!!NOWY WPIS!!
Do niedawna zastanawiałam się kto kreuje te wszystkie mity i „magię” dotyczące ciąży oraz jej cudowności, a dziś doszłam do wniosku…, że to my same drogie Panie! Mimo że mamy o to pretensje do aktorek, siebie nawzajem, celebrytek i innych fit-mam. Bo owszem w ciąży można wiele: można ładnie wyglądać, można pracować, można sobie nieźle radzić i dobrze się czuć… Można, ale niekoniecznie trzeba – bo niekoniecznie jest taka możliwość.
Ja wiem, że większość z nas, głównie te z zadaniowym podejściem do życia, zrobią wszytko by udowodnić innym, że ciąża to nie choroba i generalnie bycie w niej jest super (bycie tak, przeżywanie jej, nie u wszystkich Pań wygląda sielsko). Ja jakoś nie czuje potrzeby wciskać sobie i innym kitu jak wspaniale i magicznie się czuje. Bo czuję się fatalnie i nigdy nie przypuszczałam, że tak to będzie wyglądać. Oczywiście miewam lepsze i gorsze dni, ale nie jest to stan jak z bajki, a już na pewno nie taki o jakim rozpisują się niektóre osoby w pismach, Internecie i innych miejscach.
Te dziewczyny, które mnie śledzą tutaj, ale i te znające mnie osobiście, wiedzą, że raczej nie jestem histeryczką, umiem się wziąć w garść, sytuacje trudne nie są mi obce, a moje rozczulanie się nad samą sobą jest dla mnie żenujące. Wiecie też, że staram się być w swoich osądach dość stanowcza i do bólu szczera. Stąd ten wpis, który być może niektórym z Was da do myślenia, inne dla zasady mnie zlinczują, a pozostałe odczują ulgę i pomyślą:” Boże, czyli nie tylko ja się tak czułam?!”. Ale do brzegu… Wiecie jak bardzo czekałam na bycie w ciąży, jak marzyłam o dziecku i jak bałam się, że nie będzie mi ono dane. Tym bardziej wieść o ciąży i doczekanie upragnionego 12 tygodnia było jak magia. Myślę, że niezależnie od dolegliwości, dzieckiem cieszy się każda z nas i bardzo na nie czeka. Przeżywa ten okres, martwi się o nie, zrobiłaby i poświęciła co ma, by już trzymać je w ramionach. Nie wyklucza się to jednak z koszmarnym samopoczuciem w trakcie tych 9 miesięcy i niezależnie od cieszenia się dzieckiem, mamy prawo móc mówić o tym, jak paskudny ten stan potrafi być.
Od 7 tygodnia ciąży i przez 12 kolejnych nieprzerwanie wymiotowałam. Teraz jestem w 23 i…nadal nie ma dnia bez mdłości i tygodnia bez wymiotów. Owszem, wszyscy chwalą teraz mój wygląd i figurę, bo „zrzuciłam” prawie 10 kg, ale niewiele osób wie, że jest spowodowany właśnie tymi 3 miesiącami gehenny, kiedy w 37c’ upale, nie mogłam się nawet normalnie napić wody by jej nie zwymiotować. Do tego zapalenia pęcherza, problemy z kręgosłupem, infekcje intymne, migreny, puchnące nogi, krwotoki z nosa, zawroty głowy, duszności, problemy z ciśnieniem, podejrzenie raka szyjki macicy, który okazał się zmianami o charakterze guzkowej przemiany doczesnej (wielkie guzki z naciekami ropnymi w szyjcie macicy) oraz wiele innych. Do tego masa stresu jaki temu towarzyszył i jaki towarzyszy chyba każdej kobiecie, która nie wie co się z nią dzieje. O nudnościach, zgadze, problemach ze snem, zadyszce, zaparciach, kompletnym braku siły, wstręcie do jedzenia i problemach z nietrzymaniem moczu nie wspominam, bo to przy tym pryszcz.
Ja przede wszystkim wpadałam w histerie z powodu dziecka – bałam się o nie jak o nic na świecie. Już raz straciłam bliźnięta a chowana w przekonaniu o cudowności ciąży, każdą dziwną dolegliwość traktowałam jako zły znak. To był koszmarny stres, łzy i panika. Szczególnie gdy lekarz powiedział, że przy takim odwodnieniu i ja i dziecko możemy nie przeżyć. Czy nie łatwiej byłoby szczerze o tym rozmawiać i nie zostawać w ten sposób zaskakiwaną? Móc się mentalnie przygotować na to, co mnie czeka? Jasne, że byłoby łatwiej! I tak – miewam lepsze dni – wtedy jestem w stanie siedzieć w pracy tyle, co kiedyś, coś zjem, nawet uda mi się wytrzymać w sklepie dłużej niż 15 min bez duszności czy ugotować lub posprzątać bez wymiotów. Oczywiście cały czas pracuje, działam na blogu, staram się żyć normalnie, ogarniać dom, ale mój stan normalny nie jest.
Zawsze, gdy wspominam na Instagramie, skąd codziennie do Was mówię, o jakiś dolegliwościach, o tym, co pomaga, co można zrobić itd., dostaje setki wiadomości o treści:” też tak miałam”, „fajnie, że o tym mówisz”, „Ty też tak masz?”. Zastanawiam się wtedy nad tym czemu nie mówimy o tym głośno – nie marudząc, zrzędząc czy narzekając, ale informując o tym szczerze pozostałe Panie, które karmione są bajkami o 9 miesiącach spędzonych na obłoczku w otoczeniu jednorożców. Boimy się, że ktoś nas za to oskalpuje? A może, że nie będziemy wyglądały już na takie idealne i dzielne? To uświadomiło mi klika wiadomości od kobiet (co dziwne, które dzieci nie mają), a które umiały mi napisać, że jestem wariatką, histeryczką czy że przesadzam i jak będę mówić o tym co mi jest to „mąż mnie zostawi”. Cóż, może to tego się boimy? Lecz z drugiej strony, ktoś, kto kocha i podjął decyzję o dziecku z nami, chyba nie zostawi nas w takim stanie ( i mówię tu o mężczyznach, a nie chłopcach drogie Panie) i zrobi wszystko by jakoś nas w tym wesprzeć – przynajmniej ja mam to szczęście.
Przypomina mi to analogiczną sytuację związaną z innym damskim tematem. Kiedyś powiedziałam jednej właścicielce salonu kosmetycznego, do którego chadzałam, że powinna uprzedzać swoje klientki, jeśli zabieg, który wybierają niekoniecznie należy do przyjemnych. Nie chodziło mi tylko o to, że nieświadoma niczego kobieta mogłaby się po zabiegu umówić na ważne spotkanie czy randkę (choć to istotne), a potem być niemile zaskoczona opuchlizną czy zaczerwienieniem, ale też o kwestie komfortu. Nie każdy zabieg przecież musi być miły. Pamiętam, że usłyszałam wtedy, że „inaczej by nikt na te zabiegi nie przechodził”. Zdenerwowało mnie to, bo uważam, że kobiety są w stanie znieść wiele dla urody, ból również, ale na pewno łatwiej im, gdy mogą się na ten ból przygotować, nastawić na to, co je czeka. Przecież robimy masę rzeczy, które nas bolą dla urody, choćby regulacja brwi, depilacja woskiem itd. Tak samo jest z ciążą i porodem. Moja mama przez lata opowiadała mi o magii tego stanu i o tym, jak to poród zupełnie nie boli, a wręcz jest piękny. Wpajała mi do głowy, że czeka mnie 9 miesięcy jak w niebie. I po co? Gdybym wiedziała przed ciążą jak jest naprawdę, chciałabym jej tak samo i tak samo chętnie bym się na nią zdecydowała. To, czego by w tym wszystkim zabrakło, to rozczarowania (na początku sobą obwiniającą się, że pewnie to ze mną jest coś nie tak), strachu o dziecko z powodu przedziwnych rzeczy, które się ze mną dzieją i zaskoczenia tym, co zastałam.
Nigdy nikomu nie powiem:” Nie rodź dziecka, nie zachodź w ciążę, bo to zło”, ale na pewno powiem czego ta osoba może się spodziewać. Bo oczywiście istnieją przypadki osób, które ten stan przechodzą w podskokach i szczerze im tego zazdroszczę. Ja sama jednak nie mam widać tyle szczęścia i po tym, jak pewnego razu prawie zwymiotowałam na sprzątaczkę w toalecie, potem wymiotowałam do ubikacji, którą ona właśnie myła a na koniec się zsikałam i popłakałam, stwierdzam, że dość tych bujd i bajek. Nigdy nie zapomnę miny mojego męża i koleżanki, którzy chwile później widzieli mnie w tym stanie. Płakałam potem przez 1,5 godziny czując się jak śmieć, a mój maż powiedział mi tylko:” kochanie, ale Ty nie masz na to wpływu! Nie katuj się tym, że spotkała Cię taka sytuacja. Jesteś w ciąży i ludzie to zrozumieją”. No właśnie – czy oni to rozumieją?? Dodatkowego biczowania się w tym stanie fit-mamami, enigmatycznymi wypowiedziami ginekologów czy położników, gwiazdek z pierwszych stron gazet czy przesłodzonymi parentingami. Sorry, ale pewnych rzeczy się nie cofnie, nie od zobaczy i nie zapomni – ja tamtą sytuację zapamiętam na zawsze. Tak, wiem, że nie brzmi to ładnie i nie ma w tym poprawności politycznej, ale właśnie taka jest ciąża. Nieładna, niekomfortowa, zaskakująca, uciążliwa, bolesna, męcząca, zmieniająca nasze ciało i zmuszająca do akceptacji rzeczy, które są niefajne.
I tak czekam na naszą Helenkę, kocham ją najbardziej na świecie, kocham nawet te chwile, kiedy skacze mi po pęcherzu przez co ląduje w łazience 8 razy zanim zasnę. Nie pozwolę jednak by kobiety same sobie wciskały jakiś wyssany z palca kit, bo owszem, kiedy czuję się akurat super, chętnie wskakuje w szpilki, sukienkę i staram się być sobą z kiedyś. Dla lepszego samopoczucia, poprawienia sobie humoru, dodania otuchy. Lecz kiedy czuję się jak dziś i jak przez 75% czasu od początku ciąży, mam ochotę mieć święty spokój, móc się spokojnie popłakać, zwymiotować, poużalać nad sobą a na koniec zjeść coś, na co akurat będę miała smak modląc się by tego nie zwymiotować. Każda z nas, ma do tego prawo i powinna znosić ciążę tak, jak jest jej to dane, czyli raz lepiej, a raz gorzej.
Kinia says
Karola kocham Cie za ten tekst. Ja co prawda do 26tygodnia czulam siew miare dobrze bo i do tego tygodnia chodzilam do pracy, jak zaczelam siedziec w domu tak czar prysl nie wiem czemu przeciez mialam odpocząć, zrelaksowac sie, a u mnie zaczely sie bóle glowy, zmeczenie kazdym krokiem, a o zakladaniu butow nie wspomne. Tez sie nie moge doczekac mojej kruszynki bo jest to spelnienie.moich marzeń, ale mogłoby to szybciej minąć. Bo 40tyg. To jest ogrom czasu
karmel says
Poscieszam się, że słonie mają gorzej bo dłużej
Mruffka says
No i brawo za ten szczery i jakże prawdziwy tekst! Mam za sobą dwie ciąże i dwa porody sn.kazda inna z innymi dolegliwościami mimo ze obie „ksiazkowe” …porod to jeszcze inna bajka,tu tez nie ma co walić sciemy ze jest rajsko bo np.lewatywa miła nie jest.
Ile kobiet tyle przezyc i niedogodnosci ale szanujmy siebie i pozwólmy sobie na szczerość.
Kasia says
Najgorsze jest to TABU – odpowiedziałam kiedyś o nietrzymaniu moczu koleżankom z pracy, zrobiły oczy wielkie jak złotówy i do dziś mam wrażenie, że powodem było poruszenie tematu. No jak tak można mówić, że się sika w majtki przy każdym kaszlnięciu?
Katy says
Super że w końcu ktoś głośno to powiedział. Tak jak pisałaś wszyscy widzą „cudownosc” tego stanu ale jak jest na prawdę mało kto powie a kobiety które się gorzej czują czy mają mniej siły od razu są atakowany, przez to co się dzisiaj kreuje. I to że poród jest magiczny i piękny. Może i jest ale dużo kobiet się stresuję, ja osobiście bardzo się tego boję, pewnie że będę się cieszyć mając kruszynke już przy sobie ale mam prawo się bać. I ten hejt gdy np rodzisz przez cc, gdy nie karmisz itd. To jest indywidualna sprawa a wiele dziewczyn czuja się przez to gorsze
Sylwia says
Cudownie czytać to co napisałaś… ja 7 tygodni temu poronilam w 8 tyg nie doczekałam magicznego 12 tygodnia. Teraz z wielkim utęsknieniem bede oczekiwala na kolejny dar ❤
karmel says
Tego Ci bardzo życzę kochana! ♥️
Paula says
Kochana powiem Ci jedno jesteś mega :) więcej takich szczerych opini :) chociaż nie kokoryzujesz i nie wciskasz kitu jak reszta :)
Margareta says
Cała prawda o ciąży myślałam że tylko ja tak myślę,miałam wyżuty sumienia i jak mi koleżanki mówiły „Ty to jesteś stwożona do rodzenia dzieci”to miałam ochotę dać im po gebachRodzenie jedno (choć tego też nie zaliczam do pieknych)A ciąża to drógie.Dziekuje za te wpis wiem że nie jestem sama .A tak naprawdę to prawda że większość kobiet koloryzuje,potem człowiek myśli że jest coś z nim nie tak bo inne tak pięknie to odpowiadały.Pozdrawiam cieplutko głowa do góry coraz bliżej do rozwiązania,i nie będę pisać że poród będzie super i potem wychowanie też ale na pewno dacie razem rade:):):)
denisa says
W niedzielę oglądałam „Jak urodzić i nie zwariować”, może to tylko babska komedia, ale jedna z głównych bohaterek będąc w ciąży bardzo czeka i chce doświadczyć właśnie tej „magii” i…. w ciąży nie jest jej dane ;) Jeśli nie oglądałaś to polecam, można się pośmiać. Oczywiście w żaden sposób nie porównuję Twoich doświadczeń do tych filmowych bo z tego co piszesz to Twoja sytuacja jest dużo poważniejsza. Dobrze, że masz ludzi, na których możesz liczyć i jest mi ogromnie przykro, że w Twoim wyjatkowym stanie spotykają Cię nieprzyjemności i krytyczne uwagi, zwłaszcza od innych kobiet. Trzymaj się ciepło i dziękuję za tekst :)
Dominika says
I właśnie za tą szczerość tak bardzo uwielbiam Cie słuchać i czytać Naprawdę świetny wpis i super, że zdecydowałaś się o tym napisać i to opublikować.
Trzymaj się Ciepło,
Pozdrawiam
Z Pamiętnika Zołzy says
Bardzo dobry, szczery i prawdziwy tekst, bardzo potrzebny. Ciąża to stan odmienny? Jak najbardziej. Piszesz, że „ciąża to nie choroba” i fakt, że nie, ale czasem powoduje, że kobieta tak się czuje. Przechodziłam to podobnie, bo przez pierwsze miesiące wyłączyła mnie z normalnego życia… Wymioty powodowały, że każde wyjście z domu napawało mnie lękiem, bo otaczające mnie zapachy powodowały nową falę…. Wymiotowałam i płakałam, nie smakowało mi prawie nic, jadłam po to aby przeżyć i żeby dziecku niczego nie brakowało.
Oczekiwałam swojej księżniczki jak nikogo innego na świecie, głaskałam brzuch, mówiłam do niej jak chyba każda ciężarna, ale jednocześnie myślałam, że już więcej nie chcę tego przechodzić. Brzmi okrutnie? Może ale jak sobie to wszystko przypomnę to już się temu nie dziwię. Dziś jestem najszczęśliwszą mamą na świecie
karmel says
Chyba każda z nas choć raz miała taką myśl, ale większość się nie przyzna ;) Tak to wygląda…
Uff says
Bardzo dziękuję za ten wpis.Obecnie jestem w 3 ciąży w 11 tygodniu.Wymiotuje od 6 tygodni bez przerwy.Każde otwarcie lodówki w celu zrobienia moim dzieciom jakiegoś posiłku wymaga ode mnie wysiłku psychicznego.
Nigdy nie lubiłam być w ciąży,nigdy.Jednak juz 3 raz się na nią zdecydowałam.
Mam jeszcze świadomość,że moje wymioty to nic w porównaniu do tego co mnie jeszcze czeka.
Jestem z Tobą i chylę czoła za Twoją szczerość.
Pozdrawiam
Izka says
Fajnie, że o tym głośno mówisz…tak ciąża to nie choroba ale jak człowiek ciągle czuję się źle, mdłości od rana do wieczora przez cały pierwszy trymestr, albo hormony tak szaleja, że się płacze w sumie „bez powodu” spać się chce, toaleta odwiedzana co chwilę…za najlepiej wspomina II trymestr samopoczucie naprawdę dobre oprócz humorków heee za to III toszczerze marzyłam żeby jak najszybciej minął…spuchnięta jak bania, spać nie idzie a na zapas się nie da…no i schylenie się żeby ubrać jakieś buty czy chociażby obciąć pazurki przy stopkach czy nawet dokonać depilacji w miejscu intymnym graniczyło z cudem…co oczywiście nie zmienia faktu, że dla mnie ciąża to cud! że w moim ciele może rozwijać się mały człowieczek którego kocha się od chwilę zobaczenia dwoch kresek na teście ciążowym, a później małej czarnej plamki na monitorze u lekarza :)
Dziękuję Tobie za ten wpis za to, że jesteś, że jesteś prawdziwa i szczera ❤ pozdrawiam serdecznie
JB says
Z tą miłością ,, od momentu zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym” to proszę nie przesadzać, tak samo jak z tą od pierwszego wejrzenia. Kolejna rzecz jaką można wsadzić pomiędzy bajki.
Mała Mi says
Bardzo dobrze napisane. To moja pierwsza ciąża i ciągle myślałam, że to przecież nic trudnego. Udało się za pierwszym razem, więc na pewno teraz będzie z górki.. jednak nie. Mdłości przez 8tygodni, zapalenie pęcherza, liczne zapalenia kobiecych narządów, choć zupełnie nie wiem dlaczego, skoro dbam o siebie. Panika przy pierwszym dziwnym objawie, po którym miała milion tragicznych już myśli. Zawroty głowy, bóle głowy, ogólne slabe samopoczucie, a ponoc ciąża to nie choroba, co próbuje wmówić mi babcia, która uważa że powinnam wrócić do pracy, skoro jak mnie odwiedza to wygladam dobrze..(od 9 tygodnia jestem na zwolnieniu, pracuje jako inżynier w dużej firmie z branży automotive..nie usmiecha mi się ganianie pomiędzy maszynami). Uf, to się wyzalilam.
Jeszcze raz brawo za tekst, pod każdym słowem się podpisuje!
Trzymaj się i powodzenia!! Szczęśliwego rozwiązania ❤
Malwina says
Kocham cie za ten wpis i teraz wiem, że nie jestem sama, że nie tylko ja tak mam i uważam że ciąża to bardzo kiepski czas. Wolę nieprzespane noce z moją ukochaną dzieciaka obok niż te 9 miesięcy jak to mówią błogiego odpoczynku
karmel says
Ja jeszcze nie mam porównania, ale jak patrze na moją siostrę, to sądzę, że się z Tobą zgodzę :P Pozostaje czekać na dzidzi ;)
3xmama says
Ja pójdę o krok dalej…. jestem matką 3 dzieci- z tą miłością do dziecka zaraz po porodzie- to też mity !!! Wielka miłość do dziecka rośnie wraz z nim! Przychodzi codziennie, i powoli…
PS.Kocham moją trójkę nad życie!!
KASIA85 says
Świetny wpis ja pierwsza ciążę z teraz juz 4 letnim synkiem przeszłam ciezej fizycznie niz z córeczką z ktora jestem w 9 miesiącu ciąży czuje sie fizycznie świetnie przytylam tylko kg,nie czuje zgagi, nic mnie nie boli ale psychiczne jestem wykonczona hormony mi tak buzuja ze muzyka która uwielbialam przed ciążą doprowadza mnie do łez, przeplakalam tyle dni z byle powodu i stracilam tyle nerwów przez blachę rzeczy co przez cale zycie mi sie nie zdarzyło tak psychicznie jestem zmeczona ze liczę na rozwiazanie szybkie i ze wkoncu bede szczesliwa i te wahania nastroju zakończą sie.
Anka says
Jeszcze nie wspomnialas o trudnosci w ogarnieciu emocji ( przez hormony) I o rozkojarzeniu choc to czesciej wystepuje po 34tyg. ciazy. Kiedy decudujesz sie zebrac w sobie I zrobic np. obiad a tu trzeba 3razy do sklepu bo sie za kazdym razem czegos zapomni kupic a jak juz wszystko mam to zbije jakis kubek czy wyleje zupe z talerza przez przypadek oczywiscie…..
karmel says
no i brak sił…ja wszystko robie 4 razy dłużej i na raty co cholernie mnie wkurza. Jestem z natury energiczna, zawsze potrafiłam robić wszystko szybko i zwykle 10 rzeczy na raz :P a teraz…absolutnie nie.
Anna says
Ekstra że to napisałaś.
Ania says
Poza samopoczuciem fizycznym (mialam zapalenie zatok nawracajace od 8 tygodnia do samego porodu), taki highlight mojej ciąży to jak stłukł się mężowi mój kubek i wzielam te skorupki w rece i tak plakalam 2h. Do tej pory nie wiem czemu. Tzn wiem – hormony. Ale dlaczego akurat taka reakcja na kubek?!
Magda says
Szczerze współczuję wszystkim kobietom, które tak strasznie przechodzą ciążę… Z jednej strony dobrze, że o tym piszesz ale z drugiej… Przecież to indywidualna sprawa i nie zawsze tak wygląda. Ja swoją ciążę przeszłam bez takich problemów i wkurzało mnie słuchanie, jak to strasznie będzie za chwilę, że będę spała w toalecie czy nie dam rady założyć butów na nogi. Byłam przekonana że ma być to fajny czas i tak właśnie było. Tak samo nie chciałam słuchać okropnych historii o porodach – zakodowałam sobie, że od zawsze kobiety dawały radę i gdyby było tak źle jak opowiadają to już dawno byśmy wymarli :-D pojechałam na porodowkę na luzie i również ten czas miło wspominam. Nie ma co się stresować i dręczyć, co ma być to będzie.
Jah says
Ja o ciąży i o posiadaniu dzieci słyszałam same złe rzeczy. Do tego stopnia że 17 lat nie chciałam mieć dzieci, nadal nie chcę ale teraz nie ma to znaczenia bo jestem w 32 tygodniu ciąży. Do tej pory nie mam absolutnie żadnych dolegliwości. Nie obawiam się też w ogóle o zdrowie mojego dziecka. Będzie co będzie. Niepotrzebnie słuchałam tych głupot, które wszyscy wypisują i opowiadają jaka to jest tragedia w ciąży, bo nie musi być jak widać. Ja od początku codziennie ćwiczyłam minimum dwie godziny żeby nie utyć, nie miec opuchlizny, żylaków, hemoroidów, rozstępów i innych nieszczęść. Nadal tak robię i na razie odpukac nic mnie nie spotyka, a nawet jak teraz coś mnie spotka to przecież już niewiele mi zostało. Może wreszcie ktoś by napisał coś pozytywnego o macierzyństwie bo ja jeszcze się z tym nie spotkałam. Nie wiem skąd Wy bierzecie te niby różowe opowieści o ciąży o macierzyństwie. Mnie nikt nic takiego nie mówił.
Diana says
Zacznę od tego, że ludzie to straszni hipokryci, z jednej strony te teorie, że ciąża to nie choroba i kobieta powinna pracować, najlepiej do rozwiązania, a torbę do porodu trzymać w pracy na wszelki wypadek; potem jak najszybciej się zregenerować i do niej wrócić bo przecież jak to tak w XXI wieku kobieta bez pracy? A z drugiej strony hejt, kiedy coś złego przydarzy się podczas ciąży, np. skończy się ona przedwczesnym porodem hipotrofia płodu etc., Wtedy nagle ludzie twierdzą, że to nasza wina, bo się nie oszczędzałyśmy… Mam wrażenie oczywiście nie wrzucając wszystkich do jednego worka, że często ‚dzisiejsi mężczyźni’ są powodem, dla którego wymagamy od siebie zbyt wiele, osobiście pracowałam w ciąży do około 4mies., a mój wieloletni partner nagle stwierdził, że zostanie bezrobotnym, dzisiaj mamy 30tc oprócz dolegliwości ciążowych jak brak siły do życia, borykamy się jeszcze z dolegliwościami na tle nerwowym; wiem, że jest wiele takich kobiet jak ja, chcemy jak najlepiej dla naszego dzieciątka, ale co zrobić, gdy partner nagle przestaje być mężczyzną i zwyczajnie chowa głowę w piach i sam twierdz,i że potrzebuje wsparcia zamiast nam je okazać? Mnie przestało cieszyć cokolwiek, gdy mam przed oczami perspektywę tego co będzie po porodzie, mieszkania u matki na 55m2 w 6 osób… Jednak zrobię wszystko by odnaleźć w sobie siłę i zapewnić mojej jeszcze nienarodzonej córeczce jak najlepsze życie, pozdrawiam wszystkie Panie w podobnej sytuacji, poza tym świetny artykuł.
LINA says
Do Jah: nie martw się niefajnymi opiniami. Ja również czuje się bardzo dobrze i też jestem w 32 tygodniu ;) Przytyłam 3 kg,wyglądam bardzo dobrze i czuje się dobrze. Wręcz powiedziałabym, że jeszcze nie nacieszyłam się stanem ciąży. Kocham ten stan a szczególnie jak czuję ruchy swojego malucha w brzuszku ❤ Jest to tak mega wyjątkowe, że chciałabym zapamiętać te kopnięcia zawsze ;) To mój pierwszy maluch. Bliźniaki straciłam w zeszłym roku już na początku ciąży. Dzieci to cud ❤
Kasia says
U mnie pierwsze 12 tygodni to była masakra. Wymioty, niezależnie czy coś zjadłam czy wypiłam wodę. Koniec grudnia, początek stycznia szpital z powodu ciągłych wymiotów, kroplowki. Ogólnie nie polecam. Później już było lepiej. Ale te upały w maju i czerwcu wykończyly mnie kompletnie (8 i 9 miesiąc) ciągle bóle głowy, kręgosłupa, zawroty głowy. Nie mogłam sama wyjść z domu. Opuchniete nogi.
Malutkiej nie spieszylo się na świat urodzona w 42 tyg. Po zastosowaniu cewnika. Nic przyjemnego. Ale po odejściu wód plodowych o 22 Zuzka pojawiła się o 00.55. Ból bardzo silny. Ale jak usłyszałam płacz i pierwszy dotyk to już się nie pamiętalo o bólu.
Mimo wszystko warto to przeżyć dla Małej Kruszynki :)
Pozdrawiam :)
K. says
Na początku życzę zdrowia dla Ciebie i Maleństwa, bo dużo przeszłaś. Ja mam półroczne dziecko, w ciąży wcale nie czułam się kolorowo. Przestałam wymiotować w 6 miesiącu, choć nudności męczyły mnie do porodu. Do tego 2x zapalenie uszu, zapalenie pęcherza, w 9 miesiącu przyplątało się nadciśnienie ciążowe… Nie wspomnę o zgadze i bezsenności. Pracowałam do końca 8 miesiąca. I wcale nie dlatego, że chcialam. Mój gin (NFZ) twierdził, że ciąża to nie choroba więc mogę pracować tym bardziej że wyniki do 35 tc. miałam w normie. Nie szukałam innego lekarza bo ten był blisko, w miarę rzetelny i spokojny. Nie stać mnie było na prywatnego niestety. Sytuacja w pracy przypominała mobbing więc całą ciążę zamiast martwić się o dziecko, martwiłam się o swoją głupią pracę. Dziś z perspektywy czasu, wiem że nie warto martwić się innymi rzeczami w ciąży niż sama ciąża. To jest czas dla kobiety. Jeśli dobrze się czuje, niech pracuje ile chce, ale niech to będzie jej wybór.
karmel says
Zdecydowanie tak! A lekarze dzielą się na tych co do początku proponują zwolnienie i tych ze znieczulicą…
Nataliie says
Twoj wpis wyświetlił mi się totalnie przez przypadek (albo fb podsłuchuje o czym rozmawiam i dopasowuje treści:) ) Dlaczego o tym pisze bo tego dziś potrzebowałam najbardziej. Jestem w 14 tyg upragnionej i latami wystaranej ciąży, przez ostatnie lata nie marzyłam o niczym innym i wyobrażałam sobie jak to byłoby cudownie. I co od 6 tyg strach ciąży zagrożonej, strach którego jeszcze nigdy nie czułam a musiałam nauczyć się z nim żyć, radość mieszająca się z przerażeniem (bo najzwyczajniej bałam się cieszyć ciążą). I chociaż względnie zagrożenie minęło to nie omija mnie żadna z ciążowych dolegliwości, patrze czasem w lustro i mam wrażenie że widze ciężko chorego człowieka, a po popoludniowej drzemce zamiast wypoczęta czuje się raczej jak po 100 latach pracy w kamieniołomie. I nie nigdy taka nie byłam, mój grafik zapełniony był w 110% i wtedy czułam że żyje. Nie chce uogolniac ale wlasnie wydaje mi się że najcięższe jest takie zderzenie ze ścianą dla mega aktywnych osób, dalej mam dni samobiczowania że tu nie posprzatane tam coś leży i ja niestety też leżę, ale inaczej się nie da.
Kasia says
Świetny tekst przełamujacy TABU. Jestem świeżo upieczoną mamą (córcia ma 2 tygodnie) i pomimo tego, że nie miałam aż takich dolegliwości jak Ty (przez co Ci bardzo współczuję) to nie wstydzilam się komunikować głośno swojego samopoczucia, dolegliwości itd. Po porodzie, który nie był aż taki straszny -ale to tylko dzięki temu, że świadomie do tego podeszłam i byłam dobrze wyedukowana – również mówiłam co dzieje się z moim ciałem i co czuję. Oczywiście spotkało się to z dużą dezapropata niektórych członków rodziny, no bo jak ja takie rzeczy mogę opowiadać i straszyć te, które jeszcze nie rodziły. A czy o to tu chodzi, żeby okłamywać kobiety, bo jak będą wiedzieć jak jest naprawdę nie będą chciały zachodzić w ciążę? BZDURA- tylko człowiek dobrze poinformowany może spokojnie przejść przez najgorsze bez skutków ubocznych czyli np. traumy do końca życia i lęku przed kolejną ciążą.
karmel says
Niestety tak- i póki panie tego nie zrozumieją, dalej będziemy sie wzajemnie karmiły bajkami…
Monika says
Idealnie. W punkt. Juz myslalam ze to ze mna cos nie tak. Dziś mowilam koleżance ze nie odczuwam tych uroków ciąży o których mówią inne mamy. Muli mnie, ciagle boje sie jak coś dziwnie zaboli, zmeczona jestem caly czas, chodze spac o 20, dziś dolaczyla zgaga…
Dziękuję za Twoj tekst i życzę lepszego samopoczucia :-)
Ania says
Jaka niespodzianka! Ja slyszalam zwykle odwrotnie, ze w ciazy umecze sie jak zwierze i bede nie do wytrzymania dla otoczenia. Tak bylo na poczatku obu ciaz z powodu mdlosci, ale od 2-go trymestru – tytan roboty, geba usmiechnieta, wszystko mam gdzies. Co kobitka, to inny przypadek, zdaje sie.
Daria says
Wow! Jestem w 35 tygodniu ciąży i jest to męczarnia jakich mało. Też zawsze słyszałam, że to taki piękny stan, a rzeczywistość pokazuje zupełnie coś innego. Jeśli mam dobry dzień, to jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a od 2 miesięcy zdarza się to może raz na tydzień. Kiedy słyszę teraz, że ciąża jest taka cudowna, to mam ochotę wstać i przyłożyć tej osobie w twarz, a to że słyszę, że przesadzam, to na każdym kroku. Obecnie marzę doczekać do 37 tygodnia ciąży i urodzić.