!!NOWY POST!!
Pisałam Wam już kiedyś na temat przemocy psychicznej oraz toksycznych związków, w których występuje przemoc różnego typu. Wspominałam wtedy, że niestety tego typu relacje kojarzą nam się zwykle z siniakami i środowiskami patologicznymi. Nic bardziej mylnego. Zarówno przemoc psychiczna, fizyczna, ekonomiczna jak również inne jej rodzaje, dotykają ludzi niezależnie od pochodzenia, statusu i środowiska, w którym się obracają. Często pojawiają się wśród ludzi, których kompletnie byśmy o to nie podejrzewali i rozrastają za fasadą idealne pary czy rodziny.
Piszę o tym dlatego, że przy okazji jednego z moich ostatnich postów, dostałam od Was masę wiadomości dotyczących czegoś, co komuś tkwiącemu w danej relacji, może wydawać się pozornie nieistotne, nie tak straszne jak jest i niealarmujące. Chodzi mi o partnera, który nami manipuluje w taki sposób aby zrobić z nas swoją ofiarę, uzależnić od siebie, trzymać przy sobie za pomocą poczucia winy, strachu i uzależniania od siebie. Oczywiście robi to w sposób tak wysublimowany, abyś w życiu na to nie wpadła. Naciska przyciski, dzięki którym steruje twoimi zachowaniami, uczuciami, emocjami i działaniami.
Jest to na tyle perfidne i niebezpieczne, że niejako dzieje się to poza Twoją świadomością. To, co widzisz Ty, to zwykle kochający i wspaniały partner, których dałby Ci wszystko i do którego czujesz ogromne uczucie a jednocześnie twoje wnętrze cierpi i umiera. Czujesz się wciąż gorsza, nie dość dobra i winna. Nie potrafisz nawet myśleć co zrobiłabyś bez niego. Kiedy coś podpowiada Ci, że powinnaś od niego odejść, on spuszcza na Ciebie taką bombę, która kompletnie Cię obezwładnia i sprawia, że potulnie wracasz z podkulonym ogonem. Nie tylko nie masz siły na zmiany, ale przede wszystkim panicznie się ich boisz. Każdego dnia, w pewnym sensie podświadomie, jesteś utwierdzana przez niego w przekonaniu, że nic lepszego Cię nie czeka, na nic innego nie zasługujesz i co więcej- sama z pewnością sobie nie poradzisz.
Szczerze mówiąc nie wiem jak bardzo trzeba być pokrzywionym, aby wyrządzać swojemu partnerowi taką krzywdę. Nawet po zakończeniu takiej relacji i odcięciu się od oprawcy, nadal jesteśmy pokaleczone a czasem już na zawsze zepsute. Wiele pracy, wsparcia i chęci wymaga od takiej osoby, powrót do normalności oraz ewentualne wejście w nową relację bez powtórzenia takiego schematu.
Piszę o tym dlatego, że wiem jak wiele z Was tkwi w takich relacjach i na ile część kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy. To rodzaj krzywdy, której nie przepracujesz z takim partnerem, nie zmienisz i nie wybaczysz. Niestety nie jest to coś do naprawienia a wiele kobiet tkwi w czymś tak strasznym wciąż wierząc, że nie dzieje się nic złego, że to normalne, a nawet jeśli czasem czują się gorzej- można to zmienić. Jako osoba będąca kiedyś w takiej relacji mówię Wam, że nie da się i nie warto choćby w to wierzyć. To czerwony alarm do odwrotu i całkowitego odcięcia się od takiej osoby. Niestety, jest to szalenie trudne do zrobienia, ale konieczne abyś mogła być jeszcze kiedykolwiek szczęśliwa…
Monika napisał
Hej. Post dla mnie. Wiecznie byłam o cos obwiniania, oto ze źle cos powiedziałam lub nie tym tonem albo ze postawiłam na swoim, zmienilam zdanie a on juz dostawał nerwów bo nie tak sie umawialiśmy. Potem karanie ciszą, nie odzywaniem sie przez kilka dnia zebym wkoncu zrozumiała swój bład a tak naprawde nie czułam zebym cos zlego zrobiła. Wyciągalam ręke do niego za kazdym razem bo poten reagował rozstaniem na jakiąs kłótnie. Nauczylam go tym ze ja zawsze przychodziłam w wiekszosci razy jako pierwsza, plaszczylam sie , przepraszalam a potem i tak sobie znalazł jakis problem i znowu ze to ja. Az wkoncu potraktował mnie jak smiecia , kazal mi ladnie mówiac spadac ze na niego nie zasługuje, ze on mi sie juz nie poswieci itp. A jeszcze nie dawno jak było dobrze to mowil ze kocha ze musi razem nad tym pracowac. Tym razem juz nie wyciagne reki. On sie nie odzywa wogóle. Dlaczego gdy mam dobre serce, gdy dbam o faceta , ogarne w domu , obiadki itp no wszystko to faceci nie doceniana tylko patrza na inne aspekty?? Kłocenia sie bądz manipulowania i potem tak jestem ta winna ta zła, nie nadaje sie. Czemu ludzie jak sie naorawde kochaja nie walczą? Tylko gdy jest jakis kryzys to lepiej odejsc bo poco sie meczyc znajde sobie lepszą… ja gdy kocham to na dobre i złe chce byc z ta osobą. Naprawde mam 30 lat i nie wierze juz wcale ze jeszcze spotkam dojrzalego emocjonalnie faceta z ktorym bede na cale zycie. Jest to mega smutne i mnie rujnuje juz psychicznie. Zazdroszcze kolezanka ktore od tak maja fajnych facetów. A tutaj czlowiek musi przejsc przez tyle piekieł i tak na koncu nie wiadomo jaki kolejny ewenement sie trafi… naprawde az smutno mi to pisac ale straciłam juz nadzieje…. pozdrawiam.
Gosia napisał
Mam DOKLADNIE tak samo. I ta świadomość ze w normalnych zwiazkach tak nie ma a pomimo to tak go kochasz…
Ciagle poczucie winy, ciagle karanie cisza.
Ciagle jestem niewystatczajaco dobra.
Mam 28 lat wiec wiem co czujesz.
Magda napisał
Jakbym czytała o sobie… mam dość swojego związku. Za każdym razem jestem obrażana i wyzywana od żałosnych. Psychikę mam rozwalona.
Ela napisał
Dokładnie od 8 lat tkwię w takim związku.. zawsze dbałam, gotowałam,piekłam, sprzątałam,okazywalam uczucia.. wyciągałam rękę..walczylam o niego jak miał dół i pomagał sobie alkoholem.. teraz 2 miesiąc śpimy osobno w nowo wybudowanym domu, jemy i rozmawiamy ale podobno jesteśmy toksycznym związkiem, unieszczęśliwiamy się i nasz związek się skończył wg niego…a wszystko po tym jak zwróciłam uwagę Jego 15 letniemu synowi żeby nie brudził rękami białych ścian i nie skakał po jasnej sofie..ze strony partnera wsparcia w temacie nie było..jestem wg niego zła i już jest koniec…a przed awanturą o porządek kochał mnie .. podobno…teraz sytuacja bez wyjścia bo dom w kredycie,życie obok a on uśmiechnięty,jakby nic się nie zmieniło..a mi brakuje ciepła, bliskości i mam straszne poczucie krzywdy…
Patrycja napisał
To cała ja… i mój były czteroletni związek.
Jestem już 2 lata po tym związku… ale dalej mnie to gnębi i dalej jestem zepsuta
Ewa napisał
Najgorsza jest dezorientacja. Niby cierpisz ale krzywdy Ci nie robi. Tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi i się zastanawiasz czy może Ci się nie wydaje, bo przecież dowodów brak.
Monika napisał
Gosia bo to są takie ukryte manipulanty i chamy. Jak sie starasz za badzo zauwazylam to potem cierpisz za bardzo. A taki ewenement choc bys na rzesach stawała , tlumaczyla sie i robiła nie wiadomo co, koncem tego i tak nie doceną. Mam cichą nadzieje ze karma wróci , tylko tyle bym chciała. I głowa do góry mimo wszystko.