Ludzie, którzy najbardziej pomocy potrzebują, najczęściej wyglądają na silnych – jakby tej pomocy wcale nie potrzebowali”. Czy psycholog leczy tylko wariatów? Czy każdy kto ląduje u psychologa jest otępiały? Czy to wstyd chodzić na terapię? Mówili mi, że jestem głupia. Więc chyba mieli rację. Był taki moment, że moje ciało zaczęło krzyczeć. Bolało mnie wszystko. Nogi, ręce, serce. Doszły objawy, które myślałam, iż są symptomami choroby. Trwało to ładnych kilka miesięcy z różnym natężeniem. Miałam ponad trzydzieści lat. Pomyślałam – zawał! Kardiolog. To nie był zawał. To nerwica. Później moje ciało zaczęło drętwieć. Ręce, ramiona, kark, język. Wszystkie mięśnie zdawały się być napięte a skóra sprawiała wrażenie jakby się kurczyła. Zupełnie jakby ktoś wysysał ze mnie powietrze. Okropne uczucie. Potrafiło mnie dorwać w najmniej spodziewanym momencie. Strach przed wyjściem z domu. Strach przed przebywaniem samej w domu. Kiedy mnie to dorwie. Kiedy umrę? Co się dzieje?! Osierocę córkę! Boże! Ogarniał mnie wtedy okropny strach i bezsilność. Strach, że dzieję się coś złego. Że umieram. A muszę żyć. Dla dziecka. Chcę żyć a jednocześnie chcę, żeby moje cierpienie się skończyło. Dziwna mieszanka skrajnych uczuć. Miażdżące uczucie. Mój mózg, serce i ciało. Umysł i somatyka rozdzierała mnie od wewnątrz jak atomowy wybuch. Lęk przed śmiercią. Pragnienie śmierci. Wszystko to jednocześnie. Nikomu nie życzę żeby tego doświadczył. To co umysł i jego lęki mogą zrobić z ciałem… A najgorsze jest to, że nie wiedziałam kiedy mnie dopadnie, z jaką siłą oraz świadomośclć ,iż nie umiem nad tym zapanować. Moje ciało było ściśnięte niczym w jednym ogromnym skurczu. Kończyny odmawiały mi posłuszeństwa. Czułam drętwienie w różnych częściach ciała. Zaburzenia widzenia i równowagi. I ten potężny lęk. Strach. Niemoc. Głowa stawała się jakby obca, nie pasująca do reszty ciała. Pulsowała niczym nadmuchany balon w rytm przyspieszonego bicia serca. Było mi słabo. Myślałam, że zemdleję. Muszę usiąść. Nie pomaga. Muszę się położyć. Jeszcze gorzej. Zrywam się i chodzę. Może mi przejdzie. Coraz gorzej. Nogi nie chcą utrzymywać ciała na powierzchni ziemii. Są jak z waty. Błędne koło. I ten ucisk wszystkich mięśni. Co się dzieje?! Umieram. Chcesz krzyczeć…pomocy!! Lecz do kogo? Nikt nie słyszy. Krzyczysz. Twoje ciało krzyczy- głośniej- całą sobą !! Lecz odpowiada tylko echo wewnątrz twojej własnej duszy. Uświadamiasz sobie, że jesteś sama. Krzyczysz głośniej- odpowiada tylko cisza. Nie zrozumie ten, kto tego nie doświadczył. Emocje. Tłumione emocje zawładnęły ciałem. Nerwica lękowa. Żalę się- opowiadam mężowi – no super- zwariowałaś! – znowu sobie coś ubzdurałaś! – weź się opanuj, zrób coś ze sobą! Mam dosyć twoich chorób! Krzyk mojej duszy, który znalazł ujście w ciele. Próbuje zniszczyć i zawładnąć teraz moim ciałem. Jestem chora na ciele i duszy. Jest to nie do zniesienia. Pomocy! Otrzymałam pomoc… Niestety nie od najbliższych. Trafiłam na cudownego doświadczonego psychologa, który dostał się do najmniejszego zakamarka mojej świadomości i na przełomie wielu miesięcy otworzył mój umysł i pomógł mi spojrzeć na siebie taką jaka jestem. Paradoks polegał na tym, iż on widział we mnie silną kolorową postać wartościowej kobiety – ja natomiast widziałam siebie jako beznadziejnego nieudacznika w skórze źle odrysowanej kalkomanii. Jak delikatny kwiat stojący samotnie na pustkowiu, szargany przez bezlitosny wiatr. Drugą rzeczą, która otworzyła mi oczy, była książka, do której się w tej chwili odniosę. ,,Toksyczne słowa – agresja słowna w związkach” Pozwolę sobie przytoczyć pewien test z owej książki. A właściwie kwestionariusz samooceny, dzięki któremu przekonałam się, że w moim związku występuje problem. I nie jest on tylko we mnie. Tylko przede wszystkim w mojej drugiej połówce. Tak uroczo zwanym- małżonku. Takie niby niewinne sytuacje i zachowania. A jednak… Może uda mi się otworzyć oczy chociaż jednej osobie za pośrednictwem ciężkiej pracy autorki. Czy jesteś ofiarą słownej agresji? Staraj się przemyśleć te słowa.
Przy ilu z nich postawiłabyś krzyżyk?
1. Kilka razy w tygodniu twój partner okazuje Ci irytację lub gniew, chociaż nie zrobiłaś nic złego, co mogłoby wyprowadzić go z równowagi ( kiedy go pytasz dlaczego się złości – odpowiada, że wcale nie jest zły, lub sugeruje, że to Ty w jakiś sposób ponosisz za to winę )
2. Kiedy czujesz się zraniona i próbujesz przekazać mu swoje odczucia, odnosisz wrażenie, że sprawa została załatwiona, nie odczuwasz ulgi ani zadowolenia – sprawa zostaje zignorowana w pół słowa a partner ewidentnie unika kontynuowania rozmowy. ,,chcesz się kłócić? Tak?! ”
3. Często masz mętlik w głowie i czujesz się sfrustrowana jego reakcjami, ponieważ nie potrafisz sprawić, by zrozumiał Twoje intencje
4. Martwisz się wcale nie konkretnymi sprawami – ile czasu spędzacie razem lub gdzie pojedziecie na wakacje itp – tylko brakiem zrozumienia i wsparcia w związku. Co on zrozumiał z Twojej wypowiedzi? Jak Ty odebrałaś jego słowa czując się atakowana…
5. Czasem się zastanawiasz ,, co się ze mną dzieje ? ” ,, nie powinnam czuć się, aż tak źle ”
6. Twój partner rzadko – lub w ogóle nie wyraża chęci poznania Twoich odczuć, przemyśleń, planów lub potrzeb
7. Twój partner ma przeciwne zdanie do większości tematów niż Twoje. W swoich wypowiedziach używa sformułowań : ,,moim zdaniem ” ,, uważam, iż ” ,, powinnaś …… ” zupełnie tak jak gdyby to on miał zawsze rację, a nie Ty.
8. Czasami masz wątpliwości, czy Twój partner uważa Cię za samodzielną istotę ludzką
9. Kiedy próbujesz przedyskutować jakiś problem, Twój partner albo się złości, albo nie wie o czym mówisz ( lub udaje niewiedzę )
Ja po przeczytaniu tych punktów- zwyczajnie się rozpłakałam.
Krzyżyk postawiłam przy każdym punkcie. Eureka! Dziwne? Dla zwykłej spełnionej kobiety żyjącej w zdrowym związku- tak- takie słowa nic nie znaczą. Nie zrozumie, iż mogą one ranić. W moim przypadku poczułam, jakbym to ja pisała. A to był wstęp. Dotarło do mnie to, co od dawna wiedziałam, lecz teraz zostało nazwane po imieniu, a poza tym poczułam, że nie ja jedna borykam się z tym problemem. Nie ja jedna potulnie z niewiadomych dla mnie powodów pozwoliłam się zdeptać własnemu mężowi. A takich jak ja jest całe mnóstwo. Cała książka powstała w oparciu na badaniach nad setkami związków. Poświecona w pełni uciemiężonym kobietom żyjącym w cieniu swoich mężów. Cichutko zamykających drzwi swoich dusz i milczące- milczące na zewnątrz. Tak jak ja. Nie wiem czy poczułam ulgę. Raczej ból, trwogę i przerażenie. Jest nas więcej! Ich jest więcej. Boże… dlaczego? Co się stało? Dlaczego tak długo na to pozwalałam? Jak to się dzieje, że musi minąć wiele lat, żeby przelała się czara goryczy, że trzeba sięgnąć emocjonalnego dna, żeby móc się odbić. Jak to się dzieje, że z pozoru zwykłe rozmowy, z pozoru nieobraźliwe dialogi schodziły na taki tor, iż we mnie pojawiało się poczucie winy a dalsza perswazja męża, nakazywała mi przepraszać nawet za słowa lub czyny, za które ja nie ponosiłam odpowiedzialności. O co tu chodzi?! Dlaczego reagowałam tak silnie? Do lektury wracałam stopniowo. Kilka zdań wystarczało, żeby rozłożyć mnie na łopatki i przepłakać pół nocy. Wystarczał jeden bodziec aby ruszyła lawina powalajaca na swej drodze każdą pozytywną myśl we mnie, która dopiero kiełkowała od momentu podjęcia decyzji o odejściu od męża. Musiałam to przetrawić. Poukładać i zaszufladkować pewne zdarzenia. Nazwać je i zostawić spokojnie z tyłu. Nawet pisanie tych słów- było dla mnie drastyczną terapią, która pomogła mi jednak spojrzeć na wszystko z perspektywy widza. Choć cały proces trwa już ponad pięć lat, nadal mam problem z zaakceptowaniem takiego stanu rzeczy. Jestem ofiarą- mąż jest agresorem. Trudna świadomość. Nie było mi łatwo. I to dręczące uczucie- ależ byłam naiwna i słaba. Ciężko żyć nie oglądając się za siebie, tym bardziej, że formalnie nadal byliśmy małżeństwem. Mamy wspólne dziecko.
Dlaczego zarówno oprawca jak i ofiara, nie zdają sobie sprawy, iż są uczestnikiem przemocy psychicznej ( fizycznej) lub jego sprawcą?! Jak rozpoznać czy Twój partner jest agresorem werbalnym?! Jest kilka cech, które uzupełniają powyższe punkty. Choć często są trudne do wychwycenia, a sam agresor najprawdopodobniej nie zdaje sobie z tego sprawy i nigdy się do tego nie przyzna. Nie przyjmie on do swojej świadomości, iż jest ciężki we współżyciu rodzinnym i rani gniewem oraz oskarżeniami. Podobnie nam jako ofiarom, ciężko jest przyznać z czym mamy do czynienia. Odsuwamy tą wiedzę tkwiąc w miejscu zagłębiając się coraz głębiej w bagnie własnego życia. Usprawiedliwiając wybuchowe zachowanie małżonka- partnera. Czy warto zawalczyć? Cechy agresora: – łatwo się denerwuje – ma skłonność do obwiniania za swoje gniewne zachowanie, słowa i czyny – jest nieprzewidywalny ( nigdy nie wiadomo co może go zdenerwować ) – jest impulsywny – nie liczy się z uczuciami innych, a w szczególności z poglądami partnerki – nie potrafi okazywać ciepła i współczucia – dąży do kontroli nad wszystkim i wszystkimi – na osobności, wewnątrz jest małomówny wręcz zakompleksiony i nieśmiały – lub bardzo często skrajnie wymagający i kłótliwy – dla innych jest miłym facetem – rywalizuje ze swoją partnerką- z Tobą – próbuje być ponad partnerką we wszystkim – nie pozwala jej nigdzie wyjść – bez niego – często bywa ponury, naburmuszony i niezadowolony z życia i zachowań innych – bywa zazdrosny – chorobliwie- nie tylko o płeć przeciwną – często o zwykłą rozmową z innym człowiekiem, o zwykłe błache sprawy bądź też sytuacje lub poświęcany czas innym zamiast jemu – ma poczucie własności i pełnego prawa do partnerki- do Ciebie – jest krytyczny – ale nigdy wobec siebie – bezkarnie obraża – nie ma poczucia winy – manipuluje faktami – nagminnie kłamie – kontroluje zapamiętywanie faktów- nie chce pamiętać – jest wrogo nastawiony do świata – do ludzi – nie panuje nad emocjami w nerwach – ma wypaczony sposób wyrażania uczuć – jest szybki w złośliwościach i ripostach – nigdy nie przyznaje się do błędu Czy teraz jest to wyraźniejsze dla osób z boku? Jakie są skutki wpływania agresora na swoją ofiarę? Co się dzieje w takiej kobiecie? Co czuje? – opuszczenie- lęk – nieufność- strach – uczucie skrzywdzenia – wstyd- niestabilność – zdezorientowanie – wadliwość – izolacja społeczna- wyobcowanie – zależność – podatność na zranienie- zachowania – niestabilność więzi – uwikłanie emocjonalne – bezsilność – porażka – podporządkowanie się – samopoświęcenie – negatywizm – poszukiwanie samoakceptacji i uznania – zahamowanie emocjonalne – brak wiary w siebie – poddanie się – wycofanie – beznadziejność – uczucie rozczarowania
Dlaczego pozwoliłam sobie na bezpodstawne pokutowanie?! – z dobroci serc? ( dla miłości ) – dla dobra rodziny? – z powodów moralnych idących za normami społecznymi? ( małżeństwo i dziecko ) – ze strachu i wstydu przed przyznaniem się do słabości oraz porażki? – ze strachu przed przyszłością? Pytania bez racjonalnej odpowiedzi
MS says
Takie właśnie małżeństwo miałam…Na szczęście to już za mną.
List świetnie napisany, może uświadomić wieke osób w czym tkwią.
Autorce życzę siły w odzyskiwaniu stabilności i szczęścia.
Honcia says
Jak bym czytała o sobie…
Agnicha says
Miałam podobnie, aczkolwiek mój były mąż nie stosował wobec mnie agresji fizycznej, tylko psychiczną… Objawy praktycznie takie same, całe ciało i dusza bolą … Oszukiwał mnie od dawna, nawet sam chyba nie pamięta, od kiedy… Na dodatek były wojskowy. Gdy już nie miałam siły, a pojawiły się straszne myśli, zdecydowałam się złożyć pozew o rozwód. Pomógł mi Psychiatra, leczyłam się u Niego pół roku… To nie wstyd korzystać z tak Profesjonalnej Pomocy! Gdy zepsuje nam się auto-jedziemy do mechanika, gdy ząb-udajemy się do dentysty, a dlaczego nie Ratujemy swojej Duszy, swojego Życia i Siebie? Tacy lekarze są nam coraz bardziej Potrzebni. Zróbmy coś dla Siebie, zwłaszcza, gdy nie Widzimy wyjścia z sytuacji… Pozdrawiam :)
Barisu says
W samo sedno…i ja też…
Bebe says
U mnie jest dobrze, poki sie nie odzywam i robi co chce, i tak od ponad 5 lat. 12 lat jestesmy małżeństwem, a teraz sie tak dzieje i to za sprawa 1 baby ( nie bede tu kląć). Teraz rozpada sie moje malzenstwo, ponoc tylko z mojej winy, a ja sie tak zawsze staram i starałam :( przemoc psychiczna jest straszna i boli jeszcze bardziej! Swietny tekst.
Wojtek says
Ja tak mam z kobietą drugi raz w życiu, najczęściej na początku jest zaaferowanie nikt w związku nie zauważa gdzie taka granica zostaje przekroczona, człowiek bagatelizuje sygnały. To jest jawna i oczywista przemoc psychiczna. Jest dobrze, gdy tyko ona ma rację, ona wie lepiej ona zna moje odczucia. Ja w związku jestem jedynie i wyłącznie dostarczycielem mamony, przyjemności. To smutne gdyż zawsze w życiu w relacjach mi zależało na szczęściu drugiej strony. Nie mamy dzieci i ślubu mimo bólu odejdę. Nie jestem alfą i omegą, nie twierdzę że nie popełniam błędów. Zawsze byłem przekonany, że równowaga w związku to podstawa myliłem się. Mam 34 lata chciałbym kiedyś założyć rodzinę, niemniej jednak coraz bardziej się boję. Pozdrawiam czytelniczki i czytelników.
Sylwia says
Bardzo świetny tekst. Zarazem smutny bo jakbym czytała o samej sobie. Toksyczny związek wyniszcza mnie 7 rok. Ale dopiero teraz i ja sięgnęłam emocjonalnego dna i przelała się czara goryczy. Zaczynam od terapii.
Dziękuję
extraordinary says
Samo życie. Jeśli człowiek nie jest asertywny i nie jest uzależniony od drugiego to może wiele zdziałać. Smutne to jest jak bardzo można wyrządzić krzywde takim znęcaniem się psychicznie. Przez to samo przechodziłam. Wieczne pretensje, że mało ambitna, porównywanie, dążenie abym była ideałem, zmuszanie do czynności seksualnych, obwinianie, wymuszanie poczucie winy nawet za swoje wybryki… Na terapie małżeńską NIE, ,bo „To Ty masz problem”, doprowadzanie człowieka do takiego dna, aby myślał o poddaniu się. O rezygnacji z życia. Nigdy nie chciałabym już przeżywać tej pustki i zatracenia swojej osobowości. Każdy człowiek popełnia błędy i krzywdy-ważne, żeby umiał się do tego przyznać. Mi pomogła psychoterapia. Wystarczyło kilka ważnych pytań i wzmocniło to moją dojrzałość i wiare w to, że mogę być sobą. Już po wszystkim. Decyzja została słusznie podjęta. Rozwód był uwolnieniem z toksycznej relacji. Nareszcie szczęśliwa i bardzo świadoma.
Migotka says
Prosze o pomoc.o dobrego psychologa.jestem juz u skraju wytrzymalosci.