5.
Dan był wściekły. Nienawidził tracić nad nią kontroli. Nie znosił, kiedy zmieniała plany, o czymś mu nie mówiła lub odsuwała go na dalszy plan. Wczoraj mieli świętować a ona nagle zmieniła zdanie i napisała, że będzie u przyjaciółki- u Lisy. Słyszał o niej bardzo dużo i też trochę wiedział. Zrobił nie mały reaserch na jej temat w sieci. Wciąż nie umiał określić na ile może być dla niego groźna. Abbie bardzo liczyła się z jej zdaniem, ale wciąż jej o nim nie powiedziała. Nie wiedział, czy ma to brać za dobrą czy złą wróżbę. Rozumiał ją, była bardzo dobra a jej zasady, były dla niej świętością. Z drugiej zaś strony ich związek od początku, był dla niej zakazanym owocem a on zrobił wszystko by ten owoc zerwała…
Na myśl o tym ogarnęło go to palące, znajome uczucie. Zawsze się tak działo, kiedy choćby pomyślał o tym, że coś dla niego ważnego, może mu się wymknąć z rąk. Wiedział, że odrzucenie było wpisane w jego życie, ale teraz to było co innego. Teraz to kontrolował i to on decydował o tym co się wydarzy. To uczucie od lat starało się zawładnąć całym jego ciałem i duszą. Wzniecić w nim gniew, obawy oraz obudzić całą jego ciemną stronę, którą tak skrzętnie ukrywał przed światem. Nie potrafił tego wyjaśnić. Mimo tak od wielu lat i wciąż nie umiał nad tym do końca zapanować… Bał się, że jeden fałszywy krok, może go zdemaskować w jej oczach i sprawić, że ją straci. Kolejną najbliższą mu osobę… Na to na pewno nie pozwoli.
Pamiętał dobrze dzień, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył. Dostrzegł ją przez szybę restauracji nieopodal swojej pracy. Uśmiechała się popijając kawę w towarzystwie kobiety i dwóch mężczyzn. Ten uśmiech i oczy sprawiły, że poczuł w sobie znowu to złe uczucie, które tłumił od lat. Czuł, że ona jest tą jedyną, jest jego… Przyglądał się jej ukradkiem, ale było mu mało. Wszedł do restauracji i zajął stolik z boku sali. Nie chciał by go zauważyła. Nie mógł sobie na to pozwolić. Spłoszyć jej lub przestraszyć. Przecież mogłaby uznać, że jest jakimś szaleńcem, wariatem czy prześladowcą a on tylko chciał się jej przyjrzeć. Chłonąć ten uśmiech, te szczere i lśniące oczy. Dowiedzieć się, chociaż jak ma na imię.
Dziewczyna siedziała w towarzystwie. Wydawało mu się, że było to spotkanie biznesowe. Dwie osoby przy stoliku miały otwarte laptopy a na białym blacie, widać było jakieś prospekty, kartki i rysunki. Dziewczyna, co chwilę odgarniała kosmyki włosów spadające jej na twarz. Luźno upięty kok idealnie pasował do czarnej sukienki w grochy. Blond włosy i niebieskie oczy… Uśmiech, subtelne gesty, delikatne różowe usta. Była jak z innego świata, jak połączenie czegoś nowoczesnego i retro. Jak anioł, dookoła którego widać jakąś magiczną poświatę. Nie mógł się na nią napatrzeć. Chłonął każdy szczegół jej osoby. Widział, że stara się oczarować rozmówców tym, co pokazuje. Dostrzegł też pieprzyk na jej szyi, mały tatuaż na kostce oraz coś, co go z tej sielanki całkowicie wyrwało. Pierścionek na palcu- zdecydowanie zaręczynowy. Był tak duży i lśnił tak mocno, że nie dało się go nie zauważyć…
Dan czuł narastającą w nim frustracje i wściekłość. Miał ochotę rzucić krzesłem, na którym siedział, ale w tym momencie podeszła do niego kelnerka.
– Dzień dobry! Co mogę Panu podać? – zapytała, uprzejmie się uśmiechając.
Był zmieszany. Nie chciał dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Szybko rzucił okiem w kartę i powiedział:
– Dzień dobry! To, co ta pani w sukience w grochy… Dziękuję.
Kelnerka nieco zmieszana, zabrała ze stolika kartę, skinęła niewyraźnie głową i pospiesznie odeszła.
Musiał wiedzieć jak ona się nazywa. Zrobić coś, by ten ktoś, kto podarował jej ten pierścionek, mu jej nie odebrał. Był jak rozjuszone zwierzę. Wiedział, że musi działać błyskawicznie. Wstał zamaszyście i zaczął iść prosto w jej kierunku a przechodząc koło stolika zahaczył o jej krzesło. Ze stołu posypały się kartki i rysunki a z oparcia spadła jej torebka, z której wypadła część jej zawartości.
– Boże, przepraszam! Nie jestem dziś sobą! Bardzo Państwa przepraszam! – Dan zaczął gorączkowo zbierać rzeczy z podłogi i się kajać. Szybko oglądał zbierane rysunki. Wszystkie na dole miały podpis z tym samym imieniem i nazwiskiem oraz nazwę biura projektowego. Starał się zapamiętać każdy szczegół. Mając ją blisko, czuł, jak pachnie. Kiedy nie patrzyła, schował do marynarki mały flakon perfum, który wypadł z jej torebki. Musiał mieć coś, co do niej należy, cokolwiek…
– Nic się nie stało. Na szczęście wszystko można pozbierać! – z uśmiechem odpowiedziała dziewczyna i również zaczęła zbierać ten cały bałagan z kamiennej podłogi. Rzucił okiem na jej tatuaż na kostce. To był niewielki kaktus. Ona sama nie spojrzała na niego jednak ani razu. Była tak pochłonięta spotkaniem, kartkami i towarzyszami, że chyba nie miała do tego głowy. Dan wykorzystał to i pospiesznie się oddalił. Wciąż czuł w nozdrzach jej zapach. Zacisnął w dłoni flakon, który miał w kieszeni.
– „Abbiegail Wills” – powtarzał w myślach jakby bał się, że zapomni. Wrócił do swojego stolika i wyciągnął telefon. Szybko wszedł w wyszukiwarkę i wpisał nazwę biura projektowego. Tak, to tam pracowała. Zdjęcie jej sylwetki widniało wśród innych projektantów. Zapisał je na telefonie. Wróci do niego w domu. Będzie mógł do woli się na nią napatrzeć. Teraz musiał się zastanowić jak się do niej zbliżyć, co zrobić by się poznali, by mógł ją dotknąć… Z marzeń wyrwał go głos kelnerki.
– Proszę. Pana karmelowe latte… – powiedziała niepewnie, stawiając długą szklankę na stoliku.
– Dziękuję bardzo – odpowiedział Dan i podniósł szklankę do ust. – Już niebawem napijemy się kawy razem Abbie… – mruknął pod nosem, patrząc w jej kierunku.
Kala says
Trzyma w napieciu