!!NOWY POST!!
Szalenie często dostaje od Was wiadomości dotyczące pracowych romansów oraz tych, które nawiązali tam Wasi partnerzy. Cóż, wydaje mi się, że niestety, jest to temat dość powszechny. Pisałam o tym kiedyś w tekście dotyczącym tego, że najczęściej partnera jak i pocieszenia, szukamy w ramionach osób, które mamy stosunkowo pod ręką… Czy to dobrze czy źle? Dziś chcę przybliżyć Wam kilka sytuacji, o których pisałyście ;)
Pierwsza, która może mieć zarówno dobre jak i złe strony- to związek z osobą z pracy. Z jednej strony mamy tę osobę na co dzień, widujemy ją w różnych sytuacjach i mamy szansę na bliższe jej poznanie oraz spędzenie całego dnia razem z drugiej zaś… No właśnie- tu zwykle pojawiają się kłopoty. Czas w pracy to ta pora dnia, kiedy skupiamy się na robocie. Fajnie, jeśli nic nas nie rozprasza a dodatkowo nie stwarzamy okazji do tego, by stać się tematem biurowych plotek i historyjek, które ludzie opowiadają sobie na kawie i lunchach. Dodatkowo musimy mieć świadomość, że tak jak nasz romans szybko się zaczął tak może się i skończyć. Wtedy nie pozostaje nam nic innego jak dalej codziennie widywać te osobę lub zmienić pracę… Ja osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Od wielu z Was słyszałam o końcach takich związków i problemach jakie się z tym wiązały- szczególnie kiedy to ukochany, wymieniał Was na inną koleżankę z pracy. Bardzo bolesne, upokarzające i nieprzyjemne- po co Ci to?
Jeszcze inna sytuacja to biurowy romans- Twój lub Twojego partnera. Pracując w korporacji wielokrotnie oglądałam zamężnych panów i panie, którzy brylowali na wyjazdach integracyjnych oraz wszelkiego rodzaju imprezach biurowych, kompletnie nie przejmując się tym, że w domu czeka żona i dzieci. Co gorsza, kompletnie się z tym nie kryli. Dlaczego się tak działo? Przyczyn z pewnością może być kilka. Część z nich być może szuka atrakcji będąc znudzonymi tym, co zastają w domu. Inni z natury są niewierni i nie mogą zaprzestać poszukiwań dreszczyku emocji w każdym możliwym miejscu. Są też tacy, którzy kochają adorację, komplementy i maślane oczy swoich koleżanek lub kolegów, łatwo poddając się ich urokowi. Istnieje również grupa, do której należą głównie panie, czyli osoby, pragnące w szybki sposób przyspieszyć pięcie się po szczeblach kariery, wskakując komuś do łóżka. Ostatnia grupa to Ci, których partnerzy o nich nie dbają i ogólnie mają w nosie- zamiast odejść, szukają więc pocieszenia tam, gdzie najłatwiej i najszybciej, czyli e pracy.
Myślę, że od oceny każdego z nas zależy, czy któraś z tych opcji jest dla nas atrakcyjna. Zapewne każda to bilans zysków i strat, w którym straty raczej przeważają- ale to moje zdanie. Z waszych historii wnioskuję, że jest to raczej zły pomysł, ale są osoby, które wolą to sprawdzić na własnej skórze.
Znów ja. says
STOP ! Każdy ma prawo żyć, jak chce, jeśli nie krzywdzi innych ! Gdy jest żona, dzieci, mąż to już inna bajka. Masz kręgosłup moralny, albo jesteś dupkiem i puszczalskim babonem. W domu czekająca z obiadem i dziećmi żona, codzienne sprawy i problemy, to przecież dla dupka nuda. W pracy „koleżanka”wyluzowana, a w jej domu mąż i dziecko podrzucone dziadkom, jest fajnie, ekscytacja, motyle, śmiechy, esemesy, emaile, przywożenie do pracy, odwożenie do domu, późne powroty z pracy, jest beztroska i jest świątecznie. On okazuje się świetnym pocieszycielem, doradcą bo ona tego nie ma w domu. W jego domu nastoletnie dzieci niszczone psychicznie, szarpane, brak komunikacji, wszyscy znoszą jego złe humory, pretensje i usprawiedliwienia, bo miał zły dzień, bo szef..itd. Można kryć się, prowadzić podwójne życie, zamykać drzwi domu=rodziny i czuć się doskonale. Ktoś się bawi, chce „szczęścia”, niszczy i okrada życie bliskim. Konsekwencje romansów ponoszą niestety bliskie osoby i to najbardziej boli i tego nigdy się nie zapomni.
Claire says
Mój „romans” w pracy (on wolny od dłuższego czasu, ja dopiero co po rozstaniu) przerodził się w przeciagu dwóch miesięcy w „regularny” związek. Nie afiszujemy się z tym, nie rozpowiadamy. Nie ma w pracy miejsca na buziaczki czy przytulanie. Teraz mieszkamy razem i spodziewamy się dziecka. Wcześniej przez siedem lat byłam z kimś, kto bal się odpowiedzialności, podjęcia decyzji, deklaracji, a teraz wszystko toczy się lotem błyskawicy… Nie taki miałam plan, ale nie zawsze to, co poza planem, jest zle ;)