!!NOWY POST!!
Nowa rzeczywistość, nowe realia czyli życie po życiu i zaczynanie zupełnie na nowo. Czemu jest nam tak trudno zaakceptować pewne zmiany? Z tak wielką trudnością dostrzec jasne strony życiowych przemeblowań? O tym w dzisiejszym poście. Dla wszystkich tych, którzy dopiero startują oraz tych, które się nad tym zastanawiają.
Dziewczyny, zaczynanie na nowo nie oznacza wcale, że w naszym życiu wydarzył się jakiś dramat. Co więcej, uważam, iż podchodząc do nich jako do konieczności dokonania pewnych przemeblowań dla naszego dobra, dużo łatwiej i pozytywniej można przez nie przejść. Bo w końcu, kiedy dokonuje się zmian? Kiedy chcemy by było inaczej, lepiej. Kiedy pragniemy, aby nasze życie stało się pełniejsze, mamy nadzieję na jakiś rozwój lub zwyczajnie potrzeba nam czystej karty by przeprowadzić życiowe rewolucje. Wszystkie te rzeczy są dobre!
Przed zmianami zwykle bronimy się z kilku powodów- szeroko pojętego strachu z powodu wielu różnych rzeczy oraz wygody. Zwyczajnie, niektórym wygodniej jest tkwić w tym ciasnym pudełku, w którym się zamknęli niż wyjść na zewnątrz. To jednak pozostawiam każdemu z osobna do oceny i przede wszystkim wyboru. Jak to się ładnie mówi- jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
Oczywiście przypadki bywają różne- dla jednych zmiany były i są koniecznością, dla pozostałych mogą być nowym startem, chęcią zmian, potrzebą odcięcia się od czegoś co już było i czego nie czują lub nie potrzebują. Każdym jednak pomaga w tym bycie osobą otwartą, ciekawą świata, czerpiącą z doświadczeń, posiadającą zainteresowania, znajomych. To rzeczy, które w sytuacji nowe lub trudnej, są dla nas ogromnym zapleczem i wsparciem.
Często zapominamy o tym w kontekście związków i pracy. To takie dwie dziedziny życia, które tak mocno potrafią nas pochłonąć, że reszta świata przestaje dla nas istnieć. Przypominamy sobie o niej zwykle dopiero wtedy, gdy to co nas tak pochłonęło znika, rozpada się lub –jak w przypadku pracy bywa- przeżywa nas i wypluwa. Dlatego tak często powtarzam, aby nie zamykać się na innych oraz pozostałe dziedziny życia. Potraktować je jak odskocznie, koło ratunkowe czy zwyczajnie jakiś skrawek tylko swojej, bezpiecznej przestrzeni, która w razie potrzeby, stanie się dla nas oparciem i spokojną przystanią. Warto pomyśleć o tym zawczasu.
To co chciałabym dodać na koniec, to jeszcze jedna ważna myśl. Koniecznie zapamiętajcie, że jakbyście fajnego życia nie mieli, nawet zaczynając na nowo, zawsze możemy zbudować coś jeszcze lepszego dla nas, fajniejszego, pełniejszego i głębszego. Bogatsi o wiedzę, doświadczenia, zahartowani upadkami, mądrzejsi, możemy sprawić, że nasz los się odmieni. I mimo, że wielu Was w momencie startu kompletnie w to nie wierzy, przekonuje się o tym po jakimś czasie. Tego każdej z tych osób życzę.
Dominika says
Przeżyłam już kilka żyć po życiu. Zawsze myśląc o jakimś dramatycznym związku, mam wrażenie że to była czarna dziura, że to się nie działo. I mam ze dwie takie czarne dziury, po których mam nerwicę i mieszkanie na kredycie. Właściwie to nawet nie chcę do tego wracać, obsługę najmu zleciłam firmie, może je sprzedam. Jest też pies, który też już się przyzwyczaił, że jest nas dwoje i tak jest najlepiej. Kiedyś nie wyobrażałam sobie końca jakiegoś długiego związku, rozsypywałam się na finiszu, a teraz patrzę jak ładnie świeci słońce, przyroda rozkwita, piję kawę i właściwie nawet nie czuję, że kiedyś miał miejsce jakiś dramat. Życie po życiu istnieje.