Życie, nasze życie- to jedna z największych niewiadomych. Przecież zawsze możemy zakładać i dążyć do jednego a ostatecznie otrzymać nawet nie drugą a trzecią lub czwartą, zakładaną opcję. Bywa i tak, że ostatecznie dzieją się, rzeczy które nawet się nam nie śniły. Hmm nie wiem czy tak nie bywa najczęściej… Nie da się wszystkiego zaplanować na zapas i zabezpieczyć się na wszystkie ewentualności. Można jedynie stara się to zrobić i walczyć lub przyjmować pokornie to, co nas spotyka.
Kiedy w naszym życiu dzieje się źle, często dramaty wydarzają się lawinowo. Jeden pociąga za sobą drugi i tak z klarownej sytuacji wpadamy wprost do bagna. Dzieje się też często tak, że spada na nas jedno wydarzenie, które przytłacza nas na tyle, że nagle staje się naszym życiowym dramatem zmieniającym wszystko co było dotychczas. Nie zawsze jest to oczywiście uzasadniony dramat, ponieważ wiele z nas- szczególnie kobiet_ ma to do siebie, że wyolbrzymia niektóre sytuacje czyniąc z nich koniec świata.
To co najważniejsze- tak samo jak nagle i szybko coś może nam się zawalić, tak często tak samo błyskawicznie i niespodziewanie bywa naprawiane. Życie to przecież nie tylko przykre niespodzianki, nie? Tak wiele razy słyszałam o tym, że komuś świat się skończył a nie mijała chwila i okazywało się, że przeżywa najcudowniejsze chwile swojego życia. Dlaczego? Bo na pozytywne zmiany, powinno się czekać z otwartymi ramionami. Nie zamykać się na innych ludzi, na nowości, zdarzenia i doświadczenia. Jak ma pojawić się w Twoim życiu coś dobrego i zmieniającego obraz jak po burzy, kiedy Ty czekasz przecież na najgorsze, na kolejne porażki, ciosy i zawody?
Tak jak nie ma sytuacji idealnych tak tez nie ma cudownego lekarstwa na wszystko, dobrej wróżki czy lampy Dżina. Nic z nieba nam nie spadnie od tak, samo tu i teraz- chyba, że cegła żeby nam obić głowę. Jedna z czytelniczek kiedyś bardzo fajnie podsumowała jeden z moich postów, Wspomniała, że każda z nas ma wybór. Może siedzieć z założonymi rękoma i oglądać plecy reszty, lub ruszyć do przodu i iść z nami równym krokiem. To jest ten wybór którego dokonujesz każdego dnia. Beczysz lub ruszasz tyłek. Użalasz się, albo wszystko zmieniasz. Wybierasz życie lub samo istnienie. Ryzykujesz lub zostajesz w swojej nijakiej strefie komfortu. Możesz otworzyć się na miłość lub zapuścić w domu i przez kolejne lata wmawiać sobie, że każdy facet to dupek a ty wolisz być sama. To jest Twój wybór- ale i Twoje konsekwencje tego wyboru. Zastanów się czy wolisz by było nijak, ale łatwo lub świetnie, ale z ciężką pracą. Bądź ze sobą w 100% szczera- nie biadol, nie usprawiedliwiaj się, nie tłumacz sama przed sobą. Jeśli jesteś pewna, że to co uważasz za nieodwracalną katastrofą powinno trzymać cię zabetonowaną w jednym i tym samym miejscu przez lata- tkwij tam i czerp z tego szczęście. Jeśli uważasz, że dreptanie w kółko ma sens- rób tak. Jeżeli wycofanie się rakiem zapewni Ci spokój i radość- jestem za! Tylko zrób to szczerze z pełnym przekonaniem i zważając na wszystkie ewentualności, które się za tym kryją. Pamiętaj też, że „Życie jest jak pudełko czekoladek; nigdy nie wiesz, na co trafisz…”. Unikanie życia, nie sprawi że obronisz się w nim od zawodów czy porażek za to kosztowanie go, da Ci sto procent pewności, poznania najróżniejszych jego smaków.
Dodaj komentarz