Wciąż zaskakują mnie kolejne rozpadające się wokół związki i małżeństwa. Coraz częściej zachodzę w głowę jak coś, co z boku wydawało się świetnie działać, nagle okazuje się totalnym bublem. Nie wiem czy bardziej jest to kwestia tego, że partnerzy starają się syf jaki jest między nimi opakować w złotko i udawać, że jest cacy, czy sami nie dostrzegają jak poważna jest sytuacja. Może po prostu lekceważą sygnały jakie wzajemnie sobie wysyłają do czasu aż sprawa postawiona jest na ostrzu noża. Nie wiem…
Coraz częściej zaskakiwana jestem tym co w środku pewnych relacji się taka naprawdę dzieje, albo jak wyglądają one tak na co dzień a nie od święta, kiedy to widzimy się ze znajomymi czy rodziną. Przeraża mnie również do jakich rzeczy umieją posuwać się osoby z pozoru spokojne i poukładane oraz na jak wysokim poziomie aktorstwo potrafią prezentować.
Cóż, takie sytuacje nie trwają jednak wiecznie. Prędzej czy później nie da się już ciągnąć tej farsy i udawać. Puszczają nerwy, osiągnięta została granica tolerancji dla danej sytuacji i…zwykle oznacza to, że nie ma odwrotu. Pewne drzwi zamykają się nie tyle dla nas co w nas. Nawet powtarzająca się i wciąż wybaczana jedna i ta sama sytuacja, za 101 razem może stać się już nie do przebaczenia. Ciągłe przeciąganie struny, nie słuchanie uwag partnera, przesuwanie i badanie jego granic wytrzymałości na pewne nasze poczynania zawsze kończy się dramatem. Szczególnie w sytuacji braku rozmowy, chęci wytłumaczenia sobie danych sytuacji, naszych reakcji czy zwyczajnego przeproszenia siebie nawzajem.
Każdy z nas ma prawo do gorszego dnia, tygodnia a nawet miesiąca. Może to być spowodowane zmęczeniem, pracą, kłopotami czy złym samopoczuciem. Mimo wszystko zwykle w takiej sytuacji, to właśnie nasz partner jest tą osobą, która wie dlaczego tak jest i dzięki temu, ma też wiedzę jak nas w związku z tym wspierać. To właśnie w takich sytuacjach przekonujemy się, że w związku poza uczuciem, najważniejsza jest między partnerami po prostu przyjaźń. Musimy siebie lubić, uwielbiać ze sobą przebywać, rozmawiać, wyciągać siebie wzajemnie z dołka do którego jedno akurat wpadło. To właśnie nasz partner, druga połówka, powinna być najlepszym kumplem, przyjacielem, powiernikiem, obrońcą i opiekunem poza oczywistymi rolami wiążącymi się z byciem razem czyli naszą sferą intymną na przykład.
Na niewiele się to jednak zda w sytuacji wspomnianego przeciągania struny miesiącami czy latami. Tolerancja, uczucie a nawet miłość też ma pewien margines tolerancji. Kiedy do naszego związku wkrada się przemoc, brak szacunku, zachowania choćby zakrawające na nękanie psychiczne…szala może bardzo przechylić się w stronę rozstania- niezależnie od ilości spędzonych lat, sytuacji czy zaangażowania. Jesteśmy ludźmi i czasem zapominamy, że miłości nie dostaje się na własność, na zawsze- jest ona z nami do końca tylko pod warunkiem, że cały czas będziemy jej się odwzajemniać dokładnie tym samym, czego chcielibyśmy dla siebie- nie będziemy traktować jej jak coś co nam się odgórnie należy a jak skarb, który trzeba chronić i pielęgnować.
Najgorzej jak ta „struna i granice” przesuwają się co chwile …wytrzymała tyle to dalej. …pozwoliła na to,to jeszcze. …w którymś momencie niestety jest przepaść i ktoś spadnie. …więc trzeba wybrać albo on albo ja…..i jeszcze pół biedy jak to „spada”druga połówka …gorzej jak samemu się spadło. Ciężko wyjść i odnaleźć siebie