Wiele moich czytelniczek i czytelników to osoby po przejściach. Część z nich jest wiele lat po rozwodzie, inni dopiero w trakcie, są też tacy, którzy czują się w swoich związkach źle, coś ich w nich uwiera, boli. Dużej części małżeństwo już na tym etapie źle się kojarzy. Mają z nim związane przykre wspomnienia, jest to dla nich temat bolesny i niemiły. Stracili wiarę, że taki układ ma sens i rację bytu. Ja te obawy rozumiem. Przez bardzo długi czas odczuwałam podobne. Z góry zakładałam, że to nie może się udać, że mam wstręt, strach, że nigdy więcej. Niestety tak działają przykre skojarzenia i porażki. Nadchodzi jednak moment kiedy oswajamy się z tym co było. Zaczynamy racjonalniej do tego podchodzić, tłumaczyć to sobie, analizować. Czasem dochodzimy do wniosku, że może to nie kwestia uprzedzenia do małżeństwa tylko strach przed tym, że znowu się zawiodę, wybiorę niewłaściwego partnera…
Małżeństwo samo w sobie, jest niesamowitym darem i pięknym gestem względem siebie. Jest w tym całym obrzędzie i przesłaniu robienia tego, coś magicznego. Niewątpliwie o to właśnie chodzi nam gdy się na to decydujemy. Zapominamy o tym, kiedy dopada nas to, czego nikt nie lubi: rutyna, codzienność, to że musimy się nadal starać, przytłaczające nas kolejne dni, obowiązki, lepsze i gorsze wiadomości itd. Wtedy gubimy ten pierwiastek, który pomógł nam się ze sobą połączyć, ten który był tak magiczny. Nie znaczy to, że a) nie możemy go jeszcze odnaleźć i ożywić, b) dać sobie nowa szansę a zalezienie tego jedynego.
Pamiętam jak powiedziałam mojej koleżance: Alicja, jeśli tylko kiedyś przyjdę do Ciebie z pomysłem swojego ślubu, uderz moja głową mocno o ścianę…najlepiej kilka razy”. Czasy się jednak zmienią, zmienia się podejście, ludzie dookoła i my. Jak mówi przysłowie: „tylko krowa nie zmienia zdania”. Nie znaczy to, że jak tylko otrzepiecie się z po rozwodowego błota, macie od razu pędzić w podskokach do ołtarza. Warto jednak nie zamykać się na coś stuprocentowo tylko dlatego, że raz nam nie wyszło. Innym przecież się udaje. Moi rodzice, dziadkowie, część znajomych. Nie jest to misja niewykonalna. Jest wykonalna jak najbardziej, ale pewnie nie dla wszystkich tak samo jak pływanie, skakanie ze spadochronem czy inne atrakcje.
Przede wszystkim nic na siłę- jeśli czegoś nie czujesz, widać nie jest dla Ciebie stworzone lub potrzeba Ci czasu. Po drugie, właściwy partner- taki który rozwiewa wszelkie wątpliwości. Po trzecie, patrzenie w przyszłość a nie planowanie jedynie do momentu dnia ślubu- przecież Wasze wspólne życie zaczyna się dopiero po tej dacie! Po czwarte, nie skupiajcie się więcej na innych niż na sobie lub was. Małżeństwo, jego kształt, podział ról, obowiązków, zasady to umowa tylko i wyłącznie między Wami i nikt inny nie powinien się Wam w to wtrącać. Od Was zależy ile dopuścicie z zewnątrz do swojego środka. Jak duży wpływ na to co dzieje się między Wami będą miały osoby postronne czy nawet najbliższa rodzina. W małżeństwie naprawdę może być pięknie i może to być najlepsze co Was spotkało. Bądźcie w tym jednak dojrzali, odpowiedzialni i szczerzy. Wtedy wszystko krok po kroku będzie się Wam układało we wspólną drogę.
Dodaj komentarz