Twój rozwód nie jest przeżywany jedynie przez Ciebie. To rzecz bardzo ważna do przyswojenia. Jesteś jego najważniejszą częścią i jedną ze stron, ale całe wydarzenie rzutuje również na otaczających Cię ludzi. Nie myśl sobie, że to wszytko co się wydarzyło jest przykre tylko i wyłącznie dla Ciebie. Wydaje Ci się, że to nie dotyczy innych, że Twoje otoczenie się tym nie przejmuje a wręcz unika tematu. Miałam dokładnie takie same odczucia. Alienacja, unikanie tematu, krępacja gdy kogoś o tym informowałam.
Najbliżsi przeżywali to inaczej niż znajomi czy przyjaciele. Część z dotychczasowych relacji, w ogóle nie przetrwała tej próby. Szybko przekonałam się o tym, że ludziom ciężko jest wypowiadać się, radzić czy w ogóle zajmować głos w dyskusjach dotyczących rozwodów. Czują presję opowiedzenia się za którąś ze stron (mimo, że przecież to nie jest najważniejsze i konieczne), boją mówić na głos co sądzą na dany temat i zachowują się bardzo powściągliwie. Problemem jest chyba tabu jakie stworzyliśmy w swojej codzienności. Takie samo jakie dotyczy wielu innych tematów, które nie powinny być wstydliwymi.
Twoja rodzina, rodzice, rodzeństwo, bardzo przeżyją Twój rozwód. Bądź tego świadoma. Pamiętam kiedy moja rozwiedziona koleżanka powiedziała mi, że jej siostra gorzej od niej znosiła i z większa trudnością akceptowała to co się dzieje. Wydawało mi się to dziwne i głupie, choć potem sama zauważyłam jak to co zadziało się w moim związku, wpłynęło na moich bliskich. Sytuacja jest szczególnie delikatna, przykra i bolesna, kiedy był to związek długoletni i Twój były mąż niejako wrósł już w Twoją rodzinę. Dokładnie tak było w moim przypadku. Mojego ex męża znałam do szkoły podstawowej. Przyjaźniliśmy się przez wiele lat, niejako razem dorastaliśmy więc i moi rodzice i siostry, traktowały go jak swojego. Nasi rodzice również znali się od wielu lat. Teraz nie utrzymują ze sobą kontaktu a wiem dobrze, że przynajmniej moim tego brakuje a i mnie samej bo miałam na prawdę świetnych teściów. W sytuacji rozstania usłyszałam od swoich sióstr, że tracą brata. To było wyjątkowo bolesne. Nie chciały stawać po niczyjej stronie, opowiadać się za którymś z nas, chciały normalnych relacji, ale to jest niestety bardzo trudne do zrobienia.
Nieco łatwiej jest znajomym choć na pewno musisz być świadoma tego, że część z nich się od Ciebie odwróci. Jest to grupa osób, która w większości czuje presje wyboru między Wami. Przecież nie zaproszą obojga na swoją imprezę urodzinową, na wakacyjny wyjazd czy wesele. Wybierają to, które jest im bliższe, albo którego racje bardziej do nich przemawiają. Od tego w jaki sposób się zachowają w stosunku do Ciebie w tej całej sytuacji, będzie zależała przyszłość waszej przyjaźni. W moim przypadku znajomi podzielili się oczywiście na trzy grupy. Tych którzy postanowili wysłuchać jednej strony i automatycznie przy niej pozostać, tych którzy bez względu na wszystko zostali lojalnie przy mnie oraz trzecia grupa tych najmądrzejszych chyba. To grupa, która wysłuchała racji obu stron, przeanalizowała sytuację, zajęła stanowisko i umie utrzymywać dobre relacje i ze mną i z nim. Niestety, mogę je policzyć na palcach jednej ręki.
Unikanie rozmów to jedno, ale druga strona medalu, to zbyt duże ingerowanie w Twoją przestrzeń. Ujawnia się to w różnorodny sposób. Po pierwsze zawsze znajdą się w okolicy osoby, które będą się zachowywały jakby chciały nadrobić instruowanie Cię za wszystkich tych milczących. Będą wypluwały z siebie miliony rad, jakby pozjadały wszystkie rozumy, znały Ciebie, Twojego ex partnera i Waszą sytuację domową od podszewki. Będą też miały rozległą wiedzę na temat samych rozwodów- rzecz jasna aż przez tyle już przeszły. Po drugie „ciocie dobre rady”. Moja rada- nie słuchaj rad. Szczególnie osób, które znają tylko Ciebie lub tylko Twoją wersję wydarzeń. Zawsze unikałam nachalnego wypowiadania się o cudzych związkach i relacjach a radziłam jedynie gdy ktoś mnie o to bardzo prosił. Wyznaję teorię, że związek to dwie i TYLKO dwie osoby. Nikt lepiej od Was nie wie co jest najważniejsze i najlepsze dla Ciebie. Dlatego też odsuwaj od siebie, przynajmniej w tym najcięższym okresie, takich właśnie ludzi, albo dobitnie podkreśl, że nie życzysz sobie wtrącania się i zajmowania głosu w tej sprawie. Nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego. Jeśli masz nie słuchać wątpliwych rad a część z otaczających Cię ludzi zaczęła unikać kontaktu z tobą, bo nie wie jak sie zachować to pewnie zadajesz sobie pytanie: „Z kim w takim razie mogę porozmawiać? Kto mnie wysłucha i da poczucie zainteresowania?”. Są trzy wyjścia. Pierwsze z nich to rozmowa z absolutnie najbliższymi, ale tylko wtedy gdy widzisz, że potrafią trzeźwo spojrzeć na sytuacje, być bezstronnymi i gotowymi na Twoje otworzenie się przed nimi. Opcja druga to rozmowa z kimś kto przeszedł rozwód i doświadczył tego wszystkiego na własnej skórze. Wie z czym to się je, wie jakie to trudne i co będzie dla Ciebie najlepszym wsparciem. Trzecim wyjściem jest udanie się na terapię. Jest to rozwiązanie, które zawsze będę polecała. Wiem jakie podejście ma do tego typu rozwiązań większość ludzi, jak się przed tym bronią i za jak bezsensowne mają, ale bardzo się mylą. Dobry terapeuta potrafi zdziałać cuda. Ja akurat miałam przyjemność chodzenia do poradni. Z perspektywy czasu uważam, że pomysł mojego ojca by mnie tam zaprowadzić był genialny. To jak wielu rzeczy dowiedziałam się tam o sobie i swoich bliskich, jak wiele w sobie odkryłam, zmieniłam na lepsze i co wypracowałam, jest bezcenne. Oczywiście by taka terapia miała sens i odniosła sukces musisz być w pełni otwarta oraz i trafić na poleconego i sprawdzonego terapeutę. Jeśli tak się stanie, jesteś w najlepszych rękach.
Żeby ogarnąć to wszytko o czym wcześniej napisałam, niezbędne Ci będzie uporządkowanie wszystkich relacji na nowo- nie tylko tego jaka relacja po rozwodzie, będzie cię łączyła z Twoim były mężem. Pozostałe osoby też będziesz musiała na nowo zaadaptować w swojej rzeczywistości i codzienności. Zacznij od rodziny, bądź z nią szczera, otwarta, nie zabraniaj swoim bliskim kontaktu z ex mężem jeśli na prawdę chcą go utrzymywać. Czas pokaże czy faktycznie taki kontakt będzie miał racje bytu jednak pod żadnym pozorem nie ingeruj w to. Nie pozwól jedynie by za Twoimi plecami wtrącali się w wasza relację. Takie działania są niedopuszczalne. Potem zajmij się przyjaciółmi. Sprawdź, które osoby jeszcze nimi są. To może być bardzo ciężka droga i kubeł zimnej wody na głowę, ale im szybciej będziesz wiedziała na kim możesz polegać a na nim nie, tym lepiej. Na koniec dalsi znajomi- z tymi będzie najprościej. Albo nic nie zmieni się w waszych stosunkach, albo stopniowo przestaną się odzywać aż kontakt urwie się na dobre.
By sytuacja z Twoim otoczeniem była dla Ciebie komfortowa, musisz przygotować się psychicznie na wszystkie wspomniane rzeczy i na prawdę uzmysłowić sobie gdzieś głęboko w sobie, że zaprojektowanie twojej nowej przestrzeni i relacji jest w dużej mierze, ale nie całkowicie zależne od Ciebie. Im wcześniej, sprawniej i bez sentymentów do tego podejdziesz tym lepiej. W takiej sytuacji bardzo ważne jest czucie, że ma się obok siebie tylko sprawdzonych i przyjaznych Tobie ludzi, na których możesz liczyć. Daje Ci to ogromny komfort psychiczny, którego teraz Ci potrzeba. Musisz stworzyć sobie od nowa poczucie bezpieczeństwa a wiec zniwelować uczucie, że zostałaś ze wszystkim sama. Nie jest tak. Nawet jeśli okaże się, że większość znajomych zniknie, że ktoś na kogo liczyłaś się odwróci, to zobaczysz, że pojawią się również zupełnie nowi ludzie, często wspierający Cię bardziej niż Ci znani od la czego jestem żywym przykładem.
Gender Gosposia says
Znany jest mi ten temat. Bardzo dobre porady. Uspokajają. Zakłądam jednak, że mnie nie dotyczy. Nie bęę nigdy musia ł w czymś takim uczestniczyć.
paula | rudej blog says
Po pierwsze i z wejścia – szkoda ze brak tu disqusa bo wpisywanie swoich danych jest okropne!
Po drugie – jestem zachwycona pomysłem na bloga! Takich rzeczy trzeba w sieci. Sama mam pomysł by zapełnić pewną nisze w bligisferze ale jeszcze nie teraz. W każdym razie – przydatny post. Choć ja, gdy matka złożyła pozew o rozwód – byłam prze szczęśliwa.
karmel says
coś trzeba będzie na to zaradzić :)
messbyus says
W takich chwilach wiesz na kogo możesz liczyć.. ale przykro aż się czyta. Najważniejsze, że ty się dobrze czujesz z taką decyzją a nie inni. Powodzenia!
Jaskółczarnia says
Świetne porady dla osób, które właśnie przechodzą przez rozwód. Mnie to nie dotyczy (i mam nadzieję, że nigdy nie będzie), jednak czuję, że Twój tekst może być bardzo pomocny dla wielu osób.
karmel says
taka jest idea tego bloga. To nie blog o mnie i moim życiu-absolutnie. To dzielenie się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami w odniesieniu do różnych relacji, związków, rozstań, partnerstwa i rozwodu. I mam nadzieje, że te rady będa przynosiły tylko pozytywne plony. mimo, że są subiektywne :)
Fiorka says
Co prawda, nie ja się rozwiodłam, a moi rodzice, jednak dokładnie wiem, o czym mówisz. Za 3-4 lata planuję wyjść na mąż, a już teraz mam problem z tym, jak to będzie z rodzicami na moim weselu. Przecież powinna być piosenka dla rodziców, oni powinni stanąć na środku i się uśmiechać. A jak to zrobić po tylu latach po rozwodzie? Połowa mojej rodziny ze strony mamy już nie akceptuje zachowania mojego ojca (i wcale się nie dziwię), a z kolei druga strona nie przepada za moją mamą… I jak tu to pogodzić?
I kolejna sprawa – po rozwodzie zostałam z mamą. Gdy w naszej rodzinie ze strony mamy były jakieś wesela, dostawałyśmy obydwie zaproszenie, ale gdy odbywało się jakieś wesele ze strony ojca to zaproszenie dostawał tylko on, a ja już czułam się, jakby mnie wyrzucili z rodziny. To takie przykre, że nie zapraszają osoby, z którą byli w normalnych warunkach, tylko dlatego, że nie mieszkam z ojcem. Cholerka, ale się rozpisałam! :)
karmel says
Ludzie rozstaja się z rożnych powodów- jedni umieją się później dogadywać a inni nie, ale to ich prawo. TY nie powinnaś na tym cierpieć, ale z rozwodem często jest tak, że otoczenie nie umie albo nie wie jak się zachować. Często tez nie potrafi zaakceptować racji obu stron, wysłuchać ich. Przez to potem rodzą się różne dziwne sytuacje-niestety. Ważne jest jednak co dalej z tym zrobimy. Wracanie do przeszłości nic nie daje.
Healthy Life Connoisseur says
Najbardziej denerwuje mnie, że są osoby, które krytykują rozwód tak po prostu, i nie widzą, że wiele osób dzięki niemu odnalazło nowych siebie, nowe życie. Z założenia rozwód jest w naszym społeczeństwie zły.
karmel says
To nadal temat tabu, ale powoli się to zmienia. Niestety lub stety, często rozwód okazuje się najlepszym wyjściem. Po czasie zdajemy sobie sprawę, że teraz jesteśmy dużo szczęśliwsi niż w poprzednim związku. Mamy więcej doświadczeń, nie chcemy popełnić starych błędów.
Beata Redzimska says
Bardzo fajnie to napisalas, jezeli potraktuje sie to jako nowy rozdzial w zyciu, to moze latwiej w ten sposob odciac sie od przeszlosci. Trudno nagle utracic tyle kontaktow i wspomnien, a z drugiej strony otwieraja sie przed nami nowe wyzwania i nowe znajomosci. Pozdrawiam serdecznie Beata
Olga Pietraszewska says
Bardzo ważne zagadnienie poruszyłaś. To, że rozwód jest trudny dla wielu osób, nie tylko tych, które się ze sobą rozwodzą, to temat, o którym się nie mówi. A jest to nowa sytuacja dla rodziny, przyjaciół, bliższych i dalszych znajomych, w której nie zawsze potrafią się odnaleźć.
Bookworm says
Wspaniałe i bardzo przemyślane masz wpisy. Dzięki Ci za nie, niestety w bliskim otoczeniu jest rozwód, trudno, bardzo trudno w delikatny sposób działać, gdy „wszystko wokół płonie”.
Joanna M.P. says
Na szczęście nie muszę tego poznawać na własnej skórze i mam nadzieję, że nie będę musiała. Znam tylko z punktu widzenia obserwatora i przyjaciela. Bliskim jest trudno, często bardzo niezręcznie, a wspólni przyjaciele często przestają być przyjaciółmi… często dla obu rozwodzących się stron. Bardzo trudny temat. Świetnie przez Ciebie ujęty.
Karolina Gie says
Trudne sprawy poruszasz, ale dobrze. Ja nie rozwodziłam się i nie mam tego w najbliższych planach, ale widzę po znajomych, że to odbija się echem na całym życiu, nie tylko ich życiu.
Aneta says
Bardzo trafny tytuł i bardzo cenne uwagi. Mam nadzieję, że nigdy nie będę tego przeżywac, ale jak to w życiu, niestety nigdy nie wiadomo… Brakuje takiej tematyki w necie, dlatego taki pomysł na blog jest rewelacyjny!
Jenny says
Bardzo mądry i przemyślany wpis :) Ja jeszcze nie wzięłam ślubu ani się nie rozwodziłam, więc na razie nie będę się wypowiadać na te tematy. Jednak wiem, że rozwód dotyka w rodzinie wszystkich, szczególnie najbliższą rodzinę.
Zastrzyk inspiracji says
Świetny, konstruktywny post. Rady godne przemyślenia…
cheap ray bans says
Saved as a favorite, І like your web site!
Ann says
z tymi „wspólnymi” znajomymi to szerszy temat my od nich niczego nie wymagamy ale tak jest że oni czują że powinni stać po jakiejś stronie- a wiadomo że wcale nie muszą nikt tego od nich nie wymaga i często bywa tak i tak było tez w moim przypadku że wielu nie wiedziało jak się zachować nie chciało lu nie wiedziało którą stronę powinni zająć – więc nie zajęli żadnej. Inna kwestia która nie została jeszcze „podniesiona” co do skutków rozwodu i nas kobiet to znajomi i nie znajomi i wyjścia a traktowanie innych kobiet czy koleżanek- czyli one mają swoich mężów chłopaków narzeczonych czy partnerów a nagle tu ja – rozwódka wiec wolna więc stanowię potencjalne zagrożenie że „zabiorę” bądź uwiodę bądź też sam „poleci”- jej partner na mnie i takie wyjścia z „koleżankami” też się skończyły- pod tym względem kobiety potrafią być bezlitosne – tu solidarność jajników nie działa nie ważne że my rozwódki akurat na dany moment w ogóle nie szukamy nikogo a już tym bardziej nie mamy zamiaru odbijać czy przyjmować zalotów zajętych panów ale koleżanki z ostrożności omijają rozwódkę. słyszałam o tym chwilę po rozwodzie że tak jest i niebawem sama się przekonałam na własnej skórze i przestałam wychodzić zajęłam się sobą, otoczenie ochłonęło, dawni niektórzy wrócili i sami się odezwali :) ale ja mam już nowych i choć „starych” niektórych żal i się tęskni nawet czasem to jakby nie było czas – okres przejściowy potrzebny jest wszystkim – nam – rodzinie- otoczeniu i trzeba o tym mówić bo to są ważne i trudne etapy, zanim staniemy się wolni i nauczymy żyć na nowo. Jak się nikomu z niczego nie tłumaczy co dlaczego na co po co i uda że się pewnych rzeczy nie słyszy to te etapy są łatwiejsze- szkoda tylko że wiele z tego nie wiedziałam wcześniej – przeszłabym to wszystko może znacznie łatwiej a tak to podnoszę się do dziś
Gosia says
Jestem na początku „rozwodowej drogi” a zapowiada się ona długa i kręta… Chociaz to ja wnioslam pozew Żal jaki mam w sercu i pustkę nie można do niczego porównać. Nie chodzi tu o miłość – bo ona bardzo dawno temu wygasła… nie chodzi tutaj również o krzywdę jaką doznalam…. Tak po prostu jest mi cholernie pusto na sercu… chociaż wiem, że teraz żyje mi się znacznie lepiej… Czy to normalne uczucie???
Mam wspaniałą 9-letnią córkę która trzyma mnie jeszcze na tym podłym świecie…
Wspolni znajomi unikają mnie… szeptaja tylko że moimi plecami… Wsparciem jest dla mnie moja najbliższa rodzina i moja przyjaciółka… Jednak gdy przychodzi wieczór, dziecko idzie spać a ja zostaję sama… z własnymi myślami…. Jest mi tak cholernie trudno!!! Jednak dam radę prawda? Będę jeszcze szczęśliwa, przecież mam dopiero 29-lat…. !!!!
Ann says
ta pustka w sercu to normalne – bo coś się skończyło i kończy i to jest jeden z najtrudniejszych momentów bo jesteśmy z tym same, nawet to unikanie znajomych to normalne a z perspektywy czasu to powiem od siebie że nawet dobrze że unikali, potrzebne nam w tym czasie wyciszenie nawet nie do końca jest to pustka choć mamy takie wrażenie ale w tym jest też ulga to jakby uszło z nas powietrze które wstrzymywaliśmy i nie od razu nam z tym dobrze. Rozwód, rozstanie jest zawsze rodzajem porażki, rozczarowania, żalu że nie tak miało być ta pustka to brak zrozumienia, którego potrzebujemy , którego oczekiwałyśmy, wsparcia itp… jeśli o mnie chodzi to zupełnie normalne, ze mną to uczucie było bardzo długo niestety i moje dzieci starsze wcale tego nie ułatwiły. Pewnie że dasz radę i będziesz szczęśliwa zobaczysz ale daj sobie czas :)
M. says
Właśnie, dzieci… Wiadomo, że my damy sobie jakoś radę, ale dzieci… To chyba najważniejsza i najtrudniejsza kwestia…
Małgorzata says
Ja właśnie mam taką sytuację.