Żeby nie było tak kolorowo jak to się Wam wszystkim wydaje, u mnie też był czas mroków, samotności, marazmu i permanentnego smutku. Było to już jakiś czas temu kiedy to nagle, znowu stałam się singielką. Szczerze mówiąc, wychodząc za mąż nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś nią będę, że wrócę do randkowania i będę musiała odnaleźć się w aktualnych realiach jeśli o to chodzi. Jak to wyglądało na początku? Tragicznie. Ja jak mały Mogli z „Księgi Dżungli”, porzucony w dziczy zamieszkałej przez potworne bestie.
Każdy kolejny dzień był jak zagadka i powracająca zgaga. Metodą prób i błędów udało mi się wydedukować, jak zmienił się „rynek”. Odkrycia nie napawały optymizmem. Być może dawały możliwość poznania wielu osób w szybkim czasie, nawiązanie bliższej (nie mylić ze stałą) relacji i mnóstwa emocjonujących momentów, ale…to chyba nie było dla mnie. Kolorowe pisma i rady koleżanek, również wprowadzały mnie głównie na miny i wpędzały w zasieki. Okazało się, że aktualnie nie liczy się ładna bielizna tylko najlepiej jej zupełny brak, randka nie ma być fajna i romantyczna tylko „szybka”, do domu nie zaprasza się na kolacje i rozmowy przy winie do późna, tylko na zwiedzanie sypialni. Nie modny jest eilainer, panowie nie lubią związanych włosów, obcas oznacza, że jesteś dziwkowata a tym bardziej oznacza to tatuaż.
Cóż…po 1,5mieciąca miałam chęć wywiesić białą flagę. Moje dni zamieniały się w pasmo udręki. Rano ledwo dobudzał mnie budzik, szybka toaleta z zerową motywacja do ogarnięcia się. Nawet włosy były przeciwko mnie. W niczym się sobie nie podobałam, więc dobór garderoby trwał wieki a potem i tak ostatecznie ubierałam na siebie pokutny worek w kolorze czerń lub szarość i na głodniała biegłam do pracy. Tam wyładowywałam frustracje na ludziach, z którymi pracowałam oraz klientach. Piłam po 6 kaw dziennie, w międzyczasie dopychając batonem, czekoladą czy chińczykiem. Po pracy szybka randka na mieście, na której po 5 minutach miałam myśli samobójcze. Albo facet okazywał się dupkiem/prostakiem/psycholem/dzieckiem w ciele dorosłego (niepotrzebne skreśl), albo ja nie byłam w stanie podołać wymaganiom i mnie zatykało, nie byłam w stanie wykrztusić słowa, wylewałam na siebie, drinka/kawę lub zaliczałam teatralną glebę.
Potem był powrót do domu- smutna komunikacja miejsca, bo na taxi nie było mnie stać. Wszystko to przy dźwiękach muzyki w słuchawkach, która spokojnie mogłaby być tłem podczas pogrzebu. Jak ja kochałam się dodatkowo biczować! Oczywiście łzy w oczach, uczucie pod tytułem „zaraz wybuchnę, błagam tylko nie płacz w tramwaju!” i bicie się po głowie w myślach, za to jak wypadłam.
Powrót do domu- cicho, zimno, ciemno, pusto… Co w takim domu robić? Najlepiej z niego uciekać i tak tez robiłam. Torba z rzeczami i na siłownie a tam ostry trening do 23-24:00. Chwilowy wzrost endorfin pozwał mi na godzinne lub 2 godzinne pobudzenie, które wykorzystywałam na sprzątanie, porządki czy mycie podłóg a potem padałam przy kieliszku wina tonąc we łzach. I tak dzień za dniem… Co wyrwało mnie z tego stanu? Chyba wiosna. Zimą zawsze mam depresje. No i oczywiście efekty pracy na siłowni. Kiedy człowiek się rusza i widzi jak jego ciało się zmienia, od razu ma lepszy humor. To jak siebie widzimy, jest kluczowe, dlatego warto zadbać najpierw o siebie a potem martwic się innymi np. chłopami. Pojawiła się większa pewność siebie, możliwość fajniejszego ubrania się i pierwsze sukcesy na polu randkowym… a potem pojawił się W. i okazało się, że może nie tylko ja jestem taka dziwna ;) Szukajcie więc kogoś skrojonego na Waszą miarę a nie zarzynajcie się dla kogoś i pod kogoś. Jak widać na wszystko potrzeba czasu. Jednemu miesiąc czy dwa a innemu rok lub 1,5. Niczego nie przyspieszajcie, bądźcie cierpliwie i nie róbcie nic za wszelką cenę. Gwarantuje Wam wtedy pełen sukces- ja- Rozwiedziona.
Nati says
Jak bym czytała o sobie. Tylko u mnie taki marazm trwa juz rok… Pseudo randek mam juz dość- pasmo rozczarowań i niemal same egzemplarze w typie ‚tylko niczego (prócz łóżka) ode mnie nie oczekuj’. Spasowałam. Aktualnie zajmuję się dzieckiem i troszkę sobą. Fajnie, że Ty znalazłaś mężczyznę. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze!
karmel says
Dziękujemy :)
Ehdi says
Pamiętam swoje pierwsze randki po rozwodzie dramat ;). Teraz też nie mam sukcesów na tym polu z tą różnicą, że przestałam się umawiać z byle kim. Bardziej przyglądam się sobie i temu co mi się podoba, a facet mam nadzieję sam się pojawi, kiedy naprawdę będę na to gotowa.
Agnieszka says
Już ponad 7 lat minęło
Szukam czekam, czasem mysle ze juz nie spotka mnie nic dobrego. Dorastsjacy syn tylko dodaje mi otuchy. W innym przypadku poddalabym się już dawno. Może jednak jestem skazana na samotność?
karmel says
może po prostu jeszcze nie jesteś gotowa, boisz się? czasem potrzeba czasu.. jednym wystarczy pół roku u innych musza minąć lata. Dobrze, że syn Cię wspiera. To szalenie ważne bo nie jesteś dzięki temu sama :)
Ania says
u mnie 5 lat minęło i mam dorastające dzieci niestety jakiś tam ich ukryty żal że lepiej było więc 0 wsparcia mam od dzieci – bo nie rozumieją że samej milion razy trudniej. Ale trudno jak sięgnę pamięcią to i tak wiecznie sama musiałam sobie radzić.Myślałam że wszystko się ułoży udźwignie itp. Nic się nie ułożyło w moim prywatnym życiu ale spokój jaki osiągnęłam od rozwodu jest bezcenny, koniec kontrolowania, prześladowania itp- mój były był chorobliwie zazdrosny o mnie- koszmar. i do dziś słyszę- jaka to z nas idealna para była i co mi odbiło bo przecież On mnie tak kochał wrr. Oczywiście straciłam nie tylko siły ale i znajomych, pracę i w ogóle bo wszystko zostawiłam zaczynać od zera w połowie drogi nie jest łatwo i to co osiągnęłyśmy i osiągniemy to nasze :). Nie myślałam o nikim bo jak słyszę np tekst „chciałbym byś była moja” to ja biorę nogi za pas hihi ja chcę być swoja z kimś :) a nie czyjaś. wyciszyłam się walczę ze sobą o to by siebie polubić i póki nie wygram tej walki nie będę szczęśliwa wiec dajmy sobie czas :) Ja mam trudny charakter że ze mną się trudno żyje i ja to wiem i najlepiej bym była sama i realizowała swoje pasje ale problem w tym że ja nie potrafię być sama. a mężczyźni się mnie boją albo myślą jedynie o – wiadomo ;) na brak powodzenia nie narzekam ale mam szczęście do oszołomów – masakra jakaś a oczywiście jak mnie się ktoś podoba- z charakteru oczywiście to zajęty albo wolny chwilowo- takich jest masa – ja tak nazywam tych którzy mają kobietę, żonę i nie żonę że wcale ze sobą nie śpią, że nie są ze sobą ale wspólnie np mieszkają a On już dawno jej nie kocha i takie tam- dramat na szczęście mam jakiś instynkt że szybko wyczuwam. Dobrze że tu trafiłam na tego bloga widzę że jest nas więcej- ja kiedyś pisałam ponad 8 lat ale usunęłam w przypływie chwili i od tamtej pory totalnie zamarła wena i pisanie a to mi pomagało :) – żałuję tego chyba najbardziej w życiu.Autorko bloga – piszesz bądżcie cierpliwe – ja mam z tym problem od zawsze nijak mi wychodzi nauka cierpliwości, chyba tylko czas nas tu ratuje choć z drugiej strony działa przecież na niekorzyść bo życie płynie :) – Agnieszko- nikt nie jest skazany na samotność nie ma takiej życiowej opcji
Ada says
To swietne co napisalas…ja czasem bywam w ty dobra…przyznam,ze Twoje emocje sa bardzo tożsame do moich…cierpliwosc samotnosc poznawanie orobowanie..wszystko to brzmi tak mantra…jestesmy az i tylko kobietami..pozdrawiam Cie cieplo Ada
MALUDA says
Po 20 latach trafiłam do świata, który mnie zszokował, zastanawiałam się jak się w nim odnaleźć. Panowie, którzy szukają seks przyjaciółki, bo przecież kocha swoją żonę / partnerkę, ale …ileż można. I gwarancja dyskrecji. A ja singielka po co mi dyskrecja.
I te teksty. ..szukam kogoś na stałe, do miłego spędzenia czasu, rozmów. ..i nim człowiek zdążył kawę dopić już seksu chcieli. No seks jest dla ludzi, ale ..ileż można. Poczułam się przedmiotem, powiedziałam dość i … sobotni wieczór spędzam czytając artykuł o singielkach z odzysku Szkoda, że w mojej miejscowości nie ma siłowni całodobowej… Czekam na księcia, przecież nie zadowolę się byle chłopem . pozdrawiam
Krystyna says
Ja po rozwodzie jestem sama od czterech lat i jestem gotowa na kolejny związek .Ale cóż z tego poznaje samych niepoważnych mężczyzn ,nie mam wygórowanych oczekiwań .Niestety jestem w takim wieku ,że raczej szanse są małe .Poznaję ,albo młodych chętnych na sex i tylko sex ,albo starszych bardzo wygodnych ,mało starających się .Piszesz ,że cierpliwości przyjdzie czas ,ale ja nie mam tak wiele czasu na czekanie .Jestem raczej optymistą i myślę pozytywnie ,ale po kolejnym katastrofalnym związku ręce mi opadły .Szkoda bo mam tyle dobrego do zaoferowania .Jestem sama i samotna ,dzieci dorosłe żyjące własnym życiem .Co raz mniej wierzę ,że poznam kogoś i prawdę powiedziawszy przeraża mnie samotność .
Malwina says
Ja z chwilą gdy wychodzilam ze sądu po każdym rozwodzie myślałam „wolność nareszcie” :-) \m/
Inka88 says
U mnie było podobnie. Przeżyłam szok, że wszystkim zależy tylko na seksie, nikt nie chce mnie poznać taką jaką jestem. A ja chciałam miłości, pewności, oparcia. I wpakowałam się w 1 głupotę i w drugą… Ale na szczęście po rozwodzie jestem mądrzejsza o pewne rzeczy i wiem kiedy uciekać ;) Uciekłam i stwierdziłam, że jestem skazana na samotność. Miesiąc później sam do mnie przyszedł :) i jest, i nie da mnie nikomu skrzywdzić ;) Warto mieć nadzieję, a nawet gdy ją stracimy – życie czasem potrafi nas zaskoczyć.
Ann says
Zgadzam się z tym, co napisałaś. Dziękuję
Ala says
Tak jabym czytała o sobie samej . Już nie szukam nikogo na siłę. Jak znajde to znajde .
Pozdrawiam serdecznie.
mnich says
A ja jestem facetem, zdradzonym który pół roku walczył i przegrał…. choć dziś pomimo żalu i nawet łez czuję sie coraz lepiej , samotny ale otworzyłem oczy i już mnie nie pieką.
S. eRZet says
Bo to nie tak że mężczyźni tacy źli a my takie cudowne i idealne… Zdarzają się cudowni mężczyźni którzy w bezlitosny sposób zostają wykorzystani, oszukani, potraktowani tak jak nikomu nie życzę, nie wiem czy więcej jest takich kobiety czy mężczyzn, czy może jest to pół na pół ale nikt nie zasługuje na to by poczuć się…. Zdeptanym?…
Aga says
No to i mnie marazm taki trwa 10 lat z mniejszym lub większym sukcesem. Od 10 lat po rozwodzie próbuje znaleźć tego jedynego niestety ze znanym skutkiem. Gdzieś tam na chwile sie udahe ale po pewnym czasie niestwty wszystko pada. Już zaczynam myśleć że to już się nie zdarzy ale mimo wszystko nadal biegam na te cholerne randki. Już nawet nie liczę ile ich było. Jutro idę na kolejną
Anna says
CAŁA JA ! Świetny artykuł, takie moge czytac codziennie. Dzieki temu jest jeszcze gdzieś nadzieja ;) Pozdrawiam Kobitki :)
Ania says
Czytając komentarze myślę sobie, że miałam naprawdę dużo szczęścia. Praktycznie od razu po rozwodzie znalazłam wspaniałego, troskliwego i kochającego mężczyznę, jesteśmy już rok po ślubie. Teraz wiem, że żyję i brakuje słów, żeby opisać swoje szczęście. Każdej z Was życzę tego samego
Olciak says
Ja jestem na etapie że poszłam za głosami koleżanek i w sumie każdy facet ma coś nie tak… niestety perspektywa małego miasta oraz bycia rodzicem nie napawa na to że spotkam kogoś kto mi się podoba(Nie dam sobie wmówić że to nie jest wazne) fizycznie i z charakteru i ja tej osobie także i zaakceptuje to że jestem mamą oraz że nie będzie znał mojego byłego męża który to rozwiewa straszne plotki na mój temat…
Dorota says
Bo im bardziej chcesz i masz presję, tym gorzej. U mnie było inaczej, był rozwód, zmiana pracy, dużo rzeczy uległo zmianie. Spotykałam się z ludźmi tak po prostu żeby nie siedzieć w domu i nie rozmyślać nad tym wszystkim. Na spotkaniach od razu mówiłam że nie szukam faceta, chcę pobyć sama, niezależna, uprządkować swoje życie. Nie zdążyłam. Na jednym ze spotkań był ON, nic mu nie przeszkadzało, ciekawy świata, mieliśmy kilka wspólnych zainteresowań, uśmiechnięty. Szalony NR, wiedziałam że ten uśmiech muszę zobaczyć znowu. Parę dni temu minął rok od tego spotkania i ten uśmiech widuję codziennie ☺
BlondM says
U mnie mija kolejny rok, nawet przestałam już liczyć który to. Najgorsze jest to, ze nie wiem w czym tkwi problem, dlatego całą winne zrzucam na siebie i twierdzę, ze problem to ja. Nikt nigdy się obok mnie nie kręci, nie flirtuje, nie podrywa… I co z tego, że jestem atrakcyjną młodą kobietą jeśli nie potrafię czerpać z tego radości a wręcz przeciwnie – drażni mnie to, że żyje marzeniami a one coraz bardziej się ode mnie oddalają.
. says
Bardzo lubię twoje posty, i myśle, ze jesteś piękną i inteligentną, silną kobietą. Ale z całym szacunkiem, nie wierzę, w to czekanie do skutku na księcia z bajki. Nie każdemu jest pisana miłość jak z filmu. Przez długi czas kiedy moje koleżanki sie pobierały, i w ogóle każdy w moim otoczeniu, ja czekałam na to, ze ktoś o mnie zawalczy, ze ktoś wywróci mój świat do góry nogami. I do tej pory czekam. To znaczy już nie czekam, bo nie mam ma co. Oczywiście nie żałuje swojej wybredności, bo tak jak ktoś już tu napisał, lepiej być samej niż z byle kim, ale jednak nie każdy ma szczęście takie jak Ty. Nie każdemu jest pisany Happy end.
Sylwia says
Ja jestem dopiero 1,5 tygodnia po rozstaniu… złamane serce, a potem łamanie każdego złamanego kawałka… zaliczyłam już wizyte u psychologa… ale nie, nie zamierzam odebrać sobie życia tylko… życie się dla mnie zatrzymało… zagubiłam się… nie mam pracy (straciłam miesiąc temu) nie mam faceta, żyje za granicą wynajmując pokój… i co dalej? Nie mam źadnej ochoty na randki, na spotykanie się z nowymi facetami, a wręcz na samą myśl, że to ma nastąpić robi mi się nie dobrze… mam znajomych ale co z tego jak przez większość czasu jestem pozostawiona sama sobie i swoim cholernym myślom… smutno mi strasznie…
Smutek says
Dwa lata po… praca, dom, obiad, zakupy, lekcje, dodatkowe zajęcia, dorastająca nastolatka, trudne, samotne decyzje, łzy…jak znaleźć czas dla siebie…?
karmel says
To chyba kwestia organizacji czasu :) Ludzie mają masę zajęć i kilkoro dzieci i są w stanie zaplanować czas dla siebie. Może to kwestia jakiegoś przeorganizowania pewnych rzeczy?
Klucha says
Skąd bierze się facetów na te wszystkie randki???