Dziś może nieco przewrotnie, zaczepnie, dla niektórych zbyt prosto…ale niech mnie! Zaryzykuje. Postaram się przemyśleć kwestie tych nieszczęsnych blondynek, co to same są tak skołowane już, że same nie wiedzą czy właściwie to mają lepiej w życiu bo blond tak kręci facetów czy nie, bo jak blondynka to na pewno głupia. Tyle ile ludzi, tyle zdań na ten temat. Każdy oczywiście ma swoje- mam i ja.
W związku z tym, że jestem blondynką (tak, wiem- nikt mi nigdy nie wierzy), czuje się uprawniona do zabrania głosu w tej odwiecznej dyskusji.
Mam blond włosy, oryginalnie z takimi się urodziłam i mimo, że mój tata do dnia dzisiejszego łapie się za głowę czemu „takie piękne włosy” farbuje jak „on robił blondynkę”, to dla mnie sprawa jest prosta. Po pierwsze jakoś średnio lubię blondynki. Nie chodzi oczywiście o to, że z zasady ich nie lubię, uważam jak grono osób, że są głupie czy coś takiego. Po prostu kolor blond do mnie nie przemawia-ot tylko tyle. Nie czułam się dobrze w tym kolorze a porównań miałam sporo. Nosiłam włosy blond, czarne, rude, balejaż, ombre, kasztanowe, orzechowe, czekolada i jakoś ten blond był zawsze dla mnie taki mdły.
Jeśli chodzi o traktowanie mnie też zauważyłam znaczące różnice. Niech chłopy mówią co chcą, niech się zarzekają, że na kolor włosów to właściwie nie zwracają uwagi i takie tam rzeczy. To nieprawda. Może część z nich nie robi tego świadomie, ale podświadomie…oooo moi mili. Tutaj mam wiele do powiedzenia. Jako blondynka w bardzo młodym wieku, miałam wrażenie, że moi rówieśnicy i faceci, którzy gdzieś tam mieli ze mną kontakt, niestety traktują mnie bardzo stereotypowo. Oczywiście nie byłam wtedy tak silnym i zdecydowanym charakterem jak teraz, ale nie byłam również głupia. Niestety jak taka właśnie, byłam traktowana. Panowie patrzyli na mnie z politowaniem jakbym nie umiała zliczyć do czterech. Z góry zakładali, że na większości rzeczy się nie znam, do tego jestem kruchą beksą, na pewno kocham różowy a skrycie marze o kucyku Pony.
Jako tak zwana „czarnula”, poza tym, że wyglądałam „dresiarsko” ( ze smutkiem wspominam te czasy), byłam traktowana jak laska z dyskoteki. Nie wiem czemu- widać mój look robił swoje. Faceci nie mieli hamulców by startować z bardzo bezpośrednimi propozycjami. Przyciągałam raczej amatorów siłowni, boksu ulicznego czy raperów-dilerów. Oczywistym więc było przymusowe przefarbowanie łepetyny i…padło na wściekłą miedź… Powiem szczerze, że wiele lat moje włosy nosiły ten kolor. Lubiłam go, lubiłam to jak odbierali mnie w nim ludzie tzn: „ruda- to musi być wariatka”. I taka też wtedy byłam. Szalona, nieobliczalna, trochę tajemnicza, kusząca, zadziorna. Jak miałoby mi się to nie podobać? Postanowiłam jednak razem ze swoją wewnętrzną przeminą (oraz makabrycznym zniszczeniem włosów), spróbować czegoś nieco bardziej stonowanego czyli brązów. Jak pewnie zauważyłyście, noszę je do dziś. Dlaczego- bo czuje, że moja strona zewnętrzną, wreszcie zgrywa się z tym co w środku. Lubię zaszaleć z ubiorem czy fryzura, wiecie, że kocham styl pin-up itd., ale szczególnie fajne jest to, że ludzie w większości postrzegają mnie tak, jak sama się czuje. Lubię klasyczną elegancję, lubią dobrze dobrane dodatki, lubię czasem sprawiać wrażenie poważnej, móc się ciut zmieniać w zależności od nastroju.
Włosy blond były moim przekleństwem. Z nimi nie mogłam nawet pokazać jaka jestem bo z góry byłam oceniana. Głupie? Pewnie tak, ale mimo wszystko w moim wypadku prawdziwe. Ktoś by powiedział:” no tak, ale teraz mogłoby być inaczej. Blondynka puści oko i policjant nie da jej mandatu. Blondynka rozłoży rączki w geście bezradności i zawsze ktoś ją poratuje czy coś zrobi nie tak i będzie mogła zwalić na włosy”. Byś może, ale przy tym zawsze usłyszy rzucone od tak „ bo to blondynka”. To ja wole słyszeć, że „inteligentna brunetka”, bo z policjantem się ugadała i „na ładne oczy” załatwiła zmianę pękniętej opony. A tak poza tym, nie mam nic do blondynek…serio ☺ To teraz Wy mi powiedzcie, maja lepiej czy nie?
Kalambury says
Jako blondynka stwierdzam, że mamy faktycznie łatwiej! Chociaż, dlatego że jeśli palniemy coś głupiego zawsze można zgonić na kolor włosów, który nie oznacza wcale tego, że jesteśmy głupie!! Pozdrawiam :)
karmel says
Jasne, że nie ;) grunt to dobrze korzystać z tego koloru :)
jowita says
Kiedy bylam zafarbowana na blond (pare razy w zyciu) to zawsze wiecej facetow sie wokol mnie krecilo, niz jak mam naturalny brąz. I to nie chodzi o to, zebym lepiej wygladala w jasnych wlosach. Wrecz odwrotnie. Ale tak to juz jest, ze mezczyzni wola blondynki. Niestety =(
Blondynka po 30 ;-) says
Ani nie jest łatwiej, ani faceci nie wolą blondynek. Ja też miałam różne kolory w życiu na głowie i powiem tak, że to nie od koloru włosów zależy jak nas ludzie odbierają i traktują, tylko od tego jak się zachowujemy i jakie mamy podejście do życia i ludzi. A jeśli chodzi o nasze samopoczucie, to też uważam, że kolor nie ma tu nic do rzeczy, raczej to na jakim etapie życia jesteśmy, z kim jesteśmy oraz kim się otaczamy. Ale to tylko moje subiektywne zdaniem :-)