To jest taki post z kategorii tych, które napisać muszę. Mianowicie post dotyczący Panów i ich znieczulicy, braku delikatności, taktu a czasem zupełnego wyczucia. Tak Panowie- niestety mimo, że Was uwielbiam i uważam, że świat bez Was byłby nudny i szary, to są takie kwestie i takie momenty, w których kuźwa umiecie mnie tak zdenerwować, że brak słów.
Do sedna. Odniosę się oczywiście do własnych doświadczeń, do doświadczeń blogowych i moich koleżanek. Bo wiecie co? Szlag mnie trafia gdy np. taki delikwent pisze pod cytatem, który wrzucam tutaj „użalajcie się nad sobą”, „Rozwiedzione-nie ma się czym chwalić’ itd. Kurcze- czy ktoś tu się czymś chwali? Czy ja jestem dumna z bycia rozwódką? Nie! Wolałabym mieć szczęśliwe małżeństwo i gromadkę dzieci, ale niestety nie mam. Za to jestem dumna z tego, że udało mi się pozbierać, zebrać dość siły do walki i będę to manifestować czy się komuś podoba czy nie. Podobnie jest z Panami, którzy olewają zły dzień swojej kobiety, to że coś jej nie wyszło, że ma problem, zmartwienie. To początek do totalnej męskiej znieczulicy, do takich gadek, jak te pod niektórymi postami. Przecież jak któryś z Panów nie chce tu być i tego czytać, nikt go na siłę nie trzyma-prawda?
Cała ta sytuacja to pikuś, bo staram się już od dawna nie brać do siebie takich rzeczy. Przecież gdybym przejmowała się każdym dupkiem, którego poznałam w swoim życiu, pewnie żyłabym w permanentnej rozpaczy a nie o to w życiu chodzi. Niestety, bardziej chodzi mi o tą męską znieczulice. On może uznać za dramat życiowy przegapienie meczu reprezentacji czy brak chłodnego piwa w lodówce, ale nie poczucie osamotnienia, zaniedbania czy niekochania kobiety nie. Nie mam pojęcia skąd to się bierze. Czy dlatego, że my staramy się pozować na tak silne i niezależne, że faceci uznali, że nie zasługujemy na troskę, zainteresowanie i odrobine współczucia gdy nam źle czy dlatego, że sami są gruboskórnymi gburami, którzy widzą jedynie czubek własnego nosa? Może tak być ;) Tak czy siak, boli mnie to. Jako wrażliwiec wole ludzkie podejście do innego człowieka, niż to co reprezentują niektórzy z tych przedstawicieli męskiej rasy. Jedno co nasuwa się od razu to- skoro takiego denerwuje głupi wpis czy coś wrażliwszego niż relacja ze skoków narciarskich to co jego kobieta musi z nim przeżywać w domu? Współczuje! Wiem co to znieczulica jak nikt i przenigdy nie wróciłabym do tego stanu rzeczy. Coś takiego kwalifikuje się od razu do banicji. Przynajmniej w mojej ocenie, ale jak wiadomo- bywam radykalna w swoich opiniach i tak mam nadzieje pozostanie. Co mogę doradzić tym, które doświadczają tego na co dzień? Właśnie radyklanych działań. Pozwalanie i godzenie się na takie zachowania z psychologicznego punktu widzenia, daje zielone światło twojemu „oprawcy” by dalej robić swoje. Bez jasnego sprzeciwu i podjęcia konkretnych kroków, nic nie zmienisz. I tuta małe wtrącenie- nie żal mi kobiet, które tkwią w takich sytuacjach latami. Nie robienie w tej kwestii nic, to oznaka akceptacji i tego, że umiesz i chcesz tak żyć. Zasłanianie się dobrem dzieci, dobrem rodziny, wymyślanie kolejnych wymówek i usprawiedliwień dla partnera to bzdura i samookaleczanie. To jest niezaakceptowania. I szczerze? Gdybym była na miejscu partnera takiej Pani, także bym się nie zmieniała- bo po co? Przecież tak jest wygodniej.
Nie bądźmy obojętne na znieczulice, na brak wrażliwości, na niezauważanie nas i lekceważenie. To jak dajesz się traktować świadczy o Tobie! Nie lekceważmy sygnałów, walczmy z nią w zarodku, bądźmy świadome tego jakie niesie za sobą konsekwencje. Płakanie w poduszkę, bo on ma w nosie że cierpisz, nie jest rozwiązaniem. Pamiętaj o tym gdy będziesz tak robiła po raz kolejny…
udomowiona says
Dzięki za ten wpis…