, że jest alkoholikiem i ile miał romansów, wręcz prób ułożenia sobie życia.
I…zmądrzałam…fakt po kolejnej awanturze, rozstaniu i zakończyłam związek. Od syna usłyszałam „nareszcie zmądrzałaś”.
Od roku jestem w związku, najpierw ma odległość (20km). Po miesiącu zamieszkalismy razem, bo moj partner stwierdził, że tak się nie da żyć. Spotkania co 2…3 dni.
Znalazłam się nagle w nowej sytuacji. Nie mogłam się w niej odnaleźć.
Teraz mam świadomość jak mało o życiu wiedziałam, jak byłam ufna…głupia.
Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała zasypiać i budzić się bez mojego ukochanego.
Odległość na chwilę na pewno uświadamia nam co czujemy, jak tęsknimy. Zbliża nas do siebie…Ale tylko chwilowe rozstania, bardzo chwilowe
Agata says
Ja z moim A. żyłam na odległość półtora roku. Spędzaliśmy razem wszystkie możliwe święta zaczynając od Bożego Narodzenia a kończąc na moich urodzinach. Było mi strasznie ciężko, bo trochę zamknęłam się na świat, ważny był dla mnie tylko On. Nie wychodziłam nigdzie, bo po co? Bez niego żadne wyjście nie będzie mnie cieszyć – tak sobie zawsze mówiłam. To wszystko skłaniało nas do coraz to większych kłótni, ja trochę naciskałam, żebyśmy w końcu ze sobą zamieszkali a on żebym nie robiła głupot i zachowywała się jak na Jego dziewczynę przystało.. W końcu nadszedł moment, gdzie ja zostawiłam całe swoje dotychczasowe życie i przeniosłam się do innego kraju tylko po to żeby być z nim. I szczerze? To wszystko nas zgubiło. Ja pochłonęłam całą swoją energię na pracę, która nie dawała mi żadnej motywacji, żadnych perspektyw, ale tak bardzo zżyłam się z ludźmi stamtąd, że ciężko było mi odejść. Wpadliśmy w wir rutyny, coraz mniej czasu ze sobą spędzaliśmy, nasze wakacje w Polsce to raczej nadrabianie czasu z rodziną oczywiście osobno.. I w pewnej chwili coś pękło. Nie wytrzymaliśmy, wróciłam do Polski, zaczęłam szkołę roczną, ale z Niego nadal nie mogę i nie chcę zrezygnować. Wszyscy dookoła mówią zostaw go, to nie ma sensu. A ja gdzieś w głębi duszy myślę że ma sens. Po prostu się pogubiliśmy, ja zgubiłam gdzieś siebie, zapomnieliśmy za co tak naprawdę się kochamy… Zbyt dużo decyzji podjętych szybko..