Jak się okazuje, za zranionymi kobietami czasem stoją lub pragną stać mężczyźni, chcący się nimi zaopiekować luk którzy sami zostali zranieni. Tekst o „Małej” jak i list, który napisał jeden z czytelników, wzbudziły masę emocji na blogu i facebooku. Niestety część z nich była negatywna- przez co powiem szczerze, było mi trochę przykro. Dla tych jednak, którzy nie tracą czasu na snucie teorii spiskowych, zamieszczam list od Grześka, który jak pisze, popełnił błąd, którego żałuje. Mam nadzieję, że tym razem panie zamiast z góry oceniać i przyszywać łatkę, albo sobie tego oszczędzą albo kilka razy przemyślą swoje słowa, zanim je opublikują. Sprawianie komuś przykrości, to nie jest to, czego bym oczekiwała po tym miejscu i zgromadzonych tu osobach. Zapraszam do czytania!
„Droga Rozwiedziona,
czytałem Twój wpis o zranionej Małej i kawałek listu „Najdroższa Mała”. Kawałek, bo aż serce boli, mimo, że jestem facetem. Podobnie jak autor listu, też dostrzegłem Kogoś, Kogo znam. Kogoś bardzo zranionego. Twoją imienniczkę zresztą. Mam nadzieję, że Ona też odwiedza Twoją stronę tak jak ja, dlatego chciałbym Jej coś powiedzieć , napisać, bo jest tak cholernie wściekła. Do rzeczy…
Poznaliśmy się, jak to teraz często, przez neta. Ona, piękna kobieta, ze ślicznymi oczkami, w których widać złamane serce. Mająca cudownego Synka, którego oboje nazywamy Księciem. Zraniona, bo Jej pierwszy i jedyny facet zostawił ją na początku ciąży, bo stwierdził, że jest za gruba a do tego coraz więcej pił. ( w ciąży wyglądała przecież niebiańsko pięknie!) Poznaliśmy się, kiedy Mały Książę miał rok i siedem miesięcy. Było wspaniale, Ona sama mówiła, ze jest bajkowo. Tak było. To, czego ja nigdy wcześniej nie mogłem nikomu dać, to Ona całe życie na to czekała i nigdy od tego łobuza nie dostała i w drugą stronę też to działało – ja nigdy nie dostałem tego, co Ona dała mi. Dla niej nie miała znaczenia ilość kwiatów, bo to tylko kasa, najbardziej cieszyła się z polnych kwiatów z poświecenia Jej czasu, bo tego tez nigdy nie doświadczyła. Wyobraź sobie, że nigdy nie dostała od niego całusa na dobranoc. Nigdy. A ja nigdy nie przypuszczałem, ze mogę spotkać Kogoś tak cudownego – Królewnę i Księcia. Zaczynaliśmy mieć wspólne plany itd. Chcieliśmy w Trójkę jechać nad morze, aż tu nagle, biologiczny Księcia zobaczył w Jej domu kwiaty, które dostała ode mnie na imieninki. I tu bajka się skończyła. Bo jak to z psami ogrodnika bywa, wiedział, że Ona i tak go cholernie kocha i zrobi wszystko, wykorzystał swojego biologicznie syna proponując Jej wspólny wyjazd nad morze. Ona chciała do niego wrócić, cholernie płakała, kiedy o tym mówiła, aż nie mogła z tego płaczu mówić. Dla Dziecka była w stanie zrobić wszystko, jak każda matka. Powiedziałem Jej, że będę czekał. I Czekam. Ale tego samego dnia, kiedy gadaliśmy, on został u Niej na noc, bo niby za Księciem się stęsknił. Prosiłem ją, by nie podejmowała jeszcze decyzji o szansie dla niego, łapiąc cholernego doła. Bo wystarczy, że on Ją przytuli i koniec. Bałem się, że Ją znowu skrzywdzi. Ale sam Ją skrzywdziłem, bo Ona teraz nie chce mnie znać. Za to, że byłem słaby. Fakt , ten łobuz wiedział doskonale jak to rozegrać, a ja dałem się podejść ja dziecko, wiedział, ze zależy mi na Niej. Na Nich. Nie są razem, tyle mi napisała i znam Jej serduszko, więc raczej nad morzem była tylko z Księciem. I właśnie jak Ta Mała, Ona też udawała przed tym łobuzem, a teraz przede mną, że jest szczęśliwa. Tyle, że ja wiem i czuję, kiedy udaje i kiedy jest źle. A teraz jest chyba tak źle od jakiegoś czasu, jak nigdy.
I w tym miejscu chciałbym powiedzieć wszystkim partnerom zranionych kobiet, zwłaszcza samym Kobietom, a przede wszystkim Jej, że postarajcie się nie załamywać, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Nie dajcie się podejść tak jak ja, tylko od razu walcie w ryj, jak widzicie, że ktoś może skrzywdzić Tych, którzy są dla Was najważniejsi. Ja straciłem Ich, ale Wy na to nie pozwólcie, by tracić Wasze Szczęście.
I chciałbym, by mi wybaczyła i wiedziała, że nie będzie żadnych limitów. Ani na kilogramy, ani na wymiary, ani na cokolwiek innego i żadnych dat przydatności czy gwarancji. Chcę z Nią być Taką, jaka jest. Chcę, by wiedziała, że będę czekał i kochał Ją, nawet jak za 40 lat będzie puszystą babcią ze zmarszczkami, bo cała zgrabność z wiekiem odejdzie. Chcę, by była pewna, że Małego Księcia będę kochał tak po prostu, choć sama wie, ile znaczy dla mnie biologizm, bo tego się bała. Nieważne, czy będzie chudziutki czy pulchniutki. Chcę, by była pewna, że czekam na Nich z tym Jej „bagażem”, jak to kiedyś określiła, by wziąć go na swoje plecy i Razem powywalać to, co uwiera i jest niepotrzebne i Razem iść do przodu, trzymając się za ręce, gdzie zawsze w samym środeczku dzielnie będzie maszerował Mały Książę…”.
Kaya says
I co tu napisac..lza mi sie w oku zakrecila.Jak on ja kocha..Jak ja bym chciala takiego kogos. I walcz chlopie, z calych sil. Trzymam kciuki :-)
grzesiek says
Może Ona to, co napisałaś, kiedyś przeczyta… Może wybaczy to wszystko. Zostaje mi tylko czekać, choć powinienem tylko czekać już wtedy, a nie prosić, błagać i się martwić. Ale już nie mam sił ani nadziei czekać, a co dopiero walczyć. Do bólu bez Niej może bym się przyzwyczaił, może… ale nigdy nie przyzwyczaję się do tego bólu, że nie mogę przytulić Księcia, patrzeć jak rośnie czy dać mu chociaż małego prezentu na gwiazdkę… Jeśli Ona kiedyś tu zajrzy, to niech wie, że czeka na nią też to wszystko, co zawsze chciała mieć…