Mam za sobą rozwód, ale w końcu ułożyłam sobie życie i jestem szczęśliwa. Niestety nie wszystkich to cieszy, przeciwnie. Masa ludzi chciałaby zobaczyć mój płacz, koniec związku i nędze czy chorobę. A ja przecież piszę o podnoszeniu się z kolan i życiu po…
Mimo to cały czas mam wrażenie, że ludzie dookoła, którzy są na początku tej drogi, przeżywają rozterki miłosne lub tkwią w toksycznej relacji, wymagają ode mnie bym manifestowała tylko takie uczucia jakie oni sami czują. Chcą bym wciąż była nieszczęśliwa. Bym okazywała to każdym tekstem, notką, zdjęciem i miną.
To czemu ludzie bardziej lubią oglądać porażki niż sukcesy innych już wiem- zarówno moje życie, praca jak i blog wiele razy odpowiedziały mi na to pytanie. Mamy taką wredną naturę, że jest nam lepiej, jak innym jest gorzej. I tak- jest to chore, ale wiele rzeczy na tym świecie jest wywróconych do góry nogami. Ja jednak nie wpisuje się w ten nurt i zdecydowanie wolę czerpać energie, siłę do działania oraz zmian od ludzi z pasją, werwą i charyzmą. I to niezależnie czy miałam 10zł w portfelu i musiałam za to jeść przez kilka dni czy teraz. Niezależnie czy byłam w totalnej dupie pod każdym względem, czy nie. Taki mam charakter.
Męczy mnie, gdy ktoś pisze do mnie:”…a bo to blog o rozwodach a Pani pokazała zdjęcie ślubne i jest taka szczęśliwa. To nie fair bo są tu panie, którym będzie przykro”. Przykro, bo co? Bo ja zmieniłam swoje życie zapieprzając jak dziki osioł a one nie potrafią lub nie chcą tego zrobić? Podobnie jest z tekstami, że jak blog o rozwodach (choć nie wiem skąd taka informacja- wystarczy przeczytać info o blogu na blogu i wiadomo, że nie jest), to ja mam pisać o sprawach sądowych, alimentach, jak wyszarpać od ex majątek, albo jak bardzo normalne jest to, że ktoś beczy szósty rok za ex, który znęcał się fizycznie i traktował jak śmiecia. Sorry, ale nie…
Ja piszę o swoich doświadczeniach, spostrzeżeniach, obserwacjach. O tym co mi w duszy gra, mimo, że nie zawsze było i jest kolorowo. Mimo, że życie nie jest albo czarne albo białe. Jestem blogerem. Mój blog to moje hobby i pasja. A jak to z pasjami bywa, nikt nie będzie mi dyktował co czuje, co mam pisać czy co myśleć. Tym bardziej, że robię to po godzinach, dodatkowo, poza swoją pracą i milionem zwykłych obowiązków jakie każdy z nas ma. Robię to bo to lubię, bo kocham przelewać myśli na papier, pokazywać dobre przykłady, dopingować. Sama wiem jak bardzo brakowało mi tego, gdy byłam w totalnym potrzasku. Chciałam z niego wyjść, więc szukałam drzwi, jasnych stron, kawałka światła i słońca. Ci którzy tego nie chcą, zwyczajnie nie chcą zmian. Nie potrzebują tego, bo wolą tkwić w tej dziurze, w której są i lamentować.
Wiele razy w związku z tym myślałam o zmianie nazwy bloga- wkurzało mnie, że ludzie naprawdę nie kumają, że blog nie jest prawniczym lub psychologicznym bełkotem tylko mną a ja byłam i zawsze będę rozwiedzioną osobą. Mimo męża, mimo tak wielu zmian w moim życiu i rewolucji jakie postanowiłam przeprowadzić. Utożsamiam się z nią i serio wciąż ciężko mi zrozumieć skąd w ludziach tyle jadu, zła, zażartości i złośliwości. Co i róż widzę te cechy w komentarzach czy uszczypliwych odpowiedziach. Serio komuś sprawia to przyjemność? Kogoś to podbudowuje? Bo ja myślę sobie jak miałkim, słabym i zakompleksionym trzeba być, by takie rzeczy nas cieszyły. Powiem więcej, jestem przekonana o tym, że właśnie takie osoby, żerujące na innych, nigdy nie odnajdą spokoju wewnętrznego, równowagi i szczęścia.
Jesteś rozwódką- pamiętaj- nikt nie może oczekiwać, że do końca życia będziesz nieszczęśliwą, żałosną płaczką. Nikt nie może Cię zmusić do użalania się nad sobą, zadręczania i biczowania tym faktem. Ty sama też nie powinnaś czuć takiej presji. Błędy są po to by je naprawiać, porażki by uczyć a nieszczęścia by uczyć pokory… Jedni to rozumieją inni nie…
Emila says
Dokładnie zgadzam się z tym co czytam wyżej. Jestem 1.5 roku po rozwodzie dopiero po nim wiem co to znaczy być SZCZĘŚLIWA. Dookoła tylko słychać rozwiodla się a lata w Skowronkach a latam i latać będę. Wszyscy oczekują 10 lat płaczu po rozwodzie. Pozdrawiam serdecznie a to co robisz jest wspaniałe :)
Marzena says
Jestem rozwodka od trzech lat, a od dwóch szczęśliwa kobieta w końcu kochaną i zakochaną, początki były trudne nie umiałam kochać, partner okazał się bardzo zakochany i cierpliwy, dziś nie wyobrażam sobie innego życia. Ps mam dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa nie była to łatwa droga pozdrawiam.
Prawie rozwiedziona says
Jak się nie podoba to się nie czyta☺ Zawsze można swojego bloga założyć Ja jestem w trakcie rozwodu. Druga strona nie wyraża zgody, więc droga przez mękę Ale Twoje wpisy dodają mi sił, kiedy czasem już ich brak. DZIĘKUJĘ❤
Magda says
Uważam, że ten tekst był bardzo potrzebny, bo to faktycznie czasem już zachodzi za daleko. Ludzie ogólnie mają problem ze szczęściem innych i zamiast brać przykład z tych, którym się udaje, przeciwnie cieszą się kiedy inni także mają źle i o dziwo podtrzymuje ich na duchu. Ja sama tego nie rozumiem i czasem stwierdzam, że dziwny z Nas naród… to przykre, ale mam nadzieję, że uda się to zmienić.
EmTe says
Ja dokładnie od 4 dni jestem po rozwodzie. Mimo, że od ponad 3 lat byliśmy w separacji i rozwód powinien byc czystą formalnością, to jakoś dziwnie było słyszeć na sali sądowej, że małżeństwo zostało rozwiązane.
Podziwiam Panią, Karolino. Ja już po raz drugi za mąż wychodzić nie chcę. Wystarczy mi to jedno, które miałam i tych facetów mam po kokarde , chociaż mam dopiero 26 lat.
EmTe says
;P :)
strona główna says
Gratuluję wytrwałości w dążeniu do szczęścia. Im szybciej człowiek po tym wszystkim wraca do normalności, tym silniejszy się staje. Chociaż z pewnością jest to niezwykle trudny proces.
Asia says
Zgadzam się całkowicie z tym co napisałaś.Jestem rok po rozwodzie i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.Wyrażam to całą sobą.Jednak otoczenie wolałoby mnie widzieć jako cierpiętnicę popłakującą gdzieś w kącie po cichu.Nie jestem jednak typem ofiary lecz z nadzieją pagrzę w przyszłość.Nie powiem, że było lekko jednak moja dusza marzyciela o lepszym jutrze pomogła mi przetrwać.Dlatego niech Ci wszyscy obserwatorzy i krytykanci zajmą się swoim własnym życiem.Niech życie innych nie będzie dla nich pożywką do podbudowania swojego ego.Wiem,że jeszcze dużo przeciwności do pokonania jednak mam nadzieję że osiągnę swój cel który mazywa się szczęściem.Dotrę w końcu do swojej przystani spokoju.Pozdrawiam
xxx says
Jestem 3 lata po rozwodzie życie splatało mi figla na dzień moich 30 -ych urodzin . Zostałam sama z pustka w głowie i milionem pytań co jak dlaczego itp oraz mała córka . Pomimo upływu lat w dalszym ciągu boje się komuś zaufać pokochać bo ciagle mam wrażenie ze to znów pryśnie jak bańka mydlana a ja .. zostanę kolejny raz sama
Celia says
Mam podobnie 30 lat dwa lata po rozwodzie z coreczka
Celia says
Niestety w moim przypadku było odwrotnie. Ludzie, których spotykałam, znajomi, rodzina mówili mi, że aż za bardzo jestem szczęśliwa, że po mnie „spływają” emocje, że mnie to nie ruszyło, że powinnam konać z bólu i ze zdarzeń, które były wynikiem rozstania. Tak często miałam powytykane, że zwatpiłam w swoje życie. Czy dobrze podejmuje obecne decyzje, w końcu podejmuje je sama nikogo sie nie pytam. Wapie w swoje szczęście. Nie umiem sie cieszyć. Ciągle uciekam. Szukam ludzi…udzi internetowych, żeby sie wygadać…zaś niestety to sa obcy ludzi jedynie na chwile. Myśle, że teraz potrzebuje pomocy tylko nie wiem czy ktoś mnie zrozumie.
Ola says
Wiesz no strona nazywa się ” rozwiedziona” wchodzą tutaj rozwiedzione osoby wiec chca smutku i mądrych rad a nie wesołych postów :( bo w tej chwili oglądanie dla nich szczęsliwego związku to nóż w plecy.
Więc nazwa nie ejst juz adekwatna..
karmel says
Pani Olu…blog nazywa się tak jak tego chcę, bo jestem jego właścicielką i prowadzę go od ponad 3 lat… Moi czytelnicy są tu dla mnie i tego co piszę a nie dla smutów- tych dookoła jest masa. To, że nazwa brzmi „Rozwiedziona” nie oznacza w żadnym wypadku, że jestem smutną i jęczącą babą- nie wymaga się tego również on nikogo innego, kto jest rozwiedziony. Jesteśmy tacy lub inni na własne życzenie. Ja nie mam zamiaru do końca świata użalać się nad sobą i namawiam do tego również swoje czytelniczki :)
Przykro mi, że moje poradzenie sobie z traumą rozwodu, odbiera Pani jako dołujące. Cóż, jednych sukcesy innych motywują a dla innych to „nóż w plecy”. To zależy od mentalności… Jesli chodzi o Pani oczekiwania- cóż, nie powiem, że mi przykro, iż Panią zawiodłam tym co piszę. Wymagania może mi stawiać pracodawca, klient czy inne osoby, które płacą mi za konkretne działania. Mój blog to hobby, które prowadzę poświęcając swój prywatny czas- to w jaki sposób to robię, jest moją sprawą. Na szczęście nie zmuszam nikogo do jego czytania. Pozdrawiam i życzę więcej optymizmu!
Ilona says
Ja moje 30 urodziny mam za kilka dnia. A 2 tyg mój mąż niespełna po 2 latach ślubu i 7 latach związku oznajmił że jego uczucie do mnie się wypaliło. Załamał się mój cały świat. Mam nadzieję, że za kilka lat będę równie szczęśliwa co autorka bloga.