Powodów rozpadu zawiązków nieformalnych i małżeństw jest masa. Oklepana „niezgodność charakterów”, sprzeczne cele, zdrady, nieporozumienia, konflikty między członkami rodziny itd. Powody można mnożyć bez końca. Co jednak leży u podstaw praktycznie każdego z nich? Komunikacja a raczej kompletny jej brak.
To, że komunikowanie się, artykułowanie swoich uczuć, obaw, lęków, złości i przemyśleń wewnątrz związku jest ważne, podkreślam na każdym kroku. Duszenie w sobie żalu, gniewu, bólu czy nie dających spokoju myśli, zabija. Tego typu problemy, nawet jeśli są małe, po pewnym czasie urastają do rangi problemów nie do przejścia. Czasami latami nie potrafimy wyznać sobie pewnych dręczących nas rzeczy, uwierających sytuacji czy żali. Niestety, tworzymy sobie w ten sposób wewnątrz związku, tykająca bombę zegarową, która prędzej czy później wybucha, rzadko zostawiając cokolwiek z tego co między nami było. Komunikowanie się jest trudne. Oczywiście można jakoś je wypracować, można starać się by ten kontakt między sobą utrzymywać, poprawiać, ćwiczyć to w jaki sposób rozmawiamy oraz czy w zrozumiały sposób artykułujemy swoje potrzeby i spostrzeżenia.
To może wydać się śmieszne, ale ostatnio oglądając jeden z modnych seriali, zwróciłam znowu uwagę na tę nieszczęsną komunikację. Cholera, nawet całościowe fabuły filmów i tasiemców opierają się na jej braku. Przeznaczeni sobie kochankowie nie mogą się w końcu zejść bo…nie potrafią się porozumieć. Ktoś coś źle zrozumiał, niedosłyszał, ktoś inny źle czy niejasno coś przekazał, ona myślała, że on chciał tak i tak a on, że ona to wcale go nie chce bo woli tamtego… Czy myślicie, że problemy serialowych bohaterów ciągnęłyby się przez tysiące odcinków gdyby umieli po prostu jasno i szczerze ze sobą pogadać? Na pewno nie. I z nami jest dokładnie tak samo. Nie umiemy rozmawiać, nie umiemy wyjaśniać, nie potrafimy jasno określać potrzeb, oczekiwań, uczuć, chęci… Często ciągniemy latami związki bez przyszłości bo nie umiemy czy boimy się rozmawiać. Czasami rezygnujemy z kogoś bo nie potrafiliśmy się zebrać na wyjaśnienie pewnych rzeczy.
Powszechne jest unoszenie się dumą czy honorem, to że myślimy sobie, że „i tak nie zrozumie”, „i tak nie wysłucha”, „nie będzie chciał rozmawiać”. Skoro nie będzie chciał to warto do niego napisać? List, maila, sms-a? Czasem do niektórych słowo pisane dociera lepiej i głębiej niż mówione- tego tez należy się nauczyć. Zanim więc postanowisz machnąć ręką, zrezygnujesz z kontaktu z góry zakładając niepowodzenie, przemyśl ile warta jest dla Ciebie dana relacja czy uczucie. Może jednak warto się postarać, spróbować i zawalczyć niż od razu spisać go na straty.
Zołza z kitką. says
I j czasami mamy problemy z komunikacją. Jednak – starając się uczyć na cudzych błędach – nie pozwalam, by duma czy honor zwyciężyły. Zresztą, oboje z Ukochanym nie potrafimy trwać w „cichych dniach”, u nas przeważnie po kilu minutach któreś pęka i zaczyna rozmowę :)
Ola z zachwyconanatura.pl says
Komunikacja to jest sedno!
Pauli says
Bingo!
Marchewa78 says
Tak, rzeczywiście
Komunikacja między sobą przede wszystkim.
Katy says
U mnie jest wlasnie brak komunikacji ze strony meza.Jezeli nawet chce z Nim porozmawiac to zawsze slsze to samo: nie chce mi sie z toba rozmawiac, ta rozmowa prowadzi donikad i mam dosyc, wyprowadzam sie.
Pezzini says
A jak ma się komunikacja do skutków z niej wynikających? w swoim byłym związku miałam wrażenie że owszem dużo Rozmawiamy, starałam się mówic jasno o swoich uczuciach i oczekiwaniach. Omawialismy plany a potem tylko ja podejmowałam akcje , druga strona nie wyciągala wniosków i nic nie zmieniała. Człowiek czuje wtedy wściekłość bo widzi że jednym uchem wchodziło a drugim wychodziło. Za jakiś czas znowu były podnoszone rozmowy na rzeczy już omówione, ustalone, zdecydowane. Jakby ta druga strona dostawała amnezji. I co wtedy? Ile można walkowac i słyszeć że ktoś ” nie pamięta”. Serio czasami ręce opadają.
Monika says
Ja komunikuje co mnie boli i rani,a on i tak uważa, że zawsze ma rację i, że tylko ja powinnam się zmienić..