!! NOWY POST!!
Tak jak możemy stworzyć niezwykle dużo definicji miłości (bo zwykle każdy z nas ma jakąś swoją wizję tego uczucia), to samo tyczy się związków. W zależności od wielu zmiennych zwrócimy uwagę na coś innego, coś innego będzie dla nas kluczowe czy wymagające większej uwagi- u wszystkich jednak wspólny będzie trzon tych definicji i to akurat jest niezmienne.
Zacznę więc może od tego czym najogólniej jest związek i jakie jego cechy, nie powinny podlegać dyskusji. Wg słownika języka polskiego PWN, związek to (podaje te dotyczące relacji międzyludzkiej):
związek
- «stosunek między rzeczami, zjawiskami itp. połączonymi ze sobą w jakiś sposób»
- «stosunki łączące ludzi oparte na uczuciu, pokrewieństwie itp.»
- «kontakt z kimś lub z czymś»
- «wspólne życie i stosunki łączące parę małżeńską lub partnerską»
Można więc z tego wyczytać, iż każdy związek powinien opierać się na uczuciu i wzajemności, składać się z pary (dwojga ludzi), powinna być między nami jakaś więź- coś, co ich łączy ze sobą, ważne jest w niej nie tylko uczucie, ale też sam kontakt i wspólne życie. Mimo sporej ogólnikowości tego opisu uważam, że najważniejsze punkty, zostały tu chyba zawarte a reszta, jest raczej kosmetyką ;) To, co istotne to fakt jak fundamentalne i szalenie zwięzłe są te zasady, a jak bardzo- mimo to- ciężkie to zrozumienia, zaakceptowania i wdrożenia w życie…
Na co dzień obserwuje w różny sposób (nie, nie jestem creepem :P ), bardzo dużo ludzi. Widzę ich na ulicach, w pracy, w Internecie, są moją rodziną, znajomymi i przyjaciółmi. Jest w tej grupie również sporo par czy małżeństw. Wierzcie lub nie, ale ciężko mi znaleźć choćby dwa, bardzo do siebie podobne związki. A to dlatego, że związek to mieszanka dwóch osób, które wnosząc- każda coś od siebie, do danej relacji- budują relacje jedyną w swoim rodzaju. By była ona wartościowa i szczęśliwa, obie strony muszą włożyć w nią bardzo dużo energii, pracy, czasu, czasem kompromisów czy ustępstw. Nie jest to więc łatwy i ekspresowy proces. Mimo to okazuje się, że z łatwością przychodzi nam go zaniedbać, zepchnąć na dalszy plan lub mówiąc wprost, olać.
Mimo tego, iż każdy z nas wie, że aby dana relacja (niezależnie od tego czy jest to przyjaźń, więzy rodzinne czy związek) mogła być szczęśliwa i satysfakcjonująca, potrzebuje pewnych nakładów pracy, obecności w niej, ciągłego dawania od siebie, napędzania jej, rozwijania, serca…
Wiemy o tym a mimo to, bardzo często po pewnym czasie, nasze zaangażowanie spada, chęci się kończą, zapał gaśnie, a my w naszej głowie tłumaczymy to sobie na milion sposobów, aby się usprawiedliwić lub uspokoić. „Inni tez nie mają czasu”, „teraz mam gorący okres w pracy”, „to już nie te czasy, kiedy sobie randkowaliśmy”, „z żoną nie chodzi się na randki”, „już się nie muszę stroić dla męża”, „no przecież rozmawiamy o: pracy/znajomych/dzieciach/zakupach itd.”… Mogę tak wymieniać bez końca. Tak- to są wymówki, w które powtarzając je sobie jak mantrę, w końcu wierzysz. Nic bardziej mylnego… Nasze związki nie będą trwały bez nas. Nasze relacje nie naprawiają się same. Nasza miłość do siebie, może zgasnąć, jeśli nie będziemy jej podsycać. Nic nie jest nam dane na wieki. To, że kiedyś byłeś przystojny, pamiętałeś o kwiatach, rocznicach chwaliłeś swoją żonę, nie ma znaczenia, skoro przestałeś to robić. To, że kiedyś chciało Ci się dla niego starać, stroić, malować, gotować nie oznacza, że teraz gdy jest już twoim mężem, możesz nie zdejmować dresu i przyrosnąć do garów.
Związek to nie tylko przyjemności! I, mimo że seriale i komedie romantyczne wskazywałyby na coś zupełnie innego, związek to orka. Serio. Ma dawać przyjemność, miłość, satysfakcje, ekscytacje, motyle, uniesienia, ale to nie wszystko. By partnerzy czuli w nim dobrze i znajdowali zrozumienie, wsparcie, akceptacje, ukojenie, bezpieczeństwo itd., każde z nich musi zapracować na to, aby przeciwna strona tak go odbierała- a to wymaga robienia i mówienia różnych rzeczy- czyli pracy nad tą relacją. Wielu z nas natomiast, zamiast pracować, po pewnym czasie zaczyna kopać temu uczuciu grób.
Zaniedbujemy siebie nawzajem na wielu płaszczyznach, przymykamy oczy i uszy na coraz więcej rzeczy, zapominamy o drugiej stronie, o jej uczuciach, pragnieniach, tym co dla niej ważne. Nie rozmawiamy o naszej relacji, o tym co w niej dobre, a co wymaga poprawy, nie mówimy o uczuciach, o miłości, o seksie. Nie przegadujemy problemów, obaw czy lęków. Zdarza nam się być bardziej otwartym i szczerym w obecności przyjaciółki czy kumpla niż z własnym partnerem. Oddalamy się, przestajemy grać do jednej bramki, podążać w tym samym kierunku. Nie wiedzieć, kiedy, nasze drogi z czasem coraz bardziej się rozchodzą. Tracimy grunt pod nogami, nasza więź ginie między milionem „ważniejszych”, palących czy codziennych spraw.
Uczucie nie mija, nie gaśnie, nie staje się gorsze. Relacje i związki nie umierają ot, tak, nie zmieniają się „same”, uczucia nie gasną nagle i niespodziewanie. To my je zabijamy, to my o nie, nie dbamy, to nam przestaje zależeć, to my nie chcemy walczyć, to nam się nie chce się pracować, starać, rozmawiać, wyglądać, podniecać, rozpalać, zaskakiwać, być… To proces, który nie rozpocząłby się bez nas. Jeśli się nie starasz, nie oczekuj starania się od partnera. Jeśli Twoje zaangażowanie pozostawia wiele do życzenia, nie wymagaj, by ktoś postarał się za Ciebie i siebie. Związek, miłość, relacja z kimś, kogo kochasz to skarb- jeśli tego nie doceniasz- stracisz go…
Dodaj komentarz