!!NOWY POST!!
Nie ma związków idealnych. Nie ma też ludzi bez wad, przyjaciół, którzy się nigdy nie pokłócili czy rodzin bez skazy. Nie idealność jest wpisana w naszą naturę i dzięki niej oraz naszym błędom, możemy wyciągnąć wnioski oraz czerpać pewnego rodzaju naukę na przyszłość. Jeśli więc wydaje Ci się, że Twojego związku nigdy nie dopadnie poważniejszy lub mnie dotkliwy kryzys, zapewne jesteś w błędzie. To, co jednak ważne to fakt, czy z tego kryzysu wyjdziecie oraz, czy przyczyni się on do umocnienia Waszej relacji. Może się przecież okazać, że mylne przekonanie o tym, że wszystko jest wieczne, w pewien sposób Was zgubi…
Nawet jeśli nie przyznajemy się do tego otwarcie, nie mówimy o tym na głos czy nie żalimy się bliskim, miewamy swoje wzloty i upadki. Ja zwykle podchodziłam do nich jako do pewnego rodzaju wyzwania. Pewnie dlatego, że jestem osobą, która raczej skupia się na rozwiązaniach zamiast problemach. Znam swoją wartość, twardo stąpam po ziemi, nie lubię straty swojego czasu a siedzenie z założonymi rękami, gdy coś mi się wali, jest dla mnie stratą czasu. Nie będę Was czarować, że każdy mój związek był niekończącą się bajką. Po pierwsze, rozwiodłam się, co jakby nie patrzeć jest porażką. Różnego rodzaju znajomości czy obecny związek też miały swoje wzloty i upadki. Z jednych wychodziło się obronną ręką z innych nie i sprawa była nie do naprawienia.
To, co chyba jest w tej sytuacji najważniejsze, to kilka kroków, przez które powinniśmy przejść. Przede wszystkim zauważyć problem i nie bagatelizować go. Z doświadczenia wiem, że nawet najmniejsze sprawy, których nie przegadamy, nie wyjaśnimy, czy nie przepracujemy- tłumione w środku- poprawią urosnąć do rangi katastrofy życiowej. Kolejna kwestia to sygnalizacja tego problemu partnerowi, rozmowa, wspólna praca nad wyjściem z sytuacji. Jeśli któraś ze stron nie rozumie/nie akceptuje/nie przyjmuje do wiadomości tego, że coś nie pasuje partnerowi, mamy problem. To też kwestia umiejętności rozmawiania, nazywania uczuć i myśli, pracy nad sobą, posiadania choćby krzty krytycyzmu wobec siebie, poczucia ważności uczuć ukochanej osoby i szanowania ich (nawet jeśli ich nie rozumiemy czy nie do końca się z nimi zgadzamy). To chyba jeden z najtrudniejszych punktów. Potem sama praca z problemem, zrozumienie, gdzie leży, czy każda ze stron tak samo go rozumie. To kluczowe do tego, by móc podjąć się jego rozwiązania. Oczywiście inaczej wygląda to wtedy, gdy na kryzys składa się jedna kwestia a inaczej, jeśli dotknął on kilku płaszczyzn. Nie znajdziemy jednej słusznej recepty na absolutnie każdy przypadek- to oczywiste. Możemy jedynie posiłkować się uczuciem, jakie zbudowaliśmy, swoim wewnętrznym językiem oraz determinacją do naprawienia tej relacji i rozwijania jej dalej.
Na koniec najważniejsze: nie poddawajmy się przy pierwszych problemach i trudnościach. Dajmy sobie szansę i czas. Nic nie zadzieje się w chwilę, nie naprawi w moment, nie wróci do normalności w sekundę. Pamiętajcie o tym, dbajcie o siebie i kochajcie się! Cała reszta będzie wtedy dużo łatwiejsza J
Anna says
To prawda, a my powinniśmy nauczyć się słuchać drugiej osoby i próbować ją zrozumiec i dać jej szansę wysłuchania nas. Pozdrawiam serdecznie Anna
Ala says
Życie nauczyło mnie, że podstawa jest komunikacja i wspólne rozwiazywanie problemów ❤️❤️
Aneta says
Zdecydowanie zgadzam się, każdy związek przeżywa kryzysy i w każdym związku pojawiają się: trudności, problemy – ale i my sami w naszych związkach również się zmieniamy. Trzeba walczyć każdego dnia o naszą drugą połówkę – o nas!