Te z Was, które już trochę mnie znają wiedzą, że randki to nie jest moja mocna strona. Oczywiście bywa to przyjemna forma spędzania czasu, ale dla mnie była ona nią niezwykle rzadko. Albo ja jestem taka pokręcona, albo zwyczajnie się do tego nie nadaje i trafiałam na fatalnych towarzyszy tych właśnie spotkań.
Od najmłodszych już lat oraz pierwszych męsko-damskich meetingów, które można by nazywać randką, coś szło nie tak. Albo partner kulawy, garbaty, nieogarnięty, albo ja spięta i zastraszona. Częściowo nie zgadzało się coś we mnie- może trema, może brak wprawy, nie wiem. Potem nie zgadzały się zwykle miejsca, forma a na końcu partner. Już od najmłodszych lat trafiałam na creapów, z którymi bałam się zostać sam na sam więc zabierałam ze sobą przyjaciółkę, która niby się napatoczyła. Oblechów, którzy dręczyli mnie oślizgłym wzrokiem ( Ci zwykle pasowali mojej mamie i ta ochoczo zachęcała ich do rwania mnie), napalonych wariatów, których musiałam odstraszać środkami ostatecznymi czyli np. nakarmieniem ich specjalnie przygotowanym, pół surowym obiadem lub ostatecznie banem na kontakt lub gadką z moim ojcem ( ta potrafi być przerażająca).
Po jakimś czasie uznałam, że dość tego i pora przestać umawiać się z facetami tylko dlatego, że jest mi ich żal. Zamieniłam się w chłodną oraz niedostępną i…zaczęło iść zdecydowanie lepiej. Kiedy było już naprawdę dobrze, poznałam mojego ex męża i tak wypadłam z obiegu na ponad 9 lat w momencie, kiedy wreszcie weszłam na właściwy stopień wtajemniczenia w temacie. Myślałam, że powrotu nie uda mi się rozpocząć z impetem jaki posiadałam w kwiecie wieku, gdy wydawało mi się, że moja przygoda z randkowaniem właśnie zakończyła się na wieki. Nic bardziej mylnego! To był dopiero początek i od razu wbicie się na wysoki poziom. To co zastałam, nie napawało optymizmem. Okazało się, że w świecie dorosłych, randki to dużo większy koszmar niż w świecie nastolatków- głupia ja- nie powinno mnie to chyba dziwić a zdziwiło bardzo. Tu rozpostarta została przede mną pełna paleta męskich możliwości o zgrozo! Podzieliłabym je na kilka typów:
- Randka pt: „ Wpadnij do mnie na wino”.
To randka kiedy okazywało się, że ledwo chłopa znasz a ten zaprasza na wino i to do siebie. Ok, winem nie gardzę- przeciwnie bardzo lubię, ale żeby tak od razu do domu? Przecież z obiegu wypadłam, ale co to oznacza, wiem dokładnie. To tekst stosowany wymiennie z „ pokaże Ci swoją kolekcję płyt”, „mam cały sezon Gry o Tron, moglibyśmy pooglądać razem”, „chętnie ugotuje dla Ciebie kolacje”. Jedno i to samo. To komunikat: „ubierz jednolitą, koronkową bieliznę albo nie zakładaj jej wcale. Muzyki posłuchasz jak już skończymy się bawić w moim łóżku/kuchni/salonie/ gdziekolwiek”.
- Randka pt: „ Spotkajmy się w kinie”
Kino też lubię, żeby nie było. Nie lubię za to gdy ktoś mnie zaprasza, bo chce mnie poderwać/oczarować/ zaliczyć/ rozkochać a mimo to:
– narzuca mi swój film, który kompletnie mnie nie interesuje,
– zmusza mnie do oglądania horrorów, których się boję,
– po 5 minutach pcha mi łapy pod spódnicę, albo co gorsza widząc mnie pierwszy raz, od razu rozpina spodnie.
- Randki pt: „Spotkania przy kawce”
To typ randki i propozycji, które niezwykle mnie bawią. Faceci w fazie zapoznania stają się niezwykłymi kawoszami, wielbicielami sztuki, kultury i szalenie nadętych form spędzania czasu. Zauważyłyście to? Jaki normalny chłop miałby siłę i ochotę łazić z Tobą po kawiarniach i opijać się kilkoma kawami czy herbatami? To robią laseczki! Wystawa sztuki? Filharmonia? No błagam…serio myślicie, że uwierzymy w te bajki?
- Randka pt: „ Jestem na diecie”.
Kto mnie zna wie jak bardzo kocham jedzenie. Jest dla mnie jak najwspanialsze rzeczy na świecie: wakacje, seks, miłość, zakupy czy masaż. To dla mnie prawdziwa uczta zmysłów. Jeśli więc ktoś proponuje mi kolacje a potem okazuje się, że mam z nim smakować sałatę z wodą to…na Boga, na pewno mnie tym nie uwiedzie. Dieta dietą, maniery manierami, ale nic tak nie zbliża jak wspólne smakowanie, odkrywanie smaków, karmienie siebie, jedzenie wspólnie rękoma i dobra zabawa przy tym. W mięsie nie ma glutenu, nie ma laktozy a jak masz wzdęcia to weź coś na nie jak nie patrzę i mnie nakarm!
- Randka pt: „Mam świetną pracę”.
Umawiasz się na randki by się lepiej poznać, by więcej się o sobie dowiedzieć, odkrywać się, uczyć. Kiedy jednak trzecia randka z rzędu to opowiadanie jedynie o pracy, zarobkach i tym podobnych sprawach, to ja się pytam „Czy ja do cholery jestem na korpo-lunchu ze znajomymi bez życia osobistego czy randce?”. Jeżeli nie potrafimy mówić o sobie, o swoim życiu, ulubionym filmie, planach, uczuciach a jedynie pracy to…mogę z kimś takim co najwyżej jakiś biznes ubić. Nic innego mnie raczej na dłuższą metę nie zainteresuje.
- Randka pt: „Szybki drink”.
Tę zaliczyła bym raczej do speed date’ingu niż w ogóle randki w normalnym znaczeniu. Ktoś zaprasza Cię na drinka, ubieracie stroje wieczorowe, idziecie do baru lub klubu a tu okazuje się, że cała ta „wielka randka” to plan: szybki drink plus taxa do mnie lub do Ciebie. Ekstra- napić to ja się mogę w domu, bez obłapiania, obleśnego pełzania po mnie łapą, tych durnych tekstów o płytach, filmach czy wielkiej wannie jaką by dla mnie napełnił.
To oczywiście tylko kilka przykładów, ale na pewno dobrze mnie rozumiecie, bo nie sadze bym tylko ja trafiała na takie elementy. Myślę, że temat jest całkiem ciekawy i wart drążenia, także czekajcie na kolejny tekst- tym razem o zachowaniach mężczyzn podczas randek a także ich sposobach na podryw.
Pati says
Karola ubawiłam się do łez! :-) wiem że może dla Ciebie te randkowe momenty nie były śmieszne, zapewne były straszne, może nawet dramatyczne czy obleśne jednak każdej z nas przytrafiały się częściej lub rzadziej takie „rarytaski”. Jak czytam Twój tekst i patrzę na to z perspektywy czasu ( bo na randki nie chodzę już uuuuuu aaaaa i jeszcze dłużej a nawet jak był na nie czas to występowały w mojej przyrodzie tak często jak zaćmienie słońca :-) ) to myślę sobie ze faceci to chyba jednak serio wierzą w te swoje teksty. Na razie moim faworytem tekstów z randki typu „szybki drink” (z życia własnej mojej przyjaciółki ) jest:
„Maleńka chcesz tej nocy krzyczeć tak głośno jak nigdy w swoim życiu” :-)
Pozdrawiam wszystkie randkujące i życzę Wam przede wszystkim cierpliwości! :-)
karmel says
Tez się teraz z tego śmieje…ale bywało różnie :P części to nawet nie opisałam, bo aż wstyd :P
Izzz says
Hej Karolina :)
Nie wiem w jaki sposob trafialas na tych randkowiczow.
Moje randki, a bylo ich troche zawsze byly z klasa, w towarzystwie inteligentnych mezczyzn. Niestety w kazdej z nich zabraklo chemii. No w sumie to tylko jeden mezczyzna mi sie spodobal i to bardzo. Cos zaczelo iskrzyc, ale sie skonczylo…
Gdzies Ty ich albo gdzie oni Ciebie znalezli?
Pozdrawiam ;)
karmel says
W pracy, wśród znajomych itd. Normalnie :) ale widać przyciągałam wtedy takich. Dopiero po wykonaniu pracy nad sobą Zmieniło sie to o 180′ :)
Oliwia says
Z tej wypowiedzi wynika że w sumie żaden typ spotkań Ci nie pasuje. Jak nie pasuje to na nie nie chodź a nie żal się w internecie jakie to masz nieudane życie romantyczne, są dziewczyny co chętnie pójdą z facetem na kawę lub na drinka a korzystanie z propozycji łóżkowych to kwestia indywidualna, zawsze można nie skorzystać, naucz się asertywności, do tego nie potrzeba być zimną suka. Dziękuję, pozdrawiam.
Amelia says
Potwierdzam, ciężko się skupić na oglądaniu horroru, kiedy ktoś ci pcha łapy pod spódnicę ;)
Uśmiałam się :)
Terror says
Zapraszam na wódkę,bez macania xD
Ona says
Ja poznalam fajnego faceta przez neta ale jakos do spotkania dojsc nie moze Zastanawiam sie czasem czy nie przez to ze dalam mu do zrozumienia ze seks na pierwszej randce odpada.
mimi says
Oj tam. Ja ze swoim na pierwsze spotkanie poszłam na kawę i plotłam trzy po trzy, na drugie spotkanie zabrał mnie do kina na poważny film, ale uśmiałam się jak dzieciak. I tak nam zostało już, że jesteśmy razem ^^ Ale fakt, nie obłapiał mnie i nie próbował zmacać na początku znajomości xD
Magda says
Ja uwielbim takie: chodźmy na spacer (zwłaszcza jak jest zimno) dla mnie to oznacza że najpiew sprawdze jak wyglądasz i czy zasługujesz bym postawił ci kawę. Ja lubie randki w galerii sztuki i w kawiarni. Chcialabym by ktoś zaproponował mi kolację w restauracji, bo chyba weszłam juz w ten wiek :)