Koniec starego roku i początek nowego zawsze w jakiś sposób skłania do podsumowań, rozliczeń pewnych spraw i sytuacji oraz wszystkiego co wydarzyło się w minionym roku. Tak też dosyć niespodziewanie, doszło do poważnej rozmowy o nas, miedzy mną a W. …
Miniony rok był dla nas czasem totalnych i ekstremalnych rewolucji zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Podjęliśmy się wyzwań i zobowiązań, którym musieliśmy się oddać w 100% bez narzekania, marudzenia i taryfy ulgowej. Nie mogliśmy się poddać, wyłamać, powiedzieć „sorry, ja wysiadam”…tzn. mogliśmy, ale to nie w naszym stylu… Przez wiele godzin, tygodni, miesięcy musieliśmy działać na najwyższych obrotach, zrezygnować całkowicie z czasu wolnego, znajomych, rodziny, przyjaciół a nawet cieszenia się sobą. Wszystko zeszło na dalszy plan a my skupialiśmy się właściwie tylko na pracy i wyznaczonych sobie wspólnie celach. W całym tym pędzie i wyścigu pogubiliśmy troszkę siebie i nas jako całość. To właśnie było pretekstem do pewnych podsumować i rozmowy między nami.
Oboje jesteśmy osobami po przejściach. Nigdy nie licytowaliśmy się miedzy sobą, które miało gorzej czy trudniej. Kiedy się poznaliśmy, wyznanie tego co działo się w naszych życiach zanim się spotkaliśmy, przebiegło tak naturalne jak rozmowa o pogodzie. W dwie noce opowiedzieliśmy sobie o wszystkim co nas spotkało, jak na spowiedzi. Nie pomijając niczego, nawet nieistotnych szczegółów. Przyjęliśmy się z dobrodziejstwem inwentarza, ciesząc się nawet, że mamy do czynienia z kimś tak samo doświadczonym życiowo jak my sami. Wreszcie chyba poczuliśmy, że pojawił się ktoś, kto po prostu nas w tym wszystkim zrozumie i pokocha takich, jakimi jesteśmy.
Dziś jesteśmy ciut inni. Ten miniony rok dał nam mocno w kość. Nie raz dostaliśmy po tyłku, ale i nie raz świętowaliśmy sukces tanim szampanem Michael z biedronki ;) Cóż mogę powiedzieć więcej…kryzysy dotknęły i naszego związku. Nie tego czy się kochamy czy nie- bo kochamy się nadal i chyba coraz bardziej- ale tego zapomnienia o najważniejszym- o nas. Zaniedbaniu swojej bliskości, swojego życia, czasu na odpoczynek i relaks, czasu dla bliskich i przyjaciół. Odsunięcie tego wszystkiego co kluczowe dla ślepego pędu za…no właśnie, za czym? Planem, który sobie narzuciliśmy?
To właśnie W. który rzadko ma skłonności melancholijne, podjął ten temat kilka dni temu. Uświadomił mi jak bardzo zaczęliśmy się wspólnie zatapiać w jakimś bagnie. Jak bardzo nasze przepracowanie, frustracja i zafiksowanie na jednym mogło nas zgubić. Zdaliśmy sobie sprawę jak wiele dziedzin naszego życia i związku ucierpiało przez to: bliskość, która jednak mimo wszystko nas uratowała, brak energii, odpoczynku, szerszej perspektywy, relaksu, gorszy seks, rzadsze rozmowy, brak powera do czegokolwiek, totalne zmęczenie, rezygnacja, tracenie wiary… To wszystko mogło nas w tym roku totalnie pogrążyć. Jako ludzi i jako parę. Nie stało się tak jednak…stało się coś odwrotnego. Przeszliśmy masę ciężkich prób: problemy rodzinne, poważne problemy zdrowotne, finansowe, zawodowe i wiele innych, bez wielkiego szwanku i cały czas nie rozdzielając się. W. uważa, że właśnie to jakimi jesteśmy ludźmi, ile już wcześniej przeszliśmy i jak bardzo dobrze się ze sobą dobraliśmy, pomogło nam to przetrwać, bo mimo, że popełniliśmy w tym roku masę błędów, nie możemy mieć sobie nic do zarzucenia. Zrobiliśmy wszystko co się dało, najlepiej jak się dało na dany moment.
To była poważna rozmowa, jakiej nie prowadziliśmy od dawna a jakie kiedyś zdarzały się nam często. Bardzo ważna, budująca, ale i pokazująca mnóstwo pułapek w jakie niepostrzeżenie można wpaść. Byliśmy blisko od ogromnej katastrofy (cholera- wyobrażacie sobie Rozwiedzioną bez W.???), która mogła skończyć się fatalnie i to tylko przez nieuchwycenie właściwego momentu na zwolnienie, przewartościowanie pewnych spraw i nie zmienienie toku działania. Dziś przyznajemy z dumą, że się udało i że w tym roku postaramy się być bardziej czujni. Pierwszy wielki kryzys za nami- jak to podsumował W. „Kryzys trzeciego roku nas nie dotyczy, bo jesteśmy na to za starzy i za dużo już wiemy”. Nasz kryzys trzeciego roku wydarzył się przed drugim rokiem- więcej kryzysów nie przewidujemy J ale będziemy czujni bo zawsze mogą nadejść.
Dodaj komentarz