!!NOWY POST!!
Od kiedy zostałam mamą, a może nawet już w będąc w ciąży, wielokrotnie zostałam zaskoczona (głównie przez inne baby), tym jak ocenia się inne kobiety i matki, na jakiej podstawie się to robi i jak absurdalne potrafią być niektóre spostrzeżenia i oskarżenia. Niejednokrotnie przekonałam się już również o tym, że nikt nie będzie wobec mnie bardziej krytyczny i brutalny, niż inna kobieta. Dlaczego? To chyba temat na zupełnie inny tekst ;) Dziś chciałabym napisać o karmieniu, które jest jednym z najgorętszych tematów wśród mam i z którym wiąże się masa historii, mitów a czasem dziwnych przekonań.
Chyba każda mama i przyszła mama, choć raz została zapytana przez kogoś o to: A jak Ty karmisz/będziesz karmiła dziecko? Oczywiście jest to pytanie-pułapka. Spróbuj odpowiedzieć, że sztucznie a możesz być pewna, że za chwilę zacznie być dla Ciebie budowany stos, na którym ktoś będzie chciał Cię spalić żywcem, albo pręgierz, by Cię wychłostać. Niewiele dają tu tłumaczenia dotyczące braku pokarmu, za małej jego kaloryczności, ilości, konieczności zrezygnowania z karmienia piersią z powodu brania leków itd. Zasada jest prosta- karmisz butelką, jesteś złą matką.
Oczywiście karmiąc piersią również będzie oceniana. Liczy się przecież to jak długo karmisz, ile razy dziennie, czy dziecko się najada i wiele innych. A jak to jest z laktatorem? Cóż jako całkiem zielona w temacie, do niedawna słuchałam samych strasznych opowieści o laktatorach i kobietach, które z nich korzystały. Pierwszą osobą, która oświeciła mnie w tej sprawie, była moja siostra. To ona wytłumaczyła mi czym tak naprawdę jest laktator, do czego i kiedy warto go używać oraz jak ważne jest, aby był to sprzęt sprawdzony i bezpieczny.
Moje pierwsze zetknięcie z tym sprzętem nastąpiło w trzeciej dobie po porodzie w szpitalu. Okazało się, że moje dziecko pięknie ssie, ja mam masę pokarmu a mimo to, mała nie dojada, bo jest leniuszkiem. Ssie pierś, ale nie chce jej się przełykać mleka. Mogła więc wisieć na niej godzinami i wciąż być głodna. Wtedy przyniesiono mi laktator. Szczerze? Byłam nim przerażona. Szpitalny sprzęt wygląda jak narzędzie tortur a dla osoby niedoświadczonej i obolałej, korzystanie z niego na początku to jedno wielkie morze łez. Tak też było ze mną. Poczucie, że moje dziecko z jakiegoś powodu jest głodne, ból piersi i ta straszna, upokarzająca maszyna, o której tyle złego słyszałam… Wystarczyła jednak doba, byśmy nie tylko się polubiły, ale abym zapragnęła mieć ją w domu na własność. Tym bardziej że dość szybko zaskoczył mnie tak zwany „nawał pokarmu” (najgorsza rzecz ever :P).
Przede wszystkim chciałabym zacząć jednak od tego, do czego służył mi ów sprzęt i do czego wykorzystuje go do tej pory (a pewnie długo nie będziemy się rozstawać). Najpierw ściągałam nim nadmiar pokarmu, którym mogłam karmić córkę precyzyjnie sprawdzając, ile faktycznie zjada. Nie musiałam dzięki temu korzystać ani przez chwilę z mleka sztucznego a mała miała cały czas dostęp do mojego pokarmu. Dodatkowo przynosił mi ulgę i pozwolił przetrwać wspomniany nawał pokarmu, czyli ilość mleka, która dosłownie mnie zalała, i której moje dziecko nie było w stanie przejeść. Teraz natomiast wykorzystuje laktator by ściągnąć pokarm, gdy mała długo śpi a ja nie chcę jej wybudzać na karmienie. W sytuacji, kiedy wiem, że będę musiała wyjść z domu i zostawić ją na więcej niż godzinę, czy jak ostatnio, kiedy odwiedzał mnie rehabilitant i chciałam mieć pewność, że gdy zgłodnieje, mąż będzie miał ją czym nakarmić. Czy jest w tym więc coś złego? Wydaje mi się, że absolutnie nie. Choć pewnie znajdą się osoby, które będą uparcie twierdziły, że mój pokarm przelany do butelki jest takim samym złem jak karmienie tym sztucznym- no trudno ;)
Oczywiście laktator to coś, z czym trzeba się polubić i często nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Ten szpitalny, przynajmniej dla mnie nie był przyjemny w odczuciach- być może przez stres, strach, dość dużą jeszcze wtedy, bolesność piersi. Po powrocie do domu, siostra pożyczyła mi swój, marki MEDELA — tej samej marki, ale w wersji domowej (koniecznie elektryczny!!). Z tym polubiłam się szybko, ponieważ był poręczny, komfortowy, łatwy w użyciu i posiadał rozliczne tryby, dzięki którym mogłam dopasować sobie moc ssania, tak by nie czuć się jakby ktoś chciał mi urwać sutki ;) Tutaj ważny komunikat, o którym dowiedziałam się później- laktatora nie powinno się pożyczać ani korzystać z używanego. Jest to urządzenie, które powinno być tylko nasze, bo jedynie sprzęt szpitalny, jest przystosowany do korzystania przez wiele osób. Mimo że mój jest sprzętem typowo medycznym i profesjonalnym, również powinien być wykorzystywany tylko przez jednego użytkownika. Ciekawa jest też butelka Calma, z tego zestawu. Jest to dość unikatowe rozwiązanie, ponieważ jej smoczek służy tylko do podawania mleka kobiecego. Żadna sztuczna mieszanka przez niego nie przejdzie. Nie zaburza również naturalnego procesu ssania, dzięki czemu nie ma problemu z powrotem do piersi a dziecko musi wykonać taką samą pracę aby się najeść.
Szczerze mówiąc, aktualnie nie wyobrażam sobie życia bez laktatora. Wiem, że dzięki niemu mogę nie tylko panować nad swoim pokarmem, nad tym by zapewnić go zawsze swojemu dziecku, ale również pozwolić sobie czasem na wyjście z domu, czy zjedzenie lub wypicie czegoś, czego w tym pokarmie nie chciałabym później mieć. Cały zestaw jest też wyposażony w kilka butelek ze specjalnym smoczkiem, który dla dziecka jest jak sutek i nie zaburza mu odruchu ssania. Akcesoria do przechowywania pokarmu, miłe w dotyku wkładki do biustonosza czy krem do pielęgnacji brodawek, zmieniający ich bolesność. Fajne jest również to, że całość działa nie tylko po podłączeniu do prądu, ale również na baterie, dzięki czemu bez trudu, możemy używać go choćby w podróży.
Piszę o tym specjalnie, by nieco przełamać mity wiążące się z tego typu sprzętem i ośmielić mamy i przyszłe mamy, do korzystania z niego. Ten dobrej jakości naprawdę jest wart zakupienia i korzystania, bo może być nie tylko pomocny i potrzebny w wielu sytuacjach, ale również ułatwić nam znacząco życie. Z pewnością przekona się o tym każda z Was, która z niego skorzysta.
Dzasminka says
Mamaginekolog tez jakiś czas temu oswajali ten temat :) fajnie ze o nim mówisz ❤️
Andziorex says
W takim razie jestem matką potworem Moje maleństwo urodziło się 8.01.2019 jako wcześniak i siłą rzeczy na tydzień trafiła do inkubatora, gdzie była karmiona przez 2 pierwsze doby sondą, a następnie butelką. Początkowo mm, a gdy ja dostałam pokarm moim ściągniętym (jestem po cc). Walki było od groma z przystawieniem do piersi i nie chciała. Do tej pory ściągam pokarm laktatorem i tak ją karmię. Z dnia na dzień pokarmu jest mniej więc trzeba dokarmiać Danusię mm. Nie czuję się z tym źle i mam w nosie opinie innych znawców. Krzywdy dziecku nie robię
Z Pamiętnika Zołzy says
Na wstępie potwierdzam, że nawał pokarmu to masakra i mnie także uratował szpitalny laktator.
Nie ważne co zrobisz, nie ważne jak karmisz a zawsze znajdzie się ktoś kto Cię skrytykuje…. niestety. Ja karmiłam piersią, ale od początku założyłam, że moje dziecko pozna także butelkę. Dlaczego? Otóż matka też człowiek, może zachorować na przykład, prawda? Odciągałam pokarm i czasem podawałam z butelki. Nie uważałam, że jestem złą matką, absolutnie nie. Nie ukrywam, że świadomość, że mogę się wyrwać sama do sklepu, choć na godzinę, była wspaniała. Nie uważam, że przez to krzywdziłam dziecko, bo wiele z tych krytykujących kobiet zapomina, że dzieciaczki mają także ojców, którzy świetnie zajmą się maluszkiem. Laktator to dobra rzecz, podpisuję się pod tym! Gdybym stała przed tym wyborem drugi raz to bez dwóch zdań decyzja byłby taka sama.
Rób jak uważasz. Najważniejsze żeby Wam było dobrze, a każda matka wie co jest najlepsze dla jej maluszka. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia
karmel says
Tym bardziej, że są już butelki działające jak pierś!
Martka says
Używałam taki sam z pierwszym dzieckiem. Jest rewelacyjny, polecam
Karolina says
Oj dla mnie laltator to najlepszy przyjaciel. Uwielbiam go! Nie raz ratowal mi tylek, w nawale, nawracających zastojach. A nawet w trakcie skoku rozwojowego kiedy córka za nic nie chciała piersi wtedy przez kilka dni co 2.5h sciagalam mleko żeby miała co jeść. (Podziwiam mamy KPI, ja chyba nie dałabym rady gdyby Majka nie chciała już KP). Ale całe szczęście tamten czas minął i dalej jestem kp, a laltator i tak jest użytkowany kiedy chce wyjść do kosmetyczki, kina z koleżanką. Kurde jesteśmy matkami ale również kobietami. Potrzebujemy czasem wyjsc do ludzi, mieć czas dla siebie. A nie siedzieć umęczone w czterech ścianach. Nie uważam żebym była zła mama robiąc to wszystko.